Następny kretynizm
superexpress
http: / /www.se.com.pl
Cytuj:
Operacja Na tropie Puchasia
Niedźwiadka ostatni raz widzianow Starym Kościelisku
Odkąd zaginął Puchaś, malutki niedźwiadek, Tatry już nie są takie same. Turyści tęsknie wypatrują zguby na szlakach. Z inicjatywy "Super Expressu" ruszyły poszukiwania Puchasia. Prawdziwi znawcy gór biorą w nich udział.
- Bladym świtem ruszamy z Hali Kondratowej w stronę Czerwonych Wierchów. Przeczeszemy Halę Miętusią aż do Doliny Małej. To forsowna trasa, zajmie nam 8 godzin - mówi Bartek (19 l.) z Łodzi, który od dziecka chodzi po górach i świetnie je zna. Będzie kierować grupą takich jak on zapaleńców.
Profesjonalne plecaki, karimaty, śpiwory, konserwy i zupy w proszku, dobre buty - z takim ekwipunkiem gotowi są do poszukiwań Puchasia.
- Nie może też zabraknąć lornetki, która pomoże go wypatrzyć - dodaje chłopak.
Nigdy nie stanął oko w oko z misiem, ale wie, jak wyglądają tropy pozostawione przez niedźwiedzie. - Zrobimy wszystko, a reszta zależy od szczęścia. Nasze szanse oceniam na 50 procent - mówi.
Szukać Puchasia będą też gimnazjaliści spod Krakowa, którzy przyjechali w góry. - Jest nas spora grupa - mówi Tomek (14 l.). - Ruszymy z Cudakowej Polany przez Stare Kościelisko do jaskiń na Polanie Pisanej.
Stare Kościelisko - to tutaj dwa tygodnie temu po raz ostatni strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego widzieli Puchasia. Spacerował z matką i swoim bratem. Potem po niedźwiadku ślad zaginął. Dziś przed wejściem do parku wisi ogłoszenie z jego podobizną. Gdzie jesteś, Puchasiu? Szukamy cię!
autor: SAKO
http://krakow.naszemiasto.pl/wydarzenia/733400.htmlCytuj:
Jedna z ogólnopolskich gazet zorganizowała akcję poszukiwania w Tatrach niedźwiadka. Na szlaki wyruszyli 14–latkowie
Jedna z ogólnopolskich gazet wymyśliła akcję, która wzburzyła nawet najspokojniejszych górali. Ogłosiła operację pt. „Na tropie Puchasia” i zachęcała do wzięcia w niej udziału. Na odzew nie trzeba było czekać: na tatrzańskie szlaki w poszukiwaniu 2–letniego niedźwiadka, który rzekomo zaginął swojej matce, Siwej, wyruszyli – jak chwali się w czwartkowym wydaniu sama gazeta – 14–letni gimnazjaliści z jednego z podkrakowskich gimnazjów. Ta ekipa, według relacji dziennika, przeszukuje okolice Doliny Kościeliskiej. Druga grupa „entuzjastów” z Polski, której przewodzi „prawdziwy znawca gór”, 19–letni Bartek z Łodzi – podaje autor artykułu – będzie penetrować rejon od Hali Kondratowej do Czerwonych Wierchów.
– Ta jakiś żart? – pytają zdumieni fiakrzy z Doliny Kościeliskiej, których wypytujemy o akcję tropienia niedźwiedzia. Gdy pokazujemy gazetę z artykułem górale, którzy z Tatrami są obeznani jak mało kto, nie kryją oburzenia. – Pani, to przecież zabójstwo! Żeby dzieci wypuszczać na poszukiwanie niedźwiadka! To przecież się w głowie nie mieści normalnemu człowiekowi! – komentują górale. Mówią, że w rejonie samej Kościeliskiej chodzą cztery niedźwiedzice.
– No niech który dzieciak natrafi na taką matkę z małymi, to tragedia murowana! – kręcą z niedowierzaniem głowami. – Czy to ludziom już do reszty odbija?
Zszokowani pomysłem redakcji są pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego.
– Nawet nie chcę tego komentować! – mówi zdenerwowany Filip Zięba, pracownik TPN, specjalista ds. fauny w TPN. – Dowiedziałem się o tej przedziwnej akcji dopiero wczoraj. Z tego co słyszałem, nikt dyrekcji parku nie poinformował o poszukiwaniach. Zresztą, nie rozumiem w ogóle po co ta cała akcja? Kogo szukają? Tatusia dla niedźwiadka? Domyślam się, że gazeta ta ma jakieś większe plany co do tej operacji, że raczej poszukuje 14–latka zagryzionego przez niedźwiedzicę... – ironizuje Filip Zięba.
Parkowcy podkreślają, że nie wiadomo czemu ma służyć cała afera wokół dwulatka. Bo nawet nie wiadomo na pewno czy niedźwiadek zaginął, czy został tylko odstawiony przez matkę, co o tej porze roku, gdy niedźwiedzice są w okresie rui, jest normalne. Poza tym dwulatki nie trzymają się już tak blisko matki jak jednolatki, ale uczą się samodzielności wędrując w sporej, nawet do pół kilometra odległości od niej. Co może okazać się szczególnie niebezpieczne dla 14–letnich „tropicieli” niedźwiadka. Mogą bowiem znaleźć samotnie wędrującego miśka a przy okazji... jego potężną, agresywną, bo broniącą swoich dzieci, matkę.
Jak zaznacza Filip Zięba, sam dwulatek może być już też niebezpieczny: ma ponad 40 kilogramów i całkiem ostre pazurki. – Nie ma sensu użalać się nad niedźwiadkiem, bo nawet gdy zginął, to takie są prawa przyrody. Musimy pamiętać, że są to dzikie zwierzęta i nie można im dorabiać ludzkich cech – zaznacza specjalista ds. fauny, który monitoruje życie tatrzańskich niedźwiedzi.