Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

KWEG na Koziej
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=7687
Strona 1 z 1

Autor:  kilerus [ Pt cze 12, 2009 6:34 pm ]
Tytuł:  KWEG na Koziej

Godzina 3.27 ktoś mi puszcza strzałę. Cholera jeszcze 3 minuty miałem spać. Co jest grane? Wchodzę do kuchni i patrze przez okno. Już są. Szit.
Szybko się ubieram i myję zęby. Na zewnątrz stoi golanmac i grubyilysy.
- Co k...a tak wcześnie?

Jedziemy po Roha i zasuwamy na południe.

Pogoda tego dnia nie miała rozpieszczać, więc postanowiliśmy wejść na Kozią.

Parkujemy samochód i dajemy przez las. Podejście umila nam rozmowa z grubym, bo łysy jest mało rozmowny.

Po niecałych 2,5 godzinach siadamy przy drogowskazie. Gruby nie wierzył, że w tym czasie się tu znajdziemy. Teraz popas, spanko i takie tam. Pogoda fajna, jak na razie więc postanawiamy zdobyć pobliską kopkę.

Rohu gdzieś znika ale po chwili odkrywamy, że poddaje się kontemplacji nad pięknem przyrody Tatr.


Obrazek

No nic trzeba się zbierać, bo się pogoda skopie.
Na początku idziemy ściechą między kosówkami, później pojawiają się skały. Do góry w dół. Jest super. Pierwsza taka wycieczka w tym roku.

Obrazek

Obrazek

Po w sumie niedługim czasie stajemy na szczycie.
Widoki mocno ograniczone przez chmury. Trudno ale przecież miało lać, więc narzekać nie można.

Po krótki popasie złazimy do małej przełączki, a tam granią w stronę Koziej.
Grańka w pewnym momencie robi dość skowyrna, więc obchodzimy ją lewą stroną i po niedługim ale dość uciążliwym kawałku wyłazimy z powrotem na grań.
Teraz przelatujemy wszystkie już turniczki aż w końcu stajemy na Koziej.
No to udało się pogoda pozwoliła nam na zrealizowanie planu. Pojawia się jednak pytanie którędy schodzić?
Obieramy drogę przez Skrajną Rzeżuchową Turnię.
Droga znowu najeżona turniczkami. Trochę zabawy jest i po chwili stajemy na szczycie, o którym nikt nie śnił - Skrajnej Rzeżuchowej Turni. Niedługo jednak później okazuje się, że zejście z niej nie jest aż takie banalne i postanawiamy zrobić zjazd z płaczem zostawiając dwie pętle.
Staramy się zjechać jak najszybciej, bo za plecami słyszymy szalejącą burzę. Wszystko jednak idzie bez większych nerwów i wszyscy po chwili znajdują się już w miarę bezpiecznym miejscu. Dalsza część akcji była ciut "krzaczasta".

Po wycieczce grubyilysy zaprosił nas na piwko i coś czego nie włożę do ust (nie chodzi o penisa) i w miłej atmosferze z latającymi k...ami (szczególnie z moich ust) rozstajemy się w Zakopanem.

Autor:  antyqjon [ Pt cze 12, 2009 6:38 pm ]
Tytuł: 

A, to ta Kozia :D

Autor:  golanmac [ Pt cze 12, 2009 7:28 pm ]
Tytuł: 

kilerus napisał(a):
coś czego nie włożę do ust (nie chodzi o penisa)

Jak można nie lubić chleba ze smalcem i skwarkami ?

Autor:  leppy [ Pt cze 12, 2009 7:44 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Jak można nie lubić chleba ze smalcem i skwarkami ?

Zwłaszcza do piwa. :) Fajna wycieczka - to w końcu w ogóle nie padało? Gdzieś widziałem jeszcze inną fajną fotkę - to również z tej wycieczki?

Autor:  kilerus [ Pt cze 12, 2009 8:01 pm ]
Tytuł: 

Padało trochę jak jechaliśmy samochodem :)

Autor:  Łukasz T [ Pt cze 12, 2009 8:35 pm ]
Tytuł: 

kilerus napisał(a):
Cholera jeszcze 3 minuty miałem spać


Co za bydlaki. Ja bym Im tego nie wybaczył.

Autor:  kilerus [ Pt cze 12, 2009 8:38 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
kilerus napisał(a):
Cholera jeszcze 3 minuty miałem spać


Co za bydlaki. Ja bym Im tego nie wybaczył.


Dlatego rzucałem mięsem przez cały dzień. Za karę!

Autor:  Łukasz T [ Pt cze 12, 2009 8:38 pm ]
Tytuł: 

Czyli burzyłeś mistycyzm Roha.

Autor:  kilerus [ Pt cze 12, 2009 8:46 pm ]
Tytuł: 

Nie, nie, temat o kupie jest jednym z mych ulubionych.

Autor:  Rohu [ Pt cze 12, 2009 10:19 pm ]
Tytuł: 

kilerus napisał(a):
Podejście umila nam rozmowa z grubym, bo łysy jest mało rozmowny.

Faktycznie, był z nami jakiś gość, ale nie był z pewnością ani gruby, ani łysy. Cholera wie, kto to. Podobno z naszego forum ;)


kilerus napisał(a):
Dlatego rzucałem mięsem przez cały dzień.

A potem czteroletnie dziecko pytało matki:
"Mamo, mamo, a co to jest wyje.bana kaczka?"

Autor:  grubyilysy [ Pt cze 12, 2009 10:25 pm ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
Faktycznie, był z nami jakiś gość, ale nie był z pewnością ani gruby, ani łysy.

Wszystko rzecz względna. Mam taki mały znacznik na czole i pamiętam, że jeszcze piętnaście lat temu był w strefie owłosionej. Dziesięć lat temu był na granicy a teraz strefa graniczna się coraz bardziej od znacznika oddala.
A brzusio jak to brzusio, wcale nie taki znowu mały. Jak się zapisałem na kurs skałkowy mopj instruktor zalecił mi że mam schudnąć jakieś 9 kilo. Z tego zalecenia udało mi się zrealizowąć jedynie wartość bezwzględną.
BTW. Rohu, odnośnie tego dopalacza - ja to wziąłem tylko takiego małego łyczka, naprawdę, to Kiler z Golanem....

EDIT

A tak w ogóle to chyba jednak głównym rzucającym wyrazami na "k" to byłem ja. Ja w ogóle nie pamiętam żeby Kiler klął. Za to pamiętam odpoczynek w kosówce, jak dowlokłem się na miejsce i ległem powtarzając co mi na bijącym 150/min sercu leżało:
- O k...a... (trzy odechy) Ja p..ę... (trzy odechy) O k...a. (trzy odechy) Ja p..ę. (itd, aż do jednego oddechu przerwy)
To chodziło o taki zachwyt nad pięknem i mistyką gór oczywiście!

Autor:  Rohu [ Pt cze 12, 2009 10:32 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Rohu, odnośnie tego dopalacza - ja to wziąłem tylko takiego małego łyczka, naprawdę, to Kiler z Golanem....

Spoko, spoko. W KEGu "Żyjemy w anarchistyczno-syndykalistycznej komunie; każdy z nas po kolei przez tydzień sprawuje obowiązki organu zarządzającego...
... lecz każda decyzja zarządcy musi być ratyfikowana na specjalnym zgromadzeniu...
... i zatwierdzona większością głosów...
... przynajmniej trzema czwartymi ogólnej ilości głosujących." ;)
No, po prostu dzielimy się wszystkim co mamy do jedzenia i picia.

Autor:  Vespa [ Pt cze 12, 2009 10:33 pm ]
Tytuł: 

antyqjon napisał(a):
A, to ta Kozia :D

A ja nie wiem gdzie to :oops:
Możecie mi rozjaśnić?

EDIT: moja ciekawość została zaspokojona, dziękuję :)

Autor:  grubyilysy [ Pt cze 12, 2009 11:08 pm ]
Tytuł:  Re: KWEG na Koziej

kilerus napisał(a):
...Po niecałych 2,5 godzinach siadamy przy drogowskazie. Gruby nie wierzył, że w tym czasie się tu znajdziemy.
To znaczy że wy się w tym czasie wyrobicie to akurat nie wątpiłem, natomiast od momentu jak Maciek mi zaproponwał wyjazd musiałem stoczyć bój z myślami odnośnie mojej skromnej osoby. Ale postanowiłem zastosować strategię Light&Fast - z portfela zniknął bilon, niepotrzebne dokumenty, od kluczy odpiąłem co niepotrzebne, śpiwora nie wziąłem, zamiast dwóch rękawiczek wziąłem jedną, ze sprzętu w zasadzie tylko buty... I właśnie dzięki tej genialnej strategii myślę że opóźniłem nie więcej niż 1/2 h ;-)
Kiler nie pisze bo to człowiek kulturalny, ale chyba ze dwa razy wymusiłem na KEGach postój a jak już doszliśmy do przełęczy to zwyczajnie padłem na pysk. Gdyby nie to że trzeba było iść dalej to faktycznie bym zasnął.
[/quote]
kilerus napisał(a):
Staramy się zjechać jak najszybciej, bo za plecami słyszymy szalejącą burzę. Wszystko jednak idzie bez większych nerwów i wszyscy po chwili znajdują się już w miarę bezpiecznym miejscu.

Ja tam nigdy nie jestem spokojny jak mam zjeżdżać z własnego stanowiska zjazdowego, a zwłaszcza jak nad głową mam czarną chmurę, słyszę grzmoty piorunów a na d..pie mam kombinowaną uprząż z pożyczonej od golana taśmy. Przyznam że o:
- "Czekajcie, tutaj ktoś zostawił repika."
Z epilogiem
- "A spróbuj szarpnąć."
to napisałbym chętnie więcej, tylko nie wiem, czy powinienem... W każdym razie spokój i opanowanie Maćka robią wrażenie. Czasem nerwy i zbędny pośpiech tylko szkodzą zamiast pomagać.

Wycieczka super, mam nadzieję że będziemy wspólne wyprawy od czasu do czasu uskuteczniać, choćbym miał 100 razy zdechnąć na podejściu. :-)

Autor:  Rohu [ So cze 13, 2009 1:07 am ]
Tytuł: 

A ja się nadal zastanawiam czy bardziej zmęczyło mnie przejście całej grani, czy przedzieranie się przez około kilometr kosówki.
W każdym bądź razie był to dosyć męczący wyjazd. No ale za to jeden z ciekawszych jakie odbyłem.

Autor:  grubyilysy [ So cze 13, 2009 8:11 am ]
Tytuł: 

Zrobiłem aż dwa zdjęcia w tym jedno uwiecznia właśnie nasze niszczenie kosówki (oj, dostanie się nam od kolegi mac'ap'a, dostanie...).
Tam gdzie widać jezioro, tam jest kres naszej męczarni.
Trzeba nieco wytężyć wzrok, ale głowa Roha jest na zdjęciu widoczna.
Obrazek

Autor:  Rohu [ So cze 13, 2009 10:20 am ]
Tytuł: 

Nawet mam kask do ochrony przed kosówkami :lol:

Autor:  staszek [ So cze 13, 2009 1:47 pm ]
Tytuł: 

3 fota to chyba troochę lansiarska :drink:

grubyilysy napisał(a):
ze sprzętu w zasadzie tylko buty...

Rozumiem , że plecak został w domu ?

Autor:  grubyilysy [ So cze 13, 2009 3:05 pm ]
Tytuł: 

staszek napisał(a):
3 fota to chyba troochę lansiarska :drink:

Lans musi być. A jak są takie momenty gdy naprawdę człowiek się trochę wysila i stresuje, to się na ogół jakoś tak zdjęć nie robi.

staszek napisał(a):
że plecak został w domu ?

Nie no, to już by był taki super-light. Miałem na myśli w zasadzie buty wspinaczkowe, których zresztą nie użyłem.

Autor:  kilerus [ So cze 13, 2009 3:39 pm ]
Tytuł: 

staszek napisał(a):
3 fota to chyba troochę lansiarska :drink:


Ta akutrat to zero pozowania i przekłamań. Po prostu właził i tyle.
Kilka sekund wcześniej trochę dyrygowałem ;)

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/