Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Pierwsze zetkniecie z Tatrami
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=4&t=394
Strona 7 z 8

Autor:  inka88 [ Wt lip 14, 2009 10:56 am ]
Tytuł: 

Miałam wtedy roczek, więc nie pamiętam :wink: Natomiast pierwsze co pamiętam to Morskie Oko, furmanką w wieku 3 lat- wielkie przeżycie :D Rodzice zarazili mnie miłością do gór i tak już zostało. Od 20 lat jeżdżę w Tatry przynajmniej raz w roku...

Autor:  Biaxident [ Pt lip 17, 2009 12:18 am ]
Tytuł: 

Mnie moje pierwsze wizyty w Tatrach totalnie od gór odrzuciły. Ot, pojechały my z matką do Zakopanego, bo akurat tam rodzina była :) ja byłam absolutnie olśniona Krupówkami i ilością budek z lodami, goframi i innymi uprzyjemniaczami (9 lat miałam, wybaczcie xD), a ona mnie w góry ciągnąć chciała. Za pierwszym razem padł Nosal, Gubałówka (2 razy, w tym raz tylko kolejką) i Kasprowy (z widocznością rzędu 5 metrów). Za drugim, 2 lata później, MOK + Czarny staw (przez całą drogę moje, wprost ze Shreka, "daleko jeeszczeee?") i Giewont (tu już czysta panika, bo łańcuchy, przepaść straszliwa i ogóle ;) ).
Dopiero w zeszłym roku, urzeczona ogólnym klimatem, dałam się wyciągnąć w Bieszczady - i poszło :) wróciłam na początku października w Tatry i teraz już powinnam się chyba leczyć z górskiej choroby ;)

Autor:  papkin37 [ N lip 19, 2009 6:41 pm ]
Tytuł: 

ja swoje juz tak mało pamietam pierwsze zetkniecie, ale w tym roku byl juz trzeci raz wakacyjny w tatrach. Za pierwszym razem z tego co pamietam, to juz odrazu pierwszego dnia było wejscie do morskiego oka i potem droga idaca szlakiem doliny pieciu stawow, kilkanascie ładnych kilometrów odrazu było zrobione, tylko ze tam chodziłem tym niebieskim szlakiem, pozniej drugiego dnia podajze była trasa na giewont, i spotkanie z pierwszymi łancuchami. Trzeciego czy 4 dnia, to juz ciesza trasa, pierwszy etap na kasprowy wierch, pozniej z niego poprzez ten beskid na swinicie, tylko do samego szczytu zabrakło nam z 4 łancuchy moze, to było moje drugie spotkanie z łancuchami, i powrot tym czarnym szlakiem na dol w strone do kuznic. Z pierwszej wycieczki z glownych tras to chyba wszystko
teraz drugiego roku udało sie mi zaliczyc:
Trase nie daleko od miejsca w ktorym mieszkałem, udajac sie do doliny małej łaki wchodzac z niej na małołaczniak idac szlakiem czerwonych wierchów przez kondracka kope, do kasprowego wiercha i z stad zejscie do kuznic, bardzo długi odcinek trasy, nastepnego dnia, to chwila odpoczynku i wejscia na szczyty od kuznic takie jak nosal i am okoliczne szczyty. Nastepnego dnia to juz wydawało sie jak dotad najtrudniejsza wyprawa na rysy, ktora zakonczyla sie powodzeniem oczywiscie i po tym wejsciu panowała wsord mnie mysl, ze skoro dałem rade wejsc na rysy, to juz w polsce wejde wszedzie. To na druga wycieczke w gory podajze tyle, ale jak sobie cos glownie przypomne to dopisze.
I teraz jak na razie trzecia i ostatnia trasa ktora powrociłem gdzies 4 dni temu:
I tak na pierwszy dzien miałbyc koscielec, oczywiscie doszlismy do tego czarnego stawu gosienicowego i tam z niego mielismy udac sie w strone koscielca na mapie jest narysowane troche inaczej bo mielismy wejsc na zielony szlak a na tablicze byl czarny, wiec poszlismy na zawrat, ciekawy szczyt, i tutaj nie wielka trudnosc, nastepnie z zawrata udlismy sie w lewa strone czyli kozi wierch, zaczynała sie powaznie ciezka trasa, nastepnie zamarła przełecza do zamarłej turni, i tak ciezko isc, nie bylem kompletnie swiadomy ze to jedno kierunkowa trasa, i nikt tedy nie szedł tylko ja z tata, ale jakies 30 min temu przed nami wyszło w trase dwoje ludzi. I z tej zamrłej turni wielka kilkunasto metrowa drabina w dol, po zejsciu z niej odrazu trzeba sie lapac bylo lancucha, powaznie najtrudniejszy odcinek w polskich tatrach zdala widziałem jeszcze tych tatarnikow ktorzy wspinali sie po scianie, bałem sie ze i ja tamtedy bede musiał isc, bo na poczatku nie zdawałem sobie z tego sprawy kto to jest i czy bd musiał tam isc, ale jak doszlismy do zoltego szlaku i tam juz kierowalismy sie kozia dolinka do czarnego stawu, myslałem ze juz bd spokojniejsza trasa, ale gdzie tam, w kilku miejscach ciezkie łancuchy lezace na sniegu i lodzie, bardzo ciezko zejsc i po tym bylo, ale dalismy rade tylko ja całe nogi poobijane i tyle na pierwszy dzien. Drugiego dnia miał byc lekki przerwynik, ale oczywiscie tak nie było, udalismy sie na pieszo z ulicu strazyskiej do doliny koscieliskiej, dlugi odcinek trasy i tam z koscieliska do gory wprost przez chuda przełaczke na ciemniak a z ciemniaka przez krzesnice do małołaczniaka i dalej do kondrackiej kopy i zniej znow w strone kuznic, kolejny dlugi szlak. Dzien trzeci to miałbyc trning, po ciezkich dwoch dniach i tym razem busem do doliny koscieliskiej a z niej najpierw do tej jaskini mrozniej, a pozniej jeszcze do smreczynskiego stawu czy jakos tak, i kolejny dzien miał byc przeznaczony na trase Mieguszowskiej przełeczy pod chłopkiem, ale pogoda nie za bardzo byla i zmeczenie i bole nog uniemozliwiły nam wejscie na ten szczyt wiec zostało zakopane i nastepnego dnia juz ruszylismy na ta przełecz, pogoda srednia była, miał byc piekne widoki a była piekna mgła po dojsciu na szczyt, nie bylo nawet czasu na zjedzenie czegokolwiek bo trzeba było wracac i po zejsciu kilku metrów zrobiła sie wielka ulewa , ale dalismy rade zejsc. To na tyle
W przyszłe wakacje nie wiadomo jak to wyjdzie, ale tez planujemy tam pojechac, 4 wycieczka, tylko tym razem pierwszego dnia znowu do kuznic nastepnie do schroniska murowaniec i z niego zoltym szlakiem do przełeczy krzyznej, a z niej do skrajnego granata i powrot do kuznic, zdaje sobie z tego sprawe za ta cała orla perc jest najciezszym szlakiem w polsce ale moze damy rade, drugiego dnia to udac sie na morskie oko i tam wejsc na zolty szlak prowadzacy przez doline pieciu stawow, moze po drodze wejsc na wrota chalubinskiego i dalej do szpiglastowej przłeczy i na szpiglastowy wierc idac do tego pomnika za wielkim polskim stawem udajc sie nastepnie do schroniska pieciu stawow i z spowrotem do busow. I jeszcze na koniec taka trasa pojechac do chochołowskiej jeszcze tam nie byłem i tam udac sie konczystego wiercha i tam z niego raczkowej przełeczy, w planach jeszcze bylo przejscie przez bystra przełecz do błyszcza, ale pisze ze szlak zamkniety, i tam powrot do chocholowskiej, i jeszcze jakby bylo kiedy zwiedziec kilka jaskin z koscieliskiej, i moze wejscie na koscielec wkoncu.

Autor:  vincent198 [ N lip 19, 2009 7:44 pm ]
Tytuł: 

Przede wszystkim dzien dobry.Jestem nowym uzytkownikiem tego forum i krótko opiszę swoje pierwsze spotkanie z Tatrami.Wszystko zaczęło się w 2005 r.w piekny sierpniowy poranek.Tego dnia razem ze swoja dziewczyną, aktalnie żoną, wstaliśmy o 3 w nocy zapakowali jakies tam plecaki i sru samochodem w 3 godziny do Zakopanego.Tam dowiedzielismyh się ze na parking do Palenicy mamy jeszcze 30 km,gdy tam dojechaliśmy o 6.30 byly tylko 4samochody.Idąc cepostradą nad MO wiedziałem ze będe wracał w Tatry co rok.Jak zobaczylismy OKO i wszsystkie okalajace go szczyty mysleliśmy że ze szczęcia oszalejemy.
Nad Okiem bylismy tylko my i cztery zakonnice ;p.Po odpoczynku od razu poszliśmy na Czarny Staw .Tam w ciszy oddaliśmy hołd uczniom z Tychów (pracyję w Tychach) i powrót do Palenicy.Od tamtej pory wracam przynajmniej dwa razy w roku w Tatry,dolina koscieliska,smreczynski staw,szlakiem od wodogrzmotów Mickiewicza doliną roztoki do schroniska na pięciu stawach przez swistowke juz dwa razy,na kasprowy,na giewont .Za trzy tygodnie znowu jadę i mam nadzieję ze pogoda będzie ok.Pozdrawiam

Autor:  Kolorowa jak Diabli [ Pn lip 20, 2009 5:57 pm ]
Tytuł: 

Witam to mój pierwszy post na forum.
Pierwszy raz natomiast w Tatrach, byłam w zeszłym roku we wrześniu. Weszłam na Giewont i przez Dolinę Pięciu Stawów do MOKA.
Trasa przez Dolinę dla mnie-osoby która szła tam pierwszy raz była ciężka, ale dała radę(z górami miałam kontakt kilka lat temu w Bieszczadach, obie Połoniny i Tarnica).
Szlak przez Dolinę jest piękny, malowniczy-dla mnie cud świata! Zakochałam się w górach. I zamierzam wracać tam póki mi sił starczy na wspinaczki.
Na szlaku na Giewont poznaliśmy(ja i mój mąż) dwójkę wspaniałych ludzi, z którymi od tego momentu razem przemierzaliśmy szlak. I dzięki tej przyjaźni w tym roku od 9 września znowu jedziemy do Zakopanego, a za główny cel obraliśmy Rysy....czy dam rade...oby :)

Autor:  świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 6:05 pm ]
Tytuł: 

Kolorowa
:scratch:
:scratch:
:scratch:

(nie, nic, tak mnie sie skojarzyło... hmm... Kolorowa... taaak. myrning.)

Autor:  Kolorowa jak Diabli [ Pn lip 20, 2009 6:41 pm ]
Tytuł: 

ale co?? :scratch: [zdziwiona]

Autor:  świnia na świnicy [ Pn lip 20, 2009 6:47 pm ]
Tytuł: 

zaatakowało mnie wspomnienie jednego pamiętnego miejsca pod Tatrami, nic personalnego w stosunku do Ciebie ;)

Autor:  Kolorowa jak Diabli [ Pn lip 20, 2009 6:49 pm ]
Tytuł: 

no to jak nic personalnego to pisz o co caman :mrgreen:

Autor:  aniazsk [ Śr lip 29, 2009 1:23 pm ]
Tytuł: 

Pierwszy raz byłam w Tatrach w 1997 roku. Rodzice zabrali mnie (miałam 9 lat) i mojego 2 lata młodsze brata do Zakopanego. Pierwsze miejsce, które wtedy odwiedziłam, to chyba Dolina Kościeliska razem z Jaskinią Mroźną.
Wiem, że w tamtym roku byłam też w innych dolinach, nad Morskim Okiem i na Przełęczy Między Kopami.

Rok później znowu rodzice zabrali mnie w Tatry. Wtedy zdobyłam Nosal, Kasprowy Wierch i Giewont. Pamiętam, jak na tym ostatnim co chwilę słyszeliśmy komentarze w stylu "kto z takimi małymi dziećmi pcha się w góry!".

Ponownie w Tatry trafiłam w 2000 roku, bo w 1999 byłam w Karkonoszach (niby ok, ale czegoś mi brakowało...). Niestety trafiliśmy na fatalną pogodę, więc zrobiliśmy tylko 2 ciekawe trasy. Pierwsza to przez Suche Czuby na Kasprowy Wierch. Niestety, cały czas padało, a jak zaczęliśmy schodzić z Kasprowego, to zaczęła się burza. Jeszcze nigdy tak się w górach nie bałam, jak wtedy.
Druga trasa, to do tej pory najpiękniejsza, jaką przeszłam w Tatrach - przez Dolinę Roztoki do Doliny Pięciu Stawów Polskich a stamtąd przez Świstówkę do Doliny Rybiego Potoku. Celowo nie piszę do Morskiego Oka, bo tam nawet nie doszliśmy, bo byłam zbyt zmęczona...

Właśnie, zmęczenie... To było coś, co odbierało mi radość z chodzenia po górach. Mój młodszy brat był pełen energii i zawsze biegł pierwszy, a ja niestety zwykle szłam ostatnia. Do tego przeszkadzało mi chodzenie w deszczu. Cały czas marudziłam, że wolałabym jechać nad morze lub jezioro, tak jak wszyscy moi znajomi.

No i się doczekałam, że jeździłam potem co roku albo nad morze, albo nad jezioro, bo mój tata zachorował i nie mógł jeździć w góry. A na obozy nigdy nie chciałam jeździć...
W 2003 i 2004 roku trochę przypadkowo trafiłam w Karkonosze. I odkryłam, że lubię góry i że wysiłek, jaki trzeba włożyć w to, by dojść w odpowiednie miejsce, wart jest tych wspaniałych widoków.
Zaczęłam nieco tęsknić za Tatrami, ale jeszcze nie na tyle by pojechać na jakiś obóz, a żeby jechać sama, wciąż byłam za młoda.
W 2007 roku byłam w Ojcowskim PN. I jak zobaczyłam te wszystkie skały, pagórki, jaskinię, to bardzo zatęskniłam za Tatrami. Tak bardzo, że w 2008 roku postanowiłam za wszelką cenę je odwiedzić.

No i udało mi się, byłam tam w zeszłym roku kilka dni. I stwierdziłam, że Tatry są piękne i chcę, wręcz muszę, do nich wracać.

Już za kilka dni znowu tam będę:)

Autor:  wilczyskowyt [ Śr lip 29, 2009 4:13 pm ]
Tytuł: 

pierwszy raz w Tatrach to kolonie 1994 w Murzasichle - na pewno bylismy na Gubałówce :oops: , Kasprowym z Hali Kondratowej, nad Mokiem przez 5, ale jak wróciłem do domu - na pytanie gdzie chodziliśmy nie byłem w stanie powiedzić nic - oprócz "na pewno na Gęsiej Szyi, czy coś takiego ???" hehehhee :D

Autor:  artex [ Śr lip 29, 2009 5:28 pm ]
Tytuł: 

Witam!!! pierwszy raz w Tatrach byłem w sierpniu 2003r...miałem wtedy grubo po trzydziestce. Szwagier mnie namówił na męska wyprawę. Nie miałem zielonego pojęcia co mnie czeka, jak wygląda górski szlak - kompletny żółtodziób!!::)). Do Zakopanego dojechaliśmy późnym wieczorem i nie mogłem podziwiać panoramy Tatr. Noc spędziliśmy w namiocie na polu campingowym "Pod Skocznią". Rano o 6 mogłem zachwycać się potęgą gór. Z Kuźnic kolejką linową wjechaliśmy na Kasprowy. Prosiłem szwagra, aby wybrał łatwy szlak, bo ja nie jestem kozicą górską. Uśmiechnął się tajemniczo i powiedział, że idziemy na .....Świnicę, a potem Zawrat. Nazwy te nic mi nie mówiły, a górka, którą wskazał wydawała mi się taka malutka!!:)) Początkowo bardzo mi się podobało, szeroki szlak i mimo wysokości 1900 m npm czułem się pewnie. Zaczęliśmy się wspinać na ..Świnicę. Na pewniej , znacznej już wysokości zorientowałem się, że sam się wspinam. Szwagier maszerował gdzieś z przodu. Kiedy zatrzymałem się i obróciłem, aby zobaczyć ile już się wdrapałem - osłupiałem ze strachu!!! Przywarłem do skały i tak na czworaka z modlitwą na ustach dopełzałem na szczyt. Po drodze były łańcuchy, klamry....serce mi waliło jak młot pneumatyczny. Gdzieś na Zawracie ..odpoczywaliśmy. Szwagier jadł kanapkę, wyjął mapę i zastanawiał się czy zejść "lewym" szlakiem ( Dol. Gąsienicowa) czy "prawym"( D5SP). Byłem tak ciężko przestraszony, że nie mogłem nic jeść, tylko łyk wody. Zastanawiałem się jak ja stad zejdę, myślałem, może wezwać TOPR, tylko ..."co ludzie powiedzą?". Z pomocą przyszła mi..... burza. Gdzieś zagrzmiało, zaczęło robić się ciemno. Nie wytrzymałem i powiedziałem do szwagra..."q*** tędy sp****"- wskazując szlak do D5SP..... Około 21 byliśmy na polu namiotowym. Przeżyłem!!!!! Ludzie Kochani.... Przeżyłem!!!))). Byłem z siebie bardzo , bardzo dumny!!!. Od tamtej pory..............co roku jeżdżę w Tatry. Nie wyobrażam sobie wakacji bez górskiego szlaku. W tym roku też będę w sierpniu z córką. PS. Szwagier zbiera wiśnie i w góry nie jedzie...dobrze mu tak.he,he,he!!::))) Do zobaczenia na szlaku !! Pozdrox::))!!

Autor:  dziana67 [ Śr lip 29, 2009 11:39 pm ]
Tytuł: 

pierwszy raz w tatrach - czerwiec 2007
wczesniej duzo chodziłam z plecakiem na obozach wędrownych <tylko ze po nizinach> wiec znajomi <ktorzy mnie zabrali> wybrali dosyć ciekawe trasy :D
pierwszego dnia z kuźnic zielonym na kasprowy, potem świnica, a że mieliśmy dużo czasu weszliśmy na mały kozi <myśląc że to "zawrat" :oops: :oops: :oops: >, wracając na zawrat <wtedy jeszcze można było> ktoś nam wyjaśnił że jesteśmy w błędzie, no i potem do D5SP.

drugiego dnia z rana na duży kozi wierch <czarnym szlakiem>, potem przez świstówkę do Morskiego. tam sobie poszliśmy nad czarny obczaić drogę na rysy, ale bylo za duzo sniegu wiec stwierdzilismy ze trzeciego dnia nie ma szans. <do tej pory pamiętam starszą panią z psem w torebce, ktora wraz z starszym facetem wybrali się w kierunku szczytu... :roll: >

trzeci dzień był najlepszy 8)
z samego rana na wrota chałubińskiego, potem wróciliśmy na szlak i na szpiglasową przełęcz <zahaczając o szczyt>, w dół do doliny 5stawów, a potem przez kozią przełęcz, murowaniec do kuźnic <14 godzin z przerwami :D:D:D >

potem wrzesień 07, luty 08, grudzień 08, kwiecień 09 i teraz się szykuje koleny wyjazd 8)
a i jeszcze jedno: zimą Tatry znacznie piękniejsze :mrgreen:

Autor:  dawid_w [ Cz lip 30, 2009 10:06 pm ]
Tytuł: 

dziana67 napisał(a):
teraz się szykuje koleny wyjazd


kiedy się wybieracie i co macie w planach?

Autor:  dziana67 [ Cz lip 30, 2009 10:35 pm ]
Tytuł: 

pisalam w temacie o wakacyjnych planach :)
wybieramy sie w poniedziałek wieczorem, czyli we wtorek rano bedziemy w zakopcu dopiero. plan jest taki: *
1. z kuznic niebieskim do murowanca, potem zawrat i do D5SP
2. cala orla perc (hmm... :p ) - nocleg w D5SP
3. przez szpiglas do Moka.
4. Rysy i powrót do zakopca na jakiś pociąg.

*plan i tak moze ulec zmianie, wszystko zależy od pogody, ekipy i ilości wypitego piwa (lub innego %) w schronisku.

Autor:  dawid_w [ Cz lip 30, 2009 10:44 pm ]
Tytuł: 

na OP będziesz miała co filmować i focić, prognozy są dobre więc wyjazd powinien się udać, czego wam i sobie życzę

Autor:  dziana67 [ Cz lip 30, 2009 10:46 pm ]
Tytuł: 

dawid_w napisał(a):
wyjazd powinien się udać, czego wam i sobie życzę


a Ty kiedy jedziesz i gdzie ? :D

Autor:  dawid_w [ Cz lip 30, 2009 10:52 pm ]
Tytuł: 

w sierpniu choć dokładny termin się jeszcze nie wyklarował, a gdzie? tam gdzie puści... jak mawiał jeden stary taternik :wink:

Autor:  BR0V4R [ Pt lip 31, 2009 12:58 pm ]
Tytuł: 

Mój pierwszy szlak to z Kuźnic przez Kondratową na Giewont w wieku 10 lat chyba , później szkolna wycieczka nad Morskie Oko i od tamtej pory jeżdżę w Tatry co roku .
Nie wiem po co :scratch:

Autor:  Łukasz T [ Pt lip 31, 2009 12:59 pm ]
Tytuł: 

BR0V4R napisał(a):
Nie wiem po co


Chcesz o tym porozmawiać ?

Autor:  karlos [ N sie 09, 2009 9:13 pm ]
Tytuł: 

w góry chodzę od 25 lat (zawsze były to Beskidy i Karkonosze) i wstyd się przyznać ale w Tatry pojechałem pierwszy raz w tym roku :oops: jako pierwsza trase zaliczyłem czerwone wierchy, było super :D miałem ambitne plany na trudniejsze szlaki, ale zakończyło się na małym Kościelcu, bo ten właściwy Kościelec (i pogoda w tym dniu) troszke mnie przestraszył :?

oczywiście potem żałowałem że nie spróbowałem (męczy mnie to do dzisiaj) :evil: i od powrotu z Tatr mam na tapecie tę fotkę ...


Obrazek

jak wolne w pracy wypali to wracam tam we wrześniu :twisted:

Autor:  Azyjka [ Pn sie 10, 2009 7:33 pm ]
Tytuł: 

Pierwszy raz rodzice zabrali mnie w Tatry jak miałam 3 latka, ale z tego wyjazdu pamiętam tylko, że zbierałam stokrotki na jakiejś łące i wrzucałam je do potoku. :mrgreen: Później jeździłam do Zakopca jak miałam jakieś 7 lat. Mój wujek miał pensjonat w Kościelisku. Pamiętam, że weszłam wtedy na Kasprowy, Gubałówkę. Byliśmy w Dolinie Kościeliskiej i jaskinii Mroźnej. Raz byłam w Zakopcu zimą. Zorganiozowaliśmy wieczorny kulig z pochodniami i to mi się wtedy strasznie podobało. :D Jednak bakcyla złapałam nieco później. Od LO zaczęłam jeździć co roku. A teraz już nawet wypatruje moich Tatr z każdego wyższego pagórka... :D

Autor:  Lady Mysz [ Pn sie 10, 2009 7:37 pm ]
Tytuł: 

Pierwszy raz w Tatry rodzice zabrali mnie i siostrę w 1994 roku,miałam wtedy 12 lat.Pamiętam Krupówki, Gubałówkę,Kasprowy,Nosal,potem byliśmy jeszcze z 4 razy i za każdym razem to samo.Nikt nigdy nie chciał zabrac mnie na Giewont-bo taka niebezpieczna góra..
w tamtym roku pojechalismy w maju z mezem a potem jeszcze 2 razy wróciliśmy we wrześniu i w grudniu-oczywiscie na Giewont dalej nie weszłam,ale kto wie może w końcu go zdobędę.Mamy ambitne plany złazić trochę Tatry,bo sporo jeszcze nam zostało;)
no ale mysle ze to dopiero za jakieś 2-3 lata.Narazie czekam z utęsknieniem kiedy tam wrócimy,moze w przyszłym roku chociaz na Sylwestra bo dzidziuś jest za malutki jeszcze na szlak;)

Autor:  kj39 [ Pn sie 10, 2009 9:22 pm ]
Tytuł: 

W sobote wrocilem z pierwszego wyjazdu w Tatry z moim 11 letnim synem. Tzn dla niego byl to pierwszy raz.
Mieszkalismy 5 dni w Murowancu, po kolei zaliczylismy: Rusinowa Polane przez Waksmundzka Rowien i Gesia Syje (w niedziele, do kosciola sie poszlo spacerkiem), potem w poniedzialek przez Liliowe i Beskid, Kasprowy az na Malolaczniak i z powrotem; wtorek - Na Krzyzne (skubaniec pod koniec mnie wyprzedzil i z troska pytal - tata, czemu tak dyszysz?), sroda - przez Brzeziny do busika na Palenice, potem MOko, przez Swistowke do Doliny 5 Stawow (obiecalem mu ze tu zobaczy lancuchy na szlaku a tu chol... ich juz nie ma - kiedy je zdjeli???) i wrocilismy busikiem do Kuznic, kolejka na Kasprowy i zejscie (od 19.00) do Murowanca; czwartek lalo i wialo - z plecakami przeprowadzilismy sie na Kalatowki; piatek - sciazka nad Reglami poszlismy do Koscieliskiej, w jaskinie - przeszlismy Mrozna (40 min stania w kolejce) i Smocza Jame (wreszcie byly lancuchy, hehe); sobota - Giewont z rana zeby zdazyc przed stonka i potem w pociag do domku.
Z ciekawszych spostrzezen mojego potomka powiem - ze jego zdaniem Krzyzne jest o wiele latwiejsze od Swistowki. Moze ma racje...

Autor:  świnia na świnicy [ Pn sie 10, 2009 10:51 pm ]
Tytuł: 

Kolorowa jak Diabli napisał(a):
no to jak nic personalnego to pisz o co caman

Krupówki ;)

Autor:  pararasta [ Pn sie 10, 2009 11:29 pm ]
Tytuł: 

Pierwszy raz w Tatrach w wieku 9 lat. Autobusem do Włosienicy i nad MO - jedyne co pamiętam to jak oddawałem to co zjadłem. W wieku 15 lat zaciągnąłem matkę na Giewont i to było wówczas niesamowite przeżycie. Jako 17-latek pierwszy samodzielny wypad w Tatry "od schroniska do schroniska" i potem już rok w rok wyjazd choć na kilka dni, aż do tego ostatniego dla mnie razu... Ale Wam zazdroszczę, że możecie pójść w góry...

Autor:  Eliasz123 [ Wt sie 11, 2009 11:15 am ]
Tytuł: 

pararasta napisał(a):
aż do tego ostatniego dla mnie razu


To było preludium, jest dreszczyk, teraz czas na rozwinięcie

Autor:  Lady Mysz [ Wt sie 11, 2009 7:29 pm ]
Tytuł: 

pararasta dołączam do grona oczekujących na rozwinięcie...

Autor:  pararasta [ Wt sie 11, 2009 11:34 pm ]
Tytuł: 

No cóż – nigdy nie przypuszczałem, ale kto to może przewidzieć, iż

Kronika TOPR 13.06.2009
O godz. 19.30 do TOPR dotarła informacja, że po śniegach nad Czarny Staw nad Morskim Okiem zjechał turysta. Jak się okazało doznał on ogólnych otarć i potłuczeń. Rannego śmigłowcem przetransportowano do szpitala.

Tyle suchej informacji-jak się okazało do najbliższej zimy na pewno nie wyjdę w góry, nie skończyło się na otarciach i potłuczeniach; miałem już i czeka mnie jeszcze jedna operacja i rehabilitacja. Generalnie wygladało to tak. Schodziliśmy tego dnia jako ostatni z Rysów, warunki były rozmaite-od słońca po zamieć śnieżną. Gdy już schodziliśmy-nieco powyżej kamienia jest takie rumowisko skalne, przykryte było wówczas kilkunastocentymetrową warstwą śniegu. Schodziłem robiąc sobie stopnie śnieżne. W pewnym momencie uderzając nogą przebiłem się przez warstwę śniegu i noga utkwiła klinując się między kamieniami, tak do wysokości kolana-oczywiście upadek i zaczęło mną obracać przy unieruchomionej lewej łydce. Poczułem przeraźliwy ból, ale w tym czasie doszli do mnie moi towarzysze i przy ich pomocy uwolniłem nogę. Czułem ból, ale postanowiłem schodzić dalej. Jednak ruchy w tej nodze były już słabsze, mniej pewne. Dosłownie przy ostatnim schodzeniu (tam gdzie pierwsze zakosy szlaku na Rysy po opuszczeniu Czarnego Stawu) najprawdopodobniej za słabo postawiłem nogę-upadlek na plecy, zjazd po zlodzonym sniegu jakieś 30 m i uderzenie tą samą nogą w wystający kamień. Chwilę później wyglądało że wszystko jest dobrze, wstałem o własnych siłach, ale próba zrobienia kroku kończyła się niesamowitym bólem. Moi towarzysze próbowali sprowadzić mnie niżej, chcieliśmy jakos dotrzeć do Moka, jednak stromizna tego miejsca nam to uniemozliwiła. Może gdyby to było wczesne popołudnie jeszcze jakoś byśmy kombinowali, ale w zwiazku z późną porą pozostało mi jedynie wybrać w telefonie 601100300. W jakieś 20 minut później znalazłem się w Zakopanem. I tutaj ukłony i szacunek dla ratowników za sprawną i szybka akcję. Nigdy nie sądziłem że zostanę ich „klientem” (ale kto tak myśli…) i broniłem się jak najdłużej przed wezwaniem TOPRu. Potem jak usłyszałem słowa od ratownika, a potem w szpitalu zakopiańskim, że "ten od śmigła” dobrze zrobił trochę uspokoiłem sumienie, choć ziarno goryczy gdzieś zostało.

I taka fotka z tego dnia – ja w Rysie Rysów jeszcze przed wypadkiem
Obrazek

Autor:  jerrik1 [ Śr sie 12, 2009 7:32 am ]
Tytuł: 

Dopiero przeczytałem tego posta, kuruj się chłopie jeżeli jeszcze walczysz z kontuzją. Co do dzwonienia po śmigło, taka refleksja mi się nasunęła i przytoczę historię jaka przydarzyła się kumplowi. Zwykły dzień, chłopaki grali w kosza i jeden niefortunnie postawił stopę po zbiórce piłki. Wywrócił się, patrzy a tu stopa pod kątem 45 stopni on normalnej pozycji. Jak jeden z kolegów to zobaczył, od razu obiad znalazł się na trawniku. Na karetkę czekali 15 minut, lekarz powiedział że nigdy czegoś takiego nie widział, niby skręcenie kostki ale nie było to takie typowe skręcenie, lekarz stwierdził że gdyby trochę poczekali z tą karetką to nawet doszło by do martwicy i więcej już by nie pograł w kosza. Nie mówię że trzeba z byle skręceniem dzwonić po śmigło no ale chojrakować też nie ma co.

Strona 7 z 8 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/