chief napisał(a):
zupełnie nie widzę, takowego zagonienia do narożnika.
Remont kolejki był konieczny. TPN, dała PKL-owi niezłego ciosa blokując ilość osób (a to rzutuje się na kasę). Zwiększona przepustowość w dół jest jak najbardziej pozytywna, zarówno dla PKL (więcej dudków), jak i Parku (mniej schodzących i błąkających się bez celu po Kasprowym). Oczywiście PKL, zapewne będzie za jakiś czas chciał pójść dalej.......ale rozgrywającym jest w tym przypadku TPN
Quidquid agis, prudenter agas et respice finem
Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca
Dokładnie nie wiadomo, kto to napisał. Jedni podają, że Solon, inni, że Owidiusz, nieważne, chodzi o sens.
Ale może rozpocznę od tego, że podziękuję za cenną wypowiedź, z którą jednak, wybacz, zupełnie się nie zgodzę.
Nie wiem jaki zawód wykonujesz, ale jeśli prawnika, to znowu wybacz, ale nie skorzystałbym z Twych usług, gdybym pomocy prawnej potrzebował.
Przypomnijmy fakty:
- Kolejka wymagała remontu - oczywiste.
- Alternatywą braku remontu była likwidacja - z punktu widzenia TPN korzystne ale kompletnie nierealne. Wrzawa, która by się podniosła przeciw likwidacji byłaby zapewne większa od tej, która była w latach 30-ych przeciw budowie.
- Środek transportowy, który przewozi mniej osób lub ładunków niż jego techniczna możliwość (a takie osoby lub ładunki są) - idiotyzm ekonomiczny.
Wiadomym było, że PKL będzie chciał zintensyfikować przewozy aby osiągać maksymalne zyski a TPN będzie chciał minimalizować przewóz aby możliwie najmniej osób działało negatywnie na środowisko naturalne.
No to zastanówmy się, które osoby działają negatywnie na środowisko - te wjeżdżające czy też te zjeżdżające. Oczywistością jest to, że tylko te wjeżdżające, bo one mogą nie chcieć zjeżdżać z powrotem, ruszą pieszo w kierunku Hali Gąsienicowej, na Świnicę i dalej, na Czerwone Wierchy itp.
A zatem trzeba było w negocjacjach odnośnie wielkości przewozów stawiać warunki tylko odnośnie ilości wjazdów, ilość zjazdów natomiast zupełnie pomijać. Nie zrobiono tego - powstał zapis ogólny. Był to prawniczy błąd.
Prawniczym ideałem jest sytuacja, w której gdy osiągniemy ustalenie dla nas korzystne zapisać je tak aby praktycznie uniemożliwić powrót do dyskusji, która może doprowadzić do sytuacji dla nas niekorzystnej. Jest to oczywiste dla każdego sprawnego prawnika. Nie zadbano o to, przez niechlujstwo prawne dopuszczono do sytuacji wznowienia dyskusji o wielkości przewozów. Być może masz, Chiefie, rację, że to TPN rozdaje karty, też chciałbym tego. Ale stanowczo wolałbym aby w ogóle nie było możności ponownego siadania do stołu gry. Jest takie powiedzonko - "na wojnie jak na wojnie" - rozwijając - można wygrać i można przegrać. Skąd pewność, że PKL nie znajdzie możnego sojusznika, który wezwie dyrektora TPN i powie - "Ale żeście dyrektorze pograli z tym ograniczeniem zjazdów, przecież to był idiotyzm pierwszej klasy, a teraz, wicie rozumicie, może pogadamy o tych wjazdach - powiedzcie dyrektorze co tak właściwie groźne jest w tych wjazdach - ludzie wjadą, popatrzą, piwo wypiją i zjadą a tych trochę co zostanie to pryszcz, a tu, dyrektorze, PKL straty ponosi, to spółka Skarbu Państwa, minister finansów pieniędzy potrzebuje itd itd. A biedny dyrektor myśli sobie - cholera, już mnie prawie nie ma, a co tam... - panie Ministrze (czy inaczej), jest wiele racji w tym co pan mówi, siądziemy z prezesem PKL, pogadamy... i już leci kabarecik.
A wszystko przez głupi zapis, przypuszczalnie chytrze podrzucony przez prawników PKL.
Kolego Chiefie, powiedzmy sobie przykrą prawdę - we wszystkich sporach między interesami ekonomicznymi ludności powiatu tatrzańskiego a zadaniami ochrony przyrody TPN jest stroną słabszą. Słaby jednak czasami może wygrać. Kiedy? Ano wtedy gdy słabość wesprze chytrością. Tej chytrości zabrakło.