no to jak na pierwszy raz to fajno
jak będziesz się wybierał na Świnicę, to też radzę pójść o takiej porze, żeby nie było tłumów. ja szłam w sierpniu około godziny 13 (plan był taki, żeby dotrzeć do Kuźnic bardzo wcześnie i wjechać na Kasprowy, ale wynikły pewne komplikacje, w Kuźnicach byliśmy jak kolejka do kolejki liczyła już z kilometr, na Kasprowy trzeba było więc wejść, no i trochę się zeszło...). Świnica jest w sumie najtrudniejszym szlakiem jakim do tej pory szłam. i zdecydowanie wolałabym iść sobie powolutku, własnym tempem, nie czuć na plecach oddechu kogoś, kto się denerwuje, że idę zbyt wolno, nie musieć mijać się z idącymi z naprzeciwka na łańcuchach, czy martwić się, że ktoś łapie za łańcuch, który ja akurat trzymam. na szczycie była masa ludzi. jak zebrała się grupka do zejścia i krzyknęliśmy do tych niżej, żeby poczekali przed łańcuchami, to nic to nie dało. jedni wchodzili, drudzy schodzili i w efekcie ludzie wymijali się na łańcuchach. dlatego my zeszliśmy w pozycji kucająco-siedzącej parę metrów obok łańcuchów.
ja wiem, że to, co tu napisałam dla większości jest oczywiste i banalne, ale autor wątku o tym pewnie nie wie.
ogólnie na Świnicę pchają się tłumy ludzi ze względu na bliską odległość z Kasprowego. ludzie ci potem z tej Świnicy w większości powracają, a więc jest to góra jak najbardziej do zrobienia. ale jeśli wolisz stopniować trudności, a ponadto napisałeś, że na Giewoncie zadrżały Ci nogi, to proponuję najpierw przejść jeszcze jakiś inny szlak trudnościowo usytuowany pomiędzy Giewontem a Świnicą. Np. Przełęcz Szpiglasowa (w sumie nie napisałeś, którędy szedłeś z Piątki na Moko, ale wnioskuję, że przez Świstówkę, a nie przez Szpiglas), albo Kościelec... jak tam Wam pójdzie bezproblemowo, to uderzajcie na Świnicę. widziałam w tym roku dziewczyny trochę panikujące na Kościelcu. na Świnicy moim zdaniem jest trudniej. i ekspozycja większa.
rozpisałam się strasznie, sory
a Krzyżne mi teraz chodzi po głowie, oj chodzi. żeby tylko móc pojechać...