Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Kasprowy - Swinica 2006-04-07 cz. 1 http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=5&t=1833 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | ml [ Pn kwi 17, 2006 2:17 pm ] |
Tytuł: | Kasprowy - Swinica 2006-04-07 cz. 1 |
W koncu, po prawie calym tygodniu pobytu w Tatrach zrobila sie przyjemna pogoda. Szkoda wiec bylo zwijac sie w sobote do domu. Wstalem rano i po wyjsciu z Betlejemki udalem do Murowanca, aby cos przekasic i wziac prysznic. Slonce swiecilo juz wysoko. W pierwszej kolejnosci zawitalem na Kasprowy, zeby kupic wreszcie jakis porzadny krem z filtrem, bo twarz juz w piatek sobie mocno przypieklem. Na Kasprowym gwar, pelno ludzi, a w dodatku odbywal sie jakis konkurs, wiec i stok byl zatloczony. Szybko stamtad ucieklem i zaczalem podazac szlakiem na Swinice. Snieg byl przepieknie ubity - juz przy zejsciu z Beskidu mozna bylo spokojnie zalozyc raki i tylko z usmiechem tylko wyprzedzac turystow powoli drepczacych w sliskim, ubitym sniegu :) Pierwsze foty znajdziecie tutaj: http://galeria.portal-gorski.pl/f/20060407 PS. Zgadnijcie, czym zajmuje sie pan na zdjeciu nr 2? |
Autor: | Nordland [ Pn kwi 17, 2006 2:20 pm ] |
Tytuł: | |
Niech zgadnę - honorowo oddaje mocz ze stoku ![]() ![]() |
Autor: | KWAQ9 [ Pn kwi 17, 2006 2:29 pm ] |
Tytuł: | |
Foty niesamowite, pogoda przepiękna... ![]() Też myślę że pan maluje śnieg na żółto... ![]() Pozdrawiam! Bartek ![]() |
Autor: | ml [ Pn kwi 17, 2006 2:33 pm ] |
Tytuł: | |
Nordland napisał(a): Niech zgadnę - honorowo oddaje mocz ze stoku :? :wink:
A skad wiesz? Moze sie facio zadumal nad losem Tatr? :) |
Autor: | ml [ Pn kwi 17, 2006 2:34 pm ] |
Tytuł: | |
KWAQ9 napisał(a): Foty niesamowite, pogoda przepiękna... 8)
Też myślę że pan maluje śnieg na żółto... :lol: No, to teraz wiesz, dlaczego nie mozna topic zoltego sniegu w menazce? :) |
Autor: | KWAQ9 [ Pn kwi 17, 2006 2:35 pm ] |
Tytuł: | |
ml napisał(a): No, to teraz wiesz, dlaczego nie mozna topic zoltego sniegu w menazce?
![]() Wiem wiem, może zawierać darmową witaminę C... ![]() Pozdrawiam! Bartek ![]() |
Autor: | Inka:) [ Pn kwi 17, 2006 3:37 pm ] |
Tytuł: | |
dla mnie zdjecia rewelacyjne tymbardziej, ze nigdy nie bylam zima w tym rejonie |
Autor: | Hania ratmed [ Pn kwi 17, 2006 4:56 pm ] |
Tytuł: | |
A ja myślę,że pan na zdjęciu nr 2 zajmuje się rozważaniami z podtekstem samobójczym <he he he > ![]() Fotki świetnie-czekam na więcej ![]() |
Autor: | Stan [ Wt kwi 18, 2006 11:43 am ] |
Tytuł: | |
* |
Autor: | Stan [ Śr kwi 19, 2006 9:24 pm ] |
Tytuł: | |
* |
Autor: | ml [ Śr kwi 19, 2006 10:30 pm ] |
Tytuł: | |
Stan napisał(a): Cześć ml. Przez ten tydzień byłeś na kursie ? Skrobnij coś, nie bądź taki James Bond :D
Siema, James, czy nie James - zalatany troche teraz jestem, bo w pracy mnie sie znow troche nagromadzilo, a chce sie obrobic przed dlugim weekendem, by znow czmychnac w gory :) Co do kursu, to moge napisac, ze bylo w miare OK. Pisze, ze w miare, bo instruktor sie pochorowal, a wiadomo, ze jak czlowiek jest chory, to sie gownianie czuje i najchetniej siedzialby w domu i nigdzie nie wychodzil. Pozno wiec wychodzilismy, ale i tak zostalem w Betlejemce dluzej, wiec caly wyjazd ma raczej bilans pozytywny. Pierwszego dnia idziemy robic proby lawinowe, a pozniej bawimy sie peepsami - zakopujemy tu i owdzie w momencie, gdy druga grupa spoglada w inna strone, by pozniej mogla rozpoczac poszukiwania. Po kilku takich przygodach zaczynamy juz kombinowac, powielac slady, robic wielokrotne wykopiska albo podkopywac pod sniegiem, aby utrudnic zadanie grupie poscigowej :) Kolejnego wybieramy sie nad Czarny Staw Gasienicowy. W ladnej rynience rzucamy sie z czekanem raz glowa w dol, raz do gory, raz na brzuchu, raz na plecach. Przy pierwszym zjezdzie za wysoko trzymam czekan, ktory pieknie mi na sniegu podskakuje w trakcie zjazdu. Tak pieknie, ze przywalam sobie ladnie pod okiem uraniajac troche krwi i zostawiajac ladna opuchlizne na dalsza czesc dnia. Przy drugim z kolei zjezdzie postanawiam nieco mocniej zaszalec i pieknie sie rozpedzam. Rozpedzam sie na tyle, ze podskakuje na klacie na wystajacym snieznym grzybku. Tak wspaniale sobie podskakuje, ze pieknie charatam sobie zebra :) Wieczorem klade sie spac. Wszystko mnie boli. Ale tak to jest - mysle sobie - gdy sie mieszcuch wybierze w gory i troche porusza. Noc trwa krotko i nastaje kolejny dzien. Znow pochmurno. Idziemy do kociolka kolo Murowanca. Wiazemy sie lina w trzyosobowy zespol. Rozpoczynamy cwiczenia zwiazane z wyciaganiem osob ze szczelin lodowcowych. Dwie osoby ida sobie spokojnie w koleczku, a ja jak powalony biegne i zwalam sie w dol. Wisze sobie chwile na linie obserwujac, co sie dzieje w okolicach Murowanca. Cos sie luzuje i zjezdza kolejna osoba. Tym razem akcja spalila na panewce :) Ale nic to - dzialamy dalej. Przy kolejnym juz razie postanawiam w koncu przestac rzucac sie w przepasc jak ostatnia ofiara losu. Tym razem ustalamy, ze komu innemu powinie sie noga. Czuje szarpniecie lina i rzucamy sie na czekany. A ja znow rzucam sie pieknie na klate poprawiajac swoje wczorajsze obtluczenia. Cholera - gdy kumpel wstaje, wyraznie czuje ciezar drugiej osoby. Zapieram sie nogami i czekam. Osoba w szczelinie jest juz przypieta do punktow, wiec wstaje sobie i zaczynamy budowac wyciag. Fajna sprawa i niezla zabawa przy tym wszystkim. Pod koniec dzisiejszych cwiczen jeszcze jedna frajda. Z tasm zamocowanych do drzewa rzucamy line w dol, zjezdzamy na niej, a pozniej z pomoca czekana mamy dojsc na szczyt kociolka. Ech - nawet z gorna asekuracja to nie takie latwe :) W niektorych miejscach snieg jest kopny, a czekan nie wszedzie da sie wbic - szczegolnie w skale. Gdy juz wychodze, zaczynam poprawiac kaptur, bo znow pruszy snieg. Naciagam ladnie gumke i pieknie sobie strzelam z calej sily w oko. Przez kilkanascie minut w miejscu strzalu widze ciemna plame :) Na szczescie - wszystko gra. Oko nie wyskoczylo i pozniej dziala juz sprawnie. Po meczacym dniu - idziemy na obiad do Murowanca. Wieczorem, gdy klade sie spac klata mnie coraz bardziej napierdziela - szczegolnie, gdy chce sie wsunac do spiwora wykonujac wszelkie mozliwe przy tym wyginasy. Kolejny dzien zastaje nas z kiepska pogoda. Pada snieg. Mocny wiatr i zamiecie. Zaczynamy wiec siedziec nad mapa i wyznaczac azymuty. Mamy isc na Sucha Przelecz. Kasprowy to moj ulubiony temat, wiec juz sie ciesze. Pogoda sie pogarsza. Mamy wiec wyznaczyc azymuty gdzies w okolicach PIMu, Murowanca, poczatku szlaku do Brzezin i niezbyt dalekich okolicach. W ogole niechetnie to robimy, bo to jakies pare milimetrow na mapie. Gdy instruktor wraca, nic nie mamy, tylko nadal pozostaje chec pojscia gdzies dalej. Instruktor pyta, czy mamy gogle. No - nikt z nas nie myslal, ze beda potrzebne. Upieramy sie wiec dalej. Po namowach wiec wychodzimy. A jednak - gogle by sie przydaly :) Okulary sloneczne niezbyt dobrze spelniaja swoja role. Snieg sie wdziera wszedzie, bije po twarzy, wiatr wieje jak pokrecony. Czasem nawet trudno isc do przodu, nie mowiac juz o tym, ze krzyczymy do siebie, aby cos w ogole uslyszec. Dochodzimy do nartostrady. Okazuje sie, ze nie wzielismy rakow - i dupa. Wracamy. Podwojne wyzwanie, ale uparcie idziemy :) Po powrocie w to samo miejsce uczymy sie poruszania w rakach. Zmeczeni wracamy do Murowanca - totalnie zmachani. To jednak nie wszystko tego dnia. Wieczorem wyklady. Tym razem uczymy sie samodzielnego wychodzenia ze szczelin. Z uzyciem gardy. Mysle, ze dostane motyla noga. Klata mnie dalej napierdziela. Uprzaz chyba niezbyt dobrze wyregulowalem, wpija mi sie w uda i gilotunyje moje cenne narzady. Juz nie mowie o tym, ze przy gardzie mam wykonywac jakies kopulacyjne ruchy biodrami :) Niech to szlag! Rzucam k...ami na lewo i prawo. Powoli posuwam sie do przodu. Uzycie gardy wydaje mi sie najbardziej wnerwiajacym sposobem wychodzenia ze szczeliny. Nastepnego dnia idziemy cwiczyc w terenie. Okazuje sie, ze garda wcale nie jest taka zla. W Betlejemce wiecej energii poswiecalem na to, aby utrzymac nogi na sliskiej poreczy lozka, ktora sluzyla nam za miejsce, na ktorym mielismy nogi opierac. Na skale sposob ten dziala calkiem sensownie - szczegolnie, ze na butach mamy raki, ktore pomagaja utrzymac odpowiednia pozycje. Tego dnia cwiczymy tez na lodospadach. Zarzucamy wedke - na dole jedna osoba asekuruje, druga wchodzi na lodospad, a trzecia jeszcze cwiczy wkrecanie srub lodowych. Fajna sprawa. Za pierwszym razem sie mecze straszliwie, zeslizguje pare razy, znow rzucam miesem, k...ami i wyzywam ten kawalek lodu. Ale w koncu pokonuje gnoja :) Za kolejnym razem idzie juz lepiej - tym bardziej, ze swoj czekan turystyczny zamieniam na dziabe - pieknie to wchodzi w lod, ladnie jest wywazone i nie trzeba sie mocno wysilac. Bardzo dobrze trzyma. Po zejsciu z lodospadow - wracamy na dol. Po drodze czeka nas jeszcze przyjemnosc budowania paru grzybow snieznych :) Nie jest to latwe zadanie. Wracamy wiec znow padnieci. Wszystko mnie nawala. Nastepnego dnia nadchodzi wreszcie super sloneczna pogoda. Postanawiamy isc na Zawrat. Super trasa. Koncowka wysmienita. Lubie takie zmagania z dosc stromym podejsciem i czekanem. Jakos tak kije nie za bardzo mi podchodza. Z czekanem w reku czuje sie pewniej i lepiej mi sie z nim chodzi. W koncu zrobilem troche fot - w poprzednie dni pogoda byla do bani, wiec nawet szkoda bylo wyciagac aparatu. Nie przpadam za szarymi i mdlymi zdjeciami. Nad glowami krazy nam ciagle helikopter. Juz wiem, co jest grane. Rano z Murowanca wypadla gdzies brygada TOPRu i Horskiej Sluzby :) Wlaczam radio i slysze, ze jednak cos tam cwicza. Prawo, lewo, daj jeszcze troche w lewo, itp. To niestety ostatni dzien kursu. Postanawiam jednak zostac do niedzieli - szkoda tak ladnej pogody. W sobote wybieram sie na Swinice, bo szkoda tak pieknego dnia. W niedziele - czas niestety na wyjazd. Generalnie jestem wiec zadowolony. Najfajniej jednak wspominam chyba atmosfere z Betlejemki. Przyjemnie tak usiasc sobie wieczorem ze wszystkimi, ktorych w gory sciaga podobny cel. I wlasnie tez zastanawiam sie, czy jednak przy okazji wyjazdu na nasz zlot nie zadzwonic do Betlejemki i zapytac o wolne miejsca, zamiast isc do Murowanca, gdzie pewnie sporo obcych twarzy, ktore zjada tam na dlugi weekend... Z kursu pamietam na pewno jeszcze bol w klacie. Na szczescie wszystko OK - zadnych zlaman, pekniec ani plynu w plucach. Zdjecie jest obiecujace :) Dostaje tylko jakies masci, mam sie smarowac i jeszcze przez tydzien nie szalec. |
Autor: | Hania ratmed [ Śr kwi 19, 2006 10:30 pm ] |
Tytuł: | |
Może zamknął się w sobie,albo coś-oby nie ![]() |
Autor: | ml [ Śr kwi 19, 2006 10:35 pm ] |
Tytuł: | |
Hania ratmed napisał(a): Może zamknął się w sobie,albo coś-oby nie :)
W sobie to nie, ale zamykam sie na razie w robocie - znow milion spraw do zalatwienia. I musze skonczyc jeden cholerny projekt - bo dostane inaczej swira. I ciagle konca nie widze. Czasem mam ochote po prostu to rzucic wszystko w cholere i zaszyc sie do konca zycia w jakiejs chacie w gorach ;) Zeby tak tylko mozna bylo zdalnie na 100% pracowac :) |
Autor: | zolffik [ Cz kwi 20, 2006 6:02 am ] |
Tytuł: | |
fajna relacja. tylko narazie malo zdjec.. Ml ile Cie kosztowal caly ten kurs? takie rzczy jak raki, czekan trzeba miec swoje? |
Autor: | don [ Cz kwi 20, 2006 6:45 am ] |
Tytuł: | |
Fajna relacja. Ciekawie było. Z tym bylem to musiała być walka. |
Autor: | tomek.l [ Cz kwi 20, 2006 5:14 pm ] |
Tytuł: | |
ml to kiedy wracałeś? 07.04. ? zostałbyś dzień, dwa dłużej to spotkałbyś może pewne dwie mocne ekipy ![]() a i tak z ciekawości, te lodospady to w którym dokładnie miejscu ćwiczyliście? |
Autor: | ml [ Pt kwi 21, 2006 10:14 pm ] |
Tytuł: | |
zolffik napisał(a): fajna relacja. tylko narazie malo zdjec.. Ml ile Cie kosztowal caly ten kurs? takie rzczy jak raki, czekan trzeba miec swoje?
Nie, nie trzeba. Mozna dostac na miejscu. Ja akurat bralem swoje. Tym bardziej, ze nie kupowalem tego tylko na kurs :) Ale jak sie wstrzymasz, to na kursie bedziesz mogl sie dowiedziec, co wybrac, czym sie kierowac, co jest lepsze, a czego warto unikac. |
Autor: | ml [ Pt kwi 21, 2006 10:16 pm ] |
Tytuł: | |
tomek.l napisał(a): ml to kiedy wracałeś? 07.04. ?
zostałbyś dzień, dwa dłużej to spotkałbyś może pewne dwie mocne ekipy :) a i tak z ciekawości, te lodospady to w którym dokładnie miejscu ćwiczyliście? Nie, wracalem w niedziele, czyli 9-go przed poludniem. A to w jakim rejonie te ekipy operowaly? :) A jesli chodzi o lodospady, to cwiczylismy tam ponizej Zmarzlego Stawu, a wiec na tym mniejszym. |
Autor: | tomek.l [ Pt kwi 21, 2006 11:00 pm ] |
Tytuł: | |
ml napisał(a): A to w jakim rejonie te ekipy operowaly?
Gąsienicowa - Z. Kościlec, Zmarzły Staw, Zawrat |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |