Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Zaklinacze Konia
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=9798
Strona 1 z 3

Autor:  Mooliczek [ Pn cze 14, 2010 9:49 am ]
Tytuł:  Zaklinacze Konia

Debbie Harry rules!

Tytułem wstępu - przed przeczytaniem poniższej relacji zdecydowanie proponujemy posłuchać wcześniej jednej z piosenek zespołu Blondie, aby wczuć się w klimat, jaki panował w zespole Summitera podczas tamtej wycieczki:
http://www.youtube.com/watch?v=IXlaOsNBDkk
"Heart of Glass" towarzyszyła nam przez całą drogę, nucona na zmianę przeze mnie i przez Jacka, a jej fałszowana nuta rozbrzmiewała to nad Żabią Doliną, to nad Bulą pod Rysami. Klasyczne odreagowanie stresu ;)

Afera bułkowa

Po zejściu ze szlaku prowadzącego do Chaty pod Rysami w stronę Kotlinki pod Żabim Koniem, usadawiamy się na kamolach celem przyswojenia śniadania. Na parkingu jeszcze pytałam Igiego, ile bierze bułek: "Tyle, ile potrzeba. Wszystkie" - odpowiada zdecydowanym tonem. Na naszym pierwszym postoju zaczynam więc grzebać w jego plecaku, a nie znalazłszy jedzenia, rzucam mu pytające spojrzenia. Ten, nie mogąc uwierzyć, zaczyna się miotać:

Igi: To Wasza wina! Zagadaliście mnie!
Mooliczek & Jck: Taaaa....
Igi: Poza tym... Mulik, Ty za dużo jesz. Nie można się tak obżerać!!
Mooliczek & Jck: :D
Igi: A tak w ogóle... to... Mulik, przecież Ty nie jadasz chleba na śniadanie!
Mooliczek & Jck: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Rozpaczliwe próby obrócenia kota ogonem spełzły na niczym ;) Ja natomiast pogodziłam się z faktem, że batony będą musiały wystarczyć. Ta akcja miała mieć jednak swój finał na końcu.

"Mulik, masz już zapasowe majtki przypięte do szpejarki?"

Takim pytaniem pożegnał mnie brade przed naszym wyjazdem w piątek. Nie bez powodu, wszak pakowaliśmy się na jedną z najbardziej (ponoć) powietrznych grani w Tatrach. Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam tam zapewne wziąć kilka razy głębszy wdech.

Obrazek

Podchodzimy pod lewy skraj Tarasu w Rysach - zalega tam jeszcze trochę śniegu, dało radę bez raków. Znajdujemy rynnę (wyceniana na I+/II-), którą mamy dostać się na balkon w zachodniej grani Rysów, a stamtąd na samą grań. Jacek prowadzi, ja w środku, Igi na trzeciego. Bierzemy linę, bo cholera wie, co tam zastaniemy. Okazało się być czujnie, w jednym czy dwóch miejscach warto było założyć jakiś przelot, bo byliśmy w zwykłych butach.

Wyjście z rysy kończy się na rozległej, poprzecinanej trawkami, pochylonej nieco płycie. Gdy na nią wchodzę, Jacek stoi już na jej drugim końcu. Nagle słyszę: "O k***a". "Tak, Jaca zobaczył Konia zapewne" - powiedziałam pod nosem. Podchodzimy wszyscy .... i cóż. No jest tam, jest ;)

Jck: "O k***a"
Igi: "Osz k***a"
Mooliczek: "Ale zajebiście!"


Obrazek

Generalnie, formacja robi wrażenie z tej perspektywy. Patrząc na wyłaniającego się z cienia w pierwszych promieniach wschodzącego słońca Żabiego Konia, ugięły nam się nogi w kolanach. Widzę, że chłopaki pomilkły, ja dostałam głupawki, zaczynam śpiewać i gadać różne głupoty. Cóż, na stres każdy reaguje inaczej...

Grań - pierwsze dwa wyciągi

Widzimy ringa zjazdowego. Na Żabią Przełęcz musimy zjechać ok 12 metrów, gdyż podejście na nią z dołu jest dość ciężkie: od słowackiej strony za VI, od polskiej za II, ale potworna kruszyzna. Najsensowniej jest więc zjechać.
Jedziemy: Jacek, Igi, ja. Czekając na swoją kolej słyszę tylko, jak wiatr świszczy raz z jednej strony przełęczy, raz z drugiej. Adrenalina już działa, krew szybciej krąży w skroniach. Luft jest mocny.

Po przejściu na drugi koniec przełęczy Jck montuje stanowisko. Po zjeździe wszyscy się tam dopinamy i przygotowujemy do wejścia na grań. Przed zjazdem zdecydowaliśmy, że to droga Jacka i to on prowadzi. To on miał tam walczyć ze swoimi demonami.

Idzie. Tracimy go z oczu, kiedy znika nad naszymi głowami. Patrzę tylko, jak znikają kolejne metry liny, którą mu wydaję.
Pierwszy wyciąg to trawers Dolnego Konia - na polską stronę opadającego urwiskiem, a na słowacką - w formie połogiej płyty długiej na ok. 40 metrów. Całą drogę pokonuje się zwykle na tarcie po stronie Żabiej Doliny, trzymając się krawędzi.
Słyszymy kolejne komunikaty Jacka w stylu: "Jest kostka!", "Jest friend!". Nagle, jedna z żył liny tak potwornie się precli, że nic nie mogę z tym zrobić. Czuję, że Jck chce iść, a ja go nie puszczam! Igi mi pomaga, ale im bardziej chcemy, tym gorzej wychodzi. Słyszę, jak krzyczy do nas: "Dajcie luz!"- a ja nic! Wreszcie, każemy mu usiąść z bezpiecznym (!!!) miejscu i się zapiąć do czegoś, bo to, co się tutaj dzieje, to jakiś dramat. Po ok 5 minutach udaje nam się jako tako uporządkować linę. Puszczamy Jck dalej. Motyle nogi poleciały....

Wreszcie, mamy za sobą pierwszy wyciąg. Dochodzę do Jacka. Spoglądamy ze stanowiska w kierunku Igora, ze zdumieniem patrząc jak podczas swojego przejścia wyciąga przeloty na stojąco. To się nazywa "mieć psychę"... Ogólnie jednak doszliśmy do wniosku, że ten odcinek był raczej przyjemny, pomimo drobnych problemów z wydawaniem liny. Dodatkowo, na jego końcu powitały nas trzy haki, które posłużyły nam za pancerny stan do kolejnego wyciągu.

Stajemy przed kolejnym fragmentem grani: 10-metrowym, pionowym uskokiem. "K***a" - rzuca Jacek. Onieśmieliło go to nieco (jak i wszystkich), ale nie decyduje się oddać prowadzenia. Twardziel. Wychodzi do góry. Patrzymy, jak przeciska się przez wąską szczelinę, by wyjść na chwilę na północną ścianę Konia, po czym wywija zaraz z powrotem na część słowacką.

"Tu jest kolejny hak!" - rzuca z góry w międzyczasie. Kiedy po chwili zmontował nieco wyżej stanowisko, ruszamy za nim.
W życiu nie szłam po tak wąskiej formacji skalnej. Uczucie przedziwne, kiedy wiesz, że chwytając się krawędzi część Twojej dłoni dotyka ściany południowej, a druga część - ściany północnej! Serce bije szybciej, ale czujesz, że po prostu chcesz iść dalej.

Dochodzę do miejsca, w którym Jacek przechodził na moment na północną stronę. "Hm" - patrzę i się zastanawiam, jak on to zrobił, że wyszedł potem z powrotem na grań? "Przecież po tej stronie wszystko się nawiesza, jak stąd wyjść?".

Myślę. Po chwili Jck krzyczy: "musisz wejść na taki najniższy stopień, centralnie na krawędzi obu ścian." Rozglądam się dookoła: mam go na wysokości biodra. "No tak, czyli gimnastyka". Chwytam za krawędż powyżej, stopy na tarcie, podciągam się i wskakuję lewą nogą na ów stopień. "Ożesz!"... Czuję, jakbym przytulała się do ostrza noża biegnącego wzdłuż ciała, stojąc na niewiele szerszej krawędzi jego jękojeści.
"No i?" - pytam.
"No, musisz z niego wyjść do góy" - i się śmieje, paszczydło jedne ;)
"Heh....".

To musiały być szybkie ruchy, raz, dwa, trzy, tu chwyt, tam tarcie, odciąg i - jestem.
"To było mocne" - rzucam, wpinając auto.
"Oj, tak" - odpowiada Jaca, uśmiechając się głupio.

"Uuuu- uuu, uuooooooooooo" - śpiewamy sobie na głos Blondie, chichocząc pod nosem z radości i z lekkiego podenerwowania. Debbie jest cały czas z nami :mrgreen:

Patrzymy na Igora - ten mknie do nas, walcząc po drodze z friendem, który nie chce wyjść, potem zaś zmaga się nieco z wyjściem na południową ścianę Konia. Jest jednak z nas najwyższy i "daje z buły" - to wszystko wystarczyło, żeby miał tam zwyczajnie prościej. Po chwili znowu jesteśmy w komplecie, wpięci w stanowisko tuż ponad uskokiem.

Grań - pozostałe dwa wyciągi

Jacek nadal czuje moc, pokonanie tej części dodaje mu kurażu i 100 punktów do "psychy". Idzie dalej na pierwszego. Stanowisko po drugim wyciągu założył wcześniej, niż pokazuje topo M.Tertelisa, więc teraz musiał pokonać pozostawiony jeszcze fragment grani (przypominającej swą formą pierwszy wyciąg), żeby podejść do początku kolejnego odcinka: Górnego Konia.

Górny Koń jest dłuższy od Dolnego, bardziej stromy, niż połogi, ale i mniej "ostry". Nie oznacza to jednak, że nadmiernie prosty, bowiem więcej w nim obłych, płytkich chwytów niż krawędzi, co sprawa, że teren robi się mniej pewny. W jednym miejscu wszyscy mocno się zastanawiamy i rzeźbimy chwilę: trzeba było przewinąć się w całości na słowacką stronę, w tej cudnej lufie i to bez dobrego chwytu. Trzeba wykonać - jak to Jck nazywa - "syty ruch": ręce na odciąg, lewa stopa daleko na ścianę i się "wywinąć".

Once I had a love and it was a gas
Soon turned out had a heart of glass
Seemed like the real thing, only to find
Much of mistrust, love's gone behind


...Blondie cały czas z nami...

Obrazek

Jacek rusza do góry. Tym razem, pionowy uskok pod wierzchołkiem jest niższy niż poprzedni, ma ca. 3 metry. Miał to być przedostatni wyciąg (bo drugi skróciliśmy nieco), jednak szybko okazuje się, że po wyjściu nad próg Jacek dostrzega już pętle na szczycie, a przed nimi względnie bezpieczny, nietrudny technicznie teren. Postanawia zatem dociągnąc do końca i zamontować stanowisko już na samej górze.

Teraz moja kolej. Wypinam się ze stanowiska, wszystko gotowe....i masz! Wypada mi z ręki mój ATC, by spaść aż do podstawy ściany... :shock: Tym sposobem pozbawiłam się przyrządu zjazdowego.
Ze szczytu zaś czekają nas dwa zjazdy na stronę zachodnią grani.
"Pojedziesz na półwyblince" - rzuca cicho Igi.
"No pewnie, co mam nie pojechać?" - ...
Szybko przechodzę ten odcinek. Wreszcie, wierzchołek! Dołączam do Jacka i wydaję z siebie krótki, niekontrolowany okrzyk radości! Niedługo potem pojawia się Igi - jak się okazuje, po walce z "pająkiem-agresorem", który "rzucił się na niego", kiedy ten próbował wyjąć nie chcącego wyjść ze szczeliny frienda. "Serio Wam mówię, poczuł drań drgania skały, wszedł do dziury z drugiej strony, zniknął mi z oczu i chciał mnie zaatakować!". W tym momencie umarliśmy ze śmiechu we troje :D

Zjazdy

Na szczycie prażymy się w słońcu, odpoczywając nieco i wesoło wspominając drogę, którą przed chwilą przebyliśmy. Przeglądamy też zamokły całkowicie zeszyt wpisów. Odnajdujemy wpisy Kilerusa i Golanmaca, wykreślając je oczywiście i naklejając w to miejsce naklejkę Summitera :mrgreen: :mrgreen:

Obrazek

Po godzinie decydujemy się wracać. Pierwsza myśl o zjeździe na półwyblince ustępuje zaraz innej: chłopaki chcą mnie opuścić na linie (mamy do dyspozycji ring zjazdowy), abym poszukała kolejnego stałego punktu. Przełykam głośno ślinę, bo nie dość, że ściana się nawiesza i ma to być "zjazd swobodny" (ok. 25 metr ów), to jeszcze nie wprost na dół, tylko lekko na lewo. "Nic, raz kozie śmierć!". Jadę. W międzyczasie łapię krawędź turnicy, która mi wyrasta za plecami i wdrapuję się na nią. Potem, asekurowana cały czas przez chłopaków z góry, schodzę na Wyżnią Żabią Przełęcz i szukam drugiego punktu zjazdowego. "Jest!" - krzyczę. Okazał się znajdować pomiędzy drugą a trzecią turniczką na przełęczy.

Kolejny zjazd przebiega podobnie, jest jednak odrobinę krószy (ok. 22 metry). W międzyczasie zrywa mi się ze smyczy aparat (!!!) :shock: i mknie w dół! "No nie..." - aż mnie serce zabolało, wszystkie zdjęcia... "To chyba nie mój dzień..."

Na szczęście zatrzymuje się 1,5 metra od urwiska. W jednym kawałku. :mrgreen:

Dojeżdżam do ścieżki, odwiązuję liny, przebieram się, idę zgarnąć aparat, wracam i czekam na chłopaków. Po chwili jesteśmy już w komplecie, wcale jednak nie w bardziej bezpiecznym terenie. Na dno doliny jeszcze kawałek drogi, a ścieżka - choć wydeptana - jest dość kręta, wąska i biegnie stromo w dół. Wzmaga to naszą koncentrację, głównie z uwagi na mokrą skałę (roztopy) i zalegający miejscami śnieg.
Pełni skupienia i powagi, zostajemy jednak wreszcie rozbrojeni przez Igora:
"Widzicie? To dzięki mojej pomysłowości mamy teraz w aucie świeże bułeczki!" - rzuca z zadowoleniem. Prawie się osunęłam metr niżej po tych słowach :lol: :lol:

Po przejściu z Kotlinki pod Żabim Koniem nad Żabie Stawki, osiągamy nasze poranne "niedoszłe miejsce śniadaniowe", gdzie możemy sobie wreszcie podziękować. Rozwalamy się na kamieniu i .... zasypiamy. W pełnym słońcu. Skutki tego z pewnością utrzymają się na naszych gębach jeszcze przez wiele dni ;)

Po godzinie budzę towarzystwo i ruszamy czerwonym szlakiem w dół, do Popradzkiego Plesa, często oglądając się za siebie. Żabi Koń został ujarzmiony, choć była to niewątpliwie jazda na oklep.

Po więcej zdjęć zapraszamy tutaj: http://summiter.pl/?p=2860

Obrazek

Autor:  Explorer [ Pn cze 14, 2010 10:08 am ]
Tytuł: 

O kurna, to jest właśnie to co tygryski lubią najbardziej!!! :D
Gratuluję akcji!

Mam nadzieje,że za rok tam wpełznę, to moje marzenie tatrzańskie.
A przynajmniej jedno z wieeelu:)

Autor:  Lukasz_ [ Pn cze 14, 2010 10:28 am ]
Tytuł: 

Gratulacje dla kolejnych koniobijców :D

Autor:  antyqjon [ Pn cze 14, 2010 10:34 am ]
Tytuł: 

Gratulacje! Świetnie się czytało.

Autor:  Krabul [ Pn cze 14, 2010 10:52 am ]
Tytuł: 

To było w . mocne!
Mooliczek napisał(a):
Mulik, masz już zapasowe majtki przypięte do szpejarki

Sam się czytając mało nie po... Gratulacje za wspin i za relację.

Autor:  golanmac [ Pn cze 14, 2010 10:54 am ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
Wyjście z rysy kończy się na rozległej, poprzecinanej trawkami, pochylonej nieco płycie. Gdy na nią wchodzę, Jacek stoi już na jej drugim końcu. Nagle słyszę: "O k***a". "Tak, Jaca zobaczył Konia zapewne" - powiedziałam pod nosem. Podchodzimy wszyscy .... i cóż. No jest tam, jest

Koń znad uskoku Żabiej Przełęczy robi piorunujące wrażenie, jak go zobaczyłem, kolana mi się ugięły, a żołądek podszedł pod gardło :)

Mooliczek napisał(a):
Odnajdujemy wpisy Kilerusa i Golanmaca, wykreślając je oczywiście i naklejając w to miejsce naklejkę Summitera

Nie na długo ;)

Bardzo fajna wycieczka, co dalej ? Ostry ?

Autor:  Jacek [ Pn cze 14, 2010 11:10 am ]
Tytuł: 

Pięknie, Gratki!
Nie ma jak dosiąść Konia :mrgreen:

Mooliczek napisał(a):
Odnajdujemy wpisy Kilerusa i Golanmaca, wykreślając je oczywiście i naklejając w to miejsce naklejkę Summitera

Nie na długo ;)

Autor:  Gustaw [ Pn cze 14, 2010 11:33 am ]
Tytuł: 

Gratulacje ... :)

Autor:  'Krzysiek' [ Pn cze 14, 2010 11:53 am ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Mooliczek napisał:
Odnajdujemy wpisy Kilerusa i Golanmaca, wykreślając je oczywiście i naklejając w to miejsce naklejkę Summitera

Nie na długo Wink


To może byśmy jakąś kolejność ustalili, żeby tłoku nie było :lol:

Oczywiście moje gratulacje za świetną akcję i kondolencje za zgubienie atc.
Fajny plan z zaznaczeniem drogi i stanów - na pewno się przyda.

Autor:  igi [ Pn cze 14, 2010 12:14 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Bardzo fajna wycieczka, co dalej ? Ostry ?

Na pewno coś lajtowego i na lekko :)

golanmac napisał(a):
Nie na długo

Jacek napisał(a):
Nie na długo

'Krzysiek' napisał(a):
To może byśmy jakąś kolejność ustalili, żeby tłoku nie było

Forumowa turnia się robi ;)

'Krzysiek' napisał(a):
Fajny plan z zaznaczeniem drogi i stanów - na pewno się przyda.

Tu masz w lepszej jakości:
http://summiter.pl/wp-content/uploads/z ... po-big.jpg

Autor:  Burza [ Pn cze 14, 2010 12:17 pm ]
Tytuł: 

Noo super, to chyba bedzie "Wasz" rok :)

Autor:  'Krzysiek' [ Pn cze 14, 2010 12:24 pm ]
Tytuł: 

igi napisał(a):
Tu masz w lepszej jakości:


Dzięks :D

Autor:  Mooliczek [ Pn cze 14, 2010 12:28 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Nie na długo ;)

Tym razem którędy? ;) od północy? :D
Weźcie ze sobą nowy zeszyt, tudzież długopis, bo ołówek już rozkłada się w rękach :)

golanmac napisał(a):
Ostry ?

Na Ostrego to jest kilka pomysłów, na razie nie możemy się zdecydować, który zaspokoi wszystkich, więc pewnie poczeka z kilka tygodni jeszcze ;)

'Krzysiek' napisał(a):
Fajny plan z zaznaczeniem drogi i stanów - na pewno się przyda.

No nie powiem, drogi to raczej nie ma tam jak popierdzielić :D:D Ale gdzie założyć stany to myślę, że może być przydatne. Chociaż to narzuca się samo, w sumie.

Autor:  golanmac [ Pn cze 14, 2010 12:31 pm ]
Tytuł: 

'Krzysiek' napisał(a):
To może byśmy jakąś kolejność ustalili, żeby tłoku nie było

Spokojnie, na pewno się pomieścimy :)

igi napisał(a):
Na pewno coś lajtowego i na lekko

Czyli jednak Ostry ;)

igi napisał(a):
'Krzysiek' napisał:
Fajny plan z zaznaczeniem drogi i stanów - na pewno się przyda.

Tu masz w lepszej jakości:


Grań jest oczywista, bardziej przydatne są schematy podejścia pod uskok Żabiej Przełęczy i najłatwiejszego zejścia z Żabiej Wyżniej przez Tylkową Przełączkę

Autor:  igi [ Pn cze 14, 2010 1:13 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Grań jest oczywista, bardziej przydatne są schematy podejścia pod uskok Żabiej Przełęczy i najłatwiejszego ze
jścia z Żabiej Wyżniej przez Tylkową Przełączkę

Zgadza się, próbuję coś wyrysować. Podkład mam nędzny, bo sensowne ujęcie było zrobione przy nikłym świetle poranka - tuż przed czwartą ;)

Autor:  golanmac [ Pn cze 14, 2010 1:37 pm ]
Tytuł: 

igi napisał(a):
Zgadza się, próbuję coś wyrysować

Gdzieś po forum krążą zdjęcia niejakiego ;) Dona, z wyrysowanym podejściem i zejściem. Bez wątpienia genialne.

Autor:  Mooliczek [ Pn cze 14, 2010 1:54 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
dzieś po forum krążą zdjęcia niejakiego ;) Dona

Szukaliśmy właśnie tych i nie znaleźliśmy. Cywiński musiał wystarczyć.
A swoją drogą, to opadła mi szczęka: WC wycenia ŻK na II - to jeszcze jakoś powiedzmy, naciągane, ale przejdzie. Natomiast napisanie, że "wschodnią granią z Żabiej Przełęczy - 30 minut" jest niepoważne.

Autor:  igi [ Pn cze 14, 2010 2:00 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Gdzieś po forum krążą zdjęcia niejakiego Dona

Znalazłem, lecz pozwolę sobie zamieścić też i nasze, jako że podchodziliśmy zgoła odmiennie.
:)
Mooliczek napisał(a):
Szukaliśmy właśnie tych i nie znaleźliśmy.

http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/d5c ... f7312.html
Zastanawia mnie długość ostatniego zjazdu. Na topo Dona 15m, wg naszego markera na linie ~22m.

Autor:  golanmac [ Pn cze 14, 2010 2:00 pm ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
A swoją drogą, to opadła mi szczęka (..)

Moim zdaniem jak najbardziej typowe II, nie więcej. Technicznie uważam wschodnią grań ŻK za łatwiejszą od takiej grani Kościelców, tylko ekspozycja większa. No ale to moje jak najbardziej subiektywne zdanie :)

Mooliczek napisał(a):
Przełęczy - 30 minut

On to pewnie na żywca robił.

igi napisał(a):
Zastanawia mnie długość ostatniego zjazdu

Myśmy zjechali na prawie całą długość pojedyńczej pięćdziesiątki, więc podobnie jak wy.

Autor:  Mooliczek [ Pn cze 14, 2010 2:09 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Moim zdaniem jak najbardziej typowe II, nie więcej.

Ta "szczęka" dotyczyła bardziej czasów, niż wyceny. Poza tym, Kościelce są obite, więc w ogóle nie ma o czym mówić. ŻK jest po prostu psychiczny, i trzyma w zasadzie od początku do końca. Wyceny zaś - jak mi wiadomo - nie obejmują jedynie trudności technicznych, więc ta "psychiczność" też jakoś powinna być uwzględniona, chyba.

Jeżeli chodzi o czysto subiektywne odczucia, to prowadząc na Kościelcach nie czułam najmniejszego obciążenia psychicznego, tutaj zaś, idąc na drugiego - było 'dość' inaczej, że się tak wyrażę. Ale faktycznie, jeżeli by się wyizolować kompletnie i nie zwracać uwagi na lufę (po drugim wyciągu nawet mi się to udało) to się idzie, po prostu. Chociaż, to prowadzący powinien się wypowiedzieć.

Autor:  golanmac [ Pn cze 14, 2010 2:25 pm ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
Wyceny zaś - jak mi wiadomo - nie obejmują jedynie trudności technicznych

Teoretycznie, wycena powinna obejmować jedynie trudności techniczne, choć nie sposób zaprzeczyć w niewątpliwy wpływ psychiki na wysokość oceny.
Koń napawał mnie strachem, z perspektywy uskoku ŻP, ale nie z racji ekspozycji, a trudności, które to, z tamtego miejsca wyglądają na nie do pokonania. Na szczęście z pozycji dolnego konia, wyglądają już znacznie bardziej przyjaźnie.
Zamierzam się wybrać na Żabiego Konia, jeszcze tego lata, z moją dziewczyną, tylko muszę z nią zjazdy poćwiczyć i być może wtedy zweryfikuję subiektywną wycenę trudności.

Autor:  raffi79. [ Pn cze 14, 2010 3:19 pm ]
Tytuł: 

Gratuluje.

Czy przypadkiem w sobotę nie wchodziliście?
Widziałem osoby wspinające się koło 9-11. Żółty kask kojarzę :mrgreen:

Autor:  igi [ Pn cze 14, 2010 3:40 pm ]
Tytuł: 

raffi79. napisał(a):
Żółty kask kojarzę

Jacek ma żółto-pomarańczowy czepeczek :)

Autor:  tomek.l [ Pn cze 14, 2010 3:52 pm ]
Tytuł: 

Już kiedyś wrzucałem. Jest topo grani rysowane ręką Macieja Tertelisa
Są opisane długości zjazdów itp.
Tylko wycena lekko wysoka bo IV. Ale może to ze względów psychicznych.
http://topo.uka.pl/content/topo/morskie ... n_Gran.jpg
Ogólnie fajnie, tylko dalekie podejście i dymać tyle dla samej grani średnio się chce :D Chyba, że w połączeniu.

Autor:  jck [ Pn cze 14, 2010 4:14 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Koń napawał mnie strachem, z perspektywy uskoku ŻP

To właśnie wrażenie sprawia, że zjazd na przełęcz jest bardzo psychiczny. Z czasem droga się układa w sensowną całość, a to co z daleka wyglądało na gładkie jest w rzeczywistości znacznie bardziej przyjazne.
golanmac napisał(a):
Gdzieś po forum krążą zdjęcia niejakiego Wink Dona, z wyrysowanym podejściem i zejściem. Bez wątpienia genialne.

Ja mam z kolei wrażenie, że topo wejścia nad przełęcz jest wyrysowane bardzo wysoko. Myśmy chyba przetrawersowali znacznie niżej, ową płytą i widocznym na zdjęciu trawiastym zachodem, tuż powyżej skalistej rynny. Wtedy zjazd ma zaiste około 10 metrów.
Zejście wg 'zielonej strzałki'- nietrudne, ale nieprzyjemne.
raffi79. napisał(a):
Czy przypadkiem w sobotę nie wchodziliście?

Owszem. Więc się 'widzieliśmy'.

Autor:  batmik [ Pn cze 14, 2010 5:29 pm ]
Tytuł: 

Wyczesane fotki - fajnie się czytało i oglądało :) Gratuluję

Autor:  kilerus [ Pn cze 14, 2010 5:40 pm ]
Tytuł: 

Aż mi się łezka zakręciła w oku.

Jedna z moich najpiekniejszych dróg. Niesamowita lufa, przyjemna wspinaczka i ta lita ostra jak brzytwa grań.

Super relacja, dzięki za to, że mogłem sobie powspominać!

Autor:  tatromaniak24 [ Pn cze 14, 2010 5:56 pm ]
Tytuł: 

Wow szacun dla takich wyść warto sie pomęczyć.
Mooliczek czy to co IGI miał na kasku to jakieś coś co rejestruje przebytą drogę? Dodatek do GPS?

Autor:  kilerus [ Pn cze 14, 2010 6:01 pm ]
Tytuł: 

właśnie, gdzie film?

Autor:  Mooliczek [ Pn cze 14, 2010 7:21 pm ]
Tytuł: 

tatromaniak24 napisał(a):
czy to co IGI miał na kasku to jakieś coś co rejestruje przebytą drogę?

Laserowa dzida ;)

A tak poważnie, to kamerka, która właśnie przechodziła swój test. Póki co, jeszcześmy tego do końca nie opanowali :D Ale filmy są ;) I z kamerki, i z aparatu. Igi przy tym rzeźbi, ja się na technice nie znam, mylę zero z fazą ;)

Strona 1 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/