"Drugi raz, kiedy odpadła z blokiem na Zamarłej Turni. Do dziś pamięta doskonale, jak razem z Ryśkiem Berbeką znalazła się w lawinie śnieżnej w Wyżnim Czarnostawiańskim Kotle. Zatrzymali się tuż nad progiem opadającym do Czarnego Stawu. Krystyna była na powierzchni lawiny, a Ryszardowi wystawała ze śniegu noga."
bez komentarza
"Dopiero z perspektywy pracy w Pogotowiu Tatrzańskim inaczej spojrzałam na niebezpieczeństwa gór i podejmowanie ryzykownych wspinaczek - konkluduje Krystyna. Jako wieloletni profilaktyk, analizowałam wypadki tatrzańskie, prowadziłam „Księgi wypraw”, a o niektórych wypadkach pisałam również do Wierchów czy Taternika. Wtedy nieraz sobie pomyślałam -
przecież ja sama czasem tak postępowałam i ryzykowałam."
heh, a kto z nas tak nie ma...
