_Sokrates_ napisał(a):
Cytuj:
Grupa turystów z polskim przewodnikiem utknęła w rejonie Gerlachu, najwyższego szczytu w Tatrach. Poszukiwania i akcja ratunkowa trwała kilka godzin.
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,4442 ... Czolka3ImgLechu jedziesz!

To nie był przewodnik, co najwyżej "przewodnik":
http://24tp.pl/n/42000.
Cytuj:
Na Facebooku ukazało się sprostowanie Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich IVBV:
Wczoraj wieczorem w mediach pojawiła się informacja o trudnej akcji Horskiej Zachranej Służby (słowacki odpowiednik naszego TOPR) na Grani Martina (jest to jedna z piękniejszych, ale też wymagających dróg na Gerlach)
Jako Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich które jest zrzeszone w międzynarodowej federacji IVBV/UIAGM/IFMGA chcielibyśmy zdecydowanie podkreślić, że:
- osoba prowadząca ratowaną grupę nie jest międzynarodowym przewodnikiem wysokogórskim IVBV/UIAGM/IFMGA, (według słowackich regulaminów tylko osoby z takimi uprawnieniami przewodnickimi mogą prowadzić komercyjnie turystów na drogi tego typu). Nie mamy także informacji by posiadała ona jakiekolwiek uprawnienia przewodnickie.
- licencjonowany przewodnika IVBV/UIAGM/IFMGA może na Grań Martina, na której zdarzyła się akcja ratunkowa zabrać ze sobą maksymalnie 2 osoby!
- w warunkach jakie panowały w niedziele(odmienne od tego co mówiła prognoza), przewodnik który bierze odpowiedzialność za swoich podopiecznych, zmieniłby drogę wejścia na łatwiejszą i możliwą do realizacji w tych warunkach, lub zrezygnowałby z wyjścia.
BTW typ miał naprawdę szczęście, że pomimo tylu popełnionych błędów nic nikomu się nie stało:
- wziął "pod opiekę" 4 osoby, gdzie przewodnicy "z papierami" mogą brać max 2
- znajomi z KW, którzy tam byli tego samego dnia, gdy popsuła się pogoda zawrócili w stronę Wielickiego Szczytu i wycofali się łatwym terenem z jednej z przełęczy po drodze. Widzieli, że w tym samym czasie rzeczony "przewodnik" szedł dalej w stronę Zadniego Gerlacha
- po dojściu na przełęcz Tetmajera, postanowił schodzić z niej do Doliny Wielickiej, czyli prawdopodobnie żlebem Darmstädtera (dwójkowy żleb, chyba nienajlepszy pomysł na wycof, zwłaszcza latem...)
- Niestety pomylił kierunki i jakimś cudem znalazł się po stronie dol. Kaczej (być może gdzieś w rejonie Żlebu Komarnickich, którym biegnie droga za IV)
Więc cała sytuacja raczej nadaje się jako przykład dla przeciwników "uwolnienia" przewodnictwa - znajomość topografii jednak się przydaje...