W czasie swojej "kariery" tatrzańskiego turysty używałem kolejno:
- austriackich butów kutych (w sensie - ze śrubami wkręcanymi w podeszwę) - "odziedziczonych" rodzinnie
Zawratów
Himalajów
jakiegoś modelu Scarpy (nie pamiętam jakiego)
jakiegoś modelu Boreala (nie pamiętam jakiego)
---
od kilkunastu lat (po tych Borealach) - na cięższe mrozy i śniegi mam Kaylandy z podeszwą Vibrama (ale używam rzadko i niechętnie).
"Na co dzień" - bez względu na porę roku - chadzam w Salewach (bodaj Blackbird gtx). No i od niedawna mam - ponownie - Himalaje
Jeszcze od dawnych lat używam raków paskowych.
Każde z tych butów ślizgały się na "żywym lodzie"
. Natomiast jeśli spod - nawet sporawej - warstwy lodu wystawały jakieś kamyczki - to wibram świetnie zmniejszał poślizgowość. Od połowy października - nawet na spacery (oczywiście jakieś dalsze) po Kościeliskiej w plecaku nosiłem/noszę raki.
Zimowy spacer Strążyską, Białego, Kościeliską - może być obarczony niebezpieczeństwem poślizgnięcia się - zwłaszcza gdy wejdzie się na lód bez należytej uwagi. Ale nie ma "nieśliskich" butów
zwłaszcza na lodzie czy bardzo ubitym śniegu.
Z tym, że nasza rozmowa jest całkowicie bez sensu
Zwłaszcza dla Koleżanki, która zadała pytanie
pozdrawiam
gb