Dlaczego nie weszliśmy na Matta?
(odpowiedz na często zadawane pytania na PW )
Główni aktorzy: Asia,Kuba,Tomek i viking
21-07-09„……..Tomek po dojściu schr Hornlihutte, informuje, że jednak rezygnuje z ataku na Mattiego-no cóż trudno (aczkolwiek już poprzedniego dnia – już sygnalizował możliwość takiej sytuacji). Rozbijamy się na „campingu” szykujemy sprzęt na nocne wyjście – siedzimy w schronisku , jest wesoło ale rodaków brak. Ok. 20 kładziemy się spać ja w swoim singlowym namiocie – Asia, Tomek i Kuba w „3”, oczywiście ustalamy godzinę pobudki i zasypiamy ( jednak ja – o zgrozo nie ustawiłem budzika w moim zegarku).
I …………budzimy się o 4 30 ????,- na zewnątrz wysoko w ścianie błyska przynajmniej kilkanaście (ści) latarek – a My ? na szybko wrzucamy „cos do żołądka” i gotujemy wodę do termosu, w naszych poczynaniach jest mały chaos, jednak ok..godz. 5.25 w świetle czołówek „Sami” wyruszamy na drogę . Zespól 3 osobowy – to nie jest najlepszy „układ”, jednak w tym (dla nas) dziewiczym terenie idziemy dość szybko, a zespół sprawnie pokonuje kolejne żleby, przełączki, turniczki. etc. (apropo,sprytni Szwajcarzy na niektórych pobudowali sprytne urządzenia sygnalizacyjne), po ok. 2 godz w zasiegu kilkudziesięciu metrów – widzimy 6 osób jak się później okazało Litwini. Co do drogi ? – mogę napisać, – krucha i ……..łatwa , gdyż gdziekolwiek nie pójdziesz „wszystko puszcza” , jednak my idziemy śladem poprzedników – zaznaczam – warunki pogodowe bardzo dobre. Spokojnym tempem (grupy poprzedniej- aczkolwiek sympatyczni Litwini chcieli nas przepuścić – jednak my grzecznie podziękowaliśmy i poruszaliśmy się za nimi) idziemy do góry. Po kolejnych 2 godzinach dochodzimy do bivaku- gdzie odpoczywamy, (Litwini poszli dalej), odpoczywamy (zgodnie z wcześniejszym planem), po 10-20 min zaczynają schodzić pierwsi przewodnicy , jeden z nich – informuje, że jeżeli nie jesteśmy przygotowani na przeczekanie ew kilku dni w bivaku – to raczej nie mamy szans abyśmy dziś zeszli do schroniska , bowiem popołudniu będą w tym rejonie burze? (aczkolwiek jak sprawdzaliśmy wieczorem w schronisku – to miała być przez caly dzien „lampa”- dopiero ok. 10 czy tez 12 miała się psuć pogoda?), konsternacja ? . Nastepnie widzimy jak jakiś zespól niemiecko-języczny (a był przed nami), zawrócił, Kuba rzuca tekst co robimy?, analizujemy sytuację – ja mam czas – jestem za kontynuowaniem wejścia – jednak obawa, ze jeżeli tu mamy spedzić więcej niż 1 noc- to Asia i Kuba nie zdażą do Polski. Nastepnie pojawia się „6” Litwinów – oni także zawracają , To i my „siła rozpędu” wracamy? – schodzimy „załamani” ( w każdym razie ja). Pogoda nadal dopisuje i schodzimy swoim tempem, jednak to co zobaczyłem w jaki sposób przewodnicy traktują „obcych” na punktach asekuracyjnych – to najchętniej walnąłbym go czekanem po plecach. Poganianie swoich klientów , nie liczenie się z innymi , deptanie po linach i ekspresowa szybkość powoduje mniejsze lub większe lawinki kamienne? Zgroza. Mając super pogodę- jak i tez widząc co chwilę wracających szwajcarskich przewodników z klientami – nie mamy żadnych kłopotów (topograficznych) z drogą, jednak świadomie robimy sobie 2-3 zjazdy (po ok. 20m ). Mniej więcej po ok. 3 godzinach docieramy do namiotów i w milczeniu składamy je, i nagle zaczyna się (nie wiadomo z czego ) „ulewa”, fakt trwała ok. godziny jednak złapała nas w trakcie pakowania? Cali mokrzy wpadamy do schroniska – tam spotykamy -Alka Lwowa. Przy piwie następuje „mała” wyjaśniająca wymiana zdań, i z uśmiechem dziękujemy sobie za wspólny pobyt.
Po pożegnaniu się, jeszcze w tym samym dniu docieram do górnej stacji kolejki (Trockner Steig), gdzie w ciepłych warunkach nocuję – w nocy rozpetała się faktycznie burza i zasypiając z deszczem – cieszyłem się , ze jestem w „ciepełku”. Rankiem ok.godz 6 wychodzę na zewnatrz i ……..nie pada, jednak układ chmur mówi , że za pare godzin faktycznie będzie padać, (potwierdza to też „info”, jakie pokazuje się na monitorze. Polwoli zbieram się, bo wiem ,że zaraz z dołu wjedzie obsługa tej stacji, powoli robie śniadanie, i ok. godz 7 20, wymarsz do schr „Teodulo” – jednak tuż przed nim (ok. godz 9) „łapią mnie pierwsze krople deszczu – i tym samym rezygnuję z zejścia szlakiem (do Cervinio) a podążam do wyższego schroniska Testa Grigra na 3480m – gdyż tam zlokalizowana jest górna stacja kolejki , którą za 8 eu zwiezie mnie do Cervinio
Suma sumarum sam mam do siebie pretensje – bo wystarczyło wstać zgodnie z planem o godz.2) wyjść za pierwszymi przewodnikami – spoko byśmy się wyrobili, a tak sami „zawaliliśmy” – tyle. Wrażenia pozostały ale zawiązane dobre stosunki – na pewno pozwolą nam na kolejne wypady. Dziękuje Asi, Kubie, Tomkowi – że was poznałem i miałem okazje być z wami.
Zdjecie „Dzagi”Matt z Zermatt
Piwo roku
Hornlicamp
Start - Lider- 22-07-09 godz 525
Inni (Litwini) w zasięgu zwroku
Tuż przed biv Solvejem
pamiatkowa tablica
„lista obecności” godz. 915
W zejściu -niepelna sympatyczna litewska ekipa
Ekipa po pokonaniu ostatnich metrów godz.13 00
W schronisku
Nie wszystkim udaje się szczęśliwie wrócić
„Bliźniaki” - jeden z celów 2010r
A to ja
ps.
Szwajcarscy przewodnicy - za wejście na Mattehorn -zyczą sobie niecałe 1200 franków. Nie interesuje ich twoja kondycja, osiągniecia itp - ONI- naprawde "wciagną" Cię na te górę . Jednak jesli w trasie zrezygnujesz - kasa- przepada