Dostałem niedawno cynk, że kumpel z dawnej klasy z liceum zagnieździł się w Zakopanem na parę dni. Hm, a może by go odwiedzić? Takoż i podjąłem w środowe popołudnie decyzję - znów wyskoczę na jednodniówkę. No to cóż, pobudka przed 2, wsiadam w PKS z Puław (zapewne jechałem z
peepe 
) i koło Brzeska zasypiam...
Budzę się o wschodzie Słońca z widokiem na Tatry z okolic Piątkowej. Całkiem punktualnie dojeżdżam do Zakopanego, wsiadam w busa i parę minut po 7 wchodzę do Małej Łąki. Kilkadziesiąt metrów od wejścia do doliny siadam, jem śniadanie i spotykam trzech Lechopodobnych osobników schodzących na dół... a później w całej Małej Łące jestem sam, nie licząc różnego rodzaju ptic i owadów. Nie spieszy mi się, co chwilę robię zdjęcia i się rozglądam. Idę tędy pierwszy raz, więc na spokojnie podziwiam piękne okoliczności przyrody. Wielka Turnia jest niesamowita, piękny kawał wapiennej skały. Im wyżej tym bardziej stromo, szlak przewija się między Siodłową Turnią a Mnichami Małołąckimi, a za mną coraz fajniejszy widoczek na dolną część doliny i regle. Wychodzę na Przełęcz Kondracką, a tu pusto - a ja spodziewałem się kogoś już spotkać o tej porze
No to kurs w lewo i za moment staję na najstraszniejszej górze na G.
Wita mnie słonik z kodem kreskowym na zadrapanym, lecz gojącym się zadzie.
- Siema anty!
- Cześć Maurycy. Dawno o Tobie nie pisałem.
- To się streszczaj, bo wiele nie napiszesz, ja spadam na Słowację fotopaszcze przygotować do najazdu pozaszlakowców. Peace & pozdrów świnię!
Solidne pierdnięcie poderwało słonia wysoko w górę, po czym rozłożył uszy i poszybował na południe...
Niniejszym: Mileno, pozdrawiam.
A wracając do relacji... Oprócz mnie jest jeszcze paru ludzi, aczkolwiek wkrótce schodzą i zostaję sam. Trochę wieje, więc znajduję sobie wygodne miejsce za kamieniem. Usadawiam się wygodnie, piję kawę, wcinam ciacho, w słuchawkach In Flames i tak sobie prawie godzinkę siedzę czytając książkę*. W końcu zaczynają się schodzić ludzie, kumpel dzwoni że jest na przełęczy i po chwili się spotykamy na szczycie. Kontynuujemy lenistwo i obserwujemy, jak geodeci rozkładają stanowisko pod krzyżem. Druga ekipa siedzi nad Szczerbą, trzecia na Małym G. Na szczycie zaczynają się pojawiać adidasoidy i ich formy pochodne, niestety żadne z dziewcząt nie było wyposażone w szpilki...
Dość tego lenistwa, schodzimy, omijając piękne i dramatyczne sceny na zejściowych łańcuchach. Robi się coraz upalniej, więc postanawiamy szybko zejść do jakiegoś zacienionego miejsca. W efekcie lądujemy w schronisku na Kondratowej. Paweł czeka jeszcze na ludków ze swojej ekipy, a ja się z nim żegnam i śmigam do Kuźnic. Jeszcze tylko subtelny ZTGM w Jaworzynce, busik do dworca, ekspres, przesiadka w Płaszowie i koło 20 ląduję w domu
*
C++. 50 efektywnych sposobów na udoskonalenie Twoich programów.