Miałem przetestować, udało się w długi weekend zjeść dwa

Mowa o Adventure food. Ogólnie - dania dużo bardziej mi smakowały niż (kiedys - rok i dwa lata temi) travellunch, ale zdaje sobie sprawe, że to subiektywne, może mi się smak zmienił. Nie robiłem testów porównawczych.
Zjadłem:
vegetable hotpoty oraz
curry fruit rice, przy czym do tego ostatniego dodałbym na przyszłość trochę więcej wody niz zaleca producent - ryż jednak mocno chłonie wodę i robi się całość ciut za sucha.
Szczególnie to ostanie bylo całkiem całkiem - owocowe, ale nie słodkie, z oliwkami.
Uwagi praktyczne: instukcja zaleca wlanie ściśle zdefiniowanej ilości wody, przy czym w Adventure food sa to różne ilości wody dla róznych potraw. W travellunch wydaje mi się że zawsze to było tyle samo (chyba, że danie było podwójne). Do tego po 2 dniach w pelcaku starły mi się napisy na torebce i słabo było widać jaką ilością wrzatku trzeba zalać. Warto sprawdzić to wcześniej.
Druga rzecz: do środka wrzucają torebkę z pochłaniaczem wilgoć. Czy to standard w liofach ?!? W TL tego nie było. Niby głupota ale:
- trzeba to wyjąc (pamiętać o tym)
- taki pochłaniacz zdrowy chyba nie jest
- jeden zdarzyło mi się zalać, ale szybko wyjąłem. Nie miałem problemów.
Taka głupota a trzeba uważać.
Edit: "pasta di funagi" od Adventure food - pycha. Być moze na ocenę miał wpływ fakt niejedzenia prawie niczego przez prawie 24 h.