Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Breżniew i inni, czyli kolejny kawałek Orlej Perci http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=7929 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 1:08 pm ] |
Tytuł: | Breżniew i inni, czyli kolejny kawałek Orlej Perci |
Noc ze środy na czwartek 3.40 – wsiadam w autobus przelotowy z Puław do Z. O jakimkolwiek śnie ciężko mówić – jedzie banda idiotów wracających z jakiegoś meczu. Gadają głupoty, suszą pieniądze na podłodze. Czuwam w trybie stand-by. W okolicy Nowego Targu zaczyna lać, błyskać i migać, co napełnia mnie zrozumiałym optymizmem. W okolicach szóstej rano wypadam z autobusu na dworcu PKS w miejscowości Z. Do odjazdu pierwszego busa w stronę Palenicy mam jeszcze prawie godzinę – zakupy, śniadanie, szlugi, odjazd. Poranek piękny czwartkowy Budka przy wejściu na teren TPN inkasuje ode mnie złocisze za wstęp. Uzbrojona w kijki marki Polsport za pięć tysięcy dolarów ignoruję zaproszenie właściciela fasiąga i idę. Cel – Dolina Pięciu Stawów. Przy Wodogrzmotach zaczynam mieć lekko dość, wyłażą ze mnie dwie nieprzespane noce, mimo to skręcam w prawo i dzielnie brnę dalej przez las. W tempie emeryckim. Docieram do polanki na której stoi szałas. Dobra, przystanek. Dobra, rozłożę karimatę żeby się nie zaziębić. Dobra, rozłożę bardziej, odpocznę chwilę. I jeszcze się polarkiem przykryję. O jak przyjemnie. Kwadransik i idę dalej. Dwie godziny później otwieram lewe oko i widzę, że kolejna mijająca grupa przypatruje mi się badawczo. Przeciągam się. O, ta pani żyje, dobiega mnie czyjaś diagnoza. Dojrzewam do decyzji ruszenia dalej. Zwijam manele i idę. Powoli i chwiejnie. Kolejny przystanek już wkrótce, obserwacje socjologiczne w miejscu, gdzie szlak rozgałęzia się na stromy skrót i drogę przez Siklawę. Tłumy wybierają Siklawę. W ciągu dziesięciu minut przeciąga obok mnie jakieś sto osób. Wstępuję na kamienne schodki. Zakręt, zakręt, zakręt, zakręt, skrót, zakręt, skrót. Ychu-dychu, już strumyczek od strony schroniska. Jakaś para nabiera z niego wody do butelki. Jestem wredna i nie mówię co o tym myślę. Schronisko. Brak zasięgu, brak siły. Rekord czasowy trasy Palenica-DPS – łącznie ze snem i odpoczynkami ponad pięć godzin. Następnym razem zrobię pierwsze wejście z butlą tlenową. Kamienne ławy przed schroniskiem wyglądają bardzo zachęcająco. Karimata, śpiwór i spać. Przed wieczorem krótka pobudka na kolację i życie towarzyskie. DPS oblepiony pielgrzymkami z Gdyni, Gdańska i Sopotu. Dwóch okularników przymierzających się w kolejnym dniu do ataku na Zamarłą Turnię. Krzysiek planujący Liptowskie Mury – tajny właściciel firmy Telezakupy Mango ze zbędnikiem turystycznym (etui na etui, serwis z saskiej porcelany na piętnaście osób, waza z dynastii Ming w której wozi śpiwór), no i oczywiście Świnia, z celem przebrnięcia kolejnego fragmentu Orlej Perci. Dowcip wieczoru: dlaczego Breżniew stoi na mównicy tak sztywno? Żeby mu się elektrolit nie wylał. Ha ha ha, idziemy spać. Piątek, tygodnia koniec i początek Czyste niebo w nocy owocuje piękną lampą rano. Wychodzimy z Krzysiem realizować plany. Pierwszy kto wróci zajmuje drugiemu miejsce na kamiennych ławach przed schroniskiem. Krzysiek odbija przy skręcie na Szpiglasową Przełęcz, ja podwijam spodnie i drepcę na Zawrat bez jakichkolwiek ciśnień. Na Zawracie – karimata, drugie śniadanie i czas iść dalej. Przypomina mi się pierwsze zetknięcie z tym fragmentem Orlej Perci – rok temu, kiedy narodziła się Świnia, skręcaliśmy w stronę Świnicy. Rzut oka w przeciwnym kierunku i błyskawiczna myśl – No k...a na pewno nie, chyba ty, twoja stara i w życiu tam. Dzisiaj właśnie ten dzień, kiedy k...a na pewno tak, chyba ja, moja stara i właśnie tam. Początek nie wydaje się wcale taki trudny. Pomału, pomału. Pierwsza zaduma (lepiej brzmi niż „obsrywa”) - w Honoratce. Zalega sporo śniegu, skała wilgotna a łańcuchy śliskie. Przeszkadzają magiczne kijki Polsport za pięć tysięcy dolarów. Mocno zwalniam, a gdy kończy się śliskość ciężko siadam na trawie i uspokajam się nikotyną. Po kwadransie przestają wyglądać jakby mnie wyciągnięto z wody i obeschnięta, pokrzepiona czekoladą ruszam dalej. Robi się fajnie lufiaście – ku własnemu zaskoczeniu nie czuję specjalnego strachu w miejscach eksponowanych, za to coraz głębszą niechęć odczuwam do łańcuchów. Wredne żelastwo wywołuje myśl, że za chwilę z niego spadnę, miejscami jest za długie, miejscami za krótkie, i cały czas brakuje mi trzeciej ręki. Patentuję naprędce sposób – tam, gdzie ciężko mi przejść, czekam aż pojawi się ktoś inny kto przejdzie, a ja za nim, jego śladami. W związku z tym tempo mam żółwie, ale w zasadzie nigdzie mi się nie spieszy. Jeden z mijających mnie chłopaków stwierdza, że o piętnastej będą godzinki, więc się za mnie pomodli. Uprzejmie dziękuję i macham mu na pożegnanie. Na płytach nad Zamarłą Turnią umiera z pragnienia dwóch taterników z Żywca. Chcą przehandlować karabinek za łyk wody. Przysiadam z nimi na chwilę i negocjuję stawkę – przypadkiem mam przy sobie uprząż, więc może pozwolą mi zjechać za wodę? ![]() Przy drabince – długawy moment zadumy. Najtrudniejszy pierwszy krok, nucę sobie pod nosem, i próbuję jedną nogą, drugą nogą... i nic. Przechodzi grupa małolatów. Czekam na przypływ odwagi. Czekam. Czekam. Czekam. Fajne widoki, a do zmierzchu jeszcze daleko. Czekam. Ciekawe, czy tamten chłopak od godzinek pomodlił się w mojej intencji. Nadciąga rodzina z małą dziewczynką. Dziewczynka zaczyna płakać, uspokaja się wreszcie i asekurowana przez rodziców schodzi na dół. Ja czekam. Sama nie wiem na co, ale czekam. Siedzę nad przepaścią, dyndam nogami i czekam. Nareszcie do zejścia motywuje mnie kolejny przyjazny człek, z sercem w dupie stawiam te najtrudniejsze pierwsze kroki na drabince. W połowie drabinki nawet się lekko rozluźniam i wdzięcznie pozuję do fotografii. Prędka decyzja – w stronę Koziego już dzisiaj nie pójdę, skończyła się woda – dwa litry wyparowały niepostrzeżenie, zaczyna mnie piec skóra i jestem zmęczona. Złażę po łańcuchach w stronę Pustej Dolinki, natykając się po drodze na chłopaków z Pomorza, którzy dzisiaj zrobili Motykę. Ostatnie łańcuchy dają mi w kość najbardziej. W Pustej Dolince mam ochotę całować ziemię. Wyminęli mnie już chyba wszyscy, którzy tego dnia zdążali tym szlakiem (ostatnia ekipa trzymała się za mną dość długo i wytrwale, jednak nareszcie ze słowami Wie pani, schabowym nam już zapachniało ( ![]() Przy pierwszym śniegu podstawiam pod kapiący strumyczek butelkę, odczekuję aż się napełni i od kopa wypijam półtora litra wody. Przy kolejnym już bardziej rwącym strumieniu operacja się powtarza. Włącza się ssanie. Na trasie nie ma już nikogo – przypominam sobie o żarciu w plecaku, w przyjemnej samotności zjadam na kolację to, co miałam zjeść na obiad i niespiesznie sunę w kierunku schroniska, płosząc po drodze tłustego świstaka. Z ganku schroniska wita mnie ryk radości – wszyscy już wrócili. Zamykam peleton wypraw dnia piątkowego, zjadam drugą kolację, konstatuję że cierpię na zaawansowaną grilozę. Nic dziwnego że tym tam na górze zapachniał schaboszczak, jestem przypalona... Wbijam w śpiwór, sen poprzedzając krótką rozmową o sztuce. Dowcip piątku: Dlaczego Breżniew ma na mównicy dwa mikrofony? Do jednego podłączony jest głośnik a drugim podają mu tlen. Skóra na odnóżach nieznośnie mnie pali. Sobota Nie mam siły na nic, za to przybrałam ognistą barwę. W ramach odpoczynku postanawiam udać się w stronę Pustej Dolinki, hobbystycznie polokalizować koleby. Plan ciekawy, wykonanie siada, bo kiedy docieram do Pustej, opatulona w długi rękaw i długie portki dla ochrony przed słońcem, siły starcza mi jedynie na rozłożenie karimaty i gapienie się z cienia, jak kilka zespołów zmaga się ze ścianą Zamarłej i, z drugiej strony, z filarem Koziego. Mam auto! słyszę co i raz, moszczę się wygodnie na legowisku. Ach jak przyjemnie. Spokój mąci czerwony brzuch Śmigła, perkoczący na niebie, kierujący się w stronę Szpiglasowej Przełęczy i zawisający w powietrzu gdzieś w okolicy Mnicha. Na Mnicha dzisiaj napiera ekipa warszawsko-świętokrzyska. Śmigło wraca, leci raz jeszcze, odsuwam na chwilę myśl o tym co mogło się stać, zasypiam. Kiedy wracam do schroniska, ktoś mówi coś o wypadku w okolicach Mnicha. Zaczynam się znowu trochę martwić. Toprowców nie ma w dyżurce, nie ma zasięgu, nie mam karty do automatu. Na szczęście wkrótce przybywa Słońce Żywca i uspokaja, że ekipa warszawsko-świętokrzyska około południa osiągnęła mnisi czubek. Śmigło latało wcześniej, i okazuje się że wypadek miał miejsce na Hińczowej. Plan spędzenia kolejnej nocy na kamiennym łożu pali na panewce – gwałtowne oberwanie chmury spędza wszystkich do środka schroniska. Wpycham się na krzywy ryj do zarezerwowanego pokoju. Przybywają zdobywcy Mnicha, melodyjnie chlupocząc. Korytarze zawalone ludem, pielgrzymki od pokoju do pokoju z pytaniami o glebę, swojskie klimaty, butelka, kolacja, jajka na twardo, indoktrynacja potencjalnej nowej forumowej duszy część pierwsza, opowieści o zaklinowanym w którejś ścianie friendzie czyli wspinaczkowy Eskalibur do wydobycia przez wspinacza o czystym sercu, ciasnota i sen. Niektórzy wyspani, inni za cenę dżentelmenelstwa ani trochę. Niedziela instant Budzę się o piątej i ruszam, gnana suszą, ekstremalnym szlakiem przez zapchane korytarze do łazienki, bo instynkt podpowiada mi że tam bije źródło kraniczanki. Źródło faktycznie bije, orzeźwiam się lekko i powrót do przepełnionej ósemki. Następna pobudka – w okolicy siódmej, pogoda dupowa, niespieszne pakowanie, niespieszne browary i pada. Schronisko pustoszeje, czekamy na dogodny moment, żeby zejść. Za oknem z wolna przemija mgła, ruszamy w kapuśniaczku, kiedy docieramy do Palenicy – pogoda zaczyna się klarować. Sprawy administracyjno-żywieniowe w Z., rytualna strzemienna dezynfekcja, błądzenie po Z. w poszukiwaniu portek Pomrocznego, jazda w stronę Krakowa, Kraków, pożegnanie z Doktorem, atak na bulwar wiślany poprzez sklep całodobowy. Prosię, masz takie fajne murki i nie próbujesz się wspinać tu? Warszawa atakuje wał przeciwpowodziowy, wraca rozczarowana, straszliwa kruszyzna. W drodze na dworzec częściowo uciekają oscypki a ja się wywalam bo przecież byłoby nieważne bez wyp.lenia się na ostatniej prostej. Na peronie walka o wejście do pociągu, walka o miejsca, Pomroczny poczuwa się do opieki nad dwiema kobietami i naucza nieekonomicznie rozwalonych gówniarzy, że powinni się ścieśnić i zrobić miejsce, kolejarscy odgwizdują odjazd, salutuję, Warszawa wraca do siebie, zwracając wolność pozostałym oscypkom i pozwalając im jechać do Gdyni. *FIN* ps. osobne podziękowania dla Lufki, będącej od pewnego czasu moją inspiracją do działania ![]() |
Autor: | Gustaw [ Pn lip 20, 2009 1:57 pm ] |
Tytuł: | |
Bardzo ładnie ... ![]() świnia na świnicy napisał(a): Na Zawracie – karimata, drugie śniadanie i czas iść dalej. Ja to odczytałem : Cytuj: Na Zawracie – karimata, drugie śniadanie i czas iść spać.
![]() |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 2:06 pm ] |
Tytuł: | |
![]() |
Autor: | antyqjon [ Pn lip 20, 2009 2:13 pm ] |
Tytuł: | |
To je dobre :] |
Autor: | Gustaw [ Pn lip 20, 2009 2:29 pm ] |
Tytuł: | |
świnia na świnicy napisał(a): :lol: senna pielgrzymka... dużo się spało i często piło (ha dwa o)
W końcu człowiek (świnia też człowiek ![]() ![]() ![]() Jak już sypiasz na wycieczkach to znaczy, żeś rutyniara ... ![]() PS Kumpel miał upodobanie wyruszać wcześnie, być pierwszym na grani, obcykać kozy i iść spać. Jak było słonecznie to wracał wieczorem z gębą ostro spieczoną (bo śpiąc na słońcu na 2000mnpm człowiek szybko i solidnie się opala) ... ![]() |
Autor: | Lufka [ Pn lip 20, 2009 2:44 pm ] |
Tytuł: | Re: Breżniew i inni, czyli kolejny kawałek Orlej Perci |
świnia na świnicy napisał(a): ps. osobne podziękowania dla Lufki, będącej od pewnego czasu moją inspiracją do działania
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() o cholercia, czujem siem taka co nieco zakłopotana.... ale dziękuję |
Autor: | Gustaw [ Pn lip 20, 2009 2:44 pm ] |
Tytuł: | |
Ali7 napisał(a): Gustaw napisał(a): obcykać kozy i iść spać Ekhm... ![]() ![]() |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 2:47 pm ] |
Tytuł: | |
Gustaw napisał(a): Jak już sypiasz na wycieczkach to znaczy, żeś rutyniara ... ![]() ![]() Lufka napisał(a): o cholercia, czujem siem taka co nieco zakłopotana....
łiiii tam, gul mi skacze w sposób wyjątkowo pozytywny. jako leń patentowany potrzebuję takiej marcheweczki na końcu kijaszka za pięć tysiączków dolarków (w sam raz pod ćwiartunię żołądkóweczki) ![]() |
Autor: | Lufka [ Pn lip 20, 2009 3:00 pm ] |
Tytuł: | |
a to jeszcze będziesz mieć pare takich fajnych inspiracji ![]() |
Autor: | karo^ [ Pn lip 20, 2009 3:46 pm ] |
Tytuł: | |
eeech:( spisek kocio- wenezuelski sprawił to iż nie dotarłam:( W mojej głowie powstało podejrzenie, ze czarna ręką wyrzuciła Azję z 4 piętra ![]() |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 4:03 pm ] |
Tytuł: | |
Lufka napisał(a): a to jeszcze będziesz mieć pare takich fajnych inspiracji domyślam się qrfa ![]() karo^ napisał(a): Azję
Lunę. ale dobrze że jest dobrze. następnym razem Wenezuela pod pachę i napieramy - kawałek Orlej jeszcze został ![]() |
Autor: | Hathor [ Pn lip 20, 2009 4:32 pm ] |
Tytuł: | |
świnia na świnicy napisał(a): Niektórzy wyspani chciałabym ujrzeć tych szczęśliwców ![]() |
Autor: | Łukasz T [ Pn lip 20, 2009 4:33 pm ] |
Tytuł: | |
Hathor napisał(a): chciałabym ujrzeć tych szczęśliwców
Na przykład ja. |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 4:35 pm ] |
Tytuł: | |
![]() szczęśliwy to człek, którego Towarzysze kołyszą do snu na wysokościach |
Autor: | piomic [ Pn lip 20, 2009 5:22 pm ] |
Tytuł: | |
A do jakiej ósemki ty rano wróciłaś? Przecież leżakowaliśmy w osiemnaścioro w dziesięcioosobowej dziewiątce... |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 6:02 pm ] |
Tytuł: | |
piomic napisał(a): A do jakiej ósemki ty rano wróciłaś?
weź. mnie się w relacjach potrafią pomylić ze sobą szczyty na które włażę ![]() ![]() |
Autor: | piomic [ Pn lip 20, 2009 7:19 pm ] |
Tytuł: | |
świnia na świnicy napisał(a): jedno czy dwa łóżka mi wyparowały
Taa... To ile ty tych łóżek odwiedzałaś? ![]() Ale ławki mogliby robić miększe. |
Autor: | Mazio [ Pn lip 20, 2009 7:21 pm ] |
Tytuł: | |
![]() musisz częściej chodzić w gory - uwielbiam Twoje relacje ^^ |
Autor: | Luiza [ Pn lip 20, 2009 7:33 pm ] |
Tytuł: | |
Zgadzam się z Mazio całkowicie. |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 7:37 pm ] |
Tytuł: | |
piomic napisał(a): To ile ty tych łóżek odwiedzałaś? bądźmy racjonalni, nie było sensu odwiedzać ich więcej skoro w tym jednym leżało trzech chłopa. Mazio napisał(a): musisz częściej chodzić w gory - uwielbiam Twoje relacje ^^ muszę częściej chodzić w góry - uwielbiam jak tak piszesz ^^ na relację klimat musi być. wenong twórczy mnie akurat złapał tym razem ![]() edit: Ali7 napisał(a): Pójdziesz, nie pożałujesz.
spocę się ze strachu, coś mi tak mówi ![]() ![]() |
Autor: | Mazio [ Pn lip 20, 2009 7:42 pm ] |
Tytuł: | |
Razem się możemy spocić, we trojkę, to znaczy na Orlej, no... proponuję wycieczkę 3-go bo mamy do zrobienia od Zawratu do Granatow. Tylko nie wiem jak z noclegiem bo my mamy Murowaniec zarezerwowany... Jakby co to zadzwoń. Jeszcze jest kupa czasu. Niestety... |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 7:52 pm ] |
Tytuł: | |
Mazio napisał(a): Tylko nie wiem jak z noclegiem bo my mamy Murowaniec zarezerwowany... będziem się zgadywać. a piątki nie macie w planach not at all? Ali7 napisał(a): tam się spocisz
to tam też i pewnie tym bardziej ![]() ale nie zapominaj, że pociłam się już przy okazji Honoratki (głębokie zamyślenie wyczerpuje) |
Autor: | Mazio [ Pn lip 20, 2009 8:00 pm ] |
Tytuł: | |
Chyba nie tym razem. Ogolny plan już jest wykluty, choć zależy od pogody. Po Murowańcu chcemy jechać na Słowację do Terinki, tam do końca tygodnia. Potem powrot i Moko, tutaj może Słoneczko Żywca się z nami spotka. Końcowka to Trzy Kopy, czyli znowu Słowacja sam nie wiem skąd. Ale zawsze można się rano spotkać gdzieś na Orlej, na przykład na Zawracie... Niech tylko będzie pogoda! |
Autor: | Jacek [ Pn lip 20, 2009 8:28 pm ] |
Tytuł: | |
No Prosiak, to jeszcze jeden z piękniejszych kawałków Ci się został ![]() |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 8:34 pm ] |
Tytuł: | |
Ali7 napisał(a): świnia na świnicy napisał(a): ale nie zapominaj, że pociłam się już przy okazji Honoratki Przywykniesz. Kij z Honoratką, wystarczy dwa metry nad ziemią, próba zejścia z pnia i składający się kijek. Uczucie opadania kroczem w stronę sterczącego ostrego konara - bezcenne ![]() ![]() Ali7 napisał(a): Serio - nigdy w życiu nie miałem w górach takiego cykora, jak w tej zafajdanej dżungli ![]() ech, bardziej niż Twoje dżungle cieszą mnie kamyczki ![]() Ali7 napisał(a): świnia na świnicy napisał(a): (głębokie zamyślenie wyczerpuje) Ale nie boli? ![]() no co ty. siano? boleć? ![]() Jacek napisał(a): No Prosiak, to jeszcze jeden z piękniejszych kawałków Ci się został
![]() ta emotka na końcu silnie mnie niepokoi. tysiące ukrytych przestróg. brrrr. |
Autor: | piomic [ Pn lip 20, 2009 8:36 pm ] |
Tytuł: | |
świnia na świnicy napisał(a): Mazio napisał(a): Tylko nie wiem jak z noclegiem bo my mamy Murowaniec zarezerwowany... będziem się zgadywać. a piątki nie macie w planach not at all? Słońce miał zarezerwowane 4 miejsca w 10-tce i ile nas wlazło? Jak Mazio ma 2 miejsca to z pół foruma wlezie... ![]() |
Autor: | świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 8:44 pm ] |
Tytuł: | |
piomic napisał(a): Słońce miał zarezerwowane 4 miejsca w 10-tce i ile nas wlazło?
![]() a właśnie. Jacek. ty już wiesz co. bo jak nie, to zrobię voodoo z batonika i... ![]() |
Autor: | Jacek [ Pn lip 20, 2009 8:47 pm ] |
Tytuł: | |
świnia na świnicy napisał(a): zrobię voodoo z batonika
![]() ![]() niebawem spakuję ![]() |
Autor: | piomic [ Pn lip 20, 2009 9:02 pm ] |
Tytuł: | |
świnia na świnicy napisał(a): piomic napisał(a): Słońce miał zarezerwowane 4 miejsca w 10-tce i ile nas wlazło? ![]() |
Autor: | Sofia [ Pn lip 20, 2009 9:28 pm ] |
Tytuł: | |
Jeśli kiedyś w górach doleci cię zapach kotleta schabowego... ![]() ![]() ![]() |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |