Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

ORLA PERĆ
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=4&t=259
Strona 21 z 69

Autor:  kshinji [ Cz sie 31, 2006 1:24 am ]
Tytuł: 

Armada napisał(a):
Mowiac technika mialem na mysli umiejetnosc poslugiwania sie lancuchami, wspinaczke etc. dla mnie jesli ktos mierzy w Orla to musi posiadac jakeis doswiadczenie, wiec nie pisz dresik ze przez moja wypowiedz ktos moze nie wrocic, rownie dobrze mozna sie spasc z giewontu. Wiec jak czytam ze ktos pyta sie w tym temacie o to czy trudno jest na Orlej to sorki... nie powininen w ogole tam isc. I nie chce sie kreowac na jakiegos wielkiego taternika, jesli ktos moja wypowiedz tak interpretowal tak to sorki...


sorki, nie ziom, sorki, ale jeśli wiesz ziom, zrozumialeś go źle, to sorki

:roll:

Tak prawdę mówiąc, bez lansowania się, uważam, że jest to nietrudna wycieczka dla kogoś kto trochę w tym siedzi, co fakt to fakt.

Autor:  jakaja [ Cz sie 31, 2006 8:17 am ]
Tytuł: 

abrendon napisał(a):
A co do bólu na drugi dzień, to wcale on nie musi nastąpić.

Mój ból nie miał dużo wspólnego z zakwasami :) Mnie bolały przemoczone buty i troszkę innej odzieży. :( :wink:

Autor:  abrendon [ Cz sie 31, 2006 9:01 am ]
Tytuł: 

jakaja napisał(a):
Mój ból nie miał dużo wspólnego z zakwasami :) Mnie bolały przemoczone buty i troszkę innej odzieży. :( :wink:

A to rozumiem :wink:
Inna sprawa, że jeśli ma się problemy np. z kolanami to również nie zawsze można coś z tym zrobić, a już na pewno powinno się odpuszczać tego typu maratony, bo nigdy nic dobrego z tego nie wychodzi :twisted: :wink:

Autor:  jakaja [ Cz sie 31, 2006 9:07 am ]
Tytuł: 

abrendon napisał(a):
jeśli ma się problemy np. z kolanami to również nie zawsze można coś z tym zrobić, a już na pewno powinno się odpuszczać tego typu maratony

Ja niestety mam problem z kolanem :( ,ale nie potrafię sobie odmówić tych i innych maratonów :mrgreen: :wink:

Autor:  pol-u [ Cz sie 31, 2006 10:03 am ]
Tytuł: 

jakaja napisał(a):
Ja niestety mam problem z kolanem


Zaraz czlowiekowi lżej jakos na duszy że kalectwo (czytaj: strzykanie w kolanie) to rzecz powszechna :D :wink:

Autor:  jakaja [ Cz sie 31, 2006 10:05 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Zaraz czlowiekowi lżej jakos na duszy że kalectwo (czytaj: strzykanie w kolanie) to rzecz powszechna

Mi też miło,że nie jestem w tym kalectwie osamotniona :wink:

Autor:  lider [ Cz sie 31, 2006 10:39 pm ]
Tytuł: 

Ja tez mam pokontuzjowe problemy z kolanem, oszczedzam jak mogę, odpuściłem (mam nadzieję ze tymczasowo) poważniejsze angażowanie sie we wszelkie sporty, ale gór nie potrafie sobie odpuścić :wink:

Autor:  Bombadil [ Pt wrz 01, 2006 12:10 am ]
Tytuł: 

Ja nigdy nie miałem problemów z kolanami, w górach też, ale lipcowe Krzyżne przypomniało mi że mam kolana - schodząc na kolację musiałem się trzymać poręczy. :lol:

Autor:  stan-61 [ Pt wrz 01, 2006 9:00 am ]
Tytuł: 

Mam nadzieję, że nie offtopuję!

Próbowałem w tym roku podejść z moja żoną do OP. Poszedłem z nią żółtym szlakiem na Skrajny Granat. Miałem w pamięci ten szlak jako niespecjalnie trudny. Schodziłem nim z granatów 3 lata temu. Doszedłem do pierwszego (nieco) trudniejszego miejsca i… kompletne fiasko. Już przy CSG pogoda się nieco pogorszyła i zaczęło padać. Nabrałem obaw, ale okazało się, że nie słusznie. Moja żona się tym nie zraziła i chwała jej za to. Zraziła ją jednak skałka na wysokości jednej trzeciej od Skrajnego Granatu. (Podobnie było Kika dni wcześniej przy próbie wejścia na Kazalnicę Mięguszowiecką.) Maciek szedł przodem z dziewczynami i ominął sprytnie (poza szlakiem!) tą skałkę idąc łatwiejszym w tym miejscu żlebem. Ja chciałem trzymać się szlaku i spotkała mnie za to kara. Żona w połowie skałki dostała panicznego leku i już nie było nawet mowy o dalszej trasie. Musiałem z nią zejść w dół do CSG. Udało mi się ją namówić na zastępczą wycieczką do Mroźniaka i potem na równinę pod Żleb Kulczyńskiego, aby wyjść naprzeciw grupie Maćka. Też przyjemna wycieczka, ale moje ukochane Granaty oglądałem tylko z dołu! Ważniejsze jest jednak, żeby żona się całkiem do gór nie zraziła, bo nie będzie chciała ze mną jeździć a lubi długie spacery i byłoby szkoda zaprzepaścić jej niezłą kondycję.

Jak zwalczyć u niej ten straszliwy lęk wysokości? Próbować jeszcze raz tym samym żółtym szlakiem na Skrajny Granat? Świadomie? A może pójść inną, pozostawiając ja w nieświadomości? Może macie jakąś trasę, która nadawałaby się do przełamania pierwszych lodów?

Tyle pytań i żadnej odpowiedzi…

Autor:  Jacek [ Pt wrz 01, 2006 9:54 am ]
Tytuł: 

stan-61 możesz iść zielonym na Zadni i iśc w kieruku Skrajnego.
Co do trasy to Ty sam znasz najlepiej umiejętności swojej żony,ale skoro piszesz, że nie dała rady na Chłopka to może powinieneś zacząć od czegoś łatwiejszego, np. Zawrat od Murowańca

Autor:  pol-u [ Pt wrz 01, 2006 10:15 am ]
Tytuł: 

stan-61

Po co stresowac zonę. Najwyrazniej ma lęk przestrzeni lub wysokosci. Jesli tak zareagowała w wymienionych miejscach to moze daj kobiecie troche PRAWDZIWEJ przyjemnosci :P i zabierz Ją w inne piękne miejsca.
Tatry Zachodnie są jesienią tez piekne. A Ty sam katuj Granaty bo sa tego warte :D .

Autor:  jordan161 [ Pt wrz 01, 2006 10:24 am ]
Tytuł: 

pol-u napisał(a):
A Ty sam katuj Granaty bo sa tego warte

Zgadzam się, a jeszcze bardziej polecam Kozi Żlebem Kulczyńskiego - można się przestraszyć tam gdzie brakuje klamer :wink:

Autor:  Doris [ Pt wrz 01, 2006 1:35 pm ]
Tytuł: 

stan-61 napisał(a):
Jak zwalczyć u niej ten straszliwy lęk wysokości? Próbować jeszcze raz tym samym żółtym szlakiem na Skrajny Granat? Świadomie? A może pójść inną, pozostawiając ja w nieświadomości? Może macie jakąś trasę, która nadawałaby się do przełamania pierwszych lodów?


Ja w tym roku też pierwszy raz zdobywałam z mężem wyższe góry, przy czym ja wiedziałam czego się spodziewać, a mój mąż nie. Stopiowo podwyższałam trudności i długości tras, przy czym na pierwszy kontakt mojego męża ze wspinaczką po łańcuchach wybrałam jaskinie w Kościeliskiej - małe wysokości i krótkie podejścia. Potem był Szpiglas, Zawrat i dopiero Granaty. Udało się - mój mąż w końcu "złapał bakcyla" i już planujemy następny wyjazd, a póki co wymyślił, żebyśmy zaczęli się wspinać na sztucznych ściankach.

Autor:  Jacck [ Cz wrz 07, 2006 4:05 pm ]
Tytuł: 

Byłem na Orlej Perci 22 sierpnia. Przeszedłem całą od przeł. Krzyżne do Kasprowego. Jest to do zrobienia w jeden dzień przy w miarę kondycji.
Opiszę z grubsza jak to wyglądalo u mnie czasowo żeby koś kto się wybiera po raz pierwszy miał jako-taką orientację)
Wyszedłem z parkingu Palenica o godz 6.50 (pierwszy autobus z Zakopanego który jedzie przez Bukowinę Tatrzańską - odjazd z Bukowiny 6.33). Od Wodogrzmotów Mickiewicza poszedłem szlakiem do doliny Pięciu Stawów a stamtąd na przeł. Krzyżne. Na przełęczy byłem ok. 10.20 i tak zacząłem wędrówkę przez Orlą. Co chwila się chmurzyło i widoczność momentami była słaba. Tak ze 2 razy padał z chmury drobniutki grad. To dodatkowo mobilizowało żeby zdążyć przed załamaniem pogody. Jednak na niektórych stromych podejściach musiałem czekać po kilka min. aż Ci którzy idą z przeciwka zwolnią łańcuchy itp. Pomiędzy Kozim Wierchem a Zawratem pokropiło lekko i już wszystko było mokre (drabinki, łańcuchy). Na przełęczy Zawrat byłem koło 15.40 czyli faktycznie da się samą Orlą przejść (jak wyczytałem kiedyś w necie) w ok. 5,5 godz nie (licząc wejścia i zejścia). Tam byłem już trochę zmęczony (tym bardziej że poprzedniego dnia byłem na Rysach) i wpadłem na "genialny" pomysł że zamiast schodzić do Murowańca a potem do Kuźnic (wg mojej mapy w sumie prawie 4 godz.) szybciej dojdę do Kasprowego i zjadę kolejką w dół. I ruszyłem. Obowiązkowo wszedlem na Świnicę (tam znowu musiałem przepuszczać spore grupki ludzi). Potem przez Beskid i Turnię. Zachmurzyło się całkowicie, przestałem widziec Kasprowy który widziałem ostatnio z Beskidu. Nagle zaczęło lać i ostatnie metry do Kasprowego biegłem. W budynku kolejki byłem ok. 17.40. Niestety okazuje się że pierwszeństwo mają Ci którzy kupili bilety powrotne na dole (w Kuźnicach) i przyszło mi stać dobre 2,5 godz w kolejce po bilet. Nóg prawie już nie czułem więc było mi wszystko jedno ;). W tym czasie chyba 2 razy bym zdążył zejść z Kasprowego, no ale przynajmniej nie zmokłem. Zjechałem kolejką dopiero po 20.00 (było już ciemno). Stamtąd busem do centrum i tam udało mi się złapać ostatniego busa do Bukowiny gdzie miałem nocleg (odjechał ok. 20.55). To był ostatni dzien mojego pobytu i w Bukowinie natychmiast zwolniłem pokój (oddałem klucze o 21.50) i pojechałem do domu (3 godz jazdy samochodem). To był naprawdę wyczerpujący ale piękny dzień. Dodam tylko że szedłem praktycznie bez odpoczynku (nie licząc krótkich postojów żeby się napić lub coś zjeść oraz przepuszczania wchodzących, schodzących i wlokących się). Właściwie to usiadłem chyba tylko raz jak mi robili zdjęcie. Zrobiłem sobie takie małe odmulanie układu krwionośnego. Dla tych co maja nieco słabszą formę powiem tylko ze spokojnie mogą sobie ten czas wydłużyć nawet o te 2,5 godz (które spędziłem w kolejce) bo po 20.00 kolejka nie wwozi już ludzi w górę i wtedy się zjeżdża bez czekania. Tylko że chyba w tym roku kolejka została już od 1 września zamknięta ??? Ale może kiedyś komus się przyda coś z tego co napisałem. Pozdrawiam wszystkich chodzących wyczynowo a szczególnie Pana spotkanego na szlaku który "wali kondycję" i też chodzi bez odpoczynku ;) (wątpił że uda mi się dojść do Zawratu w jeden dzień).

Autor:  Wali [ Cz wrz 07, 2006 4:09 pm ]
Tytuł: 

Jacck napisał(a):
Byłem na Orlej Perci 22 sierpnia. Przeszedłem całą od przeł. Krzyżne do Kasprowego. Jest to do zrobienia w jeden dzień przy w miarę kondycji.
Opiszę z grubsza jak to wyglądalo u mnie czasowo żeby koś kto się wybiera po raz pierwszy miał jako-taką orientację)
Wyszedłem z parkingu Palenica o godz 6.50 (pierwszy autobus z Zakopanego który jedzie przez Bukowinę Tatrzańską - odjazd z Bukowiny 6.33). Od Wodogrzmotów Mickiewicza poszedłem szlakiem do doliny Pięciu Stawów a stamtąd na przeł. Krzyżne. Na przełęczy byłem ok. 10.20 i tak zacząłem wędrówkę przez Orlą. Co chwila się chmurzyło i widoczność momentami była słaba. Tak ze 2 razy padał z chmury drobniutki grad. To dodatkowo mobilizowało żeby zdążyć przed załamaniem pogody. Jednak na niektórych stromych podejściach musiałem czekać po kilka min. aż Ci którzy idą z przeciwka zwolnią łańcuchy itp. Pomiędzy Kozim Wierchem a Zawratem pokropiło lekko i już wszystko było mokre (drabinki, łańcuchy). Na przełęczy Zawrat byłem koło 15.40 czyli faktycznie da się samą Orlą przejść (jak wyczytałem kiedyś w necie) w ok. 5,5 godz nie (licząc wejścia i zejścia). Tam byłem już trochę zmęczony (tym bardziej że poprzedniego dnia byłem na Rysach) i wpadłem na "genialny" pomysł że zamiast schodzić do Murowańca a potem do Kuźnic (wg mojej mapy w sumie prawie 4 godz.) szybciej dojdę do Kasprowego i zjadę kolejką w dół. I ruszyłem. Obowiązkowo wszedlem na Świnicę (tam znowu musiałem przepuszczać spore grupki ludzi). Potem przez Beskid i Turnię. Zachmurzyło się całkowicie, przestałem widziec Kasprowy który widziałem ostatnio z Beskidu. Nagle zaczęło lać i ostatnie metry do Kasprowego biegłem. W budynku kolejki byłem ok. 17.40. Niestety okazuje się że pierwszeństwo mają Ci którzy kupili bilety powrotne na dole (w Kuźnicach) i przyszło mi stać dobre 2,5 godz w kolejce po bilet. Nóg prawie już nie czułem więc było mi wszystko jedno . W tym czasie chyba 2 razy bym zdążył zejść z Kasprowego, no ale przynajmniej nie zmokłem. Zjechałem kolejką dopiero po 20.00 (było już ciemno). Stamtąd busem do centrum i tam udało mi się złapać ostatniego busa do Bukowiny gdzie miałem nocleg (odjechał ok. 20.55). To był ostatni dzien mojego pobytu i w Bukowinie natychmiast zwolniłem pokój (oddałem klucze o 21.50) i pojechałem do domu (3 godz jazdy samochodem). To był naprawdę wyczerpujący ale piękny dzień. Dodam tylko że szedłem praktycznie bez odpoczynku (nie licząc krótkich postojów żeby się napić lub coś zjeść oraz przepuszczania wchodzących, schodzących i wlokących się). Właściwie to usiadłem chyba tylko raz jak mi robili zdjęcie. Zrobiłem sobie takie małe odmulanie układu krwionośnego. Dla tych co maja nieco słabszą formę powiem tylko ze spokojnie mogą sobie ten czas wydłużyć nawet o te 2,5 godz (które spędziłem w kolejce) bo po 20.00 kolejka nie wwozi już ludzi w górę i wtedy się zjeżdża bez czekania. Tylko że chyba w tym roku kolejka została już od 1 września zamknięta ??? Ale może kiedyś komus się przyda coś z tego co napisałem. Pozdrawiam wszystkich chodzących wyczynowo a szczególnie Pana spotkanego na szlaku który "wali kondycję" i też chodzi bez odpoczynku (wątpił że uda mi się dojść do Zawratu w jeden dzień).

8) To się opis nazywa 8) :D

Autor:  BenekJAW [ So wrz 09, 2006 1:31 pm ]
Tytuł: 

Fenomen napisał(a):
dresik napisał(a):
Fenomen napisał(a):
Nie potrawię sobie za bardzo wyobrazić tego miejsca i dlatego mam pytanie: jak to się przechodzi? Na tym zdjęciu troszkę mało widać, gdzie kończy się łańcuch...

Najlepiej dupnym krokiem, jeśli nie, można obejsć ponizej. Łapanie łańcucha w ostateczności. Chwiejny jak cholera :wink:

a gdybys mial ocenic szerokosc tej szczeliny to ile bys jej dal? moze tak bedzie mi nieco latwiej sobie to cholerstwo wyobrazic ;)


Przechodziłem tamtędy 2 dni temu i ta szczelina nie przysporzyła jakichś większych trudności... ma około 80-100cm szerokości i z max 3-4 metry głębokości.

Zrobiłem kilka zdjęć tej szczelinki i króciutki filmik. Jak ktoś tam jeszcze nie był a jest bardzo ciekawy jak to wygląda (tak jak ja zanim tam byłem) to prześle na maila ów materiały :D

Autor:  Jakub [ So wrz 09, 2006 4:15 pm ]
Tytuł: 

Co do kolejki na Kasprowy Wierch, jest ona zamknięta od 1 września 2006 roku aż do maja 2007, a może nawet dłużej.

Autor:  dresik [ So wrz 09, 2006 4:52 pm ]
Tytuł: 

Jakub napisał(a):
Co do kolejki na Kasprowy Wierch, jest ona zamknięta od 1 września 2006 roku aż do maja 2007, a może nawet dłużej.

Skąd takie info, pewnie z dyrektorem gadaleś podczas parti golfa co ?? PKL nie strzeli sobie samobója i na zimę kolej bedzie hulać :!:

Autor:  Hubert [ So wrz 09, 2006 9:35 pm ]
Tytuł: 

Jakub napisał(a):
Co do kolejki na Kasprowy Wierch, jest ona zamknięta od 1 września 2006 roku aż do maja 2007, a może nawet dłużej.


Posiadasz zle informacje. Sluchalem wywiadu w czwartek rano w "Kawie czy herbacie" z gosciem z TPNu. Kolejka bedzie nieczynna bodaj do konca roku, pozniej na zime bedzie jezdzila, do tego czasu zmienia slupy podtrzymujace konstrukcje. Pozniej, po sezonie znowu zamkna do nastepnej zimy w celu dokonczenia modernizacji (ma wwozic dwa razy wiecej osob). Wiec narciarze sobie pojezdza, ale w przyszle wakacje, turysci juz nie.

Autor:  nomak [ N wrz 17, 2006 6:32 pm ]
Tytuł: 

Zapewne są wśród nas tacy, którzy przeszli wszystkie szlaki do[od]chodzące na OP. Które z nich są waszym zdaniem łatwiejsze/trudniejsze? Które bardziej efektowne, a które to mozolna droga pod górę? Z mojego rozeznania [ale nie szedłem jeszcze na Krzyżne i Kozią od Gąsienicowej ani Żlebem Kulczyńskiego] wynika, że najłatwiej do OP wejśc na Zawrat od Stawów. Emocji dostarczy za to wejscie na Kozią od Stawów i na Zawrat od Gąsienicowej. Podejścia od Stawów na Kozi czy Krzyżne oraz od Gąsienicowej na Skrajny to mozolne pięcie się do góry jednak bez specjalnych trudności technicznych.

A wasze opinie?

Autor:  Ataman [ N wrz 17, 2006 8:04 pm ]
Tytuł: 

Najpiękniejsze dla mnie jest wejscie na Kozią Przełęcz od Gąsiennicowej no i oczywiscie kulczyński :wink:

Autor:  Rob [ N wrz 17, 2006 10:57 pm ]
Tytuł: 

Ataman napisał(a):
Najpiękniejsze dla mnie jest wejscie na Kozią Przełęcz od Gąsiennicowej no i oczywiscie kulczyński :wink:

Ale wybrałeś, na Koziej nie ma nawet miejsca na zrobienie "wiś..." :D :lol: :D
Stawiam na Kozie Czuby-sa zajefajne :D

Autor:  Łukasz T [ Pn wrz 18, 2006 6:53 am ]
Tytuł: 

Polecam z Dolinki Pustej . Od razu miło i przyjemnie.


Rob napisał(a):
Ale wybrałeś, na Koziej nie ma nawet miejsca na zrobienie "wiś..."


Jest. Ale trzeba stać gęsiego :lol:

Autor:  stan-61 [ Pn wrz 18, 2006 7:37 am ]
Tytuł: 

Kulczyn jest ql – mój ulubiony, a Kozie Czyby chcę zrobić na początku października, jeśli pogoda dopisze.

Autor:  pol-u [ Pn wrz 18, 2006 7:39 am ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Polecam z Dolinki Pustej . Od razu miło i przyjemnie.

To dla mnie jeden z najfajniejszych "łączników" do OP. Moim zdaniem dosc trudny (gdy mokro). Moze nastraszyc gdy ktos idzie pierwszy raz.

Autor:  Łukasz T [ Pn wrz 18, 2006 8:05 am ]
Tytuł: 

pol-u napisał(a):
Moim zdaniem dosc trudny (gdy mokro). Moze nastraszyc gdy ktos idzie pierwszy raz.


Trudniejszy od dużej części właściwej Orlej .

Autor:  Ataman [ Pn wrz 18, 2006 9:11 am ]
Tytuł: 

Rob napisał(a):
Ataman napisał(a):
Najpiękniejsze dla mnie jest wejscie na Kozią Przełęcz od Gąsiennicowej no i oczywiscie kulczyński :wink:

Ale wybrałeś, na Koziej nie ma nawet miejsca na zrobienie "wiś..." :D :lol: :D
Stawiam na Kozie Czuby-sa zajefajne :D


Kozie Czuby są to debeściaki ale pytanie chyba chodziło o drogi dojscia na OP i stad wybór :) A wisniówkę mozna parzyć wszedzie tam gdzie tego zapragniemy :wink: 8) :twisted:

Autor:  termini [ Śr wrz 27, 2006 9:17 pm ]
Tytuł:  Ci co byli beda wiedziec

Kto mi powie jaka czesc Orlej Perci przedstawiaja te zdjecia? Na tym pierwszym to jakos strasznie to wyglada. http://commons.wikimedia.org/wiki/Image ... %87_a9.jpg A to zdjecie numer 2 http://commons.wikimedia.org/wiki/Image ... %87_a1.jpg

Autor:  tomek.l [ Śr wrz 27, 2006 9:35 pm ]
Tytuł: 

1. trudno powiedzieć
2. Żydowski Żleb za Zmarzłą Przełączka Wyżnią

Autor:  Pioncia [ Cz gru 28, 2006 7:46 am ]
Tytuł: 

udalo sie (prawei)...w wakacje wybralam sie na OP cudowne miejsce....naprawde bardzo polecam ...widoki nieziemskie, lancuchy i drabinki dajda niezla frajde dla gorołazów.... podgode mialam piekna, bez deszczu to chyab najwazniejsze, szczegolnie ze za kazdym razem idac na szlak towarzyszy mi deszcz tym razem piekne niebo slonce i wiatr .... i jakies sierotki z lekeim wysokosci po drodze;(no coz ... Obrazek

Strona 21 z 69 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/