Za mała trochę wycieczka na całą relację, zresztą to tylko jeden dzień, nawet a nie weekend.
Dumbier (po polsku podobno Dziumbir), najwyższy szczyt Tatr Niskich (2043m npm) był celem naszej (znaczy mojej i "mojej") wycieczki 8 III 2008 (tak z okazji Dnia Kobiet

).
Byliśmy na połowicznie służbowym wyjeździe na narty na Chopoku i jeden dzień szczęśliwie poświęcilismy na zdobycie Dumbiera.
Spaliśmy w hotelu SNP więc w zasadzie wprost spod drzwi hotelu wychodziliśmy pod wyciąg.
Czwartek i piątek upłynął pod znakiem super pogody - podobno dawno tu już takiej nie było. Wlazłem przy okazji na szczyt Chopoka nieco ryzykownie - bo w butach narciarskich. Dwa lata wcześniej doszedłem do grani z samego dołu, ale wskutek mgły nie odnalazłem szczytu! Wlazłem na jakiś pagórek 100 metrów obok...
Sobota - pogoda zaczyna się trochę psuć, ale ruszamy. 8.30 startujemy wraz z wyciągiem "oślej łączki" przy hotelu SNP. Dalej przesiadka i w górę do stacji Lukova. Zakładamy raki i dalej na piechotkę na szczyt Chopoka, po drodze mijając stację "Końsky Gruń", na którą wyciąg dojeżdża z innej strony.
Trasa generalnie po lodzie, bo wiatry, narciarze i ocieplenie nie zostawily śladu po śniegu, został lód i skały.
Z Chopoka dalej granią na wschód. Pogoda się trochę psuje, przychodzi mgła, sypie leciutki śnieżek,
ale nie jest źle, nie wieje jakoś mocno, widać przeciwległy kraniec doliny.
Trasa prowadzi po południowej stronie grani, przede wszystkim jest wytyczona tyczkami, więc jest w miarę bezpiecznie. Poza tym jest dość duży ruch, przy czym większość to ski-turowcy, oraz off-road deskarze.
Takich jak my tradycjonalistów w ogóle nie spotkaliśmy. Ciekawostą są też ludzie z.... psami?!
Idziemy po lodzie, ale śniegu robi sie stopniowo coraz więcej. Po jakichś dwóch godzinach dochodzimy do kopuły szczytowej. Korci żeby skręcić na grań, ale trzymamy się tyczek i... słusznie, co wydawało się juz szczytem oczywiście wcale nim nie jest. W końcu dochozimy do jakiegoś Krzyża, chyba szczyt? Zdjęcia, herbatka i w tył zwrot.
Zdejmujemy raki, bo dosypało z 10 cm śniegu i wygodniej idzie się w butach, mokry śnieg dobrze trzyma się lodu i buta. Dochodzimy do Chopoka i dalej w dół do pierwszej stacji - "Koński Gruń", nie możemy jednak zjeżdżać bo by nas zniosło gdzieś na prawo, a nart nie mamy - trzeba zejść jeszcze dwieście metrów, niestety trochę razem z narciarzami śmigającymi obok, bo opad śniegu przykrył lód i skały no i zrobiły sie warunki dla narciarzy. Zdążamy na styk przed zamknięciem wyciągów, jest koło 15:30.
Z Lukowej zjeżdźamy tak prawie pod hotel, jeszcze kilkaset metrów na i czas na piwko...
6 III - widok z Chopoka na Tatry
8 III - wycieczka na Dumbier

