Ratownicy TOPR dotarli do poszkodowanego turysty, który w niedzielę spadł z dużej wysokości w rejonie wschodniej ściany Kościelca w Tatrach Wysokich.

- Ratownicy opatrzyli obrażenia poszkodowanego. Rozpoczyna się transport taternika do Zakopanego - powiedział dyżurny TOPR, Marcin Józefowicz.

Taternik w wyniku upadku ma złamane obie nogi. O wypadku TOPR powiadomił towarzysz poszkodowanego turysty. Z powodu niskiego pułapu chmur i panujących złych warunków pogodowych, w akcji nie użyto śmigłowca.
W wyższych partiach Tatr warunki do uprawiania turystyki są bardzo trudne. Zasypane warstwą świeżego śniegu szlaki są nieprzetarte, miejscami potworzyły się głębokie zaspy. Mgła, padający śnieg i wiatr ograniczają widoczność i utrudniają orientację w terenie.

Kościelec (2155 m n.p.m.) należy do najczęściej odwiedzanych przez taterników szczytów w rejonie Hali Gąsienicowej.

Wielka lawina nad Morskim Okiem. 320 cm śniegu na Kasprowym
W piątek rano na Kasprowym Wierchu leżało 320 cm śniegu. Ratownicy TOPR ogłosili czwarty stopień zagrożenia lawinowego. Rano na drogę do Morskiego Oka spadła wielka lawina.

Piątkowy poranek wielu mieszkańców Zakopanego znowu musiało rozpocząć od odśnieżania. Pod Giewontem spadło prawie 20 cm świeżego śniegu. Podobnie zwiększyła się pokrywa śniegu w Tatrach.

Sytuacja w górach jest krytyczna. Obowiązuje czwarty stopień zagrożenia lawinowego. Z tego powodu lawiny mogą schodzić nawet w zwykle bezpiecznych miejscach. Z powodu zagrożenia lawinowego nie kursują sanie na drodze do Morskiego Oka i w Dol. Kościeliskiej.

Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego odkryli, że rankiem wielka lawina całkowicie zasypała drogę do Morskiego Oka. Lawina zeszła z Białego Żlebu położonego na stokach Opalonego Wierchu.

W pierwszych meldunkach ratowniczy patrol oszacował, że czoło lawiny ma szerokość ponad czterystu metrów i grubość około pięć metrów. Droga jest całkowicie niedostępna dla wszelkich pojazdów. Śnieżna masa porwała ze sobą wiele drzew, które ułożyły się w poprzek drogi.

Właśnie witamy kalendarzową wiosnę, ale przynajmniej w Zakopanem to przywitanie zostało przełożone na nieznaną bliżej przyszłość.

obejscie pewnie tez zasypało....

dziwi mnie że TOPR nie udostępni zdjęć tego potworka.. Byłaby to doskonała okazja aby pokazać niedzielnym turystom czym naprawdę jest ten żywioł.

Około godz. 3 w nocy wielka lawina uderzyła w Betlejemkę - budynek Polskiego Związku Alpinizmu na Hali Gąsienicowej. W środku było 15 osób.

- To była wielka lawina, która zjechała z Uhrocia Kasprowego. Wyłamała okno i śnieg wpadł do środka na parterze. W budynku było 15 osób, bo właśnie trwa kurs instruktorski - relacjonuje kierownik Betlejemki Arkadiusz Kubicki.

To pierwszy raz w historii, kiedy lawina zasypała ten budynek. Jest on znany wszystkim turystom, którzy byli na Gąsienicowej. Usytuowany jest po prawej stronie szlaku, około 200 metrów przed schroniskiem.

- Na szczęście nic się nikomu nie stało. Można powiedzieć, że zostaliśmy przebudzeni przez lawinę. Budynek nie został naruszony, ale z jednej strony jest cały zasypany śniegiem. Teraz zastanawiamy się, co robić dalej i czy nie przeprowadzić ewakuacji - dodaje Arkadiusz Kubicki.

ojciec z córką

Podczas wyprawy na Manaslu zginął Piotr Morawski - jeden z najbardziej znanych polskich himalaistów.

Brał udział w wyprawie Dhaulagiri/Manaslu 2009. Wpadł w szczelinę na wysokości 5,5 tys metrów podczas wyjścia aklimatycznego.

Urodził się w 1976 roku. Był najlepszym polskim himalaistą młodego pokolenia. Był pierwszym człowiekiem, który zimą stanął na Shisha Pangmie (8027 m.n.p.m.)– najniższym ośmiotysięczniku ziemi. Swoją wyprawą przerwał czternastoletnią przerwę, w czasie której nikomu nie udało się wejść na ośmiotysięczny szczyt zimą. Do tej pory zdobył 6 ośmiotysięczników. Piotr był doktorem chemii. Zostawił żonę i dwójkę dzieci. (...) (kab)

Słowacja: Ratownicy odnaleźli ciała dwójki turystów z Polski

Tragiczny finał poszukiwań polskich turystów po słowackiej stronie Tatr. Ratownicy odnaleźli ciała dwóch osób – ojca z córką, które zaginęły w sobotę w Dolinie Czarnej Rakuskiej. Turyści zostali przysypani przez potężną lawinę.
Turyści z Krakowa wybrali się na wycieczkę w Tatry Bielskie. Przebywali w schronisku „Szarotka”. Chwilę po tym, jak wyszli z budynku, w tamtym rejonie zeszła potężna lawina. Ratownicy przez kilka dni nie mieli pewności, czy ojciec z córką faktycznie zostali przysypani zwałami śniegu. Jednak na parkingu przed doliną od soboty stał ich samochód. Dziś służby ratunkowe potwierdziły śmierć Polaków.

W Tatrach obowiązuje obecnie drugi, umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego. W górach leży jednak mnóstwo śniegu, a ponieważ jest ciepło, należy liczyć się z wiosennymi, dużych rozmiarów lawinami, które mogą spadać stromymi trawiastymi, nagrzanymi słońcem zboczami oraz żlebami. Ratownicy zalecają zachowanie daleko posuniętej ostrożności.

W czwartek około południa słowaccy ratownicy odnaleźli zwłoki dwójki polskich turstów, którzy w sobotę wyruszyli z Tatrzańskiej Kotliny do schroniska "Szarotka". Oboje zginęli pod wielką lawiną, która zeszła z Bujaczego Wierchu w Tatrach Bielskich.

Miejsce, gdzie spoczywały zwłoki turystów wskazał lawinowy pies. Następnie z pomocą sondy lawinowej ratownicy dokładnie zlokalizowali ciała. Leżały one około trzech metrów pod śniegiem.

Lawina, która zeszła z Bujaczego Wierchu miała 600 metrów długości i nawet do 8 metrów wysokości. Jak czytamy na internetowej stronie Horskiej Zachrannej Służby lawina prawdopodobnie zeszła samoczynnie z wysokości 1790 metrów i dotarła na dno doliny - 1190 metrów.

Była to lawina złożona z mokrego śniegu, która porusza się z prędkością od 3 do 30 metrów na sekundę. Jej ciężar waha się od 5 do 60 ton na metr sześcienny.

Przypomnijmy, że dwójka turystów z Krakowa w sobotę wyruszyła do schroniska "Szarotka". W Tatrzańskich Kotlinach pozostawili samochód. W akcji poszukiwawczej brało udział 59 ratowników i 20 psów lawinowych.

Pátranie v týchto lavínach je veľmi náročné, keďže len nános lavíny v Doline Siedmich prameňov dosahuje dĺžku do 600 metrov, šírku do 50 metrov a hrúbku až 8 m

Jej ciężar waha się od 5 do 60 ton na metr sześcienny.

Czy już tak nisko upadliśmy w edukacji, że nikt tego nie zauważył w redakcji?

Przykre, ale chyba tak.