Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Od 20.41 do 20.58 byliśmy w Lichtenstainie.
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=7785
Strona 1 z 4

Autor:  Łukasz T [ N cze 28, 2009 3:15 pm ]
Tytuł:  Od 20.41 do 20.58 byliśmy w Lichtenstainie.

Ave.

19 czerwca 2009 roku w dniu końca roku szkolnego ruszyliśmy w Europę. Aga, Bogumił, Marcin i Tadek. Zwiedzlilismy spory kawałek Kontynentu.

Autor:  don [ N cze 28, 2009 4:29 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
i Tadek.

Z ust mi to wyjąłeś...

Autor:  gouter [ N cze 28, 2009 4:56 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Od 20.41 do 20.58 byliśmy w Lichtenstainie.

Co tak długo? Korki były? :mrgreen:

Autor:  Łukasz T [ N cze 28, 2009 5:12 pm ]
Tytuł: 

Zrobiliśmy postój.

Autor:  Łukasz T [ N cze 28, 2009 5:27 pm ]
Tytuł: 

Jedziemy.

Etap I - Polska / Słowacja. Nie ma co pisać ; polskie i słowackie drogi należy przejechać aby wtoczyć się na etep II.

Etap II - Austria. Cel Gross. Opiszę później wydarzenia austriackie :lol:

Etap III - Lichtenstain. Założę tam konto.

Etap IV - Szwajcaria. Jak dla mnie najlepsze chwile wyjazdu. Zrealizowany cel, ekstra warunki pobytu, kultura w okolicy. Widok na "szwajcarski Kościelec" :wink: :wink: :wink: bezcenny.

Etap V - Francja. Było ... ok. Jak dla mnie najcięższa noc jaką spędziłem w schronisku ( 3613 metrów ) i cudne widoki.

Etap VI - Powrót przez Francję , Szwajcarię i Germanię. Dotarliśmy w dom.

Autor:  zjerzony [ N cze 28, 2009 5:51 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Lichtenstain. Założę tam konto.

Podp...lę Cię w skarbówce!

Autor:  Łukasz T [ N cze 28, 2009 6:08 pm ]
Tytuł: 

Uczyń to. Niech się czymś wykażą.

Na początek po jednej fotce:

Etap II
Obrazek

Etap IV
Obrazek

Etap V
Obrazek

Autor:  gouter [ N cze 28, 2009 6:18 pm ]
Tytuł: 

Atakowaliście Mont Blanc du Tacul?

Autor:  Łukasz T [ N cze 28, 2009 6:20 pm ]
Tytuł: 

Tak. Z pewnych powodów wycof.

Autor:  gouter [ N cze 28, 2009 6:22 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Tak. Z pewnych powodów wycof.

głowowo - żołądkowych?

Autor:  Łukasz T [ N cze 28, 2009 6:26 pm ]
Tytuł: 

Opiszę w swoim czasie. Ale nie te, który Ty podałeś. Na etapie szwajcarskim bylismy na najwyższym szczycie Braithorna, w Austrii na 3500 więc aklimatyzacja była robiona z głową.

Autor:  don [ N cze 28, 2009 6:38 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Etap IV


Łukasz T napisał(a):
Etap V

Kufa mać!!!
Coś poziomu nie mozesz utrzymać!

Autor:  świnia na świnicy [ N cze 28, 2009 6:40 pm ]
Tytuł: 

pierniczę, następnym razem obijam d.pę blachą i jadę z wami w charakterze konserwy.

Autor:  Łukasz T [ N cze 28, 2009 6:41 pm ]
Tytuł: 

don napisał(a):
Łukasz T napisał(a):
Etap IV


Łukasz T napisał(a):
Etap V

Kufa mać!!!
Coś poziomu nie mozesz utrzymać!


No tak wyszło. Jak widzisz błędy i wypaczenia to wal od razu.

Autor:  don [ N cze 28, 2009 6:49 pm ]
Tytuł: 

świnia na świnicy napisał(a):
następnym razem obijam d.pę blachą

Wystarczy wypolerować... :lol:

Łukasz T napisał(a):
Jak widzisz błędy i wypaczenia to wal od razu.

No Matterhorn położył się na prawo, Aig du Midi spadnie do Chamonix.

Autor:  świnia na świnicy [ N cze 28, 2009 6:52 pm ]
Tytuł: 

don napisał(a):
Wystarczy wypolerować...

nawoskować i podwędzić i wszystko zagra.


więcej fotków. więcej sprawozdania!

edit: i slajdowisko urządzić. koniecznie.

Autor:  don [ N cze 28, 2009 6:55 pm ]
Tytuł: 

świnia na świnicy napisał(a):
więcej fotków. więcej sprawozdania!

Oddal sie gwałtownie :lol:

Autor:  świnia na świnicy [ N cze 28, 2009 7:06 pm ]
Tytuł: 

don napisał(a):
gwałtownie

nie uda się. działam w technologii heavy&slow (skutki uboczne tytanowego...)
trzymałam kciuki i odprawiałam modły. nawet smsa wysłałam po tym jak Brat Luciano odrzucał połączenia z nieznanym numerem! ;)

Autor:  Hubert [ N cze 28, 2009 8:56 pm ]
Tytuł: 

Gadzie, piękny fotomontaż z tym szpikulcem.
Mam nadzieję na relacje na żywo.

Autor:  Jacek [ N cze 28, 2009 9:16 pm ]
Tytuł: 

[quote="Łukasz T":...]Na początek po jednej fotce[/quote:...]
Piknie.

Autor:  Mazio [ N cze 28, 2009 10:12 pm ]
Tytuł: 

Kościelec rzondzi

Autor:  Gustaw [ N cze 28, 2009 11:46 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Lichtenstain

Znam tam tylko jedną chińską restaurację i kilka szos ... :lol:

Czekamy na więcej.

Autor:  Łukasz T [ Pn cze 29, 2009 7:53 am ]
Tytuł: 

Etapy I i II.

Tuż przed godziną 7 rano 19 czerwca pod me domostwo zajeżdża auto prowadzone przez Robokierowcę Marcina. Pakujemy się i ruszamy na Biały Dom Dobroci. Omijamy Go po prawicy i ruszamy na Słowację. Skład osobowy : Aga, Bogumił, Marcin i ja. Podróż do Zwardonia mija bez przygód. Dopiero w Zwardoniu uświadamiam sobie, że zapomniałem kurtki zimowej i karty ubezpieczenia. Ale nic to. Ruszamy dalej. Przez dziką Słowację przemykamy prawie szybko. Czasami tubylce na drogach i same drogi uniemożliwiają ludzką jazdę. Po przejechaniu w okolicach dwóch stolic wnikamy na autostradę i ruszamy z buta. Przy dźwiekach przebojów lat 80 osiągamy cel. Dom wypoczynkowy Lucknerhaus. Wita nas impreza towarzyska dla kierowców klasycznych , osobowych Mercedesów i Unimagów. Oto one:
Obrazek

Wnikamy w pokoje i udajemy się na konsumpcję. Dania obfite więc pić się chce. Gasimy pragnienie i dyskutujemy. Nie boimy się o przyszłość. Pokarm sam podchodzi pod domostwa:
Obrazek

Mija noc. Rano spożywamy to co jest na stołach. Piję pierwszą w tym roku kawę. Oszołomiony tym wydarzeniem ruszam z pozostałą trójką w górę. Przed nami trasa do schroniska Lucknerhutte. Po drodze mijamy drzewa przeniesione z Doliny Kościeliskiej:
Obrazek

Po skosach i zakosach docieramy na 2241 m.
Obrazek

W schronisku wita nas szef. Przemiły człowiek. Zresztą na każdym kroku spotykaliśmy się z sympatią tubylców. Kultura turystyczna ponad wszystko.
Obrazek

Spędzamy tam 45 minut i ruszamy dalej. Kolejnym celem jest schronisko Studlhutte na 2801 m. Żegnamy Lucknerhutte i wnikamy w śniegi.
Obrazek

Zakosami po mokrym śniegu osiągamy cel dnia. Z Lucknerhaus wyszliśmy o 9.25, do Studlhute pierwszy osobnik wchodzi o 12.20.
Obrazek Obrazek Obrazek

W Studl jestem drugi raz w życiu. Don sam zapomniał ile razy tam był :wink: Aga i Ali są tam pierwszy raz. Dla Lufki to Jej rekord wysokości. O którym bardzo szybko zapomni :lol: . Zresztą Ona ma już w kieszeni tytuł Odkrycia Roku. Inne Dziewczyny ( bez obrazy Koleżanki Drogie ) mogą za Nią czekan i plecak nosić :wink: . Spora część chłopców - czekanistów również :lol: :wink:
Meldujemy się, dostajemy lager 2 ( 16 miejsc, chwilowo jesteśmy sami ). W międzyczasie pogoda poprawia się co zmusza nas do wystawienia ryjów na zewnątrz. Don z Alim idą porzucać po stoku Lufkę ( w celach badawczych i szkoleniowych ), ja jako samotny alpinista :wink: udaję się na pagórek :wink: stojący nieopodal schroniska. Oczywiście nie ma mowy żebym wyszedł na szczyt tegoż ( 2920 m ). Po drodze zostałem postraszony ptaszyskiem i spitami w ścianie, które zobaczyłem jak tamtędy wracałem :lol: Jeszcze zdołałem rozciąć czekanem swoją kurtkę. Ale w sumie wszyscy w dobrym zdrowiu spotykamy się na kolacji. Składającej się z 5 dań. Po takim posiłku trudno wdrapać się na piętrowe łóżko :lol: :wink: . Nasz spokój zostaje zakłócony wizytą kolejnych gości w pokoju. Tak kończy się sobota.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Pobudka wstać. W wyjątkowo pustej jadalni spozywamy dary spozywcze. I pora iść. Pogoda rano była piękna. Niestety , była ... W trakcie przejścia przez lodowiec jesteśmy atakowani paskudnym wiatrem. I równocześnie pojawiły się chmury. Grossa nie widać, przed nas widać na kilkanaście metrów. Idziemy w czwórkę, przez lodowiec idą też inne zespoły. Raczej dusze słowiańskie. My dochodzimy do pierwszych, ubezpieczonych skał. Mikst lodowo - skalny ubezpieczony linami. Jedna z grup prowadzonych przez przewodnika podchodzi do nas ale widząc trudności ściany przewodnik pogania :lol: swoją trzódkę po stromym śnieżnym stoku. My przechodzimy te ubezbieczenia i po kolejnym śnieżnym stoku dochodzimy do śnieżno - skalistej grani prowadzącej do Erzherzog-Johann-Hutte. Najwyżej połozonego w Wysokich Taurach schroniskach - 3 454 m. Tak wieje, że na początku drogi staramy się unikać prawej części grani. Można polatać. Potem wtuleni w skałę i linę wznosimy się w stronę schroniska. W nim niezły, "babiloński", tłum. Spożywamy ciepłe napoje i myślimy co dalej. Wieje, widoki ... dziwne. I sypie. Wizja pokonania przełączki między Grossami przy takim wietrze nie napaja optymistycznie. Po pewnym czasie wychodzimy ze schronu zobaczyć sytuację na zewnatrz. Tragedia. Nic nie widać. Po kilku minutach mamy problemy z odnalezieniem własnych śladów. Ostatnie zdjęcie pokazuje "burzę mózgów" w terenie. No i wiatr. Nic a nic nie ustaje. Robimy jedyną rozsądną rzecz w tym wypadku - wracamy.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wracamy tą samą granią. Wiatr się przydaje :lol: Lekko wtula nas w skałę :wink: Tak więc element mistyczny występuje :wink: Wystąpiła też radosna motyla noga Mać, którą rzuciłem jak "debilnie" wisząca uprząż od czekana zachaczyła mi o raka. Po zejściu na śnieg wiążemy się i podążamy na 2801 metra. Przed nami piękne widoki, za nami chmury i wiatr szalejące nad Grossem. Na parę minut wkraczamy do schroniska, nawiązujemy kontakt duchowy ze ŚnŚ, tj jemy konserwę. I w godzinę schodzimy do Lucknerhaus. Po drodze mijamy miejscowy Kościelec i miejscowe krówki. Na parkingu szybkie przebranie i jazda. Kolejny etap to Lichtenstain.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Autor:  Łukasz T [ Pn cze 29, 2009 1:03 pm ]
Tytuł: 

Etap III.

Lichenstain. Zbieram fundusze. Banki czekają. W trakcie przemknięcia przez ten kraj kilka mi się w oczy rzuciło.

Autor:  świnia na świnicy [ Pn cze 29, 2009 1:39 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Lichenstain.

mają Kościelca, to rozumiem. ale Licheń też mają? :shock:

Autor:  Gustaw [ Pn cze 29, 2009 2:23 pm ]
Tytuł: 

świnia na świnicy napisał(a):
ale Licheń też mają

I do tego poplamiony ... :|
:wink:

Autor:  LigeiRO [ Pn cze 29, 2009 4:58 pm ]
Tytuł: 

Piękna zima tego lata w Taurach. Gratulacje za cele !!!
A gdzie zarejestrowane wspomniane "pompki" na B. ?? 8)

Autor:  Hubert [ Pn cze 29, 2009 9:51 pm ]
Tytuł: 

Łukaszu namów Agę na jakąś fotorelację. Jestem ciekaw jej fotomontaży 8)

Autor:  Łukasz T [ Wt cze 30, 2009 6:22 am ]
Tytuł: 

W celu dotarcia do etapu IV przemknelismy przez drogi austraickie, lichtenstańskie ( czy jak to się pisze) i szwajcarskie. Swoją drogą to ciekawie szuka się noclegu w Szwajcarii ... Na szczęście Lufka doskonale zna język włoski.
Takie widoki mieliśmy na drogach pod Zemmrat:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

W końcu docieramy do miejscowości Hindenberg ( ? ). Tam lokujemy się u legendarnej Mame Rosse. I znów pełna kultura obsługi. Rytualna kolacja opóźniona o zwyczajową godzinę :lol: W trakcie czekania poruszamy wiele tematów turystycznych. Dochodzimy do wniosku, że jutrzejszy cel tj. Breithorn to popierdółka :wink: dla babć z wnukami i starszych małżeństw. Więc planujemy sprzęt do podejścia pod te 4164 metry. Niestety - chodzików nie mieli :cry: :cry: :cry: ... :wink: Z tego powodu zmuszeni jesteśmy ( zwłaszcza ja - bo to ja miałem testować chodzik w warunkach alpejskich ) do przybrania się w klasyczne stroje zimowe. I kolejny błąd - nie mieliśmy po dwa czekany więc zdjęcia do avatarku nie będę miał :cry: :cry: :cry: . Smutek ukajamy kolacją. Rano pobudak wstać, śnaidanie pożreć i jazda busem do Zemmrat. Albo do Japoni. Sam już nie wiem gdzie byłem. Miasteczko podobało się mnie. Innym też. Po przejściu uliczkami wnikamy w kolejkę. Prawie jak na Kasprowy. Z nami w wagoniku tłum Japończyków. W drodze powrotnej będą lekko oklapnięci. Po przesiadkach osiągamy KleineMaterhorn. 3820 ( ? ) metra. Do końca maskujemy się w górze ( same korytarze w tym pagórku ) i rączą czwórką udajemy się na dół , później w lewo, później w górę, później w prawo. Na koniec dokonujemy ćwiczeń wysokiej atletykii :lol: :wink: na 4164 metrach. Panie Tomaszu Bielski - tutaj są te pompki. Ale nie wszyscy wykonali po 10 :twisted: :twisted: :twisted: Tak to jest jak się odkrywa po drodze nowe zastosowanie kijków i nowe znaczenie słowa "popierdółka" :lol: :wink: :wink: :wink: . Po pobycie we mgle na szczycie staczamy się w dół. Również we mgłę. Początkowo idzie nam szybko ( jeden osobnik tylko wnosił uwagi, że nie ma zamiaru być ciągnięty "na postronku" :wink: ; został spacyfikowany :wink: ). Na wypłaszczeniu odpoczywamy , a następnie ostatni odcinek do KM. No i zaczeło się. Mgła , wiatr, ogólne zmęczenie, niby łagodna droga pod górę robią swoje. Ale w całości docieramy do bram góry. Odmaskowujemy się i udajemy się do lokalu na rozmowy i odpoczynek. Dla jednej osoby bardziej potrzebny, dla pozostałych mniej. Zbieramy się na ostatnią kolejkę w dół, w międzyczasie Don posyła mnie na szczyt KM, twierdząc,że tam jest "tylko 8 schodów". Osiem to było - ale zakrętów :lol: . Wnikamy następnie w kolejkę. W niej leżakują już półprzytomni Japończycy. Aga siada koło nich i walczy z bólem głowy. Wraz ze spadkiem wysokości dochodzi do siebie. Po wyjściu z kolejki przechodzimy przez Zemmrat i czekamy na busa z pensjonatu. Następnie zwyczajowe czekanie na kolację :lol: i dzień można uznać za udany. W końcu trójka z nas zdobyła tego dnia; 23 czerwca 2009 roku; NAJWYŻSZY szczyt w swoim życiu :!: :!: :!: :D :D :D

Autor:  Łukasz T [ Wt cze 30, 2009 7:12 am ]
Tytuł: 

Dziękuje bardzo za poprawki.

Oto materiał dowodowy:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Ostatnie zdjęcie pokazuje jak Szwajcarzy wykorzystują braki techniczne wśród mysz. Otóż mysza nie potrafi zrobić przewieszki 8)

Strona 1 z 4 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/