Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Tatry - wypadki i zdarzenia w Tatrach
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=4&t=1006
Strona 82 z 231

Autor:  LigeiRO [ So kwi 30, 2011 8:05 pm ]
Tytuł: 

Miałem kiedyś podobną ale w Beskidach tyle żeśmy zbierali gościa do kupy, jak się później okazało miał 5 złamań i chyba ze trzydzieści szwów, utrzymanie kogoś kto jest w szoku to ciężkie zadanie!
Dlatego szacun dla Ciebie !

Autor:  macciej [ So kwi 30, 2011 8:46 pm ]
Tytuł: 

raffi, szacunek, czapka z głowy!!!

Szkoda tylko, że dla tej kobiety majowy weekend skończył się tak tragicznie.


Dasz radę przybliżyć nieco swoje odczucia, czy wolisz je dla siebie zachować?

Autor:  raffi79. [ So kwi 30, 2011 9:27 pm ]
Tytuł: 

macciej napisał(a):
Dasz radę przybliżyć nieco swoje odczucia, czy wolisz je dla siebie zachować?



Powiem szczerze. Nie dawno na kursie przechodziliśmy takie szkolenia jak się zachować. Co robić? Jak zapanować nad tłumem, gapiami itp.
Dzisiaj to zdało w 100%. Ja byłem bardzo spokojny i dokładnie z kursu przyjąłem procedurę.
Było kilka osób na wierzchołku więc przejąłem "dowodzenie" do czasu przylotu TOPR. Większość stała w osłupieniu.
Mężczyzna po kilku metrach uzyskał taką prędkość że sekundy i spadł przez próg.


Obrazek

Mężczyzna /A/ zginał wypadku
Pozostali zaznaczenie nikt nie miał raków ani czekana.

Autor:  LigeiRO [ So kwi 30, 2011 9:30 pm ]
Tytuł: 

I to jest coś takiego w psychice tych ludzi co im podpowiada że jest już wiosna, "śnieg jest wiosenny" czyli niestraszny, sam do końca nie potrafię rozszyfrować tego braku przezorności i przygotowania.

P.S. Ten całkiem skrajnie na prawo to chyba prosto z Aquaparku.

Autor:  Basia Z. [ N maja 01, 2011 8:51 am ]
Tytuł: 

Ten długi weekend majowy to chyba jest przeklinany przez TOPR.
Bo na dole trawka, kwiatki, wiosna w pełni, więc ludzie idą sobie w góry jak na spacer do parku.

I zupełnie na nic się nie zdają wszelkie ostrzeżenia.
Też tego nie rozumiem, ale też co najmniej kilka razy miałam do czynienia z tym, że ostrzegałam kogoś przed złymi warunkami, a on i tak "wiedział lepiej".
Kilka razy ostro pokłóciłam się z kimś z grupy, którą prowadziłam jako przewodnik, bo stanowczo odmówiłam pójścia z grupą na trasę, gdzie jeszcze leżał majowy śnieg.

Nawiązując do dyskusji w innym wątku - ja nie uważam za idiotę kogoś, kto świadomie idzie samotnie na lodowiec zdając sobie sprawę z tego - co go tam może czekać (mój mąż wiele razy tak chodził m.in. wszedł samotnie na Huascaran), ale pójście w maju w wysoką część Tatr bez jakiegokolwiek wyposażenia i przygotowania uważam za idioctwo.

Chociaż ten sam człowiek może być mądry w innych dziedzinach.

A przy tym wszystkim bardzo szkoda człowieka.

B.

Autor:  Vision [ N maja 01, 2011 3:18 pm ]
Tytuł: 

Cóż, ludzi gubi piękna pogoda na dole, ale gdyby miał czekan to może by wyhamował, jakby miał raki to może by się nie poślizgnął - ale to tylko gdybanie. Ja sam się przekonałem jak ważny jest czekan gdy się potknąłem, było dość stromo, ale nic by mi się nie stało (zahaczyłem rakiem o spodnie), zsunąłbym się 50 metrów w dół do liliowej i to wszystko - ale to była dobra lekcja dla mnie, jak ważny jest jednak czekan - szybka reakcja i po pięciu metrach już wyhamowałem. Szkoda, że tak dużo ludzi ginie w górach... szczególnie w terenie przecież nie jakimś niesamowicie niebezpiecznym, nie przez wielką ekspozycję, nadludzkie trudności... a własną głupotę...

Autor:  macciej [ N maja 01, 2011 4:08 pm ]
Tytuł: 

Ja się w tym roku przewróciłem na stoku narciarskim na Nosalu - a to jest ok 40 stopni nachylenia, nic wielkiego, ot taki żleb spadający z Karbu czy Świnickiej, tyle że szeroko i pozbawione wszelkich skał, nierówności itp. Było wyratrakowane i zlodzone, czyli podobnie ślisko, jak bywa w zacienionych żlebach. Prędkość miałem żadną, po prostu na jakiejś bryle lodu narta mi poszła bokiem i się wypięła, więc po prostu w sposób KONTROLOWANY usiadłem, niemal prostopadle do stoku. I wtedy się zaczęło... mimo próby hamowania całą powierzchnią drugiej narty, wolną nogą, i szeroko rozłożonymi rękami, to KOMPLETNIE NIC NIE DAWAŁO. Moja prędkość bardzo szybko wzrosła, choć doszła do pewnej granicy, poza którą już się nie rozpędzałem. Jechałem na tyle szybko w dół, że właśnie błysnęła mi myśl "dlaczego nie mam czekana?" W końcu gdzieś tam się zatrzymałem, sam nie wiem dlaczego, było tak chyba lekkie wypłaszczenie i bardziej miękki śnieg. Chciałem wstać i znów zaczęła się jazda. Fatalne uczucie, że nic a nic się nie może zrobić, poza jakim takim sterowaniem kierunkiem tej jazdy. Dojechałem prawie na sam dół... A to niewinny stok narciarski. Gdyby po 100 m znajdował się skalisty próg, albo inna kupa kamieni, to będąc bez kasku, bez możliwości hamowania... pewnie trzeba by mnie zeskrobywać :( Głupie i nieporównywalne z pojechaniem w terenie wysokogórskim, ale daje do myślenia.

P.S. Prawdziwej jazdy po upadku w terenie wysokogórskim i REALNEGO ratowania własnej d... za pomocą czekana nie miałem okazji zaliczać. Jedynie krótkie, treningowe, kontrolowane wywrotki, w bezpiecznym terenie.

Autor:  Vision [ N maja 01, 2011 4:48 pm ]
Tytuł: 

Ja coś podobnego miałem, ale na kursie zimowej turystyki - w bezpiecznym terenie mieliśmy po prostu zjechać, asekuracyjnie, każdy czekan jednak miał, wiadomo warunki górskie, zawsze może coś się wymknąć spod kontroli, mimo że teren bezpieczny. Wrażenie było niesamowite, nic się nie da zrobić, tak jak napisał kolega wyżej, nic. Czułem się jak marionetka - mogę jedynie skręcać, ale żadne próby hamowania nie mają racji bytu. Później ćwiczyliśmy hamowanie z czekanem, staliśmy sobie tyłem do stoku i instruktor nas pchał w dół, dobre to było - bo takie zjeżdżanie na tyłku i hamowanie nie uczy, później jak się naprawdę wywaliłem to szybką reakcje zawdzięczam wiedzy, którą nabyłem przy tym bardziej drastycznym sposobie nauki hamowania. To był taki mały pokaz jak mali jesteśmy w przyrodzie, jak ona potrafi rzucić człowieka, który pomimo pełnej świadomości nie może zrobić nic.

Teraz czekan zawsze w łapie, po prostu dla bezpieczeństwa - oczywiście w zimowych warunkach, ale wyobrażenia ludzi o takowych warunkach kończą się wraz z przyjściem wiosny, zimą mało kto się decyduje na tak odważne kroki, zapominając - że maj potrafi być zimowy. Jak w 2003 roku.

Autor:  Kasia86 [ N maja 01, 2011 5:57 pm ]
Tytuł: 

macciej napisał(a):
I wtedy się zaczęło... mimo próby hamowania całą powierzchnią drugiej narty, wolną nogą, i szeroko rozłożonymi rękami, to KOMPLETNIE NIC NIE DAWAŁO. Moja prędkość bardzo szybko wzrosła, choć doszła do pewnej granicy, poza którą już się nie rozpędzałem. Jechałem na tyle szybko w dół, że właśnie błysnęła mi myśl "dlaczego nie mam czekana?" W końcu gdzieś tam się zatrzymałem, sam nie wiem dlaczego, było tak chyba lekkie wypłaszczenie i bardziej miękki śnieg. Chciałem wstać i znów zaczęła się jazda. Fatalne uczucie, że nic a nic się nie może zrobić, poza jakim takim sterowaniem kierunkiem tej jazdy. Dojechałem prawie na sam dół... A to niewinny stok narciarski. Gdyby po 100 m znajdował się skalisty próg, albo inna kupa kamieni, to będąc bez kasku, bez możliwości hamowania... pewnie trzeba by mnie zeskrobywać :( Głupie i nieporównywalne z pojechaniem w terenie wysokogórskim, ale daje do myślenia.


Kiedyś miałam okazję zjechać kilkanaście metrów po stoku głową w dół. Ciekawe uczucie. Żadna narta mi się nie wypięła, kije zgubiłam gdiześ po drodze, bo jak jeżdżę to nie zakładam pętli na dłonie, a hamować dało się dopiero jak przerzuciłam jedną nogę poniżej głowy, chociaż w pierwszym momencie myślałam, że przeoram stok do końca i zatrzymam się dopiero na dole :)

Autor:  krzyss [ Pn maja 02, 2011 12:15 am ]
Tytuł: 

Nigdy nie spadałem. Ale raz podczas doopozjazdu Ornak-Iwaniacka (szeroka, otwarta, bezskalna, bezdrzewna połać, śniegu tyle, że kosówek nie było, rok 1986), od początku kontrolowanym, ale tylko butami bez raków :-) osiągnąłem taki moment, że dobrze, że była zaspa a nie skała. Po prostu całkowity brak kontroli !!!! A zjeżdżałem Ornak-Iwaniacka nie "na raz". W 4-ch odcinkach. Ku przestrodze wszyskim: nie da się butami wyhamować.
Raffi, toś miał Świnicę... I jest czego pogratulować, i nie ma czego pozazdrościć....

Autor:  Spiochu [ Pn maja 02, 2011 1:09 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Ja się w tym roku przewróciłem na stoku narciarskim na Nosalu - a to jest ok 40 stopni nachylenia


To nawet nie jest 40 stopni ale max. 35 a jeśli krzesło było nieczynne tylko długi orczyk to pewnie nawet mniej, co nie zmienia faktu że nawet na łagodniejszych stokach można dojechać na brzuchu na sam dół.


Cytuj:
mimo próby hamowania całą powierzchnią drugiej narty


Nie wiem jak można hamować powierzchnią narty ale hamując krawędzią da się zatrzymać na takim stoku. Tylko trzeba tę nartę docisnąć(czyli coś jakby próbować na niej wstać) i mieć ostre krawędzie. Tylko uwaga takie hamowanie jedną nogą może skończyć się urazem kolana więc jeśli nie jest to niezbędne lepiej dojechać na plecach do wypłaszczenia.

Cytuj:
wolną nogą


W czasie zjazdu na brzuchu głową w dół gdy wypną się obie narty można próbować hamowania czubkami butów. Nieraz się udaje jak tylko trafimy miejsce bez litego lodu. A na pewno da się w ten sposób zwolnić.


Cytuj:
a hamować dało się dopiero jak przerzuciłam jedną nogę poniżej głowy


Naturalnym odruchem narciarza terenowego po upadku głową w dół powinien być natychmiastowy przewrót i próba stanięcia z powrotem na nartach lub hamowania nimi.

Co do osobistych doświadczeń to z czekanem miałem okazje hamować tylko w warunkach kursowych. Na nartach natomiast miałem niezliczoną liczbę upadków w przeróżnych kombinacjach prędkości, terenu i warunków śniegowych.
Najgroźniejszy był upadek na północnej ścianie Lenina kiedy spadłem z jakiegoś lodowego progu. (min. kilka m wolnego lotu). Uratował mnie wtedy miękki śnieg, niewypięta jedna narta przy nodze i właśnie odruchowe hamowanie, natychmiast po lądowaniu.
Z racji że nachylenie ściany jest w granicach 40-45stopni a uzyskana prędkość była konkretna do dziś nie wiem jakim cudem udało mi się zatrzymać, nawet w miękkich warunkach.
Zjazd 2km ścianą na lodowiec raczej nie skończyłby się szczęśliwie.
Z tego przeżycia mam jeden wniosek, nigdy nie zjeżdżać bez znajomości terenu.

Autor:  LigeiRO [ Pn maja 02, 2011 7:34 am ]
Tytuł: 

Ja leciałem ze trzy razy ale to było jeszcze jak byłem młody i wierzyłem że mam trzy życia. Nauczyło mnie to jednak że za bezpieczeństwo nieważne są pieniądze jakie się wyda.

Autor:  macciej [ Pn maja 02, 2011 7:56 am ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
Nie wiem jak można hamować powierzchnią narty ale hamując krawędzią da się zatrzymać na takim stoku. Tylko trzeba tę nartę docisnąć(czyli coś jakby próbować na niej wstać) i mieć ostre krawędzie. Tylko uwaga takie hamowanie jedną nogą może skończyć się urazem kolana więc jeśli nie jest to niezbędne lepiej dojechać na plecach do wypłaszczenia.


Skrót myślowy, chodziło o hamowanie krawędzią na całej długości narty. Po 2 sekundach miałem na tyle dużą szybkość, że gdybym nawet wbił jakimś sposobem tą krawędź w stok (a mimo prób nie dałem rady) to siła bezwładności postawiła by mnie minimum do pionu, ale prędzej przeleciałbym przez pion i nie mając drugiej narty tym razem znalazł się głową w dół. A tego wolałem uniknąć :)

Ja też jeżdżę na nartach od dziecka, co prawda nie bawiłem się nigdy w ski-alpinizm i na Leninie nie byłem (szacun dla Ciebie!), ale tak jak teraz to nigdy jeszcze nie jechałem. Zawsze jak już była gleba, nawet przy większej prędkości, to zatrzymywałem się po kilku-kilkunastu metrach, a nie po dwustu-trzystu

A ile stopni jest na Nosalu w górnej części? Nie wiem dokładnie, ocena jest "na oko". Ile by nie było to jest to stok dość stromy, na tyle stromy że przytrafiła mi się ww sytuacja

Autor:  Spiochu [ Pn maja 02, 2011 9:56 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Po 2 sekundach miałem na tyle dużą szybkość, że gdybym nawet wbił jakimś sposobem tą krawędź w stok (a mimo prób nie dałem rady) to siła bezwładności postawiła by mnie minimum do pionu, ale prędzej przeleciałbym przez pion i nie mając drugiej narty tym razem znalazł się głową w dół. A tego wolałem uniknąć Smile


No nie wiem, trzeba to jakoś wyczuć. Może problem leży w technice a może miałeś pecha i warunki były wyjątkowo zlodzone. Mnie kiedyś zdarzyło się przejechać na plecach pół stoku (400m?) w Czechach (Cervenohorskie) z tym że już bez sprzętu, także ja nie mówię że mnie się wszystko udaje. Teoretycznie na jednej narcie dobrze by było umieć nie tylko zahamować ale i zjechać z Nosala. Może kiedyś uda się to opanować.

Cytuj:
A ile stopni jest na Nosalu w górnej części? Nie wiem dokładnie, ocena jest "na oko". Ile by nie było to jest to stok dość stromy, na tyle stromy że przytrafiła mi się ww sytuacja


Jak już pisałem taka sytuacja mogła się zdarzyć nawet na łagodniejszym stoku. Przyczepiłem się tych stopni żeby zwrócić uwagę że w terenie wysokogórskim będzie znacznie bardziej stromo czyli konsekwencje takiego upadku będą groźniejsze.

Autor:  raffi79. [ Pn maja 02, 2011 4:52 pm ]
Tytuł: 

Fakt opisywane przypadki na stoku też są niekiedy bardzo ciężkie.
Ale tak czy tak wkońcu się zatrzymasz nie spadając z progu czy uderzając o skały.
W oblodzonym żlebie człowiek uzyskał taką prędkość w tak krótkim czasie.
Jeśli miałby czekan i umiał się nim posługiwać to myślę była by szansa się uratować. Bez sprzętu lecisz jak kłoda obijasz się o skały.

Widziałem kilka poślizgnięć ale nie tego typu. Nie chcę Wam opisywać wyglądu tego mężczyzny po upadku bo niektórzy to by mieli koszmary przez długi okres czasu.
Ale z drugiej strony taka lekcja dla przyszłych nie roztropnych turystów może by coś dała. Hmmm "WĄTPIĘ"
Dzieli nasi chłopacy z zdjęcia którzy byli na "wierzchołku taternickim" postanowili że zejdą z Świnickiej Przełęczy bez raków i czekana a zejście wygląda tak


Obrazek

Autor:  Spiochu [ Pn maja 02, 2011 7:20 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Dzieli nasi chłopacy z zdjęcia którzy byli na "wierzchołku taternickim" postanowili że zejdą z Świnickiej Przełęczy bez raków i czekana a zejście wygląda tak


Nie wiem jakie były warunki ale jeśli było miękko to tak właśnie bym schodził z buta i o kijkach lub zjechałbym na nartach jeśli miałbym je ze sobą. Z załączonej fotki wynika że na drodze ewentualnego upadku nie ma głazów ani progów dlatego ja nie widzę tu konieczności użycia czekana. No chyba że żleb jest zalodzony, wtedy bym się zdecydował użyć sprzętu lub (co bardziej prawdopodobne) schodził naokoło przez Liliowe.

Autor:  dasu [ Pn maja 02, 2011 8:12 pm ]
Tytuł: 

Zdjęcie z przełęczy Świnickiej, dzień przed wypadkiem. Około godziny 13 śnieg nadal był twardy. Oblodzenia nie zaobserwowałem. Przebywając na przełęczy około 20 minut na Świnicę wybrały się łącznie 5 osoby (w tym dwie młode dziewczyny), z których tylko jedna posiadała raki. Reszta osób miała na sobie torby na jedno ramię, przepasany sweter, a na nogach buty nadające się do galerii handlowej. Dobrze, że chociaż tego dnia góry miały więcej litości.
Poniżej zdjęcie przełęczy Świnickiej
Obrazek

Autor:  Kasia86 [ Pn maja 02, 2011 9:36 pm ]
Tytuł: 

Jakoś nie wyobrażam sobie zejścia ze Świnickiej bez raków i czekana. Nie tym nawisem (nawet jak jest mały)

Autor:  dasu [ Pn maja 02, 2011 10:07 pm ]
Tytuł: 

Akurat miałem raki oraz czekan, tylko kolega zapomniał spakować do plecaka raków, więc w tym roku podarowaliśmy sobie zejście. Rok temu nawis był większy, a śnieg bardziej mokry. Zejście odbyło się bez większych problemów. Polecam gorąco

Autor:  kacha [ Pn maja 02, 2011 10:08 pm ]
Tytuł: 

Moim zdaniem każdy z Nas w życiu popełnia błędy. A ten człowiek według
mnie ponósł za dużą karę. :(

Autor:  Spiochu [ Pn maja 02, 2011 11:05 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Nie tym nawisem (nawet jak jest mały)


Z takich nawisów niektórzy skaczą. ;) Na nartach oczywiście.

Ja w takim wypadku grzecznie zsuwam się bokiem lub nawet ze schodkuje kawałek ale ja mam słabą psychę.

Autor:  Kasia86 [ Pn maja 02, 2011 11:47 pm ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
Cytuj:
Nie tym nawisem (nawet jak jest mały)


Z takich nawisów niektórzy skaczą. ;) Na nartach oczywiście.


Ja też mam słabą psychę wiec na skoki się na pewno nie odważę, ale na Świnicką... hmm może kiedyś :) A co do zsuwu... to ja z Kasprowego połowę zsuwem musiałam zjeżdzać jak tam byłam pierwszy raz bo było takie wylodzone, że nie szlo skręcić..... :wink:

Autor:  Spiochu [ Wt maja 03, 2011 12:56 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
A co do zsuwu... to ja z Kasprowego połowę zsuwem musiałam zjeżdzać jak tam byłam pierwszy raz bo było takie wylodzone, że nie szlo skręcić..... Wink


Ja ostatnio miałem okazje "zjeżdżać" ze schroniska w piątce (tym źlebem wzdłuż kolejki). Trafiłem na taki warun że to niby łatwe miejsce stało się masakryczne. Totalnie rozjeżdżony przez ludzi śnieg zamarzł w nocy na beton tak że źleb składał się z samych lodowych kalafiorów i pratycznie zera normalnego śniegu. A ja jeszcze byłem na nartkach podejściowych (hagan extreme 130cm).
Zsuwanie się przypominało pracę na młocie pneumatycznym dużej mocy. Jak tylko spróbowałem zrobić normalny skręt przeskokiem to narty były prawie nie do opanowania. W połowie zjazdu odpuściłem i w rakach przetrawersowałem do szlaku.



A jeszcze odnośnie nawisów to z tym skokiem to było pierwsze zdanie jakie usłyszałem na temat skituringu. Dokładniej wyglądoało to tak:

Nasza 3osobowa kolonia (ja 16lat) idzie z przewodnikiem (Zośką Bachledą) szlakiem.
Dochodzimy do przełęczy skrajnej i Zośka mówi:
- w zimie tutaj się zjeżdża na nartach
- co ku...a??? tutaj się da zjechać ???
- Najtrudniej jest na początku bo jest kilku metrowy nawis.
- nawis?
- no i trzeba z niego na nartach zeskoczyć
- o ja pier... :shock:

Autor:  piomic [ Wt maja 03, 2011 7:33 am ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
- co ku...a??? tutaj się da zjechać ???

No to już wiemy kto Cię zaraził nartami. :mrgreen:

Autor:  DeTomaso [ Wt maja 03, 2011 9:52 am ]
Tytuł: 

Raz jechałem głową w dół, bo chciałem kogoś mniejszego złapać, a byłem pewien, że dobrze się trzymam :D razem to dopiero nabraliśmy prędkości, na szczęście były to inne góry, w nic nie przywaliliśmy i po mniej niż 30 metrach się zatrzymaliśmy;) ale nigdy więcej...

Autor:  Spiochu [ Wt maja 03, 2011 11:17 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
No to już wiemy kto Cię zaraził nartami. Mr. Green


Na nartach zjazdowych już wtedy jeździłem 3 sezony ale o takich "extremalnych" zjazdach słyszałem wtedy pierwszy raz.

Autor:  rogerus72 [ Wt maja 10, 2011 6:33 pm ]
Tytuł: 

raffi79. napisał(a):
Ale z drugiej strony taka lekcja dla przyszłych nie roztropnych turystów może by coś dała. Hmmm "WĄTPIĘ"

i to właśnie jest najgorsze - mimo różnego rodzaju zdarzeń i wypadków nadal można spotkać w górach nieprzygotowanych do warunków "turystów", którzy - tak jak napisałeś - wątpię, by się czegokolwiek nauczyli.
i pies drapał wszystkich klapkowiczów i różnoraką inną stonkę - jak napisał Ali7 - niech chodzą w czym chcą, gdzie chcą i którędy im się zamarzy, byle nie szwendali się na trudnych, eksponowanych szlakach w moim pobliżu...
nie chcę przez kogoś zginąć, lub oglądać czyjś wypadek...

Autor:  slawekskiper [ Wt maja 10, 2011 9:31 pm ]
Tytuł: 

Problem chyba tkwi w ... każdym . Jeden jest uczciwy drugi nie, jeden wsiada pijany za kółko inny nie, jeden pozostawia dziecko bez opieki inny nie- ten sam problem pojawia się , i będzie się pojawiał zawsze- także w górach. Jeden podejdzie do tego uwzględniając swoje możliwości i doświadczenie, drugi , chojrak - pójdzie "na pałę"- i to jest statystyczna 90% ofiara wypadków. Góry trzeba kochać, rozumieć i przede wszystkim szanować i doceniać. Szkoda, że są tacy którzy tego nie rozumieją i pomimo wszystko usiłują coś udowadniać - często z przykrym skutkiem dla siebie ( a czasem i innych), niestety.

Autor:  raffi79. [ Pn maja 23, 2011 4:10 pm ]
Tytuł: 

Zwłoki pod Świnicą. Zginął 56-letni mężczyzna

Ratownicy TOPR odnaleźli w Tatrach, w rejonie Świnickiej Kotlinki, zwłoki. Policjanci ustalili, że w górach zginął 56-letni mężczyzna z Gryfina (woj. zachodniopomorskie)

Jak informuje Piotr Bednarz, dyżurny ratownik TOPR zwłoki odnaleziono w Skrajnym Żlebie w rejonie Świnickiej Kotlinki.

Śmigłowiec przetransportował ciało na lądowisko przy zakopiańskim szpitalu. W akcji brało udział sześciu ratowników TOPR. Działania ratowników utrudniał padający deszcz i mgła.

- Policjanci zidentyfikowali zwłoki. To 56-letni mężczyzna z Gryfina. O jego pobycie pod Tatrami wiemy tyle, że 15 maja zameldował się w jednym z pensjonatów w Zakopanem - mówi podinspektor Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.
Tygodnik Podhalański[/i]

Autor:  dawid91 [ Pn maja 23, 2011 4:15 pm ]
Tytuł: 

Pewnie znowu bez raków .

Strona 82 z 231 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/