Forum portalu turystyka-gorska.pl

Kolejna akcja TOPR z użycien śmigłowca w....Dolinie Strążyskiej
http://24tp.pl/n/38085

w trudnym terenie w górnych partiach Dol. Strążyskiej

Tuż po piątej rano ratownicy TOPR odebrali telefon - mężczyzna relacjonował, że wraz z przyjaciółmi został przysypany przez lawinę. Na nogi postawiono służby, do lotu szykował się śmigłowiec. Wtedy toprowcy zadzwonili do turysty raz jeszcze.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... wnicy.html

Mam nadzieję, że TOPR depłni obowiązku i chłoptaś wyskoczy z kasy.

W czasie tych działań o godz. 12.31 do TOPR zadzwonił turysta ( taternik? ) znajdujący się w Dolnej części Bandziocha informując, że w górnej części Kotła była dwójka turystów. Przed chwilą koło nich z dużą prędkością zsunęła się po stromych , twardych śniegach turystka i poleciała w kierunku Źlebu zwanego „Maszynką do mięsa”. Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu dostrzeżono leżącą u wylotu żlebu kobietę. Tam desantowali się ratownicy, którzy stwierdzili, że w wyniku kilkusetmetrowego zsuwania się po śniegach i uderzenia o skały w żlebie, turystka doznała wielonarządowych śmiertelnych obrażeń. Ratownikom pozostał smutny obowiązek przetransportowania zwłok.

W rejonie Gąsienicowej Turni w Tatrach Wysokich doszło do śmiertelnego wypadku. Na miejsce został skierowany śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Fatalne warunki pogodowe i zapadający zmrok nie przeszkodziły turyście, który razem ze swoim 11-letnim synem wyruszył w Tatry. Mężczyzna dopiero nad ranem wezwał pomoc. Akcja ratunkowa trwała pięć godzin.

Na Orlej Perci w Tatrach Wysokich, pomiędzy Grantami a Krzyżnem, doszło w sobotę do śmiertelnego wypadku. Ratownicy na pokładzie śmigłowca przetransportowali do Zakopanego ciało turystki, która spadła w przepaść.

Będzie cenowo bolało...

http://fakty.interia.pl/swiat/news-akcj ... Id,2412606

Najprawdopodobniej ich mgła lub ulewa zaskoczyła

Michał Kołakowski

Sprostowanie informacji z dnia 9 lipca 2017r.

W dniu 9 lipca 2017r. ok. godziny 10:00 podczas wspinaczki na grani pomiędzy Rysami, a Żabim Koniem doszło do ostrej wymiany zdań o sposób asekuracji oraz o kontynuowanie dalszej wspinaczki na Żabiego Konia. Jedna z osób uczestniczących w wejściu dokonała krytycznej oceny zdolności zapewnienia asekuracji podczas wspinania, błąd polegał na niewłaściwym kierunkowo osadzeniu kości i frendów oraz zakładaniu taśm o bloki z wyraźnymi śladami odpęknięcia i rys (bloki ruszały się). W przypadku odpadnięcia i lotu wahadłowego założone punkty asekuracyjne zostały by wyrwane ze ściany, zaś taśmy spowodowałyby odpadnięcie bloków. Po przedstawieniu uwag o asekuracji i wskazaniu obszarów do poprawy argumentacja spotkała się z całkowitym niezrozumieniem u partnera w zespole.
Niska kultura techniczna i słaby poziom techniki asekuracyjnej spowodowały u partnera narażonego na
większe ryzyko decyzje o zakończeniu wspinaczki i wspólnym wycofaniu się ze ściany.
Komunikat nie został przyjęty przez drugiego członka zespołu. Wystąpiły u niego objawy
agresji i histerii, które spowodowały szereg niekontrolowanych zachowań, w tym szarpanie za główny blok asekuracyjny, próbując wyrwać ruchomą skałę, na której założył asekurację obu wpinaczy.
W rezultacie poważnego stanu utraty samokontroli przez jednego ze wspinaczy, starszy wspinacz udał się na grań zachęcając partnera do przeprowadzenia rozmowy w miejscu nienarażającym życia i zdrowia zespołu. Wobec braku możliwości konstruktywnej komunikacji został wybrany telefon alarmowy
zaś rozmowa prowadzona z pogotowiem TOPR miała ton i przekaz informacyjny dostosowany do możliwości percepcji człowieka będącego w szoku, który wymuszał
podawanie nieprawdziwych informacji, eliminujących całkowicie jego osobę z tego incydentu.
Po powiadomieniu TOPR agresja została zastąpiona stanem lękowym, w wyniku czego zabierając
cały sprzęt wspinaczkowy, pozostawił partnera, uciekając z grani.
Wspinacza pozostawionego bez sprzętu na grani zabrano śmigłowcem, zaś obecność drugiego wspinacza
stwierdzono tylko po kontroli książki wpisu w schronisku, gdzie dokonał adnotacji zejścia ze ściany.

A z tą aborcją to jest jakaś głośniejsza sprawa (ja o tym nie słyszałem wcześniej w każdym razie)?

Też sobie właśnie poczytałem, szkoda, że nie miałem popcornu
Wychodzi na to, że znali się dłużej i nie była to ich pierwsza wspólna akcja.

Dla mnie jednak dużo bardziej wiarygodna wydaje się wersja tego "pozostawionego" - biorąc pod uwagę całokształt (w szczególności dotychczasową działalność tego "drugiego", w tym jego wpisy, filmiki, agresywne reakcje na jakąkolwiek krytykę oraz opinie odnośnie jego osoby wyrażane przez dużo bardziej doświadczonych od niego zawodników). Postać dość charakterystyczna, choć ja akurat myślałem, że głośno się o nim zrobi dopiero wtedy, gdy się gdzieś ubije.

A z tą aborcją to jest jakaś głośniejsza sprawa (ja o tym nie słyszałem wcześniej w każdym razie)?

Ku przestodze, mimo tego, że sprawdziszisz swoje stanowisko zjazdowe może po prostu odpaść. Kolega zjechał wcześniej - nic nie było, podczas mojego zjazdu całość się urwała i gdyby nie wzorowa reakcja przewodnika a byliśmy z Klaudia Tasz Wysokogórski miałbym pokój pod ziemią. Zjazd z Poludniowego Wierzcholka Niznych Rys (jak nie pomieszalem).
Kolega obił nogę, zszedł na Ketonalu o własnych siłach na moko, niestety trasy do końca nie udało się zrobić. Także OSTROŻNIE.

Turysta wszedł na krzyż na Giewoncie.

1000 zł mandatu.

Powinni mu sprawę karną wytoczyć za znieważanie uczuć religijnych poprzez profanację krzyża.

To jeszcze wszystkich co się na nim podpisali też powinni ukarać.

Wolf_II napisał(a):
1000 zł mandatu.

Nie wiem skąd masz te informacje, skoro sam dyrektor TPN w TV mówił, że może dostać od Straży Parkowej mandat 500zł.

Po tym jak wczoraj wieczorem media społecznościowe obiegła informacja o opisywanych przez nas "wyczynach" turysty, straż parku poszukuje sprawcy niecodziennego wybryku. Za jego czyn grozi mu kara grzywny do tys. złotych. Wspinając się na wysokość kilkunastu metrów spowodował zagrożenie dla życia i zdrowia, tak swego jak i odpoczywających pod krzyżem turystów.