Po długiej nieobecności w Tatrach, spowodowanej obcowaniem na Jurze, postanowiłem wybrać się w sobotę trochę połazić. Do końca sam nie wiedziałem czego chce. Zachodnie, czy wysokie, polskie, czy słowackie? Całkiem spontanicznie padło na zachodnie. O 5:00 udałem się z parkingu w stronę Chochołowskiej cały czas zastanawiając nad kierunkiem dalszego marszu. W końcu w schronie padło na Bystrą. Nie chciałem jednak wrócić zbyt wcześnie, dlatego postanowiłem zerknąć na Rohacze z Wołowca, a potem spokojnie przez Jarząbczy, Kończysty i Starobociański Wierch udać się na Bystrą. Tak też padło. Pogoda znośna, dosyć ciepło (ok.10-15st), widoczność znacznie zróżnicowana (średnie zachmurzenie-przewaga chmur niskich). Ruch pieszych mały, kozic znaczy. W okolicach Gaborowej Przełęczy postanowiły zrobić sobie popas na ścieżce, tak więc totalnie zablokowały ruch, przystawiając się do pieszych próbujących kontynuować dalszą wędrówkę. Padł Błyszcz, padła Bystra, aczkolwiek mgła skutecznie ograniczała widoczność. Powrót przez Siwą Przełęcz i Starobociańską Dolinę naznaczoną połamanymi drzewami. Zadowolony ze spontanicznego wypadu (zupełnie niepodobnego do mnie) o 19 wyjechałem z parkingu w kierunku Bielska.
