Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Chłopu gumno, nie kompas
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=9267
Strona 1 z 1

Autor:  zjerzony [ So mar 06, 2010 3:35 pm ]
Tytuł:  Chłopu gumno, nie kompas

Tym razem idziemy na Mały Siusiak. Widoczność, jak zwykle od naszego przyjazdu, na 3-5 tyczek. A tyczki stoją gęsto, od sześciu do dziesięciu metrów od siebie. Do Śnieżnych Kotłów idzie się lekko, praktycznie płasko a szlak przetarty jest przez ratrak, który kursuje tu codziennie. Stację przekaźnikową dostrzegamy dopiero około sześćdziesięciu metrów przed nami, Kotłów nie widać wcale.
Obrazek

Jak się potem okaże, będziemy tu jeszcze dwukrotnie, za każdym razem bez widoczności. Dalej ratrak już nie kursuje, idziemy po śladach narciarskich, a i tak zapadamy się po pół łydki, a miejscami po kolana. Jest jak zawsze pusto, podczas dziewięciu dni- nie licząc okolic Śnieżki podczas weekendu- spotkaliśmy tylko kilkunastu narciarzy na biegówkach, sami Czesi i Niemcy, to jest, oczywiście, Europejczycy, oraz drużynę Czeskiej piechoty górskiej na skiturach, i tylko dwóch trekkerów, ale oni byli z Warszawy, więc się nie liczy. Troszkę w dół, troszkę w górę, czuję się jakbym chodził cały czas po Pilskach, pięciu, jeden za drugim. Po czterech godzinach Przełęcz Śląska, krótko pod górę i jest Mały Siusiak. Nie jest zimno, wiatr zerowy, tylko ta mgła i wszech obecna szadź, która oblepia dosłownie wszystko gruba warstwą, tworzy niesamowitą, nierealną atmosferę.
Dopijamy ostatni łyk z termosu i czas wracać na Halę Szrenicką, postanawiamy, że pójdziemy po Czeskiej stronie Sudetenlandu, najpierw Medvedi bouda, przez Usvit. Szlaku ani oznaczeń przez śnieg i szreń i tak nie widać, ufnie idziemy po śladach biegówek, tyczek nie ma, droga przez las. Tempo niezłe, zmęczenie też. Dalej idziemy do Labskiej boudy, przez Martinovą, już porządnie sponiewierani dochodzimy do Labskiej, mamy szczęście, bo niżej przejaśnia się do miejscami, ho ho, nawet stu metrów. Sam budynek mały, ale gustowny,
Obrazek

zapędziliśmy się od dupy strony, z dołu od południa, a tu niespodzianka, wejście jest od północy, na samej górze. Ostatni kawałek czekolady i czas iść bo sił już nie wiele.
I tu zaczyna się seria kretyńskich błędów. Ponieważ już nie bardzo ufamy mapie ,,Karkonosze” 1: 30 000 ExpressMap, która wyrolowała nas kilkakrotnie swą dezaktualnością (gdyby życzenia się spełniały, redaktor miałby wielodniową sraczkę) idziemy w kierunku, jak nam się wydaje, właściwym. Zaczynają się tyczki, sęk w tym, że w wielu kierunkach, nawet takich, w których nie ma prawa być szlaku. Ale, że mapa ,,Karkonosze” 1: 30 000 itd. więc napieramy. Później się okazało, że wytyczkowane są także trasy biegowe, narciarskie skróty itd. Aby się upewnić, przebiłem się przez zaspy do słupka, odkułem szadź i znalazłem oznaczenie szlaku. Było czerwono-niebieskie zamiast zielono-niebieskiego, ale, że mapa ,,Karkonosze” 1: 30 000 itd. więc idziemy dalej. Ledwo, ledwo, bo się zapadamy po pas, ale jest lekko z górki, więc idziemy. Myśli mam zajęte problemem, jak rymować frazę: van Rompuy usta ma słodsze od malin, z widokiem na literackiego Nobla w przyszłości, i dochodzimy, jak nam się wydaje do Łaby, a tam przez kładkę przeprawia się Czeska piechota górska.

Obrazek

Niestety, okazuje się, że to Pancava...
Ciągną jednego na toboganie, kiepsko im idzie, szwejkom, na szczęście gdzieś nie daleko jest jeszcze Bundeswehra, to nas obronią. Długo to trwa, ale padamy już na pyski i nam się nie spieszy. Teraz pod górkę, nadzieje, że tobogan i narty zagęściły śnieg okazały się złudne, jak poprawa losu w zjednoczonej, patrzę na kompas, strzałka prawidłowo, równolegle ze szlakiem, patrzę na mapę, wszystko się zgadza, już zmrok, czołówki na głowy, noga za nogą idziemy dalej. Nie podoba mi się czas, już dawno powinniśmy być na głównej grani Karkonoszy, znów patrzę na kompas, do otępiałej głowy dociera, że idziemy kierunku białej strzałki, zamiast czerwonej. Złota myśl Niemyjka, że kompas koło komórki się rozmagnesował mnie przekonała. Sprawdzam mapę, zgadza się, idziemy dalej. Dopiero po kilkuset metrach od miniętego z lewej strony pomnika, dotarło do mnie: czeski błąd. Nomen omen, bo to Czechy przecież…Idziemy, k… na południe! W tył zwrot! Ledwie się czołgamy, straciliśmy niemal trzy godziny. No tak, tak to jest, jak się dopasowuje mapę do terenu, zamiast teren do mapy. Tak się mści rutyna i pewność siebie, nie usprawiedliwia mnie nawet mgła i brak wiatru, który pomógłby określić kierunek. Miałem przecież kompas, no, ale trzeba umieć go wykorzystać…Nie usprawiedliwia mnie też to, że rzeczywiście wytyczkowane były jakieś dzikie ,,skróty” nie zaznaczone na mapie, które zaplątały cały ten teren.
Skończyło się szczęśliwie, Niemyjek przy Twarożniku puścił pawia z wyczerpania i nie złapał, niemal na czworakach, po jedenastu godzinach doszliśmy z powrotem na Halę Szrenicką.
Korzystając z okazji pragnę podziękować wszystkim emerytom, rencistom oraz P.T. euroentuzjastom za pomoc w moim wyjeździe.

Pozdrawiam.
zjerzony
Tekst i fotografie pisałem na swoim komputerze, po przeniesieniu z pendrive na komputer u brata gdzieś zniknęły fotki, przez co tekst może być jeszcze mniej zrozumiały, niestety (o ile to jeszcze możliwe). Sorki, może wkleję fotki innym razem.
Całuski.
Edit:
Tyle mi się udało uratować zdjęć. Miało być na wesoło, wyszło jak zawsze.
Odnalazła się inna fotka, której nie miało być w tekście. To Twarożnik, ciekawostką jest znak graniczny ustawiony z wielką starannością w mrocznych czasach szalejącej ksenofobii i nacjonalizmu.
Obrazek

Autor:  keff79 [ N mar 07, 2010 3:17 pm ]
Tytuł: 

Spędziłem w tym roku parę dni w Karkonoszach po czeskiej stronie i muszę ze smutkiem stwierdzić, że narciarsko (w sensie infrastruktura, trasy biegowe) to jesteśmy w czarnej dupie :?

Natomiast wycieczka jak najbardziej na plus, nikt nie mówił że ma być łatwo - już samo to że był paw... :D

Autor:  chwastek [ N mar 07, 2010 5:28 pm ]
Tytuł: 

...

Autor:  zjerzony [ Pn mar 08, 2010 2:46 pm ]
Tytuł: 

keff79 napisał(a):
narciarsko (w sensie infrastruktura, trasy biegowe) to jesteśmy w czarnej dupie

Zgadza się. Wszyscy narciarze spotkani przez nas to Czesi, Niemcy i jedna para Anglików. Fajnie patrzeć jak sobie biegają od boudy ( walną banie albo piwo) do boudy.
chwastek napisał(a):
zabieraj sobie te całuski z powrotem

Daj mi szansę. Zacząłem łykać prostamol...

Autor:  peepe [ Pn mar 08, 2010 3:49 pm ]
Tytuł: 

zjerzony napisał(a):
keff79 napisał:
narciarsko (w sensie infrastruktura, trasy biegowe) to jesteśmy w czarnej dupie

Zgadza się. Wszyscy narciarze spotkani przez nas to Czesi, Niemcy i jedna para Anglików.

u nas za to biega jedno dziewczę z Kasiny i cały naród jest szczęśliwy :?

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/