Miałem tym razem wyraźny cel: zajrzeć jeszcze raz na Lodowy Zwornik, czy nie leży tam kask, który Tibor tam omyłkowo zostawił. Kask stary i ciężki, ale gdy kogoś chcę zabrać na poważniejszą turę, to albo sam go zakładam, albo pożyczam osobie bez kasku. Ale jak tam dotrzeć z Javoriny?
Nawet przy zamkniętej dla ruchu turystycznego dolinie karta taternika może pomóc, zresztą wyruszając o świcie nie musiałem jej użyć. Na Zwornik wyprowadza piękna Kapałkowa Grań, ale jeśli idę sam, to przy tamtejszej kruszyźnie lepiej nie ryzykować, trudności tej długiej drogi mogły by mnie przerosnąć (sprzęt na awaryjny biwak i Silent Partnera na wszelki wypadek jednak wziąłem). Dwa lata temu wycofaliśmy się z Sobkowej Grani, bo asekuracja w "powolnej trójce" , kruszyzna -spowodowały, że zaczęło brakować czasu. Pierwszy fragment grani można robić "na bogato" , wchodząc na wszelkie turniczki po drodze, co przy kruszyźnie niektórych miejsc wyklucza bezpieczną solówkę, albo terenem 1-kowym (miejscami to ścieżka za 0+ lub łatwiej). Po jakiejś infekcji miałem wciąż obolałe gardło i przy dość ciężkim plecaku podejście szlakiem i początkiem trawiastego terenu zajęło mi dużo więcej, niż powinno. Za to widoki z Sobkowej Strażnicy -tym razem były idealne. Upolowałem 2-dniowe okno pogodowe (w następnym dniu odwiedzając Pośrednią Grań po noclegu w Terince).
Na pierwszym zdjęciu widać dolną część Kapałkowej Grani i za nią Tatry Bielskie, na drugim - łagodny początek Sobkowej Grani wyprowadzającej wprost na Lodowy


Idąc samemu, lepiej tę turniczkę z efektownym przykryciem obejść wariantem za I:

Dalej szedłem trochę granią, obchodząc niektóre turniczki

Dwa miejsca są dość kruche - w jedną z turniczek chyba przywalił piorun

A z tego miejsca widać już Gerlach nad Małym Jaworowym

Ten zaklinowany głaz skłonił mnie do trzymania się wariantu obchodzącego


za tym głazem było jeszcze parę ząbków grani, które też kwalifikowały się do obejścia.

potem już na Wielką Sobkową Turnię idzie się ściśle granią.

Widoki coraz lepsze

Ale na Zadniej Sobkowej Szczerbinie pojawia się problem pt. "Sobkowy Kopiniak", jest tu nagłe spiętrzenie grani, opis WHP dotyczy przejścia w przeciwnym kierunku, z 15m zjazdem, obejściem 2 ostatnich turniczek po stronie Dol. Suchej. Idąc od dołu nie widzę wyraźniejszych śladów dalszej drogi, jest bardzo stromo, słońce daje po oczach i kalkulacja ryzyka zaczyna wychodzić dość kiepsko. Jest za to wyraźna ścieżka do Dol. Suchej (Sobkowa Drabina), może nią trzeba trochę przejść, by trafić na to 1-kowe przejście. W jednym podejrzanym miejscu próbuję parę m ale jest zbyt krucho i zapewne nie tędy droga. Więc dalej galerią trochę oddając wysokość

Sobkową Drabiną mógłbym zejść do Suchej Doliny i próbować stamtąd osiągnąć Wyżnią Lodową Galerię drogą Marusarza (dwójkowa, ale trudna orientacyjnie), jednak lita III bardziej mi odpowiada od II w kruchym terenie. Więc rozglądam się na prawo ku górze.
W końcu znajduję ślady dość wyraźnej drogi ku górze w rodzaju dość dobrze urzeźbionej rynny , potem grzędy -tak na oko trójkowej. Początkowo nawet dwójkowo, w każdym razie dość lita skałą, bez przewieszek, tylko, że nie jest obita. Nie mam pewności, ale to chyba droga 2751lub 2723 wg WHP, faktycznie trójkowa w swej górnej części (od Sobkowej Drabiny), z dna Suchej na d. 2751 by było miejsce za V (ale poniżej S.Drabiny, ja wchodzę w łatwiejszej, górnej połowie tej drogi). W końcowej części wybierałem warianty jak najbardziej na lewo, dzięki czemu wyszedłem prawie prosto na Wyżni Sobkowy Przechód, już sporo ponad Kopiniakiem i następną Sobkową Czubą. Na samej górze miałem nadzieję, że teren się będzie "kładł". Nic z tych rzeczy, nawet (może przez robienie wariantów) zrobiło się w jednym miejscu krucho. Długo tam się przymierzałem, zanim udało się jakoś bezpiecznie przejść ostatnie spiętrzenie.


Po dojściu na Wyżni Sobkowy Przechód rezygnuję z ostatniego odcinka na szczyt Lodowego, ten fragment jest już orientacyjnie prost i przechodziłem go w zeszłym roku z Anią. Robi się późno, więc trawersem docieram na Lodowy Zwornik -niestety, śladu po kasku nie ma. Mógł go zwiać wiatr, w końcu to ponad miesiąc czasu. Za to Lodowy wygląda stąd nieźle.

Na pożegnanie -widok w stronę Baranich Rogów. Przypomniała mi się ostatnia wycieczka rowerem z Żywca przez Magurkę Radziechowską -na Baranią Górę -tam nie było żadnych rogów, za to mnóstwo ludzi.


Schodzę Lodową Rampą dość ostrożnie, bo to teren piarżysty, ma dole podcięty. Na ścieżce w rejonie pierwszego stawku już muszę wyciągnąć czołówkę. Widzę światełka ludzi schodzących z Durnego, są dość nisko, ja muszę uważać, by nie zgubić kopczykowanej ścieżki - co wśród licznych want jest nie takie trudne. Wreszcie docieram na szlak, przechodzę po wygładach lodowcowych do przejścia przez odpływ -a tu pech! Wchodzę na kamienie, które są 20 cm pod wodą, buty nabierają wody od góry, tragedia! Woda byłą tak przejrzysta i o gładkiej powierzchni, że nie dostrzegłem jej w świetle czołówki. Na szczęście mam w plecaku podejściówki, ale z przebraniem wolę poczekać aż dojdę do schroniska. Może jeszcze wdepnę w któryś z pięciu stawów? Udało się jeszcze dostać miejsce w pokoiku na dole. Na następny dzień było już mniej podchodzenia - Pośrednia Grań i powrót do Krakowa.

W drodze przez blok szczytowy też było miejsce za III (idzie się troche na lewo od siodełka po lewej stronie, są 3 spity, w tym 2 na niezbyt stromej płycie, ale można wybrać wariant na lewo od płyty, co też zrobiłem) Na szczycie spotkałem Słowaka, z którym schodziłem Żlebem Stilla.

Kruszyzna na jego początku trochę mnie denerwuje, pozwoliłem sobie na użycie liny, na bloku na Ciemniastym Przechodzie (Chmurna Lavka) były 3 solidne pętle.

Za to nie pamiętałem, że na tym odcinku można odnaleźć ring i zjechać, schodzenie z początku bliżej skał (orograficznie po prawej) było b. stresujące. w tym miejscu:

Z ostatniego progu już zjechałem na linie, najpierw ją ściągnąłem, potem robiłem to zdjęcie, choć lepiej było zrobić na odwrót:

Jeszcze dużo schodzenia, ale to już tylko piargi lub ścieżka przez trawki. Niżej w żlebie leżały 3 zagadkowe kamienie z wymalowanymi farbą numerami (23, 24 itp.). W końcu dochodzę do szlaku i do kolejki z Siodełka do Starego Smokowca.

