Dzień 4 – Zwierowka – Tatliakowa Chata – Smutne Sedlo – Trzy Kopy – Banikov – Banikovske Sedlo – Zwierowka
Parking przy Zwierowce bezpłatny. Ten trochę wyżej na szlaku – płatny 100 SKK. Od początku super pogoda i widoczność. Na początku asfalt, dopiero od Tatliakowej Chaty rozpoczyna się żmudne podejście na przełęcz. Cały czas super widoki, zarówno na dzisiejszą grań, jak i na Rohacze. Od przełęczy zaczyna się zasadnicza część trasy. Ocena trudności szlaku jest sprawą bardzo subiektywną, ale moim zdaniem jest to najtrudniejszy odcinek znakowany w całych Tatrach Słowackich. Równać się z nim może tylko Rohacz, choć tu trudności są na dużo dłuższym odcinku. Szlak cały prawie cały czas prowadzi granią. Często konieczność użycia rąk górnych (że użyję klasyka). Większość tych trudniejszych miejsc można obejść wydeptaną ścieżką biegnącą dołem, choć wtedy ta wycieczka traci trochę sens, tym bardziej, że w kilku miejscach są łańcuchy, których chyba obejść nie można,a przynajmniej nie jest to takie oczywiste.
W planach miałem dojście aż do Brestowej (dlatego zostawiłem auto w Zwierowce), ale ponieważ na górze widoki były nieziemskie, wolałem trochę się nimi podelektować, niż gnać dalej szlakiem graniowym. Zejście z przełęczy bez historii, po drodze jednak co jakiś czas widoki na grań Trzech Kop.
Na pewno jeszcze wrócę na ten szlak, ale wtedy zrobię tę grań w dłuższej wersji razem z Rohaczami lub od Żiarskiej Chaty, bo szczyt Przysłop też ciekawie wyglądał.
I to był ostatni tak udany dzień tego urlopu, bo potem zaczął się deszcz...
Dzień 5 – Demianowskie Jaskinie
Od rana znów pada, więc to czego nie zrobiłem w poniedziałek, zrobiłem dzisiaj.
Do obydwu jaskiń wstęp płatny po 200 SKK, a fotografowanie – 300 SKK. W jaskini Wolności jest jeszcze dłuższa trasa, ale z powodu renowacji jest ona zamknięta do odwołania. Parkingi również płatne – 150 SKK i 140 SKK, ale ja, podobnie jak w poniedziałek, przyjechałem sobie autobusem do położonej wyżej Jaskini Wolności, a potem piechotką przespacerowałem się w dół do Jaskini Lodowej.
Na szczęście przyjechałem rano (pierwsze zwiedzanie o 9.00), bo po wyjściu z pierwszej jaskini przed wyjściem były już tłumy, podobnie jak w później w Jaskini Lodowej. Również na parkingach działy się dantejskie sceny, bo z powodu niepogody wiele osób wybrało się do jaskiń.
Oceniając obydwie jaskinie mogę z szczerze polecić Jaskinię Wolności. Jeśli ktoś chce wybrać tylko jedną do zwiedzania, to tylko tą.
W Jaskini Lodowej dużo mniej wytworów naciekowych, a i lodu jak na lekarstwo (na widokówkach i folderach jest go dużo, dużo więcej). Jak powiedziała przewodniczka wiele zależy tam od zimy. Lodu przybywa tam zimą, gdy jaskinia jest nieczynna, a latem on stopniowo topnieje. A że ostatnie zimy były słabe,to też lodu nie było rewelacyjnie dużo.
Jeśli ktoś chce zobaczyć naprawdę dużo lodu to radzę wybrać Dobszińska Lodową Jaskinię w Słowackim Raju. Byłem tam w zeszłym roku i naprawdę polecam.
Po południu lało jeszcze mocniej...
Dzień 6 – Podbanske – Dolina Cicha – Zawory – Koprowa Dolina – Podbanske
Rano znów zachmurzenie, szczytów nie widać, ale ponieważ nie pada, wybieram trasy dolinkowe.
Od początku widoczność marna, ale nie miałem zamiaru spędzić kolejnego „krupówkowego” dnia, wiec wole się przejść. Od czasu do czasu jednak trochę pada, choć nie jest to tak dokuczliwe, jak woda lejąca się dołem z potoków, które wylewają i płyną (nawet dość długimi odcinkami) szlakiem.
W Dolinie Cichej nie spotykam oczywiście nikogo, poza kilkoma przejeżdżającymi autami terenowymi (chyba) TANAP-u. Czasami prześwitują jednak okoliczne szczyty i coś tam widać.
Szlak na Tomanową zamknięty, o czym informują tablice już na dole przy parkingu.
Na Zaworach również zupełna pustka. Ponieważ widoczność znów jest zerowa, rezygnuję z podchodzenia na Gładką Przełęcz.
Dopiero na dole w Koprowej spotykam pierwszych ludzi, którzy wybierają się głównie na Stawy Ciemnosmreczyńskie. Ale ponieważ widoczność sie nie poprawiła, również ten wypad sobie odpuszczam i powolutku wracam na parking.
c.d.n.