Lech napisał(a):
esteście żałosnymi cynikami, którzy całośc ksiązki oceniają tylko na podstawie jednego akapitu,
Lechu, jestem na już na 60 stronie i mogę powiedzieć jedno - pan Olszański sam wiele robi aby być uznawanym za niewiarygodnego. Np. - ciągłę wtręty polityczne typu "różowa korporacja" (to o TOPR), używaniem argumentów od rzeczy - np. kwestionuje górskie kwalifikacje Cywińskiego w jednym zdaniu ze słowami "miłośnik Jerzego Urbana", informuje o tym, że w nocy po wypadku w siedzibie TOPR złożył mu kondolencje ówczesny premier Leszek Miller i zaraz potem pisze: "Znacznie później zastanowiło mnie to, że pan premier pojawia się niezwłocznie tam, gdzie zdarza się nieszczęście. Podobnie było w wypadku śmierci gen. Papały. Przedziwne"
Gdzie Rzym, gdzie Krym? Naprawdę - przedziwne!
Albo taki tekst: "Chodzę twardo po ziemi i zbyt dobrze wiedziałem o powiązzaniach tej różowej korporacji" (to o TOPR).
Albo o Januszu Onyszkiewiczu, prezesie PZA - "Janusz Onyszkiewicz (poseł europejski, bywalec brukselskich salonów)" i kawałek dalej - "nazwisko pana prezesa umieszczone zostało w upublicznionym właśnie raporcie z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych". Itd, itd.
Czyli układ układem układem popędza czyli ziobrzyzm i aluzje polityczne na każdym kroku a podobno chodzi o wyjaśnienie przyczyn wypadku. Po doczytaniu do 60 strony nie mam wątpliwości - ordynarna rozróbka i rozgrywki bliżej mi nie znanych koterii. No i drogi Lechu (Rugało) - powiem Ci szczerze, tak na zimniutko, ale sześć lat po zdarzeniu i ja mam wątpliwości czy należało iść po te zwłoki. Ale ja tu siedzę wygodnym krześle w ciepłym pokoju a p. Jan Krzysztof wtedy był w kurniawie na dnie doliny 5 Stawów. No i p. Jan Krzysztof wiedział, że tam na górze oprócz zwłok jest jeszcze dwójka ratowników - jeden zupełnie początkujący i jeden dopiero kandydat na ratownika, normalnie pracownik schroniska. Dla pana Olszańskiego decydującym argumentem jest to, że oni obaj zeszli sami po zejściu lawiny na grupę ratowników, w której, co warto podkreślić, był sam Jan Krzysztof (czyli nie wydawał rozkazów z fotela). Zdarzało mi się kierować zespołami ludzkimi i to w warunkach pewnego zagrożenia, choć nie tak wielkiego - mam świadomości odpowiedzialności za los ludzi mi powierzonych, o czym pan Olszański zdaje się nie mieć zielonego pojęcia.