mpik napisał(a):
...najlepiej mieć dwie - cienka (jakieś 8,5-9) 30m i grubsza (koło 10) 60m....
Nazwijmy to takim zestawem standardowym

. Krótka do turystyki, długa do wspinania. Z pewnymi modyfikacjami, bo np. ja używam pięćdziesiątek i sobie chwalę. Co do lin krótkich miałem na ogół grubsze, bo kupowałem poprostu pojedyncze cięte z metra. Ale gdym miał teraz kupować to bym kupił w Decathlonie owe 30-metrowe "cudo" Beala, czy cokolwiek byle:
- w miarę udającą pojedynczą
- nienasiąkliwą (ever dry czy coś w tym stylu).
Kilka słów uzasadnienia:
1) "Długa"
Długa potrzeba jest w skały i na 'proste' drogi tatrzańskie. Pojedyncza ma tą wadę że może się niestety dużo łatwiej przeciąć i to jest argument za podwójną (albo bliźniaczą). O rozdzielaniu żył się nie wypowiem, bo nie umiem. Używam pięćdziesiątek, nie przechodziłem żadnej drogi w Tatrach, na której by to było za mało (wiem, że istnieją, ale to sa w większości "nowe drogi", raczej nie dla leszczy). Argument z dłuższym zjazdem do mnie nie przemawia, dopóki nie chodzi się na Kazalnicę czy północno-wschodnią Mnicha nie ma to znaczenia. Tatrzańskie drogi "dla leszczy i grubasów" to drogi z których raczej się ucieka w łatwy teren niż zjeżdża się z nich do podstawy "ściany". Gdyby mi się kiedyś zdarzyło - umiem zakładać stanowiska, noszę ze sobą w góry młotek i haki, i jakoś się nie boję. Zresztą - złoiłem już tatrzańską piątkę w rzęsistym deszczu

. Na Kazalnice się nie wybieram, bo gdybym się wybierał to rzeczywiście - zdecydowanie bym sobie kupił podwójną

.
2) "Krótka"
Szeroko rozumiana "turystyka". Zabieranie w tym celu "długiej" to jak dla mnie masochizm (ciężar!) w czystej postaci.
Z lodowcem - sprawa dość skomplikowana. Nigdy nie zdarzyło mi się bym chociaż widział kogoś kto wpadł do szczeliny (dziś akurat taki smutny dzień że wiadomo że to się niestety zdarza, często ze skutkiem tragicznym). Zapewne wiesz, że uważa się iż zespół dwójkowy na krótkiej linie i płaskim lodowcu i tak wpada cały. Oznacza to że w teorii trzydziestometrowa lina jest i tak za krótka, bo należałoby się związać w trzy a najlepiej i w cztery osoby. Oczywiście nigdy tak nie robiłem tylko wiązaliśmy się z żoną we dwójkę, zarówno z przyczyn moralnych, i dlatego że takie proste stwierdzenie o wpadaniu całego dwójkowego zespołu nie wyczerpuje tematu. Np. jeżeli idziemy pod górkę puszczam się przodem (w każdym razie ja zawsze wyżej) i taki układ uważam za zupełnie bezpieczny w sensie wpadania do szczeliny - ja nie wciągnę lżejszego partnera "pod górkę" do szczeliny, wątpliwe też że będąc dwa razy cieższym od partnera ja przejdę po moście a on nie. Najważniejsze że "krótka" lina mało wazy a jest bardzo poręczna i przydatna gdy teren robi się dwójkowy i trudniej. No i do asekuracji na grani - nie trzeba nawet skracać..
No i teraz pewnie Ali jesteś jeszcze głupszy niż byłeś

. Ali, jeżeli główną motywacją są Alpy w wakacje, na twoim miejscu kupiłbym teraz trzydziestkę albo pojedynczą (grubszą, ale nie znaczy wcale że grubą

, niekoniecznie z pełnym atestem na pojedynczą ), albo - funkcjonalniej ale trochę ciężej - podwójną (mam na myśli zespół dwójkowy). Ciężar ma tu znaczenie. Zdecydowanie - ever dry. Namoczona ciężka lina robi się niemiłosiernie ciężka.
Do wspinaczki kupiłbym później taką jaka ci podpasuje jak będziesz potrzebował i ocenisz swoje potrzeby. Zresztą nawet już mając ta trzydziestkę, albo jeszcze lepiej podwójną trzydziestkę można już co nieco pokombinować...