Ave.
Plany jak zawsze były. Oczywiście zmienne. Ale sami nie spodziewaliśmy się, że zmienią się z Jaworowego Szczytu ( lub Rohaczy lub Kołowego ) na Beskid Żywiecki. A stało się to z powodu czeskiej techniki. Mianowicie koledze Skoda odmówiła współpracy. Tak więc zapakowal się do PKP i wtoczył o 8.03 na PKP w Żywcu. Tam czekała Matragona i ja. Miała auto
. Moglismy z kulturą nawadniać się 
Poprzez polskie drogi dotarlismy do Zlatnej Huta. I w pięknych okolicznościach przyrody dotarlismy na Rysiankę ( piękne widoki na Babią - pokazałem coś tam Zlotowcom , Pilsko, Tatry, Fatry i Niżnie Tatry ). Wypasaliśmy się w słoncu tocząc dysputy. Ja nawiązałem kontakt z Falką, Cureczką i z niejakim Tomaszem Męczennikiem. Probowalismy z towarzyszem Alim sprowadzić Go na dobre strony życia. Niestety - w sobotę się żeni ... ( w tle smutne melodie )
. Następnie na Lipowską. Tam zniewalam germańską krowę. No a potem w dół. I do Żywca. Korki były cudne. A nawet wspaniałe.
Dziękuje za uwagę.
aczkolwiek Panowie byli mili i herbatkę mi kupili 
to już chyba zrobione... nie pamiętam
.