Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Spacery w deszczu i mgle... na dobry początek
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=7843
Strona 1 z 1

Autor:  Elfka [ Pn lip 06, 2009 6:15 pm ]
Tytuł:  Spacery w deszczu i mgle... na dobry początek

W czerwcu to jeszcze w Tatrach nie byłam. Ale tak jakoś mi wypadło, że pojechałam tam na kilka dni. Byłam w Tatrach w dniach 22-26 czerwca. Miałam być początkowo do 27, ale musiałam troszkę zmodyfikować plany :D Trzy dni wędrówek i to w dniach kiedy patrząc na prognozę pogody widziałam tylko deszcz, deszcz i raz jeszcze deszcz. Ale nawet przy takiej pogodzie zaliczam te dni do udanych. Pojechałam z koleżanką i jej córka, ale one wolały troszkę spokojniejsza wersję gór ;) Była też koleżanka z mojego miasta, na jedną wyprawę ją namówiłam. A więc po kolei.

22.06 - przybycie, dość późno, pogoda deszczowa, mglista więc postanowiłyśmy iść do Sanktuarium na Krzeptówkach. A potem pokręcić się po Antałówce, gdzie była nasza kwatera.

Obrazek Obrazek

23.06 - deszcz, mgła, ale burzy nie ma. Ruszam sama, idę szlakiem, który dobrze znam. Chochołowska - Grześ - Rakoń - Wołowiec - Wyżnia Chochołowska - Chochołowska.

Mgła, nic nie widać. Tyle, że potem przestało padać, było nawet ciepło. Ale nie było widać nic, idąc na Rakoń, patrzyłam na słupki graniczne, bo tylko je widziałam... . Byłam samiutka, jacyś turyści byli gdzieś za mną. Dziwnie się czułam w tej mgle. I cisza, niesamowita cisza. Bałam się, że zaraz tę ciszę przerwą grzmoty. Ale na szczęście nie. Zbliżając się już do Rakonia, zamarłam na chwilę, bo oto we mgle coś na czterech łapach mi w oczach mignęło. Ale zaraz obok pojawił się człowiek. Więc myślę, dobrze, to na pewno nie miś. A był to... pies. Ale ten pies (dość duży) miał do grzbietu przywiązane różne tobołki. Jego właściciel miał duży plecak. Po chwili zniknęli we mgle... Nie zdążyłam zrobić foty, zresztą tego dnia aparat odmawiał posłuszeństwa. Zastanawiałam się czy iść na Wołowca, ale podeszłam. Parę osób schodziło już, potem parę podchodziło, jak ja schodziłam. Do doliny schodziłam sama. W samej dolinie pustki, jak wracałam minęłam może z 5 czy 6 osób. Na szczęście ciuchcia kursowała :D

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Kolejny dzień to dzień czarnego szlaku. Wyciągnęłam koleżankę na ten spacer. Szłyśmy drogą nad reglami od Kalatówek aż do Kościeliskiej. Deszcz raz padał mocniej, raz lżej, raz nie padał w ogóle. Ale kurtka wyglądała jak po praniu :D I tu miałyśmy dwie dziwne przygody. Schodząc już do Strążyskiej spotkałyśmy dziwnego osobnika, który nas naprawdę wystraszył. Idzie jakiś facet, koleżanka potem mówiła, że pozdrowił ją tradycyjnym "dzień dobry". Ale zatrzymał się przy drzewie... . No oki, nic dziwnego, chciał odpocząć w strugach deszczu. Ale obok niego było dziwne narzędzie, nie wiem siekierka, tasak, nie mam pojęcia co to było. Bynajmniej do Strążyskiej schodziłyśmy błyskawicznie. Dziękowałam Bogu, że nie byłam wtedy sama. Na wszelki wypadek ostrzegłam parę podążającą w kierunku przeciwnym. W Strążyskiej była chwila wahania czy iść dalej czy zejść już. Ale przestało padać (chwilowo), więc idziemy dalej. Jak już zbliżałyśmy się do Polany Małołąckiej, znowu coś nas zatrzymało. Usłyszałyśmy jakieś charczenie, nie wiem jak to opisać. Moja pierwsza myśl: miś. Więc w tym zwrot i czekamy. Na szczęście po niecałych 5 minutach nadeszli inni turyści, więc idziemy razem. Znowu charczenie. Ale idziemy, nie wiem co to było, to coś nie ukazało się nam. Może lepiej. Do Kościeliskiej docieramy kompletnie przemoczone ;) Ale i tak uważam dzień za bardzo udany :)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

I dzień ostatni. Rano zaglądają mi do okna promienie słońca. Szybko się zbieram i jadę do Kuźnic, do kolejki mało ludzi, tak więc pierwszym wagonikiem, gdzieś po 7 na górę. I od razu na szlak. Tym razem szłam w towarzystwie sympatycznego turysty ze Szczecina (pozdrawiam :) ). Na szlaku praktycznie pustki, dopiero w pobliżu Ciemniaka pojawili się ludzie. Udało mi się przejść granią z Kasprowego aż po Ciemniak. Zawsze o tym marzyłam, ale zawsze pogoda psuła plany. Tym razem jak już schodziłam z Ciemniaka zaczęło grzmieć, ale na szczęście tylko dwa razy postraszyło. I do doliny schodziło się bezstresowo, było cieplutko, słońce świeciło. Schodziłam szlakiem zielonym. Na szlaku w kilku miejscach trzeba uważać, bo są powalone drzewa, po których trzeba jakoś przejść. Szczególnie tam w wyższej partii należy uważać, bo można łatwo polecieć.
Padać zaczęło dopiero jak zbliżałam się do doliny, a burza jak już byłam blisko kwatery.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Teraz planuję pojechać na dłużej pod koniec lipca/początek sierpnia

Autor:  Gustaw [ Pn lip 06, 2009 9:12 pm ]
Tytuł: 

No i bardzo fajnie pomimo problemów z pogodą ... :D

Autor:  Sofia [ Wt lip 07, 2009 8:53 pm ]
Tytuł: 

Z tą pogodą i tak nie było najgorzej :D dało się chodzić.
Są też plusy, uniknęłaś tłumów :mrgreen:

Autor:  Markiz [ Wt lip 07, 2009 8:57 pm ]
Tytuł: 

Gustaw napisał(a):
pomimo problemów z pogodą ...


Pogłupieliście? Jest mgła, są chmury, pada - normalka. To słońce jest wybrykiem natury.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/