gb napisał(a):
Czyli za "komuny" pasjonaci (cokolwiek rozumiesz pod tym określeniem) nie byli "zwalczani"???
Nic takiego nie napisałem i nie wiem skąd ten pomysł. Skoro obecną politykę TPN uważam za "postkomunistyczną", to przecież oczywista sprawa, że nie neguję faktu zwalczania pasjonatów przez komunistów. To właśnie system komunistyczny nakreślił taki chory kierunek działania parków narodowych (zwalczanie nielicznych pasjonatów ważniejsze od walki z poważnymi zagrożeniami dla przyrody) i niestety ten kierunek kultywowany jest do dzisiaj.
gb napisał(a):
Dlaczego uważasz, że przytoczone uzasadnienie jest przejawem arogancji?
Bo to jest zaprzeczenie oczywistego faktu. W przypadku niektórych osób (powiedzmy "pasjonatów") potrzeba poznawania Tatr nie ogranicza się do samych szlaków. To oczywiste. A TPN zdaje się chciałby, aby pasjonaci nie istnieli.
gb napisał(a):
Poruszanie się "pozaszlakowe" - na terenie uznanym za chroniony powinno być w jakiś sposób uzasadnione.
I to jest właśnie podejście do ochrony przyrody narzucone przez system komunistyczny - Tatry dla "równiejszych". Bezsensowne ograniczanie czegoś, co samo się ogranicza i nie wpływa w istotny sposób na obciążenie przyrody. Żeby tłumaczyć ten absurd, TPN musi podawać nam "fake argumenty", które rozmijają się z tym, co można sobie obserwować w rzeczywistości.
gb napisał(a):
inni nie wchodzą - bo uznają zasady określone przez zarządzających danym terenem?
Powodem jest raczej brak takiej potrzeby. Grupa osób o której piszesz - ci, którzy mają ochotę chodzić poza szlakiem, ale nie chodzą, bo biurokracja zabrania - to prawdopodobnie grupa bardzo nieliczna. Wystarczy sobie przeanalizować rozkład ruchu turystycznego na terenie TPN i widać, że ledwie 2 szlaki + Kasprowy Wierch zapewniają wyraźnie ponad połowę całego ruchu ludzi na terenie TPN. Do tego dochodzi bardzo duża grupa osób, które decydują się również na inne szlaki, ale o niewygodnych i nieoznakowanych trasach pozaszlakowych w ogóle nie myślą, nie są tym zainteresowani. Przypuszczam, że ~99% osób odwiedzających Tatry (jak nie >99%) ogranicza się do szlaków z własnej woli. Zatem nie ma dużego popytu na wędrówki pozaszlakowe. To zjawisko marginalne i usilne ograniczanie go uznaję za pewnego rodzaju pajacowanie. Co istotne, TPN tłumacząc zakaz pozaszlakowych wędrówek, lubi podawać "fake argument" - 3 miliony ludzi - ale ale przecież te 3 miliony ludzi to problem szlaków turystycznych, a nie niewygodnych i nieoznakowanych terenów pozaszlakowych. Także mamy do czynienia z celową manipulacją ze strony TPN. W dodatku usilnie starają się wyolbrzymić "szkodliwość pozaszlakowych wędrówek", czego po prostu "nie kupuję", a nawet uważam za szkodliwe ograniczanie takiej działalności, bo to ewidentny prezent dla tych ludzi, którzy naprawdę szkodzą faunie (kłusownicy). Mniej pozaszlakowców = mniej potencjalnych świadków, którzy mogliby zgłosić polowanie na zwierzęta.
gb napisał(a):
którym?
Komunizm. Widząc obecną politykę TPN odnoszę wrażenie, że dyrektor Szymon Ziobrowski ma ambicję zapisać się w historii jako tatrzańska wersja Generała Jaruzelskiego.
gb napisał(a):
TPN nie ma "oporów". Decyzje o tym, czy na drodze - publicznej - do Włosienicy ktoś będzie prowadził działalność usługową w zakresie transportu publicznego nie zależą wyłącznie od dyrekcji Parku. Poza tym - co rozumiesz pod określeniem "mają poparcie społeczne". Cały czas znajdują się chętni na to by z tego transportu korzystać. Nikt tych ludzi nie przymusza do zapłacenia (w sumie sporej kwoty) i jazdy w górę. O jakim "poparciu" piszesz?
Tja... wygodnie zrzucać odpowiedzialność na inne instytucje. Podobnie jak z Doliną Chochołowską, gdzie mamy agresywną gospodarkę leśną. Chciałbym widzieć TPN walczące z grupami interesów i instytucjami, które szkodzą przyrodzie, a nie walkę z pasjonatami rodem z czasów komunizmu.
Poza tym czy naprawdę nie dostrzegasz poparcia społecznego do usunięcia transportu konnego? Wiadomo, że wszystkim się nie dogodzi i liczna grupa leni nie będzie zadowolona. Jednak z drugiej strony jest mnóstwo takich osób, którym nie podoba się proceder wykorzystywania koni. Także istnieje pewne spore poparcie społeczne. To trochę inna sytuacja niż np. z usunięciem traktorka w Dolinie Chochołowskiej, co już nie spotkałoby się z takim zadowoleniem.
Zaś co do skali transportu konnego na Drodze do Morskiego Oka - oczywiście przepustowość nie jest tak duża jak choćby kolejki na Kasprowy Wierch, ale miano "sporadycznego", czy też "przypadkowego" uważam za przesadę. Ten transport jest nastawiony na dużą skalę, a nie sporadyczne przewożenie paru osób za sporą kasę tak jak to ma miejsce w Dolinie Kościeliskiej.
grubyilysy napisał(a):
Jak cztam watek na brytanie - rejestracja i oplaty to jedno, dla mnie najciezszy gatunkowo jest pomysl workow na ekskrementy.
Gdyby to weszło to mielibyśmy cofnięcie zdaje się jedynego ukłonu w stronę pasjonatów wykonanego za czasów Pawła Skawińskiego (czyli uwolnienie taternictwa powierzchniowego z bariery formalności) i na domiar złego wzmocnione innymi absurdami.