Kilka fragmentów:
Cytuj:
Tak samo jak wtedy, tak i dziś brzmi w tym wszystkim typowy chrząszcz snobizmu tzw. ludzi gór, którzy każdego nowego zwolennika gór chcą dokładnie obwąchać, potem się krzywią i kręcą nosami i czasem raczą przyjąć do swojego bardzo ekskluzywnego grona. U nas Tatry pod wpływem starych pawianów z Pol[skiego] Tow[arzystwa] Tatrzańskiego, stały się przenajświętszym sakramentem, górskim chramem, wawelem, do którego przed wejściem trzeba było umoczyć palce w święconej wodzie PTT, przyklęknąć, przeżegnać się w imię św. Walerego i innych kameleonów, po czym oniemieć w obliczu majestatu Rysów, Mięguszowieckiego i innych Mnichów.
Ludzie ci, nie mogąc jawnie wprowadzać numerus clausus tatrzańskiego, zasłaniali się „ochroną przyrody”; mydlili oczy, nadając zwykłemu egoizmowi i najbardziej konsekwentnemu elitaryzmowi kolor ochrony „natury”. Z obrzydzeniem spoglądali na wzrastającą popularność Zakopanego i Tatr, wyróżniając w tym swoim wstręcie pewien odłam turystów, którym dostęp do gór pragnęło się tak samo ograniczyć jak dostęp do uniwersytetów. To właśnie oni nazwali kolejkę na Kasprowy Nalewkami na linie.
Z czarownikami górskimi trudno dyskutować. Bo gdy taki filozof jeden z drugim przeszedł Orlą Perć, to potem już marzył o tym, żeby było jak najmniej takich gierojów. Każdy, co szedł w Tatry, chciał być sam jako ten Janosik. Tylko on, półbóg, Prometeusz na Hali Pysznej lub w Dolinie Pięciu Stawów. I widziało się tych Prometeuszów, jak zwalali się z majestatycznym plecakiem, z pęczkami lin i obwarzankami haków, po czym cały dzień prometejsko rżnęli w brydża, a co najwyżej poszwendawszy się po śniadaniu koło jakiejś ścianki.
Tak samo dziś bronią ci panowie nie gór, nie Tatr, lecz dostępu do nich szerokim rzeszom ludności, które dla nich zawsze były "hołotą", a dziś są jeszcze bardziej niż wtedy... Spór o kolejkę i "ochroniarstwo" przybierał wiele masek, ale pod każdą z nich krył się przede wszystkim opór elity i elitarystów przeciwko człowiekowi, który mając wyczucie nadchodzącej epoki zapoczątkował ruch masowej turystyki.
W każdym zdaniu zacytowanym wyżej jest wiele prawdy a zarazem budzi ono odruch sprzeciwu. Klasyczne "jestem za a nawet przeciw". Gustaw słusznie napisał - to temat na poważną dyskusję i jeśliby miało do niej dojść to nałogowi dowcipnisie i specjaliści od "zwischenrufów" (są tacy, są, mój prapraprapradziadek pewnie by ich kazał obwiesić albo chicaż wychłostać) musieliby się choć na moment wyłączyć. Niestety czasy ponurego feudalizmu się skończyły a zatem do dyskusji pewnie na szczęście nie dojdzie. Dlaczego "na szczęście" - bo mleko już dano rozlane.
A co do tego, że potwór spłodzony przez Chałubińskiego w końcu Zakopane zeżre to święta zgoda. Churchill powiedział kiedyś, że "dla Polaków można wiele zrobić, z Polakami natomiast nic". Gdyby Churchill wiedział, że istnieje Zakopane to by pewnie dodał, że to jest szczególnie widoczne w przypadku Zakopiańczyków.