Moje styczności z górami miały miejsce tylko w Tatrach, a że już doczekać się nie mogę lipca kiedy to znów zawitam w najwyższe górki polskie postanowiłem odwiedzić cosik innego. Padło na Bieszczady. Potrzebowałem jeszcze towarzysza. Długo szukać nie musiałem. Szwagier mój jest taki sam zapaleniec w tych tematach wiec padł pomysł - czas na realizacje. A więc do rzeczy.
Piątek 24 IV pobudka 3.30 wsiadamy w samochód i ruszamy w stronę Wołosatego. Po drodze przebijamy się przez gęstą mgłę co nie napawa nas optymizmem co do warunków na szlaku. Nie śpiesząc się na miejscu jesteśmy ok 8. tam spożywamy małe śniadanie i ku naszemu zaskoczeniu jest piękne niebieskie niebo. Ok czas ruszać. Naszym celem jest Tarnica. Ruszamy szlakiem niebieskim. Tarnica w tle
Po dłuższej absencji szlak przez las daje mi się we znaki
jednak my nie odpuszczamy i "ostro" przemy pod górę. Mijamy Jednego turyste, który informuje że "troszkę" wieje. Po niecałych dwóch godzinach stoimy na szczycie.
kilka zdjęć
w poszukiwaniu bieszczadzkiego misia
Mocny wiatr porywa statyw z aparatem. Po ok metrowym locie aparat uderza wysuniętym obiektywem o kamulce tam się znajdujące. Na szczęście tylko się uszczerbał trochę. Po kilku chwilach schodzimy z powrotem na przełęcz. Hmmm i gdzie teraz????
idziemy na drugi co do wysokości szczyt Bieszczad
Mniej więcej w tym miejscu
pojawia sie drogowskaz że do Halicza pozostało 30 min. Dla mnie to wydaje się nierealne ale sie okazuje że nawet chyba szybciej to wyszło.
Na szczycie lądujemu znowu po niecałych dwóch godzinach od przełeczy pod Tarnicą
łapiemy oddech
i ruszamy w stronę Rozsypańca aby się posilić - może tam znajdziemy jakieś schronienie od wiatru. Znaleźliśmy za tymi małymi skałkami

.
Na Rozsypańcu wcinamy przygotowane kanapki batony itp itd. po pół godzinie ruszamy w stronę Przełęczy Bukowskiej i następnie tym jak dla mnie beznadziejnym szlakiem schodzimy w stronę parkingu. Gdy wyszliśmy z lasu ostatnie spojrzenie na Tarnicę i za plecy
W "Barze pod Tarnicą" na parkingu pijemy kawkę jemy sławetnego naleśnika z jagodami i ruszamy w drogę powrotną.
MISIA NIE SPOTKALIŚMY
Może to i lepiej.
Góry piękne lecz nie dla mnie.