Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Ścianka
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=14&t=7091
Strona 1 z 6

Autor:  aankaa [ Pt mar 06, 2009 4:29 pm ]
Tytuł:  Ścianka

Jako, że od kilku miesięcy chodzę na ściankę - mam pytanie: Czy uważacie, że ważny jest jakiś kurs wspinaczkowy, żeby nauczyć się techniki wspinania? Czy jest ona faktycznie ważna? Czy po prostu podglądać innych i samemu próbować się uczyć? Jak to było z Wami?

Chciałam to pytanie zadać w nowym dziale ale może faktycznie nie ma sensu i może faktycznie najpierw trzeba zobaczyć "naocznie" czy będzie zainteresowanie. :wink:

I kolejne pytanie: czy można się tu do kogoś przykleić jeżeli chodzi o skałki? Nigdy nie byłam a chętnie bym spróbowała. Niestety - u nas nic takiego nie ma.

Autor:  golanmac [ Pt mar 06, 2009 4:35 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
Czy uważacie, że ważny jest jakiś kurs wspinaczkowy, żeby nauczyć się techniki wspinania?

Cytując mojego instruktora, to kurs nie uczy wspinaczki, a tego jak się za szybko nie zabić ...

Autor:  aankaa [ Pt mar 06, 2009 4:41 pm ]
Tytuł: 

ale mówię o takim kursie na ścianie - tam raczej nie ma jak się zabić, jak cię ktoś dobrze asekuruje...

Autor:  Basia Z. [ Pt mar 06, 2009 4:41 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
aankaa napisał(a):
Czy uważacie, że ważny jest jakiś kurs wspinaczkowy, żeby nauczyć się techniki wspinania?

Cytując mojego instruktora, to kurs nie uczy wspinaczki, a tego jak się za szybko nie zabić ...


Ja bym to rozgraniczyła.

Kurs na ściance uczy jednak techniki.
Zaś w skałkach - asekuracji.

Oczywiście trudno podzielić tak ściśle, bo wszystko zależy od konkretnego instruktora.

B.

Autor:  korn [ Pt mar 06, 2009 5:00 pm ]
Tytuł: 

Myślę że warto pójść na kurs bo to bardzo ułatwia naukę techniki, zawsze w pobliżu jest ktoś kto podpowie, pokaże co źle robię. A po za tym zmusza jednak do w miarę regularnego chodzenia co jest również ważne.
Sam chodzę na ściankę we wrocławiu nieregularnie ale od kwietnia mam zamiar chodzić na sekcję. Niewielka różnica cenowa a zawsze jest się pod okiem kogoś doświadczonego.

Autor:  piomic [ Pt mar 06, 2009 5:55 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
ale mówię o takim kursie na ścianie - tam raczej nie ma jak się zabić, jak cię ktoś dobrze asekuruje...
Właśnie o to chodzi - na kursie nauczysz się właśnie asekuracji przede wszystkim. Na ściankach się nie znam (nigdy nie byłem :oops: ) ale znam takich, co bywają i sobie chwalą. Na początek możesz chodzić sama — zwykle na obiekcie jest ktoś do asekuracji (przynajmniej na Manufakturze tak mają), a że nie jesteś jakoś specjalnie odrażająca to pewnie szybko poznasz ludzi, wkręcisz się w środowisko i nie będziesz już sama.
Ważne żeby na początku asekurował Cię ktoś, kto się na tym zna bo nie jest to takie łatwe jak by się zdawało, nawet na wędkę. Przy niespodziewanym locie zielony asekurant potrafi puścić linę z zaskoczenia.

Autor:  aankaa [ Pt mar 06, 2009 6:04 pm ]
Tytuł: 

Ja już chodzę na ściankę - i mam partnerkę. I generalnie problemów z asekuracją na ścianie nie mamy. Zastanawiamy się teraz czy jest sens wyrzucać kasę na kurs czy uczyć się samemu?
Na skałki niestety nie mamy gdzie chodzić... Wiem, że na jakieś mosty się wspinają - ale jeszcze do nich ni dotarłam.
piomic napisał(a):
a że nie jesteś jakoś specjalnie odrażająca

tylko NIEspecjalnie? ok ok - zawsze to fajnie usłyszeć komplement od pci przeciwnej :lol: no cóź - nie każdy może być piękny i młody... :wink:

Autor:  jigsaw [ Pt mar 06, 2009 6:06 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
Czy uważacie, że ważny jest jakiś kurs wspinaczkowy, żeby nauczyć się techniki wspinania? Czy jest ona faktycznie ważna? Czy po prostu podglądać innych i samemu próbować się uczyć? Jak to było z Wami?
Czesc
Mozesz zrobic tak. Zapisz sie na sciance na sekcje wspinaczkowa. Tam sie mozesz nauczyc techniki. Przy okazji obserwuj dobrych wspinaczy i sama sie wspinaj. Najlepsza do tego jest scianka bulderowa z materacami, a nie taka z asekuracja za pomoca lin.
Kurs zrob w skalach.
Mozesz sie zapisac do jakiegos klubu gorskiego. Na sekcji, w klubie, na sciance mozesz poznac ludzi, z ktorymi potem mozesz jezdzic w skaly.

Autor:  golanmac [ Pt mar 06, 2009 6:06 pm ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):
a że nie jesteś jakoś specjalnie odrażająca

Zawsze zazdrościłem łatwości z jaką inni potrafili pochwalić kobiecą urodę :D

Autor:  piomic [ Pt mar 06, 2009 6:35 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
Zastanawiamy się teraz czy jest sens wyrzucać kasę na kurs czy uczyć się samemu?

Ja bym odpuścił. Kurs zrób sobie w skałach, ten ściankowy niczego więcej Cię nie nauczy.

@golan — patrz i się ucz! :lol:

Autor:  mischa [ Pt mar 06, 2009 8:03 pm ]
Tytuł: 

No ja pokuszę się o opinię, że ciężko nauczyć się dobrze wspinać bez dobrego asekuranta, który daje pewność że zaliczając lota nie połamie Ci kręgosłupa, dlatego najszybszą nauką jest wspinanie się z kimś doświadczonym

Autor:  golanmac [ Pt mar 06, 2009 9:01 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
No ja pokuszę się o opinię, że ciężko nauczyć się dobrze wspinać bez dobrego asekuranta, który daje pewność że zaliczając lota nie połamie Ci kręgosłupa, dlatego najszybszą nauką jest wspinanie się z kimś doświadczonym

Wybrałem się jakiś czas temu z żoną mojego brata, Iwoną, niegdyś doświadczonym taternikiem, z całkiem imponującym dorobkiem w podkrakowskie skałki. Iwona od 15 lat się nie wspina, więc chcieliśmy się tak trochę pobawić na łatwych drogach ... założyliśmy wędkę, dałem Iwonie reverso, zrobiłem jakąś łatwą drogę, z dumą oświadczyłem że możemy jechać na dół i poczułem że spadam ... wyhamowałem gwałtownie pół metra przed glebą, spojrzałem ze strachem w oczach na Iwonę, a ta beztrosko oświadczyła "nie wiedziałam że to gówno (reverso) jest takie szybkie" ...

Także z tym doświadczeniem to czasem różnie bywa :D

Autor:  aankaa [ Pt mar 06, 2009 9:06 pm ]
Tytuł: 

co to znaczy: dobry asekurant w takim razie?

u nas wygląda to tak, że przychodzisz na ścianę, robisz "przeszkolenie" asekuracji, które polega na wciąganiu pluszowego misia na górę; po kilku razach jesteś przeszkolony i heja na ścianę... trochę to dziwne, bo to jednak nie jest tak, że od razu pojmujesz o co biega, sama widziałam niejednokrotnie jak ludzie motali się z liną i zamiast trzymać "blok" to lina była luźna albo nie nadążali z wybieraniem; ja osobiście jak mnie asekuruje ktoś pierwszy raz to wchodzę na metr czy dwa i się odklejam od ściany, żeby asekurant zobaczył na czym to polega ale i tak jak jestem wyżej to mam duszę na ramieniu; ale żeby od razu łamać kręgosłup? chyba za mocne słowa - jak to może się stać? przecież lina jest elastyczna...

no i ten balans ciałem - jakoś tego jeszcze nie jarzę...

Autor:  mischa [ Pt mar 06, 2009 9:08 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Także z tym doświadczeniem to czasem różnie bywa

heh..na takie okoliczności wymyślono jeszcze grigri, choć i tu można się ździwić, ale potwierdza to tylko fakt podstawowego znaczenia asekuranta

Autor:  golanmac [ Pt mar 06, 2009 9:15 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
u nas wygląda to tak, że przychodzisz na ścianę

Co innego asekuracja na wędkę, co innego asekuracja prowadzącego ...
Jak swojego czasu drytoolując na Sokolicy Kiler pier.dolnął to praktycznie się z nim zrównałem, dosłownie wyrwało mnie z butów, a przecież gość jest dużo lżejszy ode mnie ...

mischa napisał(a):
na takie okoliczności wymyślono jeszcze grigri

Z grigri to jest taki problem że można je odwrotnie wpiąć ...

P.S.
Widziałem zjazd na grigri, to jest dopiero ciekawostka ...

Autor:  aankaa [ Pt mar 06, 2009 9:17 pm ]
Tytuł: 

nasze przyrządy to karabinek i kubek - innych nie znam

i dokończę: ja chodzę z kumpelą, której już ufam, także raczej nie powinno być takich niespodzianek...

a co do techniki to jak patrzę na te pająki wspinające się wydawałoby się bez problemu to oczy mi wyłażą i ja też bym tak chciała (najlepiej od razu) :wink:

Autor:  mischa [ Pt mar 06, 2009 9:21 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
po kilku razach jesteś przeszkolony i heja na ścianę... trochę to dziwne, bo to jednak nie jest tak, że od razu pojmujesz o co biega, sama widziałam niejednokrotnie jak ludzie motali się z liną i zamiast trzymać "blok" to lina była luźna albo nie nadążali z wybieraniem;
nie wiem na jakich przyrządach was uczą..ale jak widać nie za dobrze..skoro dopuszczają do takich sytuacji że ktoś z asekurujących nie do końca rozumie w czym rzecz..choć i widziałem takie cuda na ścianie we Wrocławiu

aankaa napisał(a):
żeby asekurant zobaczył na czym to polega ale i tak jak jestem wyżej to mam duszę na ramieniu; ale żeby od razu łamać kręgosłup? chyba za mocne słowa - jak to może się stać? przecież lina jest elastyczna...

to że lina jest dynamiczna nie znaczy że zapewni nam miłe latanie, nie myślę tu o "wędce" ale sytuacji kiedy prowadzisz samodzielnie drogę..a pewna osoba na dole powoduje ze myślisz tylko o wspinaczce a nie o tym że masz duszę na ramieniu

Autor:  mischa [ Pt mar 06, 2009 9:27 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Z grigri to jest taki problem że można je odwrotnie wpiąć ...

no można..ale nie mając pewności do asekuranta, to najlepsze rozwiązanie jak dla mnie, no bo kiedy masz asekuranta co potrafi wyłapywać dynamicznie to jest to czysta przyjemność latania

Autor:  aankaa [ Pt mar 06, 2009 9:40 pm ]
Tytuł: 

mischa napisał(a):
nie myślę tu o "wędce" ale sytuacji kiedy prowadzisz samodzielnie drogę

a to jeszcze przede mną (mam nadzieję)

Autor:  mischa [ Pt mar 06, 2009 9:45 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
a to jeszcze przede mną (mam nadzieję)

no ba..napewno..a jak kurs to tylko w skałach i tylko w Sokolikach :D

Autor:  aankaa [ Pt mar 06, 2009 10:02 pm ]
Tytuł: 

właśnie - coś już u nas o tych Sokolikach słyszałam...
chyba faktycznie trzeba się zapisać do jakiegoś klubu :D

Autor:  golanmac [ Pt mar 06, 2009 10:08 pm ]
Tytuł: 

mischa napisał(a):
a jak kurs to tylko w skałach i tylko w Sokolikach

Podlesice też mogą być, najgorzej jest pod Krakowem, większość dróg jest nie techniczna a siłowa ... ja np lubię podlesickie "dziurki"

Autor:  ginger [ Pt mar 06, 2009 10:44 pm ]
Tytuł: 

Co do początków wspinania - mnie uczyli rodzice. Pierwsze zetknięcie z tematem - wyjazd do Rzędkowic (jura krakowsko-częstochowska, zawsze jak jeździłam to byli jacyś kursanci). Zaczynało się od nauki trawersowania przez pół dnia - pomaga wyszukiwać chwytów, no i uczenia się chodzenia na nogach a nie na rękach. A następnego dnia śmigaliśmy do góry. Ogólnie jechaliśmy sporą ekipą - 4 dorosłych i 4 dzieciaków więc podglądaliśmy jak wspinają się Ci doświadczeni i próbowało się kopiować zachowania, poza tym zawsze ktoś krzyknął gdzie co postawić, czego się chwycić.
Kursy wspinaczkowe na sztucznej ściance? Nigdy nie brałam tego pod uwagę. Ścianka dla mnie jest bardziej czymś w rodzaju podreperowania kondycji, bo mam wrażenie, że na sztucznych idzie się na rękach częściej. Poza tym lubię sama wyszukiwać chwyty (nie ma to jak włożyć rękę w szczelinę i wyjąć z obrzydzeniem, bo była pajęczynka albo jakoś dziwnie ślisko) a ścianka temu nie służy.

Jak już się wkręci człowiek to warto robić wspinaczkowy w skałkach (koszt chyba do 1000zł). No, a jak się wkręci jeszcze bardziej to taternicki (chociaż tu już koszt pewnie koło 2,5tys.). Teraz to chyba wystarczy zapłacić i się jedzie, rodzice opowiadali mi, że kiedyś na betlejemkę były po prostu skierowania z klubów dla tych, który dobrze sobie radzili.

Na wędkę też niebezpiecznie bywa. W 2006 jak tylko przyjechałam do Rzędkowic to zbierali kolesia z wypadku - na szczęście chyba tylko połamane nogi i coś z kręgosłupem szyjnym - dziewczyna asekurowała go i ponoć lina jej uciekła z rąk jakoś, albo coś w tym stylu. Uważać trzeba zawsze ;)

Autor:  golanmac [ Pt mar 06, 2009 10:48 pm ]
Tytuł: 

ginger napisał(a):
na szczęście chyba tylko połamane nogi i coś z kręgosłupem szyjnym

Chyba różnimy się nieco w pojmowaniu słowa "szczęście"

Autor:  ginger [ Pt mar 06, 2009 10:51 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
ginger napisał(a):
na szczęście chyba tylko połamane nogi i coś z kręgosłupem szyjnym

Chyba różnimy się nieco w pojmowaniu słowa "szczęście"


No cóż, nie wiem czy większym szczęściem jest zginąć odpadając z jakiejś 20-30m. ścianki - czy przeżyć i stracić trochę czasu w gipsie :scratch: Mimo wszystko, wydaje mi się, że to drugie bardziej.

Autor:  mischa [ Pt mar 06, 2009 11:09 pm ]
Tytuł: 

ginger napisał(a):
No cóż, nie wiem czy większym szczęściem jest zginąć odpadając z jakiejś 20-30m. ścianki - czy przeżyć i stracić trochę czasu w gipsie Mimo wszystko, wydaje mi się, że to drugie bardziej.

to takie szczęście w nieszczęściu

Autor:  golanmac [ Pt mar 06, 2009 11:21 pm ]
Tytuł: 

ginger napisał(a):
No cóż, nie wiem czy większym szczęściem jest zginąć odpadając z jakiejś 20-30m. ścianki - czy przeżyć i stracić trochę czasu w gipsie

W założeniu że na trochę czasu w gipsie się skończyło. Choć po opisywanych obrażeniach, to to trochę mogło się znacząco wydłużyć, lub zdecydowanie skrócić ...

Autor:  piomic [ So mar 07, 2009 10:09 am ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
mischa napisał(a):
a jak kurs to tylko w skałach i tylko w Sokolikach

Podlesice też mogą być, najgorzej jest pod Krakowem, większość dróg jest nie techniczna a siłowa ... ja np lubię podlesickie "dziurki"
Podlesice masz blizej z Pomorza patrzac. Te Gingerowe Rzedki tez spoko.

Autor:  K.C. [ So mar 07, 2009 10:46 am ]
Tytuł: 

jigsaw napisał(a):
Najlepsza do tego jest scianka bulderowa z materacami, a nie taka z asekuracja za pomoca lin.

Z tym się nie zgodzę. Żeby buld rozwijał technikę i sprawiał radochę, trzeba mieć już co nieco siły w łapach i jakieś podstawy. Zaczynając od bulderowni tylko się zniechęcisz do wspinaczki i będziesz wściekła na coraz większe plecy..;)

Kurs na ściance uczy techniki asekuracji, nie wspinania. Moim zdaniem (czy najlepsza to nie wiem... ale na pewno najtańsza:) dobrze jest podpatrywać innych wspinaczy. Szybszą metodą jest zapis do sekcji. Na naszym podwórku prowadzi je m.in. Eliza z mężem i Michał. Opinie są pozytywne.

Co do skałek.. hmmm.. są murki. Dokleić się do kogoś to w zasadzie nie problem. Trzeba poznać trochę ludzi, wspinać się z dołem i sami Ci zaproponują wyjazd.

Autor:  jigsaw [ So mar 07, 2009 11:43 am ]
Tytuł: 

K.C. napisał(a):
Z tym się nie zgodzę. Żeby buld rozwijał technikę i sprawiał radochę, trzeba mieć już co nieco siły w łapach i jakieś podstawy. Zaczynając od bulderowni tylko się zniechęcisz do wspinaczki i będziesz wściekła na coraz większe plecy..
Czesc
A widziales jak sie cwiczy na sciankach bulderowych? Trzeba rozgraniczyc dwie sprawy. Chodzenie na scianke dla rekreacji i chodzenie na scianke, aby cwiczyc i przygotowac sie przed sezonem w skalach. Choc czesto jedno laczy sie z drugim.

Po pierwsze scianka bulderowa to nie tylko buldy. To scianka do wszechstronnych cwiczen. Z wylaczeniem tylko prowadzenia z asekuracja z dolu. Na dobrze zbudowanej sciance jest miejsce i dla poczatkujacych i dla zaawansowanych. Mozna z powodzeniem cwiczyc technike, sile i wytrzymalosc.
Po drugie nie trzeba miec juz sily i podstaw aby cwiczyc na bulderowni. Na sciankach bulderowych mozna zaczynac od samego poczatku.
I nie znam nikogo kogo scianka z tego powodu, ze to bulder mialaby zniechecic. Albo spowodowac jakies plecy w rozwoju. Wrecz odwrotnie.

A dlaczego scianka bulderowa jest lepsza do cwiczen? Bo nie traci sie czasu na asekuracje i operacje sprzetowe. Bo mozna sie skupic tylko na samym cwiczeniu. Wpinki, asekurujacy itp. nie absorbują niepotrzebnie mysli. I wszystko przebiega wtedy szybciej. No i nie ma ograniczen zwiazanych z lina. Mozna przechodzic uklady na calej scianie. Robic trawersy itp.
Dlatego do cwiczenia techniki, sily i wytrzymalosci dobra jest scianka bulderowa. A jak ktos chce pocwiczyc wpinki, operacje sprzetowe czy zwyczajnie rekreacyjnie sie powspinac to wtedy jest dobra zwykla scianka.

Strona 1 z 6 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/