To może i ja się wypowiem. Trasę robiłem w zeszłą sobotę. Jest bezproblemu do przejścia dla tych którzy "wykręcają" nizsze czasy niż podane na mapach. Choć rzeczywiście wczesny start uchroni nas od "maratonu" z jezykiem na zewnątrz. Ja niestety nie miałem takiej opcji i z Palenicy ruszyłem dopiero przed 10 (coś koło za 15 dziesiąta). Droga do Morskiego znana więc mogłem sobie darować widoczki, których i tak jak na lekarstwo, no chyba, że ktoś nie widział nigdy pozostałości po ... kupie końskiej więc jest na co popatrzeć. Przy Moku planowałem śniadanko, ale darowałem sobie ten Sopot lub jak ktoś woli Międzyzdroje i "rozbiłem się" jakieś 5 minut od schroniska nad brzegiem w zupełnej ciszy i spokoju. Chwila przerwy na śniadanko ( hehe duży big łyk Powered'a i z 5 krówek). Dalej na próg Czarnego stawu i tutaj mała "lewizna" pod Czarnostawiańską Siklawę. Oj piekna jest. Na progu bardzo ciekawe zabezpieczenie brzegu przed turystami pragnącymi dotrzeć do tafli stawu. Uwazajcie bo mozna się łatwo na wylot przebić. Hmm kojarzycie co to rogale ??? Wbija się je w ziemię i powstaje wokół nich kopa siana. To wyobrażcie sobie takiego rogala poziomo prawie, że na szlaku, na przestrzeni ponad 100 metrów. Napieram dalej bo czas goni. Nie wspomniałem że umówiłem się z
Tomaszami o 18 na południowym brzegu Strybskiego Plesa. Droga do Buli bez dłuższych przystanków. Na Buli telefon do domu, że wszystko OK i że kojeny odbiór najprędzej w poniedziałek. No to ostani odcinek na Rysy. Pomijająć zatorki ludzkie to Ok. Aha zapomniałbym o Szwabach, a w zasadzie o jednym, ale pozostali też dotrzymywali mu kroku. Hans chyba sobie myślał że jest pancernikiem Schleswig- Holstein a Rysy to takie jego Westerplatte. Kolo ciął do przodu nie patrząć na innych, zrzucając oczywiście, może nie tony, ale parę kilo kamieni napewno. Nie chciałem być ogniskiem kolejnego konfliktu polsko-niemieckiego, więc sobie darowałem, pewnie i tak nie będzie wiedział o co chodzi. Muszę przyznać że miałem ochotę "niechcący" go strącić, może nie w przepaść, aby poczół, że to nie niemieckie aotobany

( żeby bylo śmiesznie spotkałem ich w poniedziałek w Białej Wodzie jak leżeli jak sardynki w puszcze na mostku, że oczywiście przejść było trudno. Minęli mnie potem kolo Polany Biała Woda kiedy to ja miałem dłuższą chwilę przerwy. Póżniej razem busem do Zakopca. I co.. myślicie że to koniec ?? a gdzie tam. Aftobusem do grodu Kraka jechali a ja razem a nimi. Tam już poganali w swoją stronę) Na Rysach jestem lekko po 14. Dwie pozerki do fotek i tyle mnie na szczycie widzieli. Tłoczno było. Zejście na Wagę. Tam porcja kolejnych krówek, pogadanka z polakiem, starszy pan, pozdrawiam. Cipię do schronu bo deficyt wody zaczyna dokuczać. Woda 120 koron bodajże. Szok czy fatamorgana. Nie, nie ze mną te numery, burżuj ze mnie żaden. Myślę "Tatry nie Sahara, wodę znajdę". Oczywiście znalazłem ze zboczy hmmm tak jak się na Wysoką patrzy. Ładny próg z wodą, pewniejsze miejsce niż z drugiej strony gdzie na połce stoi WC lub jak ktoś woli wychodek, bądż haziel. Dalej zejście do górnej doliny Mięguszowieckiej. Po drodzę parę łańcuchów i tłum ludzi niestety. Chwila odpoczynku w miejscu gdzie roztacza się już widoka na dolinę i w oddali skocznie. Zejście zakosami wśród kosodrzewiny, a póżniej już w lesie. Tego fragmentu za dobrze nie pamiętam. Pamietam tylko dośc dużo wody na szlaku. W miejscu odgałęzienia się szkaków na Popradzkie pleso i Strybskiego, zamiast iśc czerwonym pognałem niebieskim i zamiast "parkować" w Strybskim Plesie to zakiblowałem parę chwil przy stacji kolejki Popradzkie Pleso. Awaria !!! Spóżnie się. Myslę sobie " no to pieknie
Tomtom na bank na forum bąknie żem slimak i ślamazara. Nie może być". Na szczeście złapałem "polskiego stopa" i rodacy podrzucili mnie do Strybskiego,( pozdrawiam wybawicieli mojego wizerunku na forum

) gdzie po krótkiej chwili spotkałem się z
Tomaszami za pieć 18. Poleżeliśmy chwilę na ławkach nad stawem. Pózniej zjadłem w koncu coś porządnego i jazda na metę do ... Przybyliny. Heh nie chcacy wyszło na to, że opisałem Wam mój cały pierwszy dzień wypadu. Kto przeczytał do konca ten ma werwę
