Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Jordanka
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=8158
Strona 1 z 4

Autor:  Vespa [ Śr sie 26, 2009 11:11 pm ]
Tytuł:  Jordanka

W pierwszych słowach mej relacji oznajmię tylko, iż na jordance mało się nie pos... - znaczy, kobiety tego oczywiście nie robią, ale ten tego, wiadomo o co chodzi.
Poniżej najtrudniejszy szlak turystyczny w Tatrach widziany oczyma górskiego szaraka.

... dzień dla mnie i Mazia zaczyna się nieco hardkorowo: najpierw zbiegamy z Terinki do Zamkovskiego, żeby zostawić tam ciężkie plecaki, potem wracamy na gorę z resztą ekipy (w kolejności alfabetycznej Golan, GoAway, Kiler, Rohu, Stan). Po uzupełnieniu kalorii zaczynamy wycieczkę właściwą, z początku - każdy podług swych możliwości - zapieprzając, żeby jak najszybciej zniknąć z pola widzenia. W zaciszniejszym miejscu chwila na uszpejenie, swoją uprząż już za pierwszy razem udaje mi się założyć prawidłowo, w którym to niecodziennym wydarzeniu chcę widzieć dobry znak. Chłopaki mają ubaw z naszych "rowerowych" kasków. Pff. Mi tam się moje kfiotki na zielonym podobają. Przygotowani, scramblingujemy do góry.

Obrazek Obrazek

Dość szybko pojawiają się pierwsze miejsca lufiaste, ale na razie idzie sprawnie. W polu widzenia pojawia się szczyt Łomnicy - kurcze, ale to daleko. Znaczy w linii prostej moment, ale tu raczej takie nam nie grożą .

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek

Kiler jako jedyny popieprza z kijkami, a w ogóle to ma taki luz jakby dawał po Równi Krupowej. Znaczy luz ma nie on jeden, generalnie wszyscy oprócz mnie. Chociaż u Kilera to jakoś najbardziej uderza, jakby ten człowiek nie miał jakiegoś, bo ja wiem, zmysłu ekspozycji. Mogę mu oddać połowę swojego jakby co.

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek

Dochodzimy do pierwszego miejsca wymagającego pewnego namysłu. Panowie napierają, a mnie się nie podoba. Nie podoba mi się na lewo - chociaż teraz stwierdzam, ze tam nie było tak źle i trzeba było tamtędy - więc idę na prawo. Na prawo też mogłoby być lepiej. Golan rzuca mi sznurek; mam wejść wariantem, którym śmignął przed chwilą Mazio. Ale mi się nie podoba coraz bardziej. Są chwyty, tam ponad moją głową, ale nie ma stopni. Pójściem tylko na tarcie i Danem Osmanem mi to podśmiarduje, niby parę metrów ale ni wuja, nie dam rady. Oznajmiam, że strajkuję.
- Właź głupia babo! - Golan, kierownik wycieczki, stosuje strategie motywacyjne - nie pier.dol, tylko wbijaj!
Mazio próbuje wyjaśniać, jako lepiej zaznajomiony z vespową instrukcją obsługi, że u mnie tak to nie działa.
- Jak nie działa, jak się na nią odpowiednio długo powydzieram, na każdego podziała - nie ustaje w motywowaniu nasz prowadzący, kontynuując. Ja, z pełnym przekonaniem i w słowach, które damie raczej nie przystoją, odmawiam. Mazia trafia w końcu szlag, wypina się z asekuracji, schodzi parę kroków i - literalnie - wciąga mnie za rękę. Pionowo do góry, jak tę owcę za rogi pod Tarmachanem.

Obrazek Obrazek

Ruszamy dalej. Golan jest wkur.wiony na Mazia, że uległ i naraził nas oboje na niebezpieczeństwo. Mazio jest wkur.wiony na mnie, że się zcieciowałam. Ja jestem tak rozdygotana (Kiler dodatkowo mnie uświadamia, że to to pikuś był, dopiero za przełęczą to ho,ho - Livingston niniejszym pozdrawia Kilera) że następny odcinek ma druga połowa musi mnie praktycznie prowadzić za rękę. Co mi już lata, i tak mam [-10] do charyzmy to mogę się rozdygotać, nie?

Po niedługim czasie wchodzimy w łatwiejszy teren (ale nie ciesz się kochana za bardzo, takie miody mają być tylko do przełęczy). Jest krucho jak skurczysyn ale poza tym bez trudności. Powoli wracam do - powiedzmy - równowagi.

Obrazek Obrazek

Wreszcie osiągamy grań. Oj. Trochę mi słabo.
Jaka lufa, przecież tu nie ma lufy, uspokaja Golan. Hm. Patrzę na prawo. Patrzę na lewo. Jeszcze raz na prawo. To, że mam szerszą definicję lufy niż KEGi, to wiedziałam, ale że aż takie rozbieżności, niekoniecznie. No nic, staram się nie kontemplować za bardzo widoków w dół i napieram. Nagle - o nie. O nie. Wiedziałam.
- I ja mam tak przez tę turniczkę, tak o, na przełaj? - pytam słabo.
- Dajesz, są stopnie i chwyty jak po drabinie, łatwo jest.
- Ale ten... Lufa...
- Gdzie tu lufa?
Aha. Zapomniałam.
Przez turniczkę przechodzę sposobem na kanapkę: jeden stoi na górze, gotowy podać rękę, drugi na dole, gotowy podsadzić, a ja jako ten wypełniacz. Faktycznie trudno nie jest, ale że moja psychika przypomina w tym momencie ścięte białko, wpełzam na górę z użyciem co najmniej sześciu punktów podparcia, w tym ręki Golana (dzięki, szefie, że zrezygnowaliście na ten moment ze swych strategii motywacyjnych). Uff. Żyję.

Obrazek Obrazek

Do szczytu jeszcze daleko, ale już wkur.wiają mnie ci ludzie za barierkami, wkur.wia mnie że się gapią. Mam ochotę wrzasnąć, żeby zajęli się swoim browarem. Krępują mnie :roll:

Obrazek Obrazek

Zdjęcie - ikona naszego pobytu w Tatrach 2009. Tytuł: "A co ja tu motyla noga robię???" względnie "Miazga":

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek

Potem jest grań, sporo grani i w końcu to jedyne miejsce dwójkowe, gdzie pany zakładają poręczówkę. Dostaję taśmę, która będzie robić za lonżę. Kiedy wiem, że jestem przypięta, wcale nie jest tak trudno.

Obrazek Obrazek

Chociaż może to nie tylko zabezpieczenie, ale raczej świadomość, że jak zabrnęłam już tak daleko, to jakoś to będzie...

Potem są łańcuchy. Można się w nie wpinać, oł jeee. Mam tylko kłopot z zacinającym się karabinkiem, ale Kiler za każdym razem cierpliwie pomaga. Musi, bo w momentach przepinania, jako że mam tylko jedną taśmę, jestem niezabezpieczona i trzymam się mocno jedną ręką, a druga na oporny karabinek nie wystarczy. Raz po prawdzie odważam się oderwać obie ręce, zapierając się za to głową, co budzi uciechę niektórych.

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek

No i wreszcie słynny komin Franza. Słyszę jak z tylu Kiler z Rohem narzekają, że tyle żelaza, choinka normalnie. Kurde, mnie tam jakoś wcale smutno nie jest. Wręcz rzekłabym, że czuję cień sugestii optymizmu.

Obrazek Obrazek

Świadomość że to końcówka i że już raczej przeżyję jest tak przyjemna, że ogarniam się na tyle iż odzyskuję zwykły babski odruch, czyli pozowanie kiedy widzę aparat. Poniżej klasyczny okaz vespowego dziubka nr 5. Mazio od razu rozpoznał symptomy powrotu do równowagi.

Obrazek Obrazek

W końcówce komina napotykamy nietypowe ubezpieczenie: platformy.

Obrazek Obrazek

A zaraz potem, barierka - nie gapcie się tak, gdybyście wiedzieli...

Obrazek Obrazek

Po chwili szczyt i browary (to pany) i nestea (to ja). Nie że nagły atak abstynencji (hyhy), ale chęć w pełni przytomnego zmagania się z niebezpieczeństwami schodzenia. Które zresztą nie okazało się takie straszne, ale straszliwie napier.dalały mnie kolana i wlokłam się jak za pogrzebem, już bez ciśnienia, Łomnica wszak pozwoliła na siebie wejść.

Dzień ukoronowało spożywanie w ramach wieczoru kawalerskiego (pytałam Świni, czy na okoliczność mam sobie wypchać krok skarpetą czy cuś, ale obyło się bez). I po raz kolejny potwierdziło się, że z górami jest jak z bólem porodowym - bo jakkolwiek opisałam tu praktycznie samą traumę, to ogólne wrażenie po wycieczce mam takie, że była zajebista.
Dzięki chłopaki, zafundowaliście nam super trasę, super dzień.











... i mi kilka siwych włosów :twisted: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Autor:  piomic [ Śr sie 26, 2009 11:38 pm ]
Tytuł: 

Najważniejsze, że dałaś radę. Do lufy przywykniesz.

Autor:  Vespa [ Śr sie 26, 2009 11:45 pm ]
Tytuł: 

Dzięki. Obyś miał rację. Na razie jest słabiutko, ale z drugiej strony, sześć lat temu analogicznego stracha napędziło mi zejście z Koziej Przełęczy do Piątki.
No progresja jest, ale taka bardziej ślimacza...

Autor:  piomic [ Cz sie 27, 2009 12:01 am ]
Tytuł: 

Pamiętam Michasia na Krywaniu kilka lat temu i teraz jak go widzę trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek. Nie żeby zmądrzał, to mu nie grozi...
Wtedy wbił tyłek między głazy na szczycie i bał się ruszyć, dzisiaj łazi po półkach na pół podeszwy i jeszcze zdjącia robi. Dużo jeszcze zależy od dnia, ostatnim razem na Mnichu z Lufką i s-ką jakoś tak lufy nie czułem, nie było problemu, żeby chodzić po wierzchołku "jak biały człowiek", a innym razem jakoś tak bez napiętej lonży kiepsko mi się stało.

edit: :oops:

Autor:  świnia na świnicy [ Cz sie 27, 2009 12:11 am ]
Tytuł: 

GENIALNEEEEEEEEEEEEE!
naprzemiennie podziwiałam i się ryłam, na foto w kasku spuchłam ze szczęścia, no i w ogóle aleeee fajnie aleeee fajnie <entuzjazm, płatki róż, łzy śmiechu, błysk podziwu i takie tam>
jak będę robić antologię kronik wyprawowych TG, to gwarantowane miejsce, więc szykuj się na pertraktacje z wydawcą :mrgreen:

Autor:  Gustaw [ Cz sie 27, 2009 12:38 am ]
Tytuł: 

Normalnie PKP i tyle ... :)

Autor:  marx [ Cz sie 27, 2009 4:08 am ]
Tytuł: 

Muszę powiedzieć ze rewelka i klasyka w najczystszym wydaniu :) Zazdroszczę, zarazem gratulując!

Autor:  Mooliczek [ Cz sie 27, 2009 6:49 am ]
Tytuł: 

No wesoło tam mieliście :) Fajne zdjęcia z Komina, ja jakoś nie miałam wtedy instynktu fotografa, a szkoda. Że choinka, się zgodzę, ale bez tego byłoby sporo fajnego babrania się.
Co to za miejsce "trójkowe"?

Autor:  Mazio [ Cz sie 27, 2009 7:06 am ]
Tytuł: 

Tu trzeba by kierownika wycieczki Mooliczku. Może się pojawi.

Więcej zdjęć tutaj: http://picasaweb.google.pl/connspeach/Omnica#

ps.
Ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Zapomniałem zmienić ISO i jechałem na 1200 mniej więcej do połowy dnia. Po odszumieniu zdjęcia są trochę miękkie.

Autor:  Mooliczek [ Cz sie 27, 2009 7:15 am ]
Tytuł: 

Pytam, bo nie słyszałam o "trójce" na Jordance... chyba, że wybraliście jakiś wariant :] Ja ostatnio zauważyłam u siebie przedziwne tendencje do wynajdowania (jak to określił jck) "VI.4 nawet na asfalcie" :?

Autor:  Mazio [ Cz sie 27, 2009 7:22 am ]
Tytuł: 

Faktycznie omijaliśmy jedną turnię od innej strony niż prowadziły ubezpieczenia. To ta gdzie chłopaki założyli poręczowkę. Miejsce było tak czy owak nietrudne. Przechodziło jedynie nad sporą lufą. W kwestii wyceny się nie wypowiadam.

Autor:  Łukasz T [ Cz sie 27, 2009 7:24 am ]
Tytuł: 

Mazio napisał(a):
Przechodziło jedynie nad sporą lufą.


Prawdopodobnie próbowali Was zastrzelić :wink:

Autor:  Mazio [ Cz sie 27, 2009 7:25 am ]
Tytuł: 

Dlatego mieliśmy hełmy. :)
Niestety muszę iść do pracy zarabiać na ekspresy.

Autor:  leppy [ Cz sie 27, 2009 7:28 am ]
Tytuł: 

Super! I relacja, i wycieczka, i towarzystwo! BTW, co to za miejsce trójkowe? Myślałem że jest góra II - jeśli gorzej, to ja nie idę! I tym bardziej gratuluję!

Autor:  antyqjon [ Cz sie 27, 2009 7:46 am ]
Tytuł: 

PKP! Gratuluję i mniej więcej podpisuję się pod komentarzem Świni :) Szac!

Autor:  Carcass [ Cz sie 27, 2009 7:58 am ]
Tytuł: 

Toż to thriller psychologiczny.
Gratulacje Vespa. Tego Ci już nikt nie zabierze.
Relacja wspaniała.

Autor:  Burza [ Cz sie 27, 2009 8:28 am ]
Tytuł: 

Ciekawy opis i trasa. Mam nadzieje, ze kiedys tez ja przejde.

Autor:  Łukasz T [ Cz sie 27, 2009 8:39 am ]
Tytuł: 

Vespa napisał(a):
... i mi kilka siwych włosów

Patrząc na nie zawsze będziesz wspominać ten dzień.

piomic napisał(a):
Do lufy przywykniesz.

Metodą prób i błędów :lol: :wink:

Autor:  Luiza [ Cz sie 27, 2009 9:09 am ]
Tytuł: 

Brawo Vespa.

Autor:  maju [ Cz sie 27, 2009 9:13 am ]
Tytuł: 

Vespa napisał(a):
Właź głupia babo! - Golan, kierownik wycieczki, stosuje strategie motywacyjne - nie pier.dol, tylko wbijaj!

- Jak nie działa, jak się na nią odpowiednio długo powydzieram, na każdego podziała - nie ustaje w motywowaniu nasz prowadzący, kontynuując.


Grunt, to dobra organizacja pracy i motywacja.
Tego typu środki perswazji można znaleźć w wielu podręcznikach dotyczących dopingowania ludzi do działania.

Podobne środki zaradcze stosowałem kiedyś pracując jako wychowawca na obozach z dziećmi, kiedy w programie była wspinaczka skałkowa lub elementy speleologii.

I działało!

Autor:  Łukasz T [ Cz sie 27, 2009 9:19 am ]
Tytuł: 

maju napisał(a):
odpowiednio długo powydzieram


Czy mogę zaproponować swoje usługi? Z racji kilkunastoletniej działalności sportowej ( wratarem byłem ) mam dość ... donośny głos. Nie zażądam duzej wypłaty.

Autor:  maju [ Cz sie 27, 2009 9:27 am ]
Tytuł: 

Na szczęście nie pracuję już dla tej firmy i nikomu bym nie życzył, więc nie dam Ci namiarów.

Ale naprawdę - bez odpowiedniego piłowania mordy się czasem nie obyło. Na przykład na 15-sto latka, który nie potrafił zawiązać sobie butów...

Autor:  Endrju [ Cz sie 27, 2009 9:28 am ]
Tytuł: 

Level up wtajemniczenia :D
Gratulacje.

Autor:  Łukasz T [ Cz sie 27, 2009 9:29 am ]
Tytuł: 

Znam takie przypadki ... Mlodzież nam degeneruje się :cry: :lol:

Autor:  jck [ Cz sie 27, 2009 9:31 am ]
Tytuł: 

Ładnie ładnie!
Nie martw się Vespa, ja też zauważyłem, że niektórzy ludzie, z którymi gdzieś tam łazikuję zdają się mieć kompletny brak wrażliwości na ekspozycję.

Autor:  Vespa [ Cz sie 27, 2009 11:01 am ]
Tytuł: 

Heh, gratulować to należy chłopakom a specjalnie Maziowi, za cierpliwość - siedem światów ze mną na tym szlaku mieli :lol:
Czy to miejsce jest dwójkowe czy trójkowe, nie pamiętam, Mazio pamięta że III, oczywiście poprawię jeśli jest błąd.

Autor:  matragona [ Cz sie 27, 2009 11:11 am ]
Tytuł: 

Vespa,gratuluję :) ja to się raczej na takie wyczyny w tym życiu nie ośmielę :cry: no i piknie opisane i pokazane :D

Autor:  świnia na świnicy [ Cz sie 27, 2009 11:14 am ]
Tytuł: 

a w ogóle to tego, szlak szlakiem, ale masz zaje.bisty dizajn kasku i że też nikt się jeszcze tym nie zachwycił, nooo niedopatrzenie piramidalne.
edit: a że szydercy, to kiedy Kiler mówił że mam fachowe ciżemki też miał w głosie tysiące szyderstw :twisted:

Autor:  Vespa [ Cz sie 27, 2009 11:19 am ]
Tytuł: 

Ty patrz, a oni się ze mnie śmieli że rowerowy... :cry: :wink:

Autor:  świnia na świnicy [ Cz sie 27, 2009 11:21 am ]
Tytuł: 

bo się nie znają na modzie i taka jest prawda!
jak wróciłam do domu to czekała na mnie paczka z hełmem. jest biały i szorstki i jeszcze niewykorzystany powierzchniowo, ale jak już go zdizajnuję to podeślę ci fotkę - waham się między kokosem, mózgiem a łupiną orzecha włoskiego. I TO DOPIERO BEDZIE ŚMIECHOWY HEŁM! :lol:


edit:
AAAAAAAAAAAAAAA, MOJA KREW, MOJA KREW!!! PINK POWAH! :lol: :lol: :lol: :lol:
Obrazek

Strona 1 z 4 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/