Hathor napisał(a):
co tak mało??
Pogoda nie dopisała
istebna napisał(a):
naprawdę pogoda Wam dopisała!!
No sam nie wiem
Ostatni raz Ali i ja byliśmy w Tatrach 30 września na Bystrej. W warunkach wiosennych, jesiennych i zimowych. Przerwa dobrze na nas wpłyneła. Poszukalismy celu , do którego podejście można zmienić ( częściowo ) w podjazd. Mądrzy Słowacy dopuszczają możliwość dojechania autem pod Popradzkie Schronisko. Po kiego ... iść skoro można jechać ? Ali dzwoni - rezerwuje nocleg i dostaje pozwolenie na wjazd. Kultura i wygoda ponad wszystko. 5 rano wyjazd z Żywca ( z przygodami żarówkowymi ). Spod schroniska zamaskowani wychodzimy o 8.50. Nigdzie się nam nie spieszyło. Tylko cel się lekko zmienił. Udajemy się trasą na Rysy, a następnie odbijamy w lewo. Pogoda cudna. W końcu dobrzy ludzie odwiedzają Tatry. Tylko lodu na kamieniach od groma. W paru momentach sensowniej było obejść po skałkach bokiem niż odstawiać taniec na lodzie. Długi czas idziemy sami. Dopiero jak spoczniemy nad Wielkim Hińczowym to dotrze kilka osób. Wszyscy potem spotkamy się na szczycie Koprowego. Raz za czas wiatr, a tak to sielanka. Jak startowaliśmy spod schroniska to było - 6 stopni. Plus / minus było tak cały czas. Czas

na zakosy na Koprową Przełęcz. Idziemy z gołego buta, śnieg nie sprzyją żelastwu. Sama Przełęcz po części zaśnieżona. Reszta trasy będzie już stale przez śnieg z prześwitującymi głazami. O 11.45 ruszamy z Przełęczy by zgodnie z czasem na drogowskazie zameldować się na szczycie o 12.30. W końcu przepisy to przepisy

Wkoło widać wszystko co można zobaczyć. Na szczycie około 10 osób. Jestem na Koprowym drugi raz - drugi raz taka widoczność. Schodząc wyciągamy czekany. Jeden trawers ( około 40 metrów ) jest dość nachylony, a pod nim śnieg aż do dna doliny. Po co ryzykować. Raków nie ubieramy choć były postacie idące w nich nawet pod próg Hińczowej Doliny. Wracamy na Przełęcz. Tam dochodzą kolejne typki, Słowacy i ( chyba ) Węgrzy. Z Polaków tylko my byliśmy. Staczamy się nad stawy i dalej do Popradzkiego. I znów jazda figurowa na lodzie. Dość denerwująca. Zaliczyć upadek 10 minut przed schroniskiem nie za bardzo nam się podoba. Ale złazimy w dobrym zdrowiu fizycznym. Na trasie byliśmy 6 godzin i 10 minut. I meldujemy się, odbieramy elegancki pokój ( w końcu hotel to hotel ) i schodzimy na uzupełnienie płynów. Uzupełnilismy.
Dobranoc Państwu.
Wstajemy w niedzielę. Czas oczekiwania na zamówione śniadanie - 45 minut. Zdążyło wystygnąć. Z rana trochę chmur, długo gór nie widać. Ale zdołalismy popodziwiać modne ostatnio

Tatry Bielskie. Z najmodniejszym

Hawraniem na czele. W dom wtaczam się przy dźwiękach Hejnału Żywieckiego. Wyprawę należy zaliczyć do udanych.
Do widzenia Państwu.