Im człowiek starszy tym bardziej docenia "idioten kamera"
A teraz do rzeczy.
Dopiero w 2006 przestawiłem się na cyfrówkę.
Szukałem aparatu dla całej rodzinki, małego (kieszonkowego), łatwego w obsłudze, z pewnymi bardziej zaawansowanymi funkcjami, z dobrą wbudowaną lampą błyskową itp.
Stanęło na
Canonie Ixusie 750. Póki co jestem zadowolony bo to był dobry kompromis. Obiektyw jednak jest dość ciemny więc przy gorszych warunkach oświetlenia (szczególnie w pomieszczeniach) trzeba używać lampy. Trochę szkoda no ale coś za coś. Obiektyw ma niezbyt szeroki, tylko odpowiednik c. 37 mm, hmmm, no trudno bo się przyzwyczaiłem do 28 mm. Max rozdzielczość 7.1 megapixeli.
Brałem jeszcze pod uwagę kilka innych modeli aparatów. Szczególnie podobał mi się Panasonic Lumix DMC-LX1 ze względu na :
- tryb panoramiczny
- obiektyw o szerokim kącie odpowiedniku 28 mm
- jakość optyki (Leica)
- zaawansowane tryby i funkcje
- możliwość zapisu w formacie RAW
W końcu odpuścilem sobie ze względu na :
- element fotoczuły o dużych szumach
- wystający nieco obiektyw (czyli nie całkiem kieszonkowy model)
- gorsza od Ixusa lampa
Jest już następca LX1 czyli LX2. Główny przedmiot krytyki to nadal ten "szumiący" chip. Dodano tylko dość brutalne oprogramowanie "odszumiające", które jednak podobno nie ma wpływu na efekt końcowy w formacie RAW a w formacie JPG wprowadza pewne zniekształcenia.
Wcześniej, przez c 10 lat miałem innego kompakta (analogowego),
Pentaxa Espio 928. Bardzo miły aparacik, nieduży (jak na epokę analogową), szeroki kąt 28 mm z zoomem do 90 mm tele, dodatkowo databack. Nie napracował się dużo bo mało w tym okresie wyjeżdżałem. Głównie zdjęcia rodzinne i wakacyjne.
Przed nim miałem
Praktic-ki.
Od razu zacząłem dość ostro (jak na tamte zamierzchłe czasy) bo od
BC1 z obiektywem 1.8 50mm. Zaraz dokupiłem sobie taki dość egzotyczny obiektyw -> superzoom Vivitar 28-210mm 3.5-5.6, w tamtych czas względna nowość. Chodziłem z tym zoomem po Tatrach i cykałem od panoramek, przez macro do jakichś tam przyrodniczych zdjęć. Majtało mi się to ustrojstwo okrutnie bo zoom naturalnie się rozsuwał do rozmiarów flaszki. Potem kolekcja sprzętu rosła. Używane
BX20 body, motorek, dedykowana lampa, obiektywy 28mm, 135mm, 20mm, pierścienie pośrednie, filtry w tym mój ulubiony polaryzacyjny, adapter do gwintu Zenita. A do gwintu taki radziecki kufel lustrzany 500mm (ale tego lustrzanego wiadra 1000mm to nawet nie szukałem bo ważył tonę). Jakieś się tam zdjęcia pocykało ale w tamtych czasach kolor nadal był dość drogi jak na polskie warunki więc po latach muszę przyznać, że nigdy tego całego sprzęu do końca nie wykorzystałem.