Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Częste czy raczej niezwykłe.
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=4&t=6983
Strona 2 z 5

Autor:  Vespa [ Pn lut 16, 2009 10:35 pm ]
Tytuł: 

nutshell napisał(a):
No właśnie, słabym czyli mało asertywnym. Myślę że determinacja i silna motywacja mogą sprawić że człowiek potrafi działać wbrew sobie i łamać bariery, o których pokonaniu wcześniej by nie śnił, ale czy to jest siła?
Czy 5 dresiarzy tłukących jednego człowieka na zasadzie wzajemnego nakręcania się, pojedynczo są silni ;) przykład przerysowany ofkors, ale mechanizm chyba podobny.

Absolutnie się z tobą nie zgadzam. I przykład sorry ale nietrafiony - nap... kogoś w grupie sztuką wielką nie jest, pokonać potężną barierę strachu, i to nie na zasadzie np. skoku do wody, gdzie sama akcja trwa sekundy, ale konsekwentnego uczestnictwa w wymagającym skupienia zespołowym działaniu - i to wiele razy - owszem. Ja osobiście najbardziej sobie cenię te sukcesy, które odniosłam nie dzięki czemuś, a pomimo czegoś.

Autor:  Rohu [ Pn lut 16, 2009 10:38 pm ]
Tytuł: 

A ja mam tak, że nigdy mi się w góry nie chce jechać. Gdyby nie KEG, to pewnie jeździłbym 5 razy rzadziej.
Jak już w te góry się wybiorę to na początku nie chce mi się nigdy nigdzie iść. Najchętniej to bym się położył. Myślę sobie o tym, że mógłbym spać w ciepłym łóżeczku, a nie marznąć w jakimś ch.ujowym lesie.
W miarę upływu dnia zaczyna mi się jednak zawsze coraz bardziej podobać i wiem, że to o stokroć lepsze niż siedzenie w domu.
Mimo, że po kilkunastu godzinach trasy jestem czasami zmęczony jak byk po rodeo, to nie chce mi się z tych gór wracać.
Dlatego zawsze jak mogę to mimo, że mi się nie chce staram się jeździć w góry jak najczęściej.
Może nie jest to do końca analogiczna sytuacja, ale myślę, że bycie w jakiejś grupie, czy choćby posiadanie kumpli z którymi można jechać w góry może nie zmusza, ale przynajmniej mobilizuje do wyjazdów.

Autor:  Markiz [ Pn lut 16, 2009 10:40 pm ]
Tytuł: 

Vespa napisał(a):
Dlatego, że mąż nie podzielał tej pasji? Czy tu jest jakaś inna zależność? Może pytam głupio, ale serio.


Będę okrutny droga koleżanko. Raczej dlatego, że mąż miał tej pasji w nadmiarze. Mógłbym powymieniać sporo fajnych dziewczyn co się liną i młotkiem oraz hakami parały, potem poznały takich fajnych młodych chłopców od tej liny, młotków i haków i później był jak w tej piosence "ach cóż to był za ślub" - przyjaciele, też od liny, haków i młotka przyszli nań gremialnie, linę nad młodą parą w górę unieśli i hakami podzwonili. A potem za rok lub coś koło tego był potomek i pięknej, młodej i dobrze się zapowiadającej taterniczki już nikt w górach nie zobaczył; pana męża i owszem, wszak to jego pasja była.

Albo jeszcze inaczej - pacholęta u babci i dziadka, panowie taternicy dalej w ścianie a one, taternicze żony, trochę już podstarzałe siedzą na werandzie w Moku lub przed Murowańcem, nie wiem dlaczego, ale zazwyczaj w takich puchatych kurtkach (wyglądają w nich trochę jak sowy), heklują coś na drutach lub szydełkiem dla zabicia czasu i nerwów i tylko cały czas nasłuchują czy od strony gór czegoś niedobrego nie słychać, czy nie trzasną drzwi w toprówce a ratownik nie wyleci zdenerwowany szukać ochotników itd itd. Ale nie, wszystko kończy się szczęśliwie - pan małżonek wraca rozpromieniony z kumplami, znowu k.urewsko trudną drogę wkosili, pełne szczęście - i do żoneczki - no co, jeszcze kolacja nie gotowa? A potem wieczorem długie taterników rozmowy - aleśma k.urwa wkosili, jutro tam i tam, raz się żyje itd. A one następnego dnia znowu będą siedzieć i heklować na tych cholernych drutach i umierać ze strachu.

Tak, Vespa, widziałem to dziesiątki razy.

(no to teraz się wszystkim naraziłem)

Autor:  Mazio [ Pn lut 16, 2009 10:42 pm ]
Tytuł: 

Mi nie. Genialny opis.

Autor:  Vespa [ Pn lut 16, 2009 10:45 pm ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Będę okrutny droga koleżanko. Raczej dlatego, że mąż miał tej pasji w nadmiarze. Mógłbym powymieniać sporo fajnych dziewczyn co się liną i młotkiem oraz hakami parały, potem poznały takich fajnych młodych chłopców od tej liny, młotków i haków i później był jak w tej piosence "ach cóż to był za ślub" - przyjaciele, też od liny, haków i młotka przyszli nań gremialnie, linę nad młodą parą w górę unieśli i hakami podzwonili. A potem za rok lub coś koło tego był potomek i pięknej, młodej i dobrze się zapowiadającej taterniczki już nikt w górach nie zobaczył; pana męża i owszem, wszak to jego pasja była

Aaa, znaczy potomstwo.
Taternictwem się wprawdzie nie param, ale próbowałam to odnieść do swojej sytuacji, z tym ślubem i górami. Stąd pytanie.

Autor:  golanmac [ Pn lut 16, 2009 10:47 pm ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Będę okrutny droga koleżanko

Ha, Markizie, mam w najbliższej rodzinie taką taterniczkę, co prawda mąż się nie wspina, ale i tak małżeństwo, dom, dzieci wiele zmienia ... czasem tylko tak sobie marzymy wspólnie ... że może kiedyś znów ...

Autor:  nutshell [ Pn lut 16, 2009 10:47 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Ja osobiście najbardziej sobie cenię te sukcesy, które odniosłam nie dzięki czemuś, a pomimo czegoś.

Zgadzam się, ale domyślam się również że te sukcesy nie wynikały z działań podjętych w wyniku zewnętrznej presji, tylko z Twojej potrzeby i chęci. To właśnie dla mniej jest prawdziwa siła i to miałam na myśli. Popraw mnie jeśli się mylę :)

Autor:  golanmac [ Pn lut 16, 2009 10:48 pm ]
Tytuł: 

największa rzecz, swego strachu mur obalić

Autor:  grubyilysy [ Pn lut 16, 2009 10:50 pm ]
Tytuł: 

Bo to niestety charakterystyka rodzaju męskiego taka już jest. :-)
Kobiecie zajętej zwyczajowo dziećmi trudniej się oderwać i wyrwać choćby na trzy dni. Facetowi już nie tak bardzo - skoro jeździ w delegacje to czemu nie miałby na trzy dni wyskoczyć w Tatry...
A po przerwie spowodowanej ciążą kobieta na ogół do dawnej formy nie wraca tak łatwo, więc jak on nadal łoi drogi od 5 w górę jej może być zwyczajnie za trudno.
Małżeństwo to taki ciekawy związek... Faceci, dbajcie o swoje żony - zabierajcie je często w góry!
I pomyśleć że to napisał facet...

Autor:  tomek.l [ Pn lut 16, 2009 10:53 pm ]
Tytuł: 

nutshell napisał(a):
Myślę że determinacja i silna motywacja mogą sprawić że człowiek potrafi działać wbrew sobie i łamać bariery, o których pokonaniu wcześniej by nie śnił, ale czy to jest siła?
Bez siły czy jak kto woli mocnej psychiki nie da się wspinać w górach. Jeśli by mu tego brakowało to nawet wstyd rezygnacji przed kolegami by mu nie pomógł. Wiec musiał mieć silną psychikę. Tylko zwyczajne nie sprawiało mu to radości. I miał problem z powiedzeniem tego kolegom. A, że się bał. Każdy się boi.
Jeśli się wspinał ze znanymi później nazwiskami musiał robić konkretne drogi. A tego słabi ludzie nie robią :)

Autor:  golanmac [ Pn lut 16, 2009 10:56 pm ]
Tytuł: 

Widać za dużo myślał ...

Autor:  Vespa [ Pn lut 16, 2009 10:57 pm ]
Tytuł: 

nutshell napisał(a):
Zgadzam się, ale domyślam się również że te sukcesy nie wynikały z działań podjętych w wyniku zewnętrznej presji, tylko z Twojej potrzeby i chęci. To właśnie dla mniej jest prawdziwa siła i to miałam na myśli. Popraw mnie jeśli się mylę :)

Na gruncie ogólnym się nie mylisz. Jednak jeśli chodzi konkretnie o moją osobę, presja zewnętrzna jednak bywa. Wyjechałam z Polski bo nie miałam wyboru, po prawie 3 latach udało mi się ogarnąć na wszystkich polach, co uważam za swój wielki sukces. I jestem z siebie zajebiście dumna. Chociaż tych "pomimo" po drodze było bardzo dużo.

:)

Autor:  Markiz [ Pn lut 16, 2009 11:05 pm ]
Tytuł: 

tomek.l napisał(a):
Bez siły czy jak kto woli mocnej psychiki nie da się wspinać w górach. Jeśli by mu tego brakowało to nawet wstyd rezygnacji przed kolegami by mu nie pomógł. Wiec musiał mieć silną psychikę. Tylko zwyczajne nie sprawiało mu to radości. I miał problem z powiedzeniem tego kolegom. A, że się bał. Każdy się boi.
Jeśli się wspinał ze znanymi później nazwiskami musiał robić konkretne drogi. A tego słabi ludzie nie robią


Dokładnie tak było.

Z innej beczki - jeden mój, nieżyjący już kolega, chyba po dwudziestu latach jeżdżenia samochodem i to wcale nie jak niedzielny kierowca, nagle przesiadł się na prawe siedzenie i wręczył kluczyki żonie. Powiedział mi, że nie lubi robić tego co go nie bawi a prowadzenie go przestało bawić. W dodatku nie było to po wypadku lub czymś podobnym

Autor:  Markiz [ Pn lut 16, 2009 11:07 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
I pomyśleć że to napisał facet...


W pewnym wieku to na wszystko już można sobie pozwolić - nawet na luksus szczerości...

Autor:  nutshell [ Pn lut 16, 2009 11:08 pm ]
Tytuł: 

Tomek, trafia do mnie takie wytłumaczenie, ale drążę ten temat bo zastanawiająca jest taka niedojrzała postawa u dorosłego chłopa. Zresztą Markiz podał za mało szczegółów, a sam wie tyle ile kolega mu powiedział, a powiedział tyle ile chciał aby Markiz wiedział, a tak naprawdę kto wie co facetowi w głowie siedziało.

Vespa napisał(a):
Jednak jeśli chodzi konkretnie o moją osobę, presja zewnętrzna jednak bywa

Akurat miałam na myśli tzw. 'działalność górską' ;) Bo ogólnie, w życiu każdy odczuwa większą lub mniejsza presję społeczną, ważne by nie dać się zwariować i w miarę możliwości robić swoje :)

Autor:  Vespa [ Pn lut 16, 2009 11:12 pm ]
Tytuł: 

Ale skąd wiemy, na ile on sam chciał siebie sprawdzić. Nie chce mi się wierzyć, że można bawić się w coś takiego TYLKO pod presją grupy.
Jak dla mnie: próbował, coś tam sobie udowodnił, ale jednak nie jego "kupka herbaty", nie wyszło. Jestem w stanie się wczuć w coś takiego.

Autor:  nutshell [ Pn lut 16, 2009 11:15 pm ]
Tytuł: 

Jasne, dlatego już zaprzestaje domorosłej psychologii. Opierałam się jedynie na słowach Markiza, a dlatego w ogóle zaciekawił mnie ten temat, bo przedstawione motywacje rzeczonego kolegi były dla mnie co najmniej dziwne.

Autor:  Vespa [ Pn lut 16, 2009 11:16 pm ]
Tytuł: 

nutshell napisał(a):
Akurat miałam na myśli tzw. 'działalność górską' ;) Bo ogólnie, w życiu każdy odczuwa większą lub mniejsza presję społeczną, ważne by nie dać się zwariować i w miarę możliwości robić swoje :)

Mi jest ciężko oddzielić działalność górską od niegórskiej. Dla mnie to prostu moja działalność, a że na różnych polach... :wink:
Znaczy, wydaje mi się że te same mechanizmy psychiczne tu oddziaływują i tak samo trzeba się przełamywać - a przynajmniej ja tak mam.

Autor:  Markiz [ Pn lut 16, 2009 11:20 pm ]
Tytuł: 

nutshell napisał(a):
a powiedział tyle ile chciał aby Markiz wiedział, a tak naprawdę kto wie co facetowi w głowie siedziało.


Powiedział na pewno szczerze, bo po przekroczeniu pewnego progu wieku już nie ma sensu zadawać szyku, po prostu nie ma komu i po co chcieć zaimponować.


nutshell napisał(a):
bo zastanawiająca jest taka niedojrzała postawa u dorosłego chłopa


Nie za mocno powiedziane? Tak trochę z innej beczki. Uprawiałem za młodu jeden rodzaj sportu. Z wynikami raczej średnimi z powodu braku predyspozycji do niego - czego wpierw nie wiedziałem, potem się domyślałem aż wreszcie trafił się uczciwy trener co mi powiedział abym przestał się katować na treningach bo i tak z tej mąki chleba nie będzie. Ale zrozumieć radę i ją wykonać to dwie różne sprawy i nosiłem się z tym jakiś czas. A i tak koledzy z klubu powiedzieli - "mięczak, parę razy w d'upę na zawodach dostał i od razu się wypisuje". A to po prostu nie była konkurencja dla mnie.

Autor:  nutshell [ Pn lut 16, 2009 11:22 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Znaczy, wydaje mi się że te same mechanizmy psychiczne tu oddziaływują i tak samo trzeba się przełamywać

Z tym że (tu też oczywiście piszę wyłącznie za siebie) mam wrażenie że w górach właśnie ta presja jest mniejsza, bo to ja decyduję gdzie idę, co robię, na ile mogę i chcę sobie pozwolić. Nikt z zewnątrz o tym nie decyduje. Na 'dole' jest za to tyle schematów w które wypada się wpasować, oczekiwań które trzeba spełnić itd.. Oczywiście piszę to z perspektywy osoby niezamężnej oraz bezdzietnej, bo to też jest ważne ;)

Cytuj:
Nie za mocno powiedziane?(...)
Uprawiałem za młodu jeden rodzaj sportu (...) Ale zrozumieć radę i ją wykonać to dwie różne sprawy i nosiłem się z tym jakiś czas.

Wybacz że tak pocięłam Twoją wypowiedź, ale czy gdyby 'za młodu' zamienić na 'w wieku dojrzałym', to 'jakiś czas' nie zamienił by się na 'czas krótki'? ;)

Autor:  Basia Z. [ Pn lut 16, 2009 11:27 pm ]
Tytuł:  Re: Częste czy raczej niezwykłe.

Vespa napisał(a):
Basia Z. napisał(a):
Za to znam całe stada kobiet, dosłownie ogromne ilości, przede wszystkim żon moich kolegów, które w swoim czasie chodziły po górach a natychmiast po ślubie przestały

Dlatego, że mąż nie podzielał tej pasji? Czy tu jest jakaś inna zależność? Może pytam głupio, ale serio.


A bo ja wiem ?

Odnoszę wrażenie (być może mylne) ze dziewczyny robiły to co ich chłopak bo chciały mu się spodobać, były bardziej zainteresowane nim niż górami.

Kiedy osiągnęły swoje :wink: już nie musiały się starać.

Facet nadal chodził / chodzi po górach.

W kilku przypadkach skończyło się to rozwodem, inni jakoś lepiej lub gorzej godzą pasję z rodziną, która tej pasji nie podziela.

Niemniej znam też sporo par, które kontynuują zainteresowania wspólnie. A znam kilka przypadków takich, że po ślubie facet całkowicie zrezygnował z gór a dziewczyna chodzi nadal.

Pozdrowienia

Basia

Autor:  Vespa [ Pn lut 16, 2009 11:32 pm ]
Tytuł: 

Nutshell, w kwestii perspektywy możemy sobie przybić piątkę :D
Basiu, dzięki za odpowiedź - tak właśnie myślałam.

Autor:  Markiz [ Pn lut 16, 2009 11:41 pm ]
Tytuł: 

nutshell napisał(a):
Oczywiście piszę to z perspektywy osoby niezamężnej oraz bezdzietnej,


No to wreszcie coś zrozumiałem z tej dyskusji...
(no to teraz antyfeminista ze mnie wylazł)
:roll:

Autor:  nutshell [ Pn lut 16, 2009 11:43 pm ]
Tytuł: 

Mam nadzieję, że za parę lat nie będę śpiewać inaczej :lol:

Autor:  Markiz [ Pn lut 16, 2009 11:52 pm ]
Tytuł: 

nutshell napisał(a):
Mam nadzieję, że za parę lat nie będę śpiewać inaczej Laughing


Istnieje 90% szans, że jednak będziesz śpiewać inaczej. Istnieje pogląd, nawet dość dobrze udokumentowany, że faceta z pasją należy natychmiast wyeliminować. I to wcale nie dotyczy tylko taternictwa. Nie masz pojęcia do jakiej ruiny może doprowadzić filatelista. Albo zbieracz numizmatów. Ale tylko pasjonat. Facet, który wie o co w tym chodzi wręcz przeciwnie, może zapewnić rodzinie dobrobyt i nawet wycieczki na treking w Himalaje. Bo to nie jego skubią tylko on skubie innych.

Autor:  nutshell [ Wt lut 17, 2009 12:14 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Facet, który wie o co w tym chodzi wręcz przeciwnie, może zapewnić rodzinie dobrobyt i nawet wycieczki na treking w Himalaje. Bo to nie jego skubią tylko on skubie innych.

No właśnie, bo jeśli pasja ma oznaczać obsesję, egoizm i oderwanie od rzeczywistości to rzeczywiście, podziękuję.

Autor:  Trauma_ [ Wt lut 17, 2009 12:31 am ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Istnieje pogląd, nawet dość dobrze udokumentowany, że faceta z pasją należy natychmiast wyeliminować. I to wcale nie dotyczy tylko taternictwa. Nie masz pojęcia do jakiej ruiny może doprowadzić filatelista.


Może taki przynieść do domu akwarium z rybami wielkości wanny... a potem ty masz myśleć gdzie to postawić bo "szafka się ugina". :evil:

Autor:  piomic [ Wt lut 17, 2009 12:33 am ]
Tytuł: 

Jeśli ryby są wielkości wanny...

Autor:  Trauma_ [ Wt lut 17, 2009 12:36 am ]
Tytuł: 

Ryby są wielkości w sam raz by jeść je w całości :mrgreen:

Autor:  Mag_Way [ Wt lut 17, 2009 8:28 am ]
Tytuł: 

ktoś podjął ciekawy temat tłumów do Moka, w kościeliskiej... U mnie w pracy też jedna dość przyciężka panna jeździ co roku w góry z męzem. na 3 tygodnie. Mieszkają w Poroninie u górali i ogladają góry z balkonu. Ewentualnie własnie Moko, Gubałówka. No i ta dziewczyna z dumą zawsze sie chwali i bardzo podkreśla :" co roku jeżdzę z męzem w Tatry!"

jej sprawa....

No ale z drugiej strony góry sa dla wszystkich, tak? nie trzeba miec umiejętności taternickich by po nich łazić, drogiego sprzetu na lato na szlaki turystyczne. Nie kazdy potrafi nazwać wszystkie Mięgusze co nie znaczy ze nie moze ich podziwiać patrząc na nie... Chociaz prawda, ze wielu sobie póxniej dodaje - wracając do domu, "byłem w Tatrach" "chodziłem po górach" albo jak ktoś kiedys cytował "wspinałem sie na morskie oko!"

Strona 2 z 5 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/