Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Skałki a góry :)
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=14&t=13358
Strona 3 z 5

Autor:  grubyilysy [ Wt maja 08, 2012 10:46 am ]
Tytuł: 

semow napisał(a):
mam set starych stopperów BD, do 13'ki włącznie
teraz poszerzyłem jeszcze o torque nutsy dmm nr. 2 i 3 i jestem z nich bardzo zadowolony - w wapieniu

No i właśnie tutaj zaczyna się się zaznaczać różnica w asekuracji wapień/granit.
Do granitu najlepszy zestaw kości to kości ala stoppery oraz oczywiście frendy, a do wapienia inaczej, heksy i kości offsetowe, niektórzy chwalą też bardzo tricamy, których ja po prostu nie posiadam. Do tego do jurajskiego wapienia warto mieć chociaż jednego kewlarka, albo i dwa. Plus drucik do przepychania taśm przez oczka :-). Oczywiście nie jest tak, że stoppera się nie osadzi, ale szczeliny jurajskie różnią się od granitowych zasadniczo, są co do zasady bardzo nieregularne, więc i kości powinny być "nieregularne".

Autor:  kilerus [ Wt maja 08, 2012 10:51 am ]
Tytuł: 

Tricamy są dobre do wszystkiego. Najlepsze kości na świecie!

Offsetów właśnie nie mam i jako onanista szpejowy pewnie kiedyś zakupię DMMa.

Torquesy są fajne, ale jakoś nie do końca się przekonałem do hexów. Tym bardziej, że są tricamy ;)

Autor:  semow [ Wt maja 08, 2012 11:02 am ]
Tytuł: 

Miałem okazję nosić równocześnie te dwa hexy i tricamy bodajże 3 i 3,5 - zdecydowanie częście sięgałem po hexy. Wydaje mi się że stop jest bardziej miękki, w tym konkretnym wapieniu łatwiej było zatrzeć a i szczeliny były niezwykle korzystne dla dużych kości. Tyle że to dużo zależy od specyfiki regionu - właściciel tricamów używa ich w Tatrach z powodzeniem.

Autor:  kilerus [ Wt maja 08, 2012 11:33 am ]
Tytuł: 

To fakt, że wszystko zalezy od skały. Nie mniej jednak tricamy jakoś mi siadają, a hexy mniej.

Ostatnio w Mirowie i na Górze Zborów z tricamów robiłem sobie stanowiska i fajnie tam siadały. Nic innego nie chciało.

Autor:  Rohu [ Wt maja 08, 2012 12:16 pm ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
Ogólnie Jurajski wapień ssie, ale jego zaletą jest wymuszenie odpowiedniej pracy nóg co w późniejszym czasie powinno procentować. Oczywiście wspinanie w granicie będzie przyjemniejsze i ciekawsze, ale jednak nie uświadomi Ci jak ważne jest pracowanie na stopniach.

Ja mam nieco odmienne wrażenie.
Na śliskim jurajskim wapieniu nigdy nie potrafię za bardzo zaufać stopniom. Zresztą nie raz już poleciałem z czegoś co wydawało się dobrym stopniem. Dlatego zawsze szukam solidnych chwytów na ręce. Jeżeli tego nie ma to jest przeje.bane.
W granicie prawie zawsze da się coś znaleźć na tarcie. I czasami aż dziw bierze, że można w taki sposób ustać. Podobnie jeżeli chodzi o ręce. Czasami wystarczy trzymać się czegoś na tarcie i jest git. Nie potrzeba żadnych dziurek.

Autor:  snail [ Wt maja 08, 2012 12:30 pm ]
Tytuł: 

Ja używam kości DMM WALLNUTS i też w wapieniu świetnie się spisują. W ostatni weekend testowałem też w Jurze nowe Camaloty C4 Black Diamonda i choć friendy w wapieniu słabiej się trzymają to muszę przyznać, że jak się je dobrze osadzi to spokojnie można na nich latać.

Autor:  rumpel [ Wt maja 08, 2012 12:46 pm ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
Ogólnie Jurajski wapień ssie, ale jego zaletą jest wymuszenie odpowiedniej pracy nóg co w późniejszym czasie powinno procentować. Oczywiście wspinanie w granicie będzie przyjemniejsze i ciekawsze, ale jednak nie uświadomi Ci jak ważne jest pracowanie na stopniach. No ale każdy wybiera co chce...


Dobrej pracy nóg wymagają np piachy na Kamieńcu, wystarczy się tam przejechać po wspinie na Jurze. Od razu człowiek nabiera szacunku do swoich kulasów ;-)

pzdr

Autor:  semow [ Wt maja 08, 2012 12:49 pm ]
Tytuł: 

snail napisał(a):
Ja używam kości DMM WALLNUTS i też w wapieniu świetnie się spisują. W ostatni weekend testowałem też w Jurze nowe Camaloty C4 Black Diamonda i choć friendy w wapieniu słabiej się trzymają to muszę przyznać, że jak się je dobrze osadzi to spokojnie można na nich latać.

Problem chyba leży bardziej w pełzaniu?

Autor:  Spiochu [ Wt maja 08, 2012 1:12 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Uwierz. A jeżeli po kursie tego nadal nie umie, to znaczy że jego instruktor był kiepski, nawet bardzo kiepski.


Ja nie umiem, większość znajomych nie umie. Istnieje jeszcze spora grupa, której wydaje się że umieją. (Nie mówię tu o osobach z forum bo nie wiem jak się wspinają). Większość instruktorów jest po prostu przeciętnych, tak jak większość kursantów. Przeciętny kursant u przeciętnego instruktora nie nauczy się bardzo dobrze asekurować na własnej czyli bezpiecznie wspinać w jurajskim mydle. To samo dotyczy wyboru drogi, żeby wiedzieć gdzie można się bezpiecznie asekurować trzeba już mieć pewne doświadczenie.
Potwierdza to znikoma popularność wspinania na jurze na własnej a patrząc po autach podjeżdżających po skały to nie sądzę by te 300zl za kości stanowiło barierę.

Cytuj:
Ja mam nieco odmienne wrażenie.
Na śliskim jurajskim wapieniu nigdy nie potrafię za bardzo zaufać stopniom. Zresztą nie raz już poleciałem z czegoś co wydawało się dobrym stopniem. Dlatego zawsze szukam solidnych chwytów na ręce. Jeżeli tego nie ma to jest przeje.bane.
W granicie prawie zawsze da się coś znaleźć na tarcie. I czasami aż dziw bierze, że można w taki sposób ustać. Podobnie jeżeli chodzi o ręce. Czasami wystarczy trzymać się czegoś na tarcie i jest git. Nie potrzeba żadnych dziurek.


Zgadzam się z Rohem. Jura wyrabia nawyki wspinania na łapach co praktykowałem w młodości i do poziomu VI.1-VI.2 można było prawie zupełnie olewać technikę. Obecnie wydaje mi się że używam stopni już nie najgorzej (bo i powera mniej) jednak w Tatrach często miewałem problemy już na drogach V-VI bo mnóstwo jest tarciowych odcinków wymagających doskonałej techniki i równowagi. Sama długość dróg w górach sprawia też że musimy przestawić się na wspinanie nogami bo po prostu nie starczy nam siły na kolejne wyciągi.

Autor:  grubyilysy [ Wt maja 08, 2012 1:18 pm ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
...
Potwierdza to znikoma popularność wspinania na jurze na własnej
...

Ale ta "znikoma popularność" to dotyczy akurat tylko Jury?

Autor:  Spiochu [ Wt maja 08, 2012 1:21 pm ]
Tytuł: 

Nie tylko ale wydaje mi się że na Jurze ta różnica jest większa niż Np. w Sokołach. Nie mówiąc już o Tatrach gdzie wszyscy wspinają się na własnej a "zbędne" spity wycina się kątówką.

Autor:  grubyilysy [ Wt maja 08, 2012 1:42 pm ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
Nie tylko ale wydaje mi się że na Jurze ta różnica jest większa niż Np. w Sokołach. Nie mówiąc już o Tatrach gdzie wszyscy wspinają się na własnej a "zbędne" spity wycina się kątówką.

Ale to tak się je zakłada/wycina/zakłada a z każdym wyciętym/założonym bije się trochę piany na temat na Brytanie.
Zdecydowanie drogi "z niewiadomą asekuracją" w Tatrach wcale nie cieszą się popularnością. Co do Sokołów - oj, dawno tam byłem, ale wtedy (z 10 lat temu) w zasadzie żadnej różnicy nie zauważyłem.
Zasadniczym powodem dla którego wspinanie sportowe stało się ostatnio tak popularne na Jurze są ogólnie zmiany sytuacji - liczba dostępnych łatwiejszych obitych dróg, liczba wspinaczy, liczba paneli w miastach itd.
15 lat temu "Ringi Kursowe" w Mirowie były jedyną drogą jaką znałem na Jurze północnej obitą na "modłę sportową" o stopniu IV. W Warszawie nie było wtedy w ogóle (!!) ogólnodostępnej ścianki wspinaczkowej, jeździło się do Błonia. Dziś bez żenady obija się już trójki (i bardzo dobrze!) czwórek obitych do wyboru do koloru, a w Warszawie w promieniu 5 km od miejsca zamieszkania (zadupie niemal na granicy miasta) mam do wyboru trzy ścianki, w mieście nie zliczę.

I to jest powód. Zmiana "uśrednionego" profilu mentalnego wspinaczy, DDS był kiedyś standardem, rodzajem treningu przed górami (chociaż trochę w temacie!) dziś stał się rodzajem "dziwactwa" wypierany przez najazd wspinaczy wyrosłych na sekcjach panelowych, którzy w Tatry (czy inne góry) pojadą co najwyżej mając pewność, że droga jest "obita" a i to najlepiej z instruktorem. A stosunek liczby wspinaczy w Tatrach/skałach zmienił się o rząd wielkości.
Nie wierzę, że rodzaj skały ma tutaj jakikolwiek obiektywny wpływ na faktycznie zanikającą popularność DDSu/TRADU/własnej, jak zwał tak zwał.

Autor:  PrT [ Wt maja 08, 2012 2:02 pm ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
Na śliskim jurajskim wapieniu nigdy nie potrafię za bardzo zaufać stopniom

I tu tkwi właśnie problem. Specjaliści od tego rejonu twierdzą, że na tych stopniach można stać dobrze tylko trzeba im zaufać. Podobno klasycznym błędem jest to co zauważam u siebie czyli takie zahamowanie przed mocnym dociskaniem stopni (na których stawiamy czubeczki butów). Mam wrażenie, że skoro stopa mi tak jeździ to jak ją docisnę i mi ucieknie (co jest dla mnie niemal pewne) to .ebnę aż zahuczy... To błędne wrażenie należy zwalczać... :wink:

Autor:  grubyilysy [ Wt maja 08, 2012 2:07 pm ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
...skoro stopa mi tak jeździ to jak ją docisnę i mi ucieknie (co jest dla mnie niemal pewne) to .ebnę aż zahuczy... To błędne wrażenie należy zwalczać... :wink:

Co znacznie gorzej wychodzi, jeśli się tego "w teorii błędnego wrażenia" doświadczyło ze skutkiem... :lol:

Autor:  semow [ Wt maja 08, 2012 2:28 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Nie wierzę, że rodzaj skały ma tutaj jakikolwiek obiektywny wpływ na faktycznie zanikającą popularność DDSu/TRADU/własnej, jak zwał tak zwał.

I ma i nie ma - uspartawianie całych rejonów na Jurze - jak dla mnie - jest dosyć naturalne. Nie szukam tu na siłę dróg tradowych. Kości mam zawsze ze sobą, jak chcę to się wbijam w trad. Ale w skałkach nie ciągnie mnie jakoś wybitnie do tego, bo po co?

Ja to w gruncie rzeczy boję się wspinać, a szczególnie na własnej :twisted:

więc chęć przetrwania siłą rzeczy pcha mnie na drogi obite; no ale ileż można...? Jak się człowiek oderwie od cycka ringów to nie ma wyjścia.

Autor:  Olga [ Wt maja 08, 2012 2:33 pm ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
Podobno klasycznym błędem jest to co zauważam u siebie czyli takie zahamowanie przed mocnym dociskaniem stopni

A mnie co dopiero kolega, który robi drogi w granicach VI.3, mówił, żeby na tych śliskich stopniach stawiać stopy delikatnie :wink:

Autor:  rumpel [ Wt maja 08, 2012 2:41 pm ]
Tytuł: 

jak się ma zapas siły, to wtedy nie ma obaw że noga wyjedzie. Jakiś czas temu, też żyłem w przekonaniu, że samą techniką można ładne drogi kosić, ale teraz wiem, że jak się ma odpowiednio dużo pary, to nogi nie przeszkadzają ;-)

Autor:  grubyilysy [ Wt maja 08, 2012 4:05 pm ]
Tytuł: 

rumpel napisał(a):
jak się ma zapas siły, to wtedy nie ma obaw że noga wyjedzie. Jakiś czas temu, też żyłem w przekonaniu, że samą techniką można ładne drogi kosić, ale teraz wiem, że jak się ma odpowiednio dużo pary, to nogi nie przeszkadzają ;-)

Innymi słowy potwierdzasz teorię Roha.
Prawdę mówiąc - ja też się z nią zgadzam. Im ręce mocniej trzymają, tym słabe wapienne stopnie mniej przeszkadzają. Kurczę, aż zatęskniłem za cieplutkim, tatrzańskim granitem... :wink:

Autor:  rumpel [ Wt maja 08, 2012 4:12 pm ]
Tytuł: 

:)

w granicie też to działa, w piachach, kalcycie etc. Po prostu jak buła dobrze pracuje, to i nogi stoją pewnie :-P

Niedawno się w piachach wspinałem, nogi tam muszą pracować baaardzo, ale jak się nie ma z czego zadać, to i te nogi nie pomogą ;-)

Autor:  Spiochu [ Wt maja 08, 2012 4:42 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
w granicie też to działa, w piachach,


Spróbuj zrobić rajbung za VI lub więcej. Tu bez techniki to nawet buła hardkorowego koksa nie pomoże. Z moich obserwacji wynika że w Tarach znacznie więcej jest takich technicznych miejsc niż na Jurze.

Autor:  rumpel [ Wt maja 08, 2012 5:40 pm ]
Tytuł: 

Do rajbunga za VI nie trzeba wcale jakiejś super techniki, blokować może psycha, ale jak już człowiek uderzy, to idzie..

Znam jeden rajbung, który miecie psychikę, ale to wyjątek. Ma wycenę Vi.2+

Autor:  Spiochu [ Wt maja 08, 2012 6:27 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Do rajbunga za VI nie trzeba wcale jakiejś super techniki, blokować może psycha, ale jak już człowiek uderzy, to idzie..


Rozumiem że na forum większość pewnie łoi trady z pod znaku E10X i taki rajbung to dla nich pikuś. Jednak przeciętny pogromca jurajskich VI-tek nie dygnie rajbunga nawet na wędkę. Po prostu nie będzie wiedział co zrobić.


Cytuj:
Znam jeden rajbung, który miecie psychikę, ale to wyjątek. Ma wycenę Vi.2+


A ja znam taki za zaledwie V, gdzie robi się wpinkę, stojąc jedną nogą na pochyłym stopniu. Reszta kończyn w powietrzu.

Autor:  Slieve_Donard [ Wt maja 08, 2012 6:28 pm ]
Tytuł: 

A czy VI w porównaniu z np VI.2 to jest duża różnica w trudności?
Wspinając się po drogach VI dużo treningu potrzeba, aby przejść te 2 poziomy wyżej?

W przewodnikach są różne drogi, nawet VI.5 - mam takie dziwne pytanie związane z tymi najtrudniejszymi. Każdy człowiek często trenujący, zaangażowany w to co robi dojdzie do takiego poziomu, czy to już jest coś, do czego sam trening nie wystarczy i trzeba mieć "to coś" ?

Autor:  drHouse [ Wt maja 08, 2012 6:35 pm ]
Tytuł: 

trening, trening, trening i cojones z betonu

Autor:  Slieve_Donard [ Wt maja 08, 2012 6:37 pm ]
Tytuł: 

drHouse napisał(a):
trening, trening, trening i cojones z betonu


Jajniki też mogą być? :wink:

Autor:  drHouse [ Wt maja 08, 2012 6:40 pm ]
Tytuł: 

nie :mrgreen:

Autor:  rumpel [ Wt maja 08, 2012 6:40 pm ]
Tytuł: 

skąd masz takie info Spiochu że większośc jurajskich VI-ów nie dygnie? Ile zrobiłeś VI-ych rajbungów?

tego o V-ce nie zakumałem.. może zbyt ograniczony jestem?

Autor:  Spiochu [ Wt maja 08, 2012 7:15 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
skąd masz takie info Spiochu że większośc jurajskich VI-ów nie dygnie? Ile zrobiłeś VI-ych rajbungów?


Tylko z obserwacji znajomych/przypadkowych osób i ich techniki wspinania
Jako typowy reprezentant tej grupy nie zrobię żadnego rajbunga za VI natomiast po dziurkach w szczycie dawało radę VI.1OS/ VI.2 na wędkę (bez bloków).

Cytuj:
tego o V-ce nie zakumałem.. może zbyt ograniczony jestem?


Na wielu jurajskich piątkach są takie klamy że można zawisnąć na ręce i odwrócić się do zdjęcia. Widzisz różnice?

Autor:  rumpel [ Wt maja 08, 2012 7:23 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Na wielu jurajskich piątkach są takie klamy że można zawisnąć na ręce i odwrócić się do zdjęcia. Widzisz różnice?


nie widzę, V to V, więc albo ten pochyły stopień był duży, albo drogę wyceniał ktoś pokroju Stefana..

Autor:  Spiochu [ Wt maja 08, 2012 7:39 pm ]
Tytuł: 

Stopień był dość duży ale teren niewiele odbiegał od pionu. Może nie był aż tak idealny pion jak na pewnej drodze na grenladii ale jednak stromo. Stanie na stopniu wymagało dobrego ustawiania buta i niezłej równowagi, pozostałe ruchy też musiały być płynne i delikatne. Trudność polega własnie na tym. Sporo siły ma teraz większość - można to wyćwiczyć na panelu czy nawet drągu. Płynnośc ruchu i doskonała równowaga cechuje nielicznych. Kiedyś wśród wspinaczy te proporcje były zupełnie inne a wyceny klasyków się nie zmieniły. Nie wiem kto wyceniał tę konkretną drogę ale to raczej nie ma większego znaczenia.

Strona 3 z 5 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/