Podczas sobotniego (16 VI 2007) wejścia na Rysy, o godz. 13.15 byliśmy świadkami tragedii młodego turysty (wspinacza?) z Zakopanego. Kiedy podchodziliśmy szlakiem w okolicy Buli pod Rysami, usłyszeliśmy z góry głośny, krótki krzyk. Po chwili kilkadziesiąt metrów nad nami zobaczyliśmy człowieka, zsuwającego się po śniegu, leżącym w stromym żlebie poniżej Rysy.
Kiedy podbiegliśmy do leżącego bez ruchu na śniegu chłopaka, stwierdziliśmy, że ma bardzo poważne obrażenia i stopniowo traci oddech. Wezwaliśmy telefonicznie TOPR i przez około 15 minut, do przylotu helikoptera, reanimowaliśmy nieprzytomnego (jeden z nas jest lekarzem). Po przybyciu ratowników pomagaliśmy przez kolejny kwadrans w prowadzeniu dalszej akcji reanimacyjnej. Tymczasem w chwilę po nas obok rannego siedemnastolatka pojawił się dziwnie zachowujący się mężczyzna – próbował przeszkadzać nam w akcji reanimacyjnej, krzyczał coś głośno, był podekscytowany, biegał i strącał kamienie w stromym i zaśnieżonym żlebie, stwarzając zagrożenie dla siebie i idących niżej turystów. Po przylocie śmigłowca starał się za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę ratowników.
Jak dowiedzieliśmy się później, ów mężczyzna już w drodze powrotnej do schroniska i potem do Zakopanego opowiadał niestworzone historie o tym, że trzej chłopcy pobili się na ścianie, że byli pijani, a ofiara wypadku została przez pozostałych dwóch strącona. Okazało się, że człowiek ten nie po raz pierwszy próbuje w bardzo kontrowersyjny sposób zwrócić na siebie uwagę. W Izbie Przyjęć zakopiańskiego szpitala wykrzykiwał podobno, że "był świadkiem morderstwa", że zmarły Kuba "został zepchnięty w przepaść". To właśnie on był owym "tajemniczym świadkiem", który – jak podawały media – miał zgłosić się do szpitala w Zakopanem i na wieść o zgonie poszkodowanego opowiedzieć o "morderstwie pod Rysami".
Biorąc pod uwagę fakt, iż dziwnie zachowujący się człowiek pojawił się obok nas wkrótce po tym, jak ofiara wypadku zjechała ponad 300 metrów zaśnieżonym żlebem, jesteśmy przekonani, że nie mógł on widzieć okoliczności odpadnięcia turysty ze ściany, tym bardziej że wspinająca się trójka zachowywała się cicho i żadne odgłosy nie kierowały uwagi w tamtą stronę.
W czasie akcji reanimacyjnej pomagał nam też turysta, który opowiedział później, że w drodze na Rysy, kiedy był już na grzędzie, usłyszał krzyk i zobaczył spadającego człowieka. Jak twierdził, chłopak poleciał do tyłu, wykonał obrót w powietrzu i przynajmniej raz uderzył głową w skałę, następnie opadł do podnóża ściany i zaczął zsuwać się coraz szybciej wąskim żlebem.

Po słowackiej stronie Tatr doszło do tragedii. Idący na Rysy 60-letni turysta zasłabł i zmarł.

Do tragedii doszło w piątek wieczorem zaledwie 100 metrów od schroniska pod Rysami. Na miejsce wypadku najpierw dotarła obsługa schroniska, a później ratownicy Horskiej Służby.

Niestety trwająca godzinę reanimacja nie dała rezultatu. 60-letni Słowak zmarł.

Zapadły już ciemności i ciało zmarłego zostało przetransportowane do Starego Smokowca w sobotę rano.
W tej właśnie miejscowości znaleziono też ciało 41-letniego Polaka. Przyczyną śmierci był prawdopodobnie zawał. Jego ciało znajdowało się na stoku narciarskim powyżej hotelu "Bellevue".

Kolejny śmiertelny wypadek w Tatrach. Późnym popołudniem w sobotę z Giewontu spadł mężczyzna. Wezwani ratownicy TOPR zlokalizowali jego ciało na północnej ścianie szczytu, opadającej urwiskami w stronę Zakopanego.

Jeden z ratowników Wojciech Matej poinformował, że akcja transportu zwłok była bardzo trudna, gdyż ściana była bardzo stroma i śmigłowiec nie mógł się do niej zbliżyć. Według ratowników, miejsce gdzie znaleziono zwłoki turysty wskazuje na to, że spadł on najprawdopodobniej z wierzchołka.

Kilka minut po zakończeniu tej akcji nadeszło kolejne zgłoszenie - tym razem o lawinie kamieni na ścianie Kościelca. Odłamkiem skały miał zostać uderzony jeden z taterników. Jednak nie znaleziono żadnej osoby poszkodowanej.

, miejsce gdzie znaleziono zwłoki turysty wskazuje na to, że spadł on najprawdopodobniej z wierzchołka.

Ratownicy TOPR odnaleźli pod północną ścianą Giewontu ciało mężczyny.

Według pierwszych informacji turysta w piątek wieczorem nie wrócił do jednego z pensjonatów w Zakopanem. O jego zaginięciu zawiadomili właściciele kwater.

Ratownicy TOPR przetransportowali ciało do Zakopanego. Teraz trwa identyfikacja zwłok.

Wypadek na Giewoncie
W sobotę 23 czerwca TOPR został zawiadomiony o zaginięciu Zbyszko C z Poznania lat 49. Zaginiony dzień wczesniej wyszedł z jednego z pensjonatów w Zakopanem w bliżej nieznanym kierunku. W godzinach popołudniowych podczas poszukiwań prowadzonych z pokładu smigłowca zauważono w Żlebie Szczerby w Giewoncie zwłoki. Z użyciem śmigłowca ciało przetransportowano do Doliny Strążyskiej a dalej samochodem do prosektorium w Zakopanem. Ponowne poszukiwania w tym rejonie prowadzono 24 czerwca. miały na celu odnalezienie rzeczy należących do denata, które pomogą w ustaleniu jego tożsamości. Ustalenia czy jest to poszukiwany turysta prowadzi Policja w Zakopanem Tuż po godzinie 19 podjęto działania ratownicze w rejonie zachodniej ściany Koscielca. Zespół wspinający się na drodze "Lobby Instruktorskie" zaniepokoił się losem zespołu wspinającego się na sąsiedniej drodze po tym jak nastąpił duży obryw skalny, a później brak kontaktu z tymże zespołem. Sprawdzenie z pokładu śmigłowca utrudniała poczatkowo pogoda. na szczęście okazało się że obryw nastąpił tuż pod "drugim" w zespole i wyszli z opresji o własnych siłach i bez szwanku. Ponadto tego samego dnia przetransportowano jeszcze do szpitala kilku turystów z mniej groźnymi kontuzjami. działania utrudniał fakt skumulowania wypadków w godzinach popołudniowych.

Ktos moze zna szczegoly?

Na wiarygodne szczegóły przyjdzie poczekać na info ze strony TOPR

to troche przyjdzie poczekac, oni maja niestety poslizg.

ktos, kto zajmowalby sie tylko czyms takim

myślę, że TOPR ma jednak ważniejsze wydatki, niż dodatkowy etat...

W sumie co prawda to prawda, ale przynajmniej bylyby od razu ucinane bzdurne spekulacje na temat wypadkow. I by tylka nie zawracano ratownikom ...

Kolejny, śmiertelny, wypadek na Orlej Perci.

W niedzielę turysta szedł szlakiem od Zawratu w stronę Kasprowego Wierchu. Do tej pory nie wiadomo, jaka była przyczyna wypadku.

Mężczyzna spadł w przepaść kilkaset metrów w stronę Doliny Pięciu Stawów. Zwłoki turysty z pomocą śmigłowca zostały przetransportowane do szpitala w Zakopanem.

Za tygodnikiem podhalańskim:

Turysta zginął w Tatrach. Mężczyzna prawdopodobnie poślizgnął się i spadł z rejonu Koziego Wierchu w kierunku Pięciu Stawów - poinformował ratownik dyżurny TOPR.
Zwłoki turysty są obecnie transportowane helikopterem do Zakopanego. Ratownicy nie podają na razie bliższych szczegółów wypadku.
Tatrach panowały bardzo dobre warunki turystyczne - było słonecznie i ciepło. Pomimo początku wakacji na szlakach nie ma jeszcze wielu turystów.