Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt lip 02, 2024 7:55 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 104 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: Cz maja 08, 2008 9:19 pm 
Kombatant

Dołączył(a): N maja 04, 2008 2:55 pm
Posty: 371
Lokalizacja: Łódź
Jędruś napisał(a):
Pytam, bo ciągam Juniora w skały i czasem takie mnie dziwne myśli nachodzą, że aż się boję.

Trafiony Granatem
Po całej nocy w pociągu wytaszczenie ciężkich plecaków na Halę Gąsienicową nie było łatwe ani przyjemne. Piękna, słoneczna pogoda w górach nie jest sprzymierzeńcem w czasie transportowania gratów do bazy. Znacznie lepiej jest robić to w chłodny i pochmurny dzień. Kilka odpoczynków przy rozszerzających się z każdą chwilą widokach poprawiło nieco humory, ale tak do końca to ucieszyliśmy się dopiero, gdy nasze garby ostatecznie wylądowały koło pryczy w schronisku. Było południe, ruch wokół schroniska dopiero gęstniał i... głośniał. Siedzieć w tym tłumie nie mieliśmy zamiaru.
Szybko wyciągnęliśmy małe, wycieczkowe plecaki, wrzuciliśmy do nich kilka niezbędnych rzeczy i poszliśmy na dłuższy spacer. Krótkie zawahanie przy bliskim rozwidleniu: Zielony czy... Czarny Staw? Poszliśmy nad Czarny...
Kubę, mojego syna ciągałem od dziecka po różnych górach i... nie tylko. Kajaki, rowery, narty – wszystkiego próbowaliśmy. Skrzętnie unikałem jednak Tatr. Pomny zdania moich górskich nauczycieli w ogóle nie rozmawiałem z nim o Tatrach. Beskidy, Bieszczady, Sudety, Karkonosze nawet... i owszem. Najpierw, kiedy dzieciak miał sześć lat, pojechaliśmy w Bieszczady. Potem nieco Beskidów. Wreszcie, gdy Kuba chodził do liceum połaziliśmy po Sudetach i na koniec Karkonoszach. Sporo było tych gór, ale nie Tatry. Było to dla mnie dość dręczące, bo przez tych kilkanaście lat ja też nie pojawiałem się na tatrzańskich szlakach. Inne góry jakoś mi to kompensowały... jak umiały.
Wreszcie Kuba zdał maturę i to przyzwoicie. Jakoś tam dostał się na wymarzoną uczelnię i przyszła pora na porządną nagrodę za te osiągnięcia. No, nic innego nie potrafiłem wymyśleć jak dwa tygodnie w Tatrach. Już w styczniu bez jego wiedzy, rzecz jasna, zarezerwowałem noclegi w schroniskach...
Teraz Kuba popatrzył oczywiście przez chwilę na mapę, zapamiętał nieskomplikowany układ szlaków doliny i śmignął do przodu głodny skalistych widoków. Skąd ja to znam...?
Dogoniłem go dopiero, gdy siedział tuż nad stawem. Patrzył łakomie ponad wodą, w której odbijały się okoliczne stoki. Najodleglejsze miały jedynie blado niebieskie kontury z jasnymi plamami.
-To białe tam daleko to śnieg?
-Ahaa.
-Ale tam to już chyba inna dolina, nie?
-Kozia! A ten szeroki szczyt z głębokim wcięciem to Kozi Wierch. Będziemy na nim za kilka dni.
Jak zwykle pokazałem i nazwałem wszystko po kolei... taki zwyczaj mieliśmy od dawna. Po chwili poszliśmy dalej. Szlak nad Czarnym Stawem nie należy do uciążliwych. Szeroki, mocno wydeptany, z minimalnymi jedynie wahaniami wysokości otacza staw tuż nad jego brzegiem od północy i wschodu, wreszcie podchodzi pod próg Doliny Koziej. Tutaj dość szybko przeistacza się w stromą i krętą ścieżkę, gdzie bez użycia rąk trudno się poruszać.
Jak na ten pierwszy dzień po podróży gdzieś w połowie stromizny mieliśmy obydwaj dość. Płaty zieleni były tu już niewielkie. Coraz więcej skał było wokół. Siadamy, coś tam jemy i półleżąc odpoczywamy. Chyba dziś nie pójdziemy już dalej... Słońce przymilnie grzeje nas i nieliczne sierpniowe kwiaty wśród przypalonych już traw. Na szlaku nie ma zbyt wielu ludzi i wreszcie zaczynamy wsłuchiwać się w iluzoryczną ciszę gór.
Bo też i rzeczywistej ciszy wcale nie było... Wiatr szumiał na krawędziach skał i poświstywał na gęstych trawach. Drobiny piasku pchane wiatrem cichuteńko szeleściły tocząc się po suchym podłożu. Źdźbła traw i wszelkiego innego zielska ocierały się o siebie i to wcale nie bezgłośnie. Owszem - szumiało to całkiem, całkiem. Co chwila dobiegał do uszu jakiś cichy stukot. To staczały się małe kamyki... Cały czas tak się staczały, od tysięcy lat... Stosunkowo najbardziej równomierny dźwięk szumu i plusków pochodził od wody spadającej niewielkimi, ale licznymi, kolejnymi kaskadami z wyżyn progu. Bulgotało gdzieś pod kamieniami... Z tym wszystkim mieszało się bzyczenie całego mnóstwa różnorodnych owadów pracowicie uwijających się pomiędzy kwitnącymi ziołami.
Po chwili zaczęło do nas docierać, że wszystko wokół pachnie. Zapach gór jest zupełnie inny niż wszystko, co otaczało nas przez cały rok i ostatnią noc podróży pociągiem. Już nie wąchana z konieczności skwaśniała woń restauracyjna, smród wagonów kolejowych i spalin samochodowych, dławiące opary ropopochodnych składników asfaltu i duszący, wątpliwej proweniencji chemiczny odór odświeżaczy powietrza. Tamto pozostało na dole. Tu wszystko... pachniało. Łagodne, ale bywa że miejscami intensywne zapachy ziół wnikały w nas. Całe powietrze niosło z sobą ożywcze wonie. Z każdym tchnieniem ciepłego wiatru szło kolejne, miłe wrażenie.
W miejsce przez cały rok otaczających nas w mieście jaskrawych kolorów reklam, opakowań, ilustracji, krzyczących tysiącami barw ekranów komputerowych przed oczyma roztaczał się umiarkowanie wzorzysty matowo zielony dywan z rzadka ukwieconych roślin, porośniętych pastelowymi mchami skał, zamglonej przestrzeni bardziej i mniej oddalonych górskich ścian, ginących w rozedrganym powietrzu pól na odległych nizinach, leniwego ruchu obłoków po błękicie...
Powoli, chwila za chwilą zapadaliśmy się w stan odpoczywania śród natury... Zmysły skołatane całoroczną pracą w mieście powoli przestawiały się na odbiór prostych bodźców otaczającego nas świata. To zaczynało się dobrze znane, powtarzające się na początku każdego urlopu wnikanie w rekreację... rekonstrukcję człowieczej normalności. Zwolna spadały „obroty” świadomości. Coraz wolniej i wolniej, za to z każdą chwilą mocniej docierało do nas doświadczanie Natury.
Przez to uspokojenie przenikał, przebijał się z trudem, po chwili już mimo wszystko stanowczo wdzierał się cichy, dźwięczny, powtarzający się w różnych odstępach czasu, znajomy sprzed lat układ kilku następujących po sobie dźwięków. Głuche: sztęęęk, stęęęk, węęk, i na koniec krótkie i dźwięczne... dzeńk. Kilka chwil ciszy, czasem szurgot kilku spadających kamieni i znów to samo. Skąd ja to znam? Zwłaszcza to końcowe... dzeńk! Gdzie ja to słyszałem? Gdzieś w zakamarkach pamięci kojarzy mi się to z czymś miłym, przyjemnym wręcz. O kurcze! Wiem! To „dzięcioły”! Ale gdzie oni są? Siadam, lecz przed oczami mam przeogromną ścianę Granatów. Znów te dźwięki... Teraz już mam pewność, że to taternicy. Bez wątpliwości są gdzieś przede mną... w Granatach. Echo mnie nie zmyli. To na pewno jest gdzieś przede mną.
Przeczesuję wzrokiem kolejne żleby, żebra, załomy, półki i ścianki. Nasłuchuję... coraz mocniej i mocniej. Jest tej zawiłej przestrzeni granitu trochę dużo i z racji rozległego terenu namierzenie wspinaczy wcale nie jest łatwe. Człowiek w takiej przestrzeni jest jedynie maleńką odrobinką. Moje szanse tylko nieco zwiększają stosowane zwykle przez taterników kolorowe ubrania, liny i kaski. Wreszcie są! Trzy jaskrawe kaski. Dwa niższe blisko siebie na naszej wysokości i niemal w prostej linii, dużo wyżej trzeci. Biegnie między nimi pomarańczowa nitka liny. Ten stojący najniżej dawał krótkie i zdecydowane polecenia – instrukcje. Wsłuchując się, dało się słyszeć jego okrzyki, ale z racji odległości trudno rozróżnić słowa...
Dokładnie na wprost! Pośredni Granat! Przecież to znana kursowa droga. Kiedyś, wiele lat temu dziabałem się w niej z zapałem, młodzieńczą radością i... różną skutecznością. Po to właśnie się ją przechodzi, by wypracować odpowiednią skuteczność. Obserwując sytuację w ścianie łatwo domyślam się słów krzyczanych przez każdego z kursantów. Tylko okrzyki instruktora są długie i zupełnie stąd nierozróżnialne. Pewnie prowadzi bardzo młodych kursantów i „podpiera” ich znanymi mi inwektywami... Przekazanie doświadczenia, wiedzy i odpowiednie umotywowanie w trudnych momentach są właśnie zadaniem instruktora. On to musi robić na odległość, zwykle bez kontaktu wzrokowego, więc używa języka bardziej kwiecistego niż... otaczające go trawniki.
Kuba leży z zamkniętymi oczyma. Trącam go i pokazuję wspinaczy. Obaj nie mamy najlepszych oczu i chwilę to trwa zanim ich dostrzega. Coś mnie tknęło i nie patrzę już na rozległą ścianę. W końcu, i tak niczego ważnego tam nie zobaczę... Uważnie obserwuję syna. On całkowicie skupia się na obserwacji. Pierwszy raz w życiu widzi taterników. O coś pyta. Odpowiadam, ale słucha niezbyt uważnie, a może nie do końca rozumie wyjaśnienia. Wreszcie wstaje, przysłania oczy i podchodzi kilka kroków w ich kierunku. Z tej odległości i tak nic mu to nie pomoże. Krzyczę żeby idąc patrzył pod nogi, bo teren jest bardzo nierówny i stromy.
Nie mam najmniejszych wątpliwości... Bierze go! Moja krew! Powoli ogarnia mnie zadowolenie i duma. Raduje się ojcowskie serce... Spod tego zadowolenia wychyla jednak szyderczą gębę paskudny strach i pokrywa mi plecy zimnym potem. To będzie moja wina...
Tak się składa, że od wielu lat wprowadzałem syna w różne dziedziny turystyczne. Wędrówki piesze nizinne i górskie, kajaki, rowery... Próbowałem przekazać mu wszystkie moje pasje. Podobało mu się, ale w stopniu powiedzmy... umiarkowanym i rozsądnym. Zawsze chętnie wybierał się ze mną, później z drużyną harcerską, ale żeby przepadał za tym... nie powiedział bym.
Teraz jest zupełnie inaczej... Widzę jak chłopak skupia się na odległych detalach ściany i trwającej wspinaczki, jego twarz zapala się i trwa w radosnym uniesieniu. Cholera, jeszcze wsiąknie...! Przecież będzie studiował kilkaset kilometrów od domu. Nie będę w stanie zapanować nad tą szajbą, która wiem jak potrafi pochłonąć. Też mam swoje doświadczenia w tym zakresie... I kto będzie winien? Jasne, że ja! Już słyszę te rodzinne utyskiwania...
Wspinaczka, to nie jest bezpieczne, zabiurkowe zajęcie dla spokojnych charakterów. Niesie też ze sobą mnóstwo poważnych zagrożeń – tych najpoważniejszych też. Jeśli... nie daj Boże... nie daruję sobie nigdy!
Zanim Kuba poszedł na pierwszy wykład na tej swojej Politechnice, został członkiem kandydatem Polskiego Związku Alpinizmu... Wsiąkł...! Może nie będę żałował, ale pewności nie mam i nigdy miał nie będę, bo... skąd mam ją wziąć?
Hala Gąsienicowa - 1995

_________________
Na świecie nie ma miejsc nieciekawych,
Natomiast ludzie... owszem, są.
http://www.turystyka.skibicki.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 10:56 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
Jędruś napisał(a):
Przecież niebieskim tez mógł pójść w druga stronę... pod Zawrat.

He, he ... też o tym pomyślałem ale potem zrewidowałem tą hipotezę ... bo początek niebieskiego już znali bo ich Markiz podciągnął gdzieś za Betlejemkę ... nie wierzę więc, że poszliby na Zawrat ... no chyba, że byliby zupełnie bezmyślni ... :|
Musiałbym sprtawdzić (bo nie pamiętam) w którym miejscu odchodzi szlak na krzyżne ale na pewno przed Betlejemką. A więc jednak kompletnie im się pomieszało w głowach ... Może więc ten wariant przez Zawrat nie jest całkiem nierealny ... :|

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 11:14 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
Zygmunt Skibicki napisał(a):
Może nie będę żałował, ale pewności nie mam i nigdy miał nie będę, bo... skąd mam ją wziąć?


Miłe wspomnienia ...
Ten dylemat był już tu gdzieś wałkowany ...
Sam mam podobny.
A tak na koniec to jak synowi idzie ? Tata zadowolony ? :wink:

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 11:21 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4450
Lokalizacja: lkr
bo oni wrócili pod schron, a później zapomnieli że trzeba spowrotem w stronę betlejemki i dalej, chyba przy murowańcu przecinają się żółty (z kasprowego na krzyzne i dalej do piątki) i niebieski (z kuźnic przez zawrat też do piątki)

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 2:37 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2008 9:04 pm
Posty: 206
Lokalizacja: Lublin
Zygmunt Skibicki napisał(a):
Wsiąkł...!

to ciekawe usłyszec to z drugiej strony bo ja jestem właśnie tym który wsiąkł a moi rodzice mają stracha. W dodatku do gór zachęciła mnie rodzicielka, która kocha góry ale preferuje lżejsze szlaki, czy wręcz dolinki. Tzn. najbardziej lubi Tatry Zachodnie, które mnie w ogóle nie pociągają, a za skalnymi pustelniami typu Dolinka Kozia nie przepada, Świnica i Zawrat to jeszcze dla niej dobra zabawa, ale już Orla, czy koń na Rohaczach wywoływał strach chyba głownie o mnie. Cieszy się że uprawiam turystykę, ale już strach ją ogarnia gdy wybieram się gdzieś w zimie czy snuję na razie bardzo dalekosiężne plany o robieniu kursików i zostaniu alpinistą. A ja tymczasem wsiąkłem i uwolnic się już nie zdołam. Może robienie jakichś niesamowicie trudnych dróg na wielkich ścianach mnie tak nie pociąga ale na myśl o zdobywaniu jakichś dziewiczych szczytów na końcu świata, czy nawet przechodzenie jakichś postrzępionych grani w tatrach aż ciarki przechodzą po plecach. Wiadomo to plany na bardzo odległą przyszłośc ale czuje że wsiąkłem. A wsiąkłem już jakieś 7 lat temu, będąc jeszcze małym dzieckiem przeszedłem z rodzicielką właśnie Buczynowe Turnie. Nierozsądna to była decyzja i do tej pory jest strasznym wspomnieniem dla niej to przejście właśnie przez strach o mnie jaki tam czuła. A powodem tej decyzji był po pierwsze przewodnik z którego nie wynikały jakieś straszne trudności oraz odpowiedź chłopaków na Krzyżnem którzy te turnie akurat przeszli. Dla mnie szlak był banalny i właśnie tam podczas takiej pierwszej jak dla mnie prawdziwej wspinaczki(bo na Kościelcu i Świnicy tego nie poczułem) zdecydowałem że muszę zostac taternikiem, takim jak ci wiszący na ścianie którym też zawsze się przyglądałem z czymś więcej niż zaciekawieniem. A Buczynki przestraszyły tak rodzicielkę bo się bała że się potknę gdzieś tam na dośc wąskiej grani, czy kamienie we mnie uderzą(a sporą lawinę tam widzieliśmy). Myślę że pański syn czuł to samo, a uczucie to jest niesamowicie silne i uwolnic się od niego nie sposób. Niektórzy się wspinają bo uważają że to fajne ot sport jak pływanie czy tenis. Dla mnie to religia i chociąz wiem z jakim ryzykiem wiążą się góry chcę zaryzykowac i silnie z nimi związac swoją przyszłośc. Dokonań jakichkolwiek na razie brak, ale ciągła obecnośc gór w mojej głowie, przeliczanie kasy na expresy(kiedyś na piwa przeliczałem :) ) czy ciężka praca jaką wkładam w trening na ściance(również godziny spędzane na campusie, ostry trening na siłowni) mogą dawac nadzieje na przyszłośc :wink:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 2:52 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
TaBaKa napisał(a):
bo się bała że się potknę gdzieś tam na dośc wąskiej grani, czy kamienie we mnie uderzą

Trochę to trudno zrozumieć póki się nie jest rodzicielem ... :|
Dla mnie córka to sens życia.
Utracić ją to gorzej niż zginąć samemu.
Tyle, że wszyscy jesteśmy śmiertelni.
Z przerażeniem to sobie uświadamiam i to nie ze strachu o siebie tylko ze strachu o nią ...
Z tą świadomością rozmyślam dalej i dochodzę do wniosku, że koniec może nastąpic w każdej chwili.
To nie ma w sumie znaczenia, że zapisałem ją na ściankę kiedy może spaść z roweru albo zakrztusić się ... :|
Nie chciałbym tego dożyć. Żaden rodzic tego nie chce ...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 3:37 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4450
Lokalizacja: lkr
tez mnie ostatnio jakieś takie mysli nachodzą, chociaż mój syn nie ma jeszcze 4 lat, to raczej przesądzone, że będę mu chciał pokazać te wszystkie wspaniałości, czas szybko zleci... mimo tego już siedzi coś we mnie, pewnie jak każdy rodzic, a zwłaszcza ten który posmakował tego miodu, nigdy do końca nie zaufam jego przekonaniu o pewności wyborów, których dokona jadąc w góry, jakiekolwiek
a może nie wsiąknie? taka myśl też się tli, ale nie jest to nadzieja, góruje jednak chęć żeby wykazał zainteresowanie, chociaż nic na siłę, a jak się to rozwinie...? sporo zalezy ode mnie

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 3:46 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
peepe napisał(a):
czas szybko zleci...

Bardzo szybko ...
Tak jakby wczoraj dopiero "rozważaliśmy rodzicielstwo" a tutaj ma już córka 8+ lat a za tydzień komunia ...
Latka biegną w szalonym tempie.
Jeszcze niedawno na myśl o szkole średniej dla córki machałem reką "bo to tyle lat jeszcze" a tu już 3 klasa (UK) i jescze kilka lat i trzeba będzie się rozgladać za kolejną szkołą.
Przez szkołę przeprowadzaliśmy się 5 lat temu ... tak jakby wczoraj. Nie chcemy się już przeprowadzać. Kochamy swój domek. Córka ma od drzwi jakieś 15m do szkolnej bramy :!: :lol:

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 7:16 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 10, 2007 8:21 pm
Posty: 4336
Lokalizacja: Kraków
Ja poczułem taki strach o dziecko w ruinach zamku w Smoleniu(?). Jest tam kawał takiej litej wąskiej skały, z resztkami murów obronnych, a nad tym jeszcze baszta. To wszystko wysoko, od dziedzińca jakieś 7-8 m, od zewnątrz jeszcze więcej, wąsko,że trzeba siedzieć na tym murze okrakiem. Cóż, bachory się uparły, żeby wejść po murze, potem po koronie muru i skały do tej baszty, bo tam był otwór. Wyszedłem z córką, to mało się nie sfajdałem ze strachu o nią. Jak zeszliśmy, to syn się rozdarł, że on też tam chce iść. Poszliśmy. Mieli wtedy 5 i 6 lat. Ten strach jest we mnie cały czas. Zawsze chcę ich asekurować jak idziemy gdzieś w Tatrach, czasem pewnie bez sensu ale to już uraz taki.

_________________
Te linki okazują mowę nienawiści lub dyskryminację wobec chronionej grupy osób z powodu rasy, wieku lub innych naturalnych cech.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBagiew_(organizacja)
https://pl.wikipedia.org/wiki/A_quo_primum


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt maja 09, 2008 10:11 pm 
Swój

Dołączył(a): N paź 22, 2006 9:39 pm
Posty: 34
gb napisał(a):
Co do samego "tematu" - sporo lat temu natrafiliśmy, a właściwie na nas natrafiła cała rodzina (dorośli + dwoje dzieci w wieku szkolnym-podstawowym) mniej więcej na drodze Balzera w okolicach Zazadniej. Pytali którędy do Kuźnic...

Proszę o wypisanie z Tego Forum , bez względu na formułę ( może być ban) .


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So maja 10, 2008 2:54 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt paź 14, 2005 9:18 am
Posty: 3112
Lokalizacja: z Manczy
ledzio napisał(a):
Proszę o wypisanie z Tego Forum , bez względu na formułę

Możesz sam to zrobić...

_________________
"Posekaj, posekaj"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So maja 10, 2008 7:30 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 17, 2007 7:57 pm
Posty: 3449
Lokalizacja: Tczew
Zygmunt Skibicki napisał(a):
Wsiąkł...!



Skąd ja to znam... Góry miłość od pierwszego wrażenia - najstalsza, najwierniejsza. Odnośnie rodziców to nie rozumieją mnei do końca i martwia sie o mnie. Tato uważa ze po co się pchać w Wysokie skoro tam moze sie cos stać, lepiej juz w zachodnie - są łagodne i zielone. Mama zapewne myśli tak samo. jszcze absurdalniejsze jest miejsce mojeg zamieszkania, czyli Pomorze. z tego względu mam wątpliwą przyjemność rzadko bywac w Tatrach co nie ukrywam diablo mi zaczyna przeszkadzać. najchętniej przeprowadziłabym się gdzieś na południe kraju, moze Bielsko -biała, moze gdzies pod kraków. Niestety nie jest to takie proste, gdybym mogła cofnać czas inaczej ułożyłabym to życie. Pozdrawiam
:wink:

_________________
Mądry wycof nigdy nie przynosi ujmy


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So maja 10, 2008 6:55 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 6:52 am
Posty: 3030
Lokalizacja: Sosnowiec
Mag_Way napisał(a):
gdybym mogła cofnać czas inaczej ułożyłabym to życie. Pozdrawiam :wink:


Cytuj:
Mądry wycof nigdy nie przynosi ujmy


:lol: :wink:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So maja 10, 2008 8:02 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Zygmunt Skibicki napisał(a):
I kto będzie winien? Jasne, że ja! Już słyszę te rodzinne utyskiwania...
Wspinaczka, to nie jest bezpieczne, zabiurkowe zajęcie dla spokojnych charakterów. Niesie też ze sobą mnóstwo poważnych zagrożeń ? tych najpoważniejszych też. Jeśli... nie daj Boże... nie daruję sobie nigdy!
Ciekawe, dlaczego nikt nie stawia sobie takich pytań w odniesieniu do prowadzenia samochodu? Przecież to bardziej niebezpieczne zajęcie (zwłaszcza w przypadku młodzieży). Byle co się stanie i kaplica.

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 9:48 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 8:59 pm
Posty: 18072
Lokalizacja: Zachodnie Pomorze/Poznań
piomic napisał(a):
Ciekawe, dlaczego nikt nie stawia sobie takich pytań w odniesieniu do prowadzenia samochodu? Przecież to bardziej niebezpieczne zajęcie (zwłaszcza w przypadku młodzieży). Byle co się stanie i kaplica.


Niebezpieczne jest wszystko. Siedzenie w domu również. Bo np. sąsiad przy przebudowie łazienki coś tam pokombinował przy gazie i cała chałupa może wylecieć w powietrze. Spacer po miejskim chodniku też może skończyć się śmiercią lub kalectwem bo np. ktoś na ten chodnik wjedzie. Natomiast denerwuje mnie robienie porównań typu - alpinizm wcale nie jest niebezpieczny bo wypadków drogowych jest znacznie więcej Tego rodzaju porównań w ogóle nie powinno się robić bo to jest bez sensu.

Natomiast można podyskutować o racjonalności pewnych działań. Używanie (nie koniecznie osobiste prowadzenie) samochodu to dziś właściwie konieczność. Nie zawaham się twierdzić, że brak prawa jazdy podobnie zresztą jak nieznajomość języka angielskiego to aktualnych realiach coś w rodzaju niepełnosprawności.
Alpinizm (we wszystkich jego formach - od zwykłej turystyki górkiej po ekstremalne formy wspinaczki) to jednak w pewnym stopniu ekstrawagancja. Bo jeśli np. skończyliśmy Politechnikę, to DZISIAJ bez znajomości angielskiego nie możemy liczyć na porządną posadę w swoim zawodzie, natomiast brak umiejętności wspinaczki nie ma na to wpływu, podobnie jak zamiłowanie do gór. No chyba, że szef firmy, w której ubiegamy się o robotę ma świra na punkcie gór. Ale równie dobrze może mieć świra na punkcie żeglarstwa albo nurkowania czy zgoła wędkowania.

Starożytni mawiali - navigare necesse est, vivere non est necesse - i ta formuła często jest przywoływana przez miłośników wszelkich sportów ekstremalnych jak coś w rodzaju usprawiedliwienia dla tego co się robi. Kwestia tylko na ile szczerze. Bo ja jakoś nie wierzę w szczerość takiich tekstów jak np. "muszę przejść południową ścianę Zamarłej, nawet za cenę życia", co nie zmienia faktu, że wielu tam i gdzie indziej chodzi. To nie jest matematyka, tu trudno jest o proste i logiczne działania.

W moim tekście chciałem zawrzeć jeszcze coś innego (chyba mi się to kiepsko udało) - rozprawić się z specyficznym rodzajem pogardy żywionej niekiedy przez raczej co młodszych "górołazów". Pogarda ta, dość częsta w forumowych tekstach, polega na tym, że oto ja, posiadacz mapy i przewodnika oraz odpowiednio specjalizowanych gaci, kurtki, koszuli, czołówki, butów itd itd jestem niejako z urzędu (czytaj: stanu posiadania) tych niewątpliwie pożytecznych przedmiotów pasowany na prawdziwego miłośnika gór a kroczący naprzeciwko facet czy dziewczyna w sandałkach czy zgoła w klapkach nie tylko naraża się na niebezpieczeństwo (co jest w sporym procencie prawdą ale dopuszcza się PROFANACJI tych naszych ukochanych gór. I tu zaczynają się dylematy. Miałem niegdyś znajomego co dostawał ataku szału na widok kobitek z domów FWP w Zakopanem, którym się np. nad Czarnym Stawem Gąsienicowym robiło zbyt gorąco i ściągały wierzchnie odzienie zostając w bieliźnie, co tu dużo gadać w owe czasy dość mało estetycznej - te wszystkie milanezy, brrr, szczególnie jak paniusia nie dbała o linię. Ja powiem brrr, ktoś inny dobrotliwie stwierdzi, że było gorąco, bądż tu mądry i pisz wiersze. Chyba jednak dobrze mi się zdaje, że wiele osób sobie zrobiło z goreteksu religię.

_________________
Mój kanał na YouTube: https://studio.youtube.com/channel/UC7G ... DING%22%7D
Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 10:59 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14901
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Oj Markiz, znowu zaczynasz....
Dyskusje na temat sensu/bezsensu np. samotnych wycieczek w góry, wchodzenia na Zamarłą od południa, itp już były wielokrotnie, z udziałem JE Markiza to ostatnio zdaje się tu:
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... sc&start=0
Markiz niestety lubi sobie na ten temat od czasu do czasu coś pozrzędzać. Zabawię siw w psychologa, no, Markiz, przyznaj się - swędzi cię ta Zamarła?...:mrgreen:
Ja tam z czystego egoizmu będę zawsze powtarzał - chodzenie po górach - normalne, wspaniałe zajęcie, dla mnie niezwykle ważne bo daje mi radość z życia jakiej nie mam z żadnej innej czynności w życiu wykonywanej. Piwo, seks, fajne sprawy, ale z górami przegrywają - była już nawet na ten temat ankieta :lol:.

Natomiast co by nie było że zawsze będę Markiza zawsze opier...ł dla zasady. Mnie też denerwuje gdy ktoś swoim górskim sukcesom usiłuje powierzyć zadowolenie z życia płynące z poczucia wyższości nad "zwykłymi śmiertelnikami chodzącymi po górach w klapeczkach". A to jest zjawisko niestety dość częste. Tu to Markiz ma rację. Z wszelkich górołazów to jest najmniej sympatyczny gatunek. Jest rzeczą zdumiewającą, że zasadniczo dotyczy to średniaków, wszyscy wielcy byli zdaje się pozbawieni tej przypadłości.
Może mały cytacik i zagadka - kto to napisał?:
"Stopień trudności nie odgrywa znaczącej roli. Jeżeli ktoś osiągnął limit swoich możliwości na trójce, nie powinien próbować jej przekraczać. Może osiągnąć tyle samo zadowolenia z licznych wspinaczek trzeciego stopnia, jak ktoś inny na tej samej ilości szóstek. Każdy powinien zdawać sobie sprawę na ile go stać a czego nie jest w stanie zrobić i do tego dostosowac swoje zamierzenia. Głównie z tego właśnie powodu stopień trudności nie powinin być identyfikowany z poziomem doznań. Każdy powinien miec możliwość wyboru swej drogi..."

Na marginesie Markiz - bardzo fajne opowiadanko.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 12:22 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 8:59 pm
Posty: 18072
Lokalizacja: Zachodnie Pomorze/Poznań
grubyilysy napisał(a):
chodzenie po górach - normalne, wspaniałe zajęcie, dla mnie niezwykle ważne bo daje mi radość z życia jakiej nie mam z żadnej innej czynności w życiu wykonywanej.


Pełna zgoda. Dla mnie też, ale była, bo już nie ten wiek. Ale do życia (podobnie jak inne sporty ekstremalne) nie jest konieczna. M.in. dlatego, że znakomita większość ludzi radzi sobie doskonale w życiu bez: wspinaczki górskiej, żeglarstwa, skoków na banggi, odkrywania źródeł Amazonki, skoków na spadochronie, szybownictwa, akrobatyki lotniczej i jeszcze by tak można sobie powymieniać. Cechą wspólną tych wszystkich zajęć jest to, że niosą za sobą spore zagrożenie dla życia i zdrowia.

Są inne rodzaje pasji - wszelkiego rodzaju kolekcjonerstwo, zamiłowanie do zwiedzania muzeów oraz w ogóle szeroko pojęte zwiedzanie czegokolwiek - starych miast jak np. Rzym czy Florencja ale i nowych jak np. Brazylia, studiowanie historii itd - pasje te nie stwarzają na ogół zagrożenia życia ale portfela bardzo, czasami nawet bardzo bardzo. Czasami taka pasja podróżowania przybiera formy karykaturalne - np. wyjazd do Zakopanego w czasie długiego weekendu i to w dodatku wcale nie w celu pójścia w góry (umówmy się, że przechadzka do Morskiego Oka czy do schroniska na hali Ornak nie jest pójściem w góry). Ma to wszelkie cechy masochizmu ponieważ: zaparkowanie samochodu w Zakopanem staje się porównywalne do podróży na biegun, wszystkie restauracje podnoszą ceny, podobnie kwaterodawcy i hotelarze, odjazd z miejsca "wypoczynku" staje się koszmarem itd itd. Przykłady można mnożyć - np. kupienie biletu na wejście na Krzywą Wieżę w kwietniu czy październiku to kwestia podejścia do kasy, w lipcu natomiast to minimum stania w kolejce przez trzy godziny wśród tłumu Azjatów i obywateli USA.

Natomiast nie lubię porównań do niebezpieczeństwa jazdy samochodem. Samochód kiedyś był również ekstrawagancją. Stateczny facet korzystał z dorożki, używanie samochodu było traktowane jako ekstrawagancja, szczególnie gdy ktoś sam prowadził a nie zatrudniał szofera. Dziś natomiast stało się nieledwie jedną z podstawowych funkcji życiowych, takich jak jedzenie, spanie czy przedłużanie bytu gatunku.
grubyilysy napisał(a):
Piwo, seks, fajne sprawy, ale z górami przegrywają

Znowu dyskusyjne. Ja np. piwa specjalnie nie kocham, wolę wino. Ale porównywanie picia wszelkich alkoholi z górołażeniem uważam za mentalne nadużycie. To są dwie różne sprawy. No chyba, że potraktujemy to górołażenie jako nałóg.
Natomiast porównywanie gór i seksu jest dla mnie dyskusyjne, bo to znowu dwie całkowicie różne sprawy. Właściwie słowo "dyskusyjne" nie jest tu dobrym terminem. Raczej powiedziałbym o nonsensie takiego porównywania.

grubyilysy napisał(a):
Może mały cytacik i zagadka - kto to napisał?:

Nie mam pojęcia, ale na pewno nie głupi facet. No i na pewno nie mający nic wspólnego z znanym mi przypadkiem faceta, którego ktoś w zimie zaciągnął na panel, na wiosnę w skałki, w lecie w Tatry na wspinaczkę a na jesieni tenże facet twierdził, że tak naprawdę to wspinaczka zaczyna się od mocnej piątki. O ile wiem w następnym roku ten facet wziął się żeglarstwo a o górach już zapomniał. Zasłynął powiedzeniem, że "w góry nie jeździ się dla przyjemności".

_________________
Mój kanał na YouTube: https://studio.youtube.com/channel/UC7G ... DING%22%7D
Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 2:48 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Wt paź 17, 2006 3:40 pm
Posty: 397
Lokalizacja: Kobiór
grubyilysy napisał(a):


"Stopień trudności nie odgrywa znaczącej roli. Jeżeli ktoś osiągnął limit swoich możliwości na trójce, nie powinien próbować jej przekraczać. Może osiągnąć tyle samo zadowolenia z licznych wspinaczek trzeciego stopnia, jak ktoś inny na tej samej ilości szóstek. Każdy powinien zdawać sobie sprawę na ile go stać a czego nie jest w stanie zrobić i do tego dostosowac swoje zamierzenia. Głównie z tego właśnie powodu stopień trudności nie powinin być identyfikowany z poziomem doznań. Każdy powinien miec możliwość wyboru swej drogi..."

.


Kukuczka?

_________________
"mój mózg,to mój drugi ulubiony organ"/W.Allen/

http://gorywysokie.blogspot.com/

http://pionowyswiat.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 3:32 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14901
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
dradamu:) napisał(a):
Kukuczka?

Pudło, pozwolę sobie, (nieco autoironicznie ;-)) zacytować inny fragment z tego samego eseiku.

"Chłopiec, który miał około dwunastu lat, zabrał się elegancko do roboty (przyp.mój - chodziło o trójkową dróżkę) i gdy znaleźliśmy się na szczycie zapytał, czy kiedykolwiek będzie robił szóstkowe drogi.
- Tak - odpowiedziałem - jeśli będziesz intensywnie trenował i nie staniesz się zbyt gruby, spokojnie będziesz je robił."

No tego to by pan Jerzy, przy całym szacunku, nie napisał. Był dość gruby, a szóstkowe drogi jednak robił. :-) Co prawda autorowi słów z zagadki pod względem zdolności klasycznego pokonywania trudności skalnych jednak znacznie ustępował.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 4:41 pm 
Swój

Dołączył(a): Cz mar 06, 2008 9:00 pm
Posty: 83
Lokalizacja: Chorzów
Dopiero dzisiaj z uwaga przeczytałem ta opowiesc. Z natury jestem "leniwcem" dlatego po zobaczeniu az tak rozległego tekstu zamknałem watek bez zadnej ciekawosci co zawiera. :roll:

Ale jak ją przeczytałem Odrazu przypomniała mi sie moja rada jaka zamiesciłem niedawno na owym forum tatrzanskim.
Niby orientacje topograficzna mam dobra ale doswiadczenie nikle i ja z moim "doswiadczeniem" słuze taka czy inna rada nie znajac adresata siedzacego po drugiej stronie monitora. Niestety wysoki % osob ma to ze najpierw cos powie,
8) a potem pomysli.(nie pisze, bron Panie Boze, tu o forumowiczach 8) )

A co do tresci--- jestem pod wrazeniem. Rzadko ktore ksiazki czytam z takim zapałem.
Gratulacje i dziekuje Markizie za podzielenie sie doswiadczeniem

_________________
Miejmy szacunek dla gor, bo one szanuja Nas pokazujac całe swoje piekno


Ostatnio edytowano N maja 11, 2008 5:53 pm przez TakTak, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 5:40 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 8:59 pm
Posty: 18072
Lokalizacja: Zachodnie Pomorze/Poznań
grubyilysy napisał(a):
dradamu:) napisał:
Kukuczka?


Przypomniałem sobie a google potwierdziły - Reinhold Messner

_________________
Mój kanał na YouTube: https://studio.youtube.com/channel/UC7G ... DING%22%7D
Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 6:04 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14901
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Markiz napisał(a):
grubyilysy napisał(a):
dradamu:) napisał:
Kukuczka?


Przypomniałem sobie a google potwierdziły - Reinhold Messner

Ach te google... Zgadza się, Reinhold Messner - "Siódmy stopień", kultowa pozycja.
Na marginesie i może nieco w związku z tematem, w tej książce Reinhold sam wspomina, że dostawał pogróżki od rodzin ludzi, którzy próbowali powtórzyć niektóre z jego szalonych wyczynów, ze skutkiem wiadomym.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 6:20 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 8:59 pm
Posty: 18072
Lokalizacja: Zachodnie Pomorze/Poznań
grubyilysy napisał(a):
Zgadza się, Reinhold Messner - "Siódmy stopień", kultowa pozycja.

Tekst Messnera zacytował na jednym z forów górskich ktoś podpisujący się BusterFM. U dołu napisał - RM. Nie doczytał jeden z "orłów" z Brytana i wypalił z grubej rury:
Cytuj:

BusterFM napisał:
.... Stopień trudności nie odgrywa znaczącej roli. Jeżeli ktoś osiągnął limit swoich możliwości na trójce, nie powinien próbować jej przekraczać.


A dlaczego nie powinien przekraczac swoich mozliwosci? Bo co? Bo jakis pieknoduch o tym nabazgrolil? A moze dlatego ze zgorszy takiego BusterFM i co to bedzie? Biedaczek nie zmaze grymasu z buzki.

BusterFM napisał:
.... Może osiągnąć tyle samo zadowolenia z licznych wspinaczek trzeciego stopnia, jak ktoś inny na takiej samej ilości szóstek. Każdy powinien zdawać sobie prawę z tego, na co go stać, a czego nie jest w stanie zrobić i do tego dostosować swoje zamierzenia.


Takich bzdur dawno nie czytalem. Zrobisz trojke to chcesz zrobic 4. Po czworce chcesz sprobowac 5 a po tem szostki. Jest to naturalne i dobre. Opisane powyzej podejscie jest idiotyzmem pod wieloma wzgledami. Wezmy np. zimowe wejscie na Everest, ktore zorganizowal Zawada i teraz przystawmy do tego powyzzy tekscik a sami zobaczycie jaki to jest stek glupot. A juz nie wspomne o wierszyku ktorego pewnie kazdy z was sie uczyl a jedna ze zwrotek brzmi: ...Mierz sily na zamiary a nie zamiary na sily." Kolo ktory to napisal lezy na Wawelu.

BusterFM napisał:
.... Głownie z tego właśnie powodu stopień trudności nie powinien być identyfikowany z poziomem dokonań; każdy musi mieć możliwość wyboru swojej drogi... ."


A w tym przydlugawym zdaniu to kompletnie nie wiadomo o co chodzi. Dwa i jedno nie wynika z drugiego. Czyli belkot.

_________________
Mój kanał na YouTube: https://studio.youtube.com/channel/UC7G ... DING%22%7D
Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 11, 2008 6:37 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N mar 27, 2005 9:30 pm
Posty: 2745
Lokalizacja: Katowice
Przeczytałem. Piekne wspomnienia.

_________________
...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 12, 2008 8:52 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Markiz napisał(a):
Natomiast nie lubię porównań do niebezpieczeństwa jazdy samochodem
Do jazdy nie, ale do zapylania setką po zatłoczonym mieście albo 180 na trasie jak najbardziej. Albo po pijaku. A u nas to niestety norma.
I nie mów mi, że to konieczność, bo koniecznością jest dojechanie do pracy/szkoły/burdelu czy czego tam jeszcze a poczucie przymusu wyprzedzenia wszystkiego co się rusza już nie.

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 12, 2008 10:22 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 8:59 pm
Posty: 18072
Lokalizacja: Zachodnie Pomorze/Poznań
piomic napisał(a):
I nie mów mi, że to konieczność, bo koniecznością jest dojechanie do pracy/szkoły/burdelu czy czego tam jeszcze a poczucie przymusu wyprzedzenia wszystkiego co się rusza już nie.


Oj, coś widzę, że niezbyt kochasz kierowców.
Pewnie się trochę niezręcznie wypowiedziałem. Nie lubię bowiem, jak się piszę np. tak - "alpinizm jest bezpieczny bo w Tatrach ginie rocznie ok. 15 osób a na drogach tysiące". Pomijając już obrazę teorii statystyki (ilu jeździ samochodem a ilu chodzi po górach) to jednak jest to co innego - alpinizm i turystyka górska to jednak tylko hobby a bez samochodu coraz trudniej egzystować w życiu, pracy zawodowej itd
Natomiast co do tego, co zacytowałem to nie mam najmniejszych wątpliwości - jest to zwykła głupota, powiedziałbym nawet, że przestępcza głupota bo taki kierowca naraża nie tylko swoje życie ale i innych. Jednak z moich obserwacji wynika, a prowadzę szmat czasu, że to przechodzi z wiekiem i z ceną samochodu. Im wyższa, tym właściciel bardziej rozważny.

_________________
Mój kanał na YouTube: https://studio.youtube.com/channel/UC7G ... DING%22%7D
Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 13, 2008 9:55 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
Markiz napisał(a):
alpinizm i turystyka górska to jednak tylko hobby a bez samochodu coraz trudniej egzystować w życiu, pracy zawodowej itd

To powyższe stwierdzenie trudno podważyć ... nawet fakt, że :

Markiz napisał(a):
jest to zwykła głupota, powiedziałbym nawet, że przestępcza głupota bo taki kierowca naraża nie tylko swoje życie ale i innych

a więc, że są tacy co jazdę traktują de facto jako sport ekstremalny to jednak bawiąc się tak na drogach publicznych stwarzają zagrożenie dla tych innych bezpiecznych kierowców jak piomic czy Markiz, którzy wyruszają w drogę z konieczności a nie dla sportu ... :roll:

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 13, 2008 10:14 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 8:59 pm
Posty: 18072
Lokalizacja: Zachodnie Pomorze/Poznań
Gustaw napisał(a):
a więc, że są tacy co jazdę traktują de facto jako sport ekstremalny


Ci co jazdę samochodem traktują jako sport ekstremalny i czynią to w sposób poważny robią to na wydzielonych torach. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że taki tor nie istnieje każdemu pod nosem (w Polsce w Kielcach i w Poznaniu) i za korzystanie z niego trzeba zapłacić i dlatego niejednego kusi aby poszaleć na drogach publicznych.
Problem jest zawiły i kontrowersyjny jak cały kodeks drogowy. Choćby sprawa dozwolonej szybkości. Sobiesław Zasada w swojej książce pt. "Szybkość bezpieczna" (polecam - bywa w antykwariatach) pisze tak (cytuje z pamięci) - "na jednym i tym samym odcinku drogi w określonych warunkach szybkość 160 km/godz. może być szybkością bezpieczną a w innych określonych warunkach szybkość 60 km/godz może być szybkością niebezpieczną". Kodeksowo tego ująć nie sposób i musi być przyjęty jakiś próg.
Co ciekawe - w Niemczech, chyba jedynym kraju Europy nie została ustalona prawnie maksymalna szybkość na autostradzie (niekiedy bywają określone znakiem przez zarząd autostrady) i jakoś nic nie słychać aby wypadkowość na niemieckich autostradach była wyższa.

_________________
Mój kanał na YouTube: https://studio.youtube.com/channel/UC7G ... DING%22%7D
Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 13, 2008 10:25 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
Markiz napisał(a):
czynią to w sposób poważny robią to na wydzielonych torach

Dokładnie ale ja pisałem o tych drugich ... :)

Markiz napisał(a):
niejednego kusi aby poszaleć na drogach publicznych

Oj, kusi ...

Markiz napisał(a):
Problem jest zawiły i kontrowersyjny jak cały kodeks drogowy.

Potwornie. Jak się wdepnie to trudno wyleźć. Dla przykładu maglowano to kiedyś w TV w UK i w wywiadzie taki jeden niemiecki pirat drogowy powiedział, że ponad (cytuję z pamięci) 150km/h robi się bezpieczny bo jest maksymalnie skoncentrowany. Natomiast przy powolne jeździe szybko się relaksuje i dekoncentruje. Niby możliwe ... Nie ?

Markiz napisał(a):
jakoś nic nie słychać aby wypadkowość na niemieckich autostradach była wyższa

Inne drogi, inne auta, inni kierowcy. Ale przytocz ten argument w UK to ci Angole wyszukają 100+ statystyk wskazujących na coś innego. Angole dobrzy są w statystykach. Statystykami wszystko udowodnią swoim obywatelom. Mają takie skłonności. Np powiedzą, że jak ktoś już się rozpierniczy na niemieckiej autostradzie to się robi mega karambol czego w UK się nie spotyka. No i dyskutuj teraz z takimi ... "średnia ilość ofiar / na wypadek jako funkcja prędkości zderzenia" :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 13, 2008 10:56 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 8:59 pm
Posty: 18072
Lokalizacja: Zachodnie Pomorze/Poznań
Gustaw napisał(a):
Natomiast przy powolne jeździe szybko się relaksuje i dekoncentruje. Niby możliwe ... Nie ?


Jak czuję, że ogarnia mnie senność, o co na autostradzie nietrudno, to dociskam gaz. Czasami pomoże. Jednak jeśli nie pomaga to jedynym ratunkiem jest budynek z napisem - Hotel, Gasthaus itp.
:cry:

_________________
Mój kanał na YouTube: https://studio.youtube.com/channel/UC7G ... DING%22%7D
Zapraszam


Ostatnio edytowano Wt maja 13, 2008 11:10 am przez Markiz, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 104 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL