Witam. Chciałabym się trochę poradzić ludzi znających lepiej temat niż ja.
Otóż Tatry odwiedzam średnio 2 razy do roku, regularnie od pięciu lat. Wydawać by się mogło, że już coś niecoś wiem i jakieś doświadczenie zdobyłam chodząc po nich, ale jednak nie. Jestem boi dudkiem trochę. Lęku wysokości nie mam, ale nie lubię wspinać się nad przepaściami. Dlatego jedyną górą jaką zdobyłam z trudniejszym podejściem był Giewont. Tak, te łańcuchy mnie przerażają. Dałam sobie radę bez większych problemów fizycznie, jednak trudniej miałam z zejściem. Zatamowałam trochę ruch, bo ludzie chcieli schodzić na łeb na szyję, a ja pomalutku schodziłam. Ogólnie po górach chodzę z łatwością, ale strasznie ślamazarnie schodzę. Nie mam tej pewności kroku. Zawsze mam wrażenie, że nie trafię na kamień całą stopą, i pomalutku sobie schodzę. Coby sobie np. nogi nie skręcić. Ale ogólnie nie należę też do osób szybko chodzących. Dlatego odpuściłam sobie łańcuchy tym samym większość szczytów. Co będę ryzykowała. I do tej pory pokonywałam trasy raczej dla początkujących: Zwiedziłam dolinę Kościeliską, łącznie z jaskiniami, Stawem Smereczyńskim, Chochołowską z Grzesiem, Rakoniem i Wołowcem, Kasprowy, Murowaniec z Kuźnić, i Murowaniec z Kasprowego, i okoliczny staw Gąsienicowy, Dolinę Pięciu Stawów, miałam ochotę zahaczyć o Szpiglasowy Wierch, ale stwierdziłam, że pewnie to zbyt niebezpieczne i poszłam z doliny 5 stawów do Morskiego Oka krótszą trasą, Kopieniec Wielki,Nosal, Czerwone Wierchy z Kasprowego i od dołu z Kościeliskiej, Dolina Białego, Dolina Strążyska, Dolina Ku dziurze, Sarnia skała. I za każdym razem mojego wyjazdu praktycznie robię te same trasy. Nie mam jakoś pomysłu na inne, łatwe. A może wreszcie czas się przełamać i pójść zrobić jakąś ambitniejszą trasę, zdobyć trudniejszy szczyt. Co moglibyście mi polecić na początek? Coś z czym osoba początkująca i trochę mniej sprawna sobie poradzi. Tzn sprawna jestem, ale może brakuje mi sprytu i zwinności, i trochę odwagi też na pewno. Mam takie wrażenie, że gdzieś na środku podejścia zaniemogę i odpadnę od łańcuchów. Takie czarne myśli mi krążą ciągle po głowie. Jadę tego lata po raz kolejny, spędzę w Tatrach 10 dni i chciałabym czegoś nowego doświadczyć. Pewnie i tak znowu zrobię moje tradycyjne trasy, odwiedzić po raz kolejny te same miejsca to nie jest stracony czas, ale jednak chciałabym czegoś nowego. W góry wyjeżdżam z mężem. Który też ma większe ambicje. Ale ja go samego nigdzie nie chcę puścić, dlatego stwierdziłam, że się przełamię i tym razem wystartujemy gdzieś wyżej. Ogólnie jeśli chodzi o moje tempo chodzenia to często schodzi mi dłużej niż czasy podawane na mapach. W zależności od trasy, są miejsca gdzie się mieszczę w normie. Ale ja sporo odpoczywam, bo ta kondycja jednak czasem okazuje się za słaba.
|