Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Czerwona Ławka
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=4&t=218
Strona 3 z 7

Autor:  prof.Kiełbasa [ Wt cze 10, 2008 2:34 pm ]
Tytuł: 

nie posądzam o fantazje ale nie zawsze co się pisze w necie jest zgodne z rzeczywistością.. 8)

Autor:  krzycho [ Wt cze 10, 2008 2:38 pm ]
Tytuł: 

Czyli co powiedz jasno ???
Człowieku skąd ty wogle możesz wiedzieć gdzie byłem ...
:evil:

Autor:  golanmac [ Wt cze 10, 2008 2:43 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Źle mnie zrozumieliście chodziło mi o jakiś link do jakieś strony z opisem trasy i o wydawnictwo które wydaje dobre mapy z okolicami w tym rejonie

Tam nie ma co opisywać, to nie orla perć, jeden kawałek po łańcuchach, ot i tyle, zgubić się nie ma jak ...

Autor:  krzycho [ Wt cze 10, 2008 2:52 pm ]
Tytuł: 

Wielkie dzięki oto mi chodziło bo w necie same jakieś same dziwne opisy są ,
jak tak to fajnie ja wrócę z zakopca a wyjeżdzam 20 to podeśle jakieś fotki,mam nadzieje że nie będzie dużo śniegu ...
A tak woqle wybiera sie ktoś z was między 20 a 30 czerwca w tamte rejony?
:)

Autor:  Gustaw [ Wt cze 10, 2008 2:57 pm ]
Tytuł: 

Ali7 napisał(a):
Misia Klisia

Opis Misia Klisia : ... nie znalazłem ... ale to ta strona http://www.gory-szlaki.pl/ Smacznego :!: :wink:
Kilka map masz online więc sobie polukaj nim kupisz :
Sygnatura http://www.e-gory.pl/index.php?option=c ... Itemid=145
Compass http://www.e-gory.pl/index.php?option=c ... Itemid=145 (Czerwona Ławka ledwo się załapuje)

Strony z oopisem szlaków też są. W Google wpisać Czerwona Ławka i coś powinno wyskoczyć.

PS
Nie trzeba nawet Misia Klisia.
Wystarczy poczytać tutaj i już człowiek rezygnuje :lol:
http://www.tatry.info/przewodnik/trasy/ ... rasa7.html

Autor:  golanmac [ Wt cze 10, 2008 2:58 pm ]
Tytuł: 

a może Poprzeczna Przełęcz ?

Autor:  aankaa [ Wt cze 10, 2008 3:43 pm ]
Tytuł: 

Oooooooo - któś z Gdańska!

krzycho - proponuję zacząć od:

http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... start=3580

Autor:  prof.Kiełbasa [ Wt cze 10, 2008 3:53 pm ]
Tytuł: 

krzycho napisał(a):
Czyli co powiedz jasno ???
Człowieku skąd ty wogle możesz wiedzieć gdzie byłem ...
:evil:

czytaj ze zrozumieniem ..
nie każde słowo pisane w necie można brać odrazu za pewniak i tyle..
a mi lotto gdzie kto był :lol: :wink:

Autor:  maniek [ Wt cze 10, 2008 5:35 pm ]
Tytuł: 

! napisał(a):
a mi lotto gdzie kto był

Poczekaj,bedziesz chciał,żebym Ci browara postawił :twisted: :tease:

Autor:  mac ap [ Wt cze 10, 2008 7:10 pm ]
Tytuł: 

No proszę Gustaw, masz kolejne pół punktu :) Sam bym zaserwował link z opisem autorstwa Pacyfki, gdybyś sam tego wcześniej nie zrobił. Nie ma w necie wiarygodniejszego autora, a już na pewno sympatyczniejszego. Niemal szkoda, że Pacia ma teraz coś innego na głowie...

Autor:  Rohu [ Wt cze 10, 2008 7:45 pm ]
Tytuł: 

Gustaw napisał(a):
Opis Misia Klisia : ... nie znalazłem ... ale to ta strona http://www.gory-szlaki.pl/ Smacznego Exclamation Wink


Jakbym to zobaczył przed pójściem na OP to chyba bym zrezygnował z wyjazdu. Ekstrema zapierająca dech w piersiach ;)

Autor:  prof.Kiełbasa [ Wt cze 10, 2008 8:00 pm ]
Tytuł: 

maniek napisał(a):
! napisał(a):
a mi lotto gdzie kto był

Poczekaj,bedziesz chciał,żebym Ci browara postawił :twisted: :tease:

Maniuś wiesz ocb. :twisted: nie rób jaj :wink:

Autor:  Łukasz T [ Śr cze 11, 2008 6:12 am ]
Tytuł: 

Obywatelu krzycho mała dygresja. Pisz nazwy z dużej litery. Ponoć masz 17 lat - czego Was w tych szkołach uczą ?

Autor:  krzycho [ Śr cze 11, 2008 7:23 am ]
Tytuł: 

Polskiego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:

Autor:  peepe [ Śr cze 11, 2008 7:37 am ]
Tytuł: 

krzycho napisał(a):
A tak woqle wybiera sie ktoś z was między 20 a 30 czerwca w tamte rejony?

wybieram sie... ale raczej nie na Priecne sedlo

Autor:  prof.Kiełbasa [ Śr cze 11, 2008 8:05 am ]
Tytuł: 

ja mam dysleksje od 10 lat 8)
też piszę z błędami dlatego się nie wypowiem :oops: :wink:

Autor:  prof.Kiełbasa [ Śr cze 11, 2008 8:10 am ]
Tytuł: 

Ali7 napisał(a):
! napisał(a):
mam dysleksje od 10 lat

Znaczy jak - wcześniej nie miałeś i nagle Cię dopadło? :lol:
Jakichś bijących po oczach błędów nie robisz zresztą. Interpunkcja, ę ą - takie to każdy w necie robi z lenistwa.

właśnie maiłem zedytowac bo mi się nasunęła ta myśl :lol: przed egzaminami do LO nam zrobili takie testy i wtedy dostałem papier 8)
jak piszę ręcznie to czasem "zjem"literkę :lol: :wink:
ok koniec ofa :wink:

Autor:  krzycho [ Śr cze 11, 2008 8:11 am ]
Tytuł: 

idź do lekarza po zaświadczenie o dysleksji - to teraz modne

Mam już 8) :twisted:

Autor:  prof.Kiełbasa [ Śr cze 11, 2008 8:16 am ]
Tytuł: 

tego sie na dało z..

:lol:

nawet nie wiedziałem ocb w tym :lol: :wink:
w sumie to nie robie błędów typowo ortograficznych dużo tylko pisząc ręcznie gubiłem te litery i w sumie to o to chodziło 8)

Autor:  krzycho [ Śr cze 11, 2008 8:17 am ]
Tytuł: 

Ale się temat rozwiną :twisted: :D

Autor:  prof.Kiełbasa [ Śr cze 11, 2008 8:19 am ]
Tytuł: 

no o czerwonej ławce jest :lol:
gdzies te posty tzreba nabijać nie :oops:

Autor:  LigeiRO [ Śr cze 11, 2008 8:23 am ]
Tytuł: 

Kiedyś wogóle w szkole nie słyszało się o dyslekcji, torturowali dyktandami, człowiek był wkurzony; po czasie wszystko to się docenia.

Autor:  keff79 [ Śr cze 11, 2008 8:43 am ]
Tytuł: 

LigeiRO napisał(a):
Kiedyś wogóle w szkole nie słyszało się o dyslekcji, torturowali dyktandami, człowiek był wkurzony; po czasie wszystko to się docenia.


Nie odpowiadać!

To prowokacja!

:mrgreen:

Autor:  Gustaw [ Śr cze 11, 2008 10:55 am ]
Tytuł: 

! napisał(a):
no o czerwonej ławce jest

Kiedyś takich delikwentów posyłano na oślą ławkę ale teraz czasy się zmieniły i wędrują na Czerwoną ... :P :wink:

Autor:  krzycho [ Śr cze 11, 2008 11:07 am ]
Tytuł: 

hahahhahahahahahah :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D

Autor:  PiKeczup [ Śr cze 11, 2008 2:15 pm ]
Tytuł: 

Gustaw napisał(a):
teraz czasy się zmieniły i wędrują na Czerwoną ...

Hehehe, ja bym wyganiał, niech będzie, ku "Dziurze", bez możliwości powrotu ;)
Krzycho, wypad przez "czerwoną" to super frajda. Gorąco polecam. Tylko nie popełnij błędu co niegdyś ja z moim kompanem. Pozwolę sobie przekopiować moją relację z innego forum z wypadu sprzed laty. Pozdrawiam:
"Może nie była to wycieczka wybitnie trudna, ale z pewnością pełna wrażeń i niebezpieczeństw, jakich nigdy nie doznałem nawet na Orlej Perci, szlaku wśród turystycznych uchodzącym za najtrudniejszy w całych Tatrach.
Tatr "nauczyłem się" od pobytu na Słowacji. Od tamtej pory na pierwszym miejscu wyłącznie pokora, bojaźń o kompanów marszruty, oraz wzajemne wsparcie. Powodem naszego roztargnienia prawdopodobnie była zbyt duża ilość piwa, spożyta dnia poprzedniego, przez co zaplanowaliśmy taką, a nie inna trasę.
Z Nowej Leśnej wyruszyliśmy pierwszą poranną "elektriczką". Kamila, moja połowica, została wówczas na kwaterze, łącząc potem dzień z wycieczką do Popradu, z racji małego obycia z ekspozycjami.
Syndrom dnia poprzedniego przestał być odczuwalny zanim doszliśmy do Hrebienoka, gdzie przywitał nas cudowny, słoneczny poranek, tym bardziej zachęcając do marszruty. "Młody", brat Kamili, nie miał odpowiedniego obuwia. Mimo naszych uwag uparł się i udał z nami obiecując, że gdy tylko "złapie smroda" to się wycofa. I tak we trójkę dotarliśmy do Zbójnickiej Chaty. Tam pierwszy "popas", kilka łyków wody, jakiś banan, oraz papierosowy dymek. Schroniskowi turyści dopiero się budzili. Po jakimś czasie ruszyliśmy. Około czterdziestu minut powyżej schroniska zakłębiły się nad nami ciemne chmury. Jednak bardziej byliśmy zajęci fotografowaniem stada kozic, które szczególnie lubią gromadzić się w tych rejonach Tatr. Zadziwił nas wyjątkowo opustoszały szlak. Cóż, takie uroki porannego wstawania.
I tak dotarliśmy do pierwszych łańcuchów prowadzących na Przełęcz Czerwona Ławka. Dopiero tu nagle coś nas olśniło. Rzuciłem, typowo polskie "k...wa!". Przecież od przełęczy szlak w kierunku Teryho jest jednokierunkowy. I niestety to my będziemy mięli pod prąd!

Postanowiliśmy podejść na samą przełęcz na zasadzie: "a potem się zobaczy". Do tamtej pory o Czerwonej Ławce czytaliśmy tylko z przewodników. Jednak gdzieś pominęliśmy fakt jednokierunkowości. Gdy się znaleźliśmy na przełęczy, „Młody” zgodnie z obietnicą wycofał się, powoli schodząc do Zbójnickiej, potem do Hrebienoka i Starego Smokowca. Zostaliśmy we dwóch. Napotkane słowackie turystki słusznie upomniały nas, że popełniamy przestępstwo. Jednak nam wybitnie szkoda było zawracać. A po informacji, że przez około 45 min., gdzie wzrok Słowaczek zdołał sięgnąć, nadchodzących turystów z prądem nie stwierdzono, postanowiliśmy ruszyć w kierunku Teryho. Z kłębowisk chmur zaczęło ostro padać. Wtedy przekonaliśmy się, że szlak ten nie jest zupełnie przystosowany do schodzenia w obranym przez nas kierunku. Momentami trzeba było dać niezłego susa aby utrafić w skalny występ, kancerując sobie tors i piszczele. A jedyną asekuracją był ociekający deszczówką zimny i śliski łańcuch. Wybitnie się bałem, nie tylko o siebie, ale i o kompana niefartownej podróży. Myślałem „jeden błąd i lecimy”. Prowadząc, informowałem kolegę o ewentualnych przeszkodach. Widoczność ograniczyła się do paru metrów. Burza bardzo się nasiliła. Nie wiadomo było skąd szukać największego zagrożenia. Czy z wyładowań atmosferycznych? Czy też ze strony śliskiej, nieprzygotowanej do schodzenia skały, która nieźle nas obydwu kancerowała. Wydawało się, że łańcuch nie ma końca. W każdym razie ani ja, ani Paweł dłuższego w górach nigdy nie uświadczyliśmy. Piłki gradowe waliły ostro po naszych głowach. Myślę sobie „nigdy więcej, kiedy się to skończy?...”. I skończył się łańcuch. Ale nie nasze kłopoty.

Tym razem Paweł wyszedł na czoło. Po szlaku ani śladu, nie wiedzieliśmy w którą stronę się kierować. Z obawy przed strąceniem go kamolem odczekałem jakiś czas, aby zszedł na bardziej bezpieczną odległość. I tak straciłem go z oczu. Kolor jego kurtki idealnie wtopił się w tło skalnych głazów. Zacząłem nawoływać. Dopiero, gdy wytargał z plecaka coś czerwonego, stał się widoczny. Postanowiłem ostrożnie do niego zejść. I tu kolejny problem. Każdy nasz krok powodował zapadanie się nogi wraz z lawiniskiem kamieni, większych bądź mniejszych, co stwarzało kolejne zagrożenie. Paweł zaproponował abyśmy przycupnęli pod ogromnym głazem w celu przeczekania przynajmniej gradobicia. Skrajnie przemoczeni i zmarznięci zdołaliśmy pod nim odpalić jednego papierosa na pół, próbując chronić go przed ociekając wodą. Miał dodać otuchy :P.
Nieustająco lejąca się deszczówka nie dała nam „popuszczać kłębów”. Nie było nawet mikrometru ciała, który byłby suchy. Zimno dawało się we znaki. Grad lekko ustał. Czekanie przestało mieć sens. Wyszliśmy spod głazu i na tzw. „czuja” skierowaliśmy się do schroniska. Po jakimś czasie ulewa również ustąpiła, a przed naszymi oczyma ukazał się dym z komina Teryho Chaty. Odczuliśmy niesamowitą ulgę. Wstąpiły w nas obu jakby nowe siły. Już nic nie było ważne. Byle zejść do schroniska i otrąbić wilgotne kanapki. Po posiłku wyciskaliśmy ciuchy niemal godzinę. Uradowani, choć mokrzy i nieco poharatani zeszliśmy do Hrebienoka, na ponowne wyciskanie ciuchów z deszczówki. Zadowolony po szczęśliwie zakończonej choć niefartownej przygodzie zadzwoniłem do Kamili. A tu kolejne info: „Młody jeszcze nie wrócił!”.

Były to czasy, gdzie na 4 osoby przypadały 2 telefony komórkowe. Mój oddałem Kamili, „Młodego” zaś puściliśmy bezmyślnie bez. Kamila poinformowała, że wsiada w „elektriczkę” i wyjdzie nam na spotkanie w Smokowcu. Paweł zaś zaproponował abym ja zszedł do dziewczyny, zaś on wyjdzie ponownie w kierunku Zbójnickiej Chaty rozejrzeć się za „Młodym”.
Nie wiedziałem co czynić, czy dzwonić po Horską z obawy o brata Kamili, czy też jeszcze odczekać. „Przecież od Zbójnickiej do Smokowca nic mu nie grozi” myślałem. I tak zbiegłem na spotkanie z Kamilą. Odetchnąłem z ulgą. Dziewczyna otrzymała telefon z kwatery, że „Młody” cały i zdrowy, a nawet i suchy dotarł do Nowej Leśnej. Szybko skręciłem do Pawła informując aby schodził bo wszystko w porządku. Odetchnęliśmy z ulgą całą trójką ogrzewając się granym winem i zajadając „kuracie z prsia z obleżeniem” w „furmańskiej” w Strebskim Plesie. „Młody” dołączył do nas za wnet.
Tym razem wszystko się dobrze skończyło. Dziś uważniej wyznaczamy szlak górski na marszrutę, wchodząc i schodzą w tym samym składzie co na starcie. Polecam Wszystkim rozwagę. Mogło by się to skończyć jeśli nie tragicznie, to boleśnie i bardzo kosztownie. Przypominam młodszym forumowiczom, że koszt użycia śmigłowca przez słowackich ratowników to około 70 tys. SK, tj. ponad 7 tys. PLN. A ból rodzicieli po stracie amatora górskich wrażeń nieoceniony."

Autor:  Gustaw [ Śr cze 11, 2008 2:27 pm ]
Tytuł: 

Ciekawa relacja ...

Ja z mojej wycieczki niewiele pamiętam. Chyba dlatego, że pogoda była bardzo dobra. Przeszliśmy tą trasę z moją matką (dobijała 60-tki) ku naszemu zaskoczeniu bez większych wrażeń. Warto tylko wspomnieć, że ta pętelka jest dość długa. Nadaliśmy ze Zbójnickiej takie tempo, że potem jadąc w dół z Hrebienioka ... traciłem przytomność (jedyny raz w górach coś takiego mi się przydarzyło). Powodów widzę kilka : długa trasa, mało jedzenia, ostre tempo schodzenia i potwornie duszno w wagoniku. :roll:

Autor:  PiKeczup [ Śr cze 11, 2008 11:40 pm ]
Tytuł: 

Rozumiem, że nie poszliście naszym śladem, tj. odwrotną stroną? :D
Widać, mama dzielna, a Ty coś za szybko wszystko spaliłeś.
Pozdrawiam :)

Autor:  Gustaw [ Cz cze 12, 2008 9:44 am ]
Tytuł: 

PiKeczup napisał(a):
Rozumiem, że nie poszliście naszym śladem, tj. odwrotną stroną?

Poszliśmy poprawnie ale chyba ... nieświadomie. Być może wtedy był to jeszcze szlak "dwukierunkowy" ... :scratch:
A Mama dzielna jest ... To dobrze i żle jednocześnie ... Bo to trochę nie honornie się z nią taczać ... ale znowu zostawić ją w domciu czy w Zakopcu tez trochę szkoda było skoro lubiła wycieczki ... "Na szczęście" nie zawsze ciągnęła do Zakopca ... :lol: Ciekawe gdzie w tym roku zajdziemy bo ma 70 urodziny a kilka lat w Tatrach nie była. O jej kondycję się tak nie martwię jak o jej wzrok ... Ale to zupełnie inny temat.

Autor:  PiKeczup [ Cz cze 12, 2008 11:21 pm ]
Tytuł: 

Hmm, masz podobny problem jak ja. Moja babcia jest całkowicie niewidoma. Ale tak kocha góry, że nie mogłem jej powstrzymać. Rok temu właziliśmy żlebem Drege'a. Ona o balkoniku szła, bidulka. W warunkach śniegowych. Sam nie zdawałem sobie z tego sprawy, czy ona sobie jakoś poradzi. Ale "nóżki" jej balkonika były zakończone końcówkami widiowymi. Byłem w szoku po tym jak sobie dała radę :O :P

Strona 3 z 7 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/