W ramach sobotniego przerywnika użyszkodniczka karo^ i użyszkodnik antyqjon ruszyli w kierunku Pawiego Oka. Efektem podświadomej dywersji, dokonanej przez zazdrosnych osobników, którzy nie mogli nam dotrzymać towarzystwa, był nasz pierwszy błąd. Mianowicie z Moka poszliśmy ścieżką idącą wzdłuż jeziora z prawej strony, myśląc że idziemy na Szpiglas. Jednakowoż zorientowaliśmy się, winą za tę pomyłkę obarczyliśmy okoliczności poprzedniego wieczoru/nocy i wróciliśmy na szlak żółtą farbą malowany. Nim do góry, aż do skrzyżowania z czerwonym.
Po chwili jesteśmy na jeszcze innym szlaku, prowadzącym w przepiękne miejsce. Stawki, trawki, borówki, kamionie, cudna okolica, wręcz kiczowata

Wdrapujemy się kawałek wyżej, zalegamy na leżankach i uskuteczniamy ogólnie pojęty relaks. Niestety dopada nas podłe uczucie głodu, a w plecaku tylko płyn. Schodzimy więc, wybierając jednak drogę mocno alternatywną wobec tej którą podchodziliśmy.
With a little help from my friends schodzę po paru skałkach i wkrótce podążamy właściwą drogą, stąpając mocno po ziemi (tej ziemi). Wracamy do Moka, tu jednak niechęć do oczekiwania w kolejce wygrywa z głodem, otwieram piwo i idziemy od razu do Roztoki, wreszcie coś zjeść...
