Zaliczka na kurs wpłacona w listopadzie i ..czekamy. Nadszedł dzień wyjazdu plecaki wypchane zapasami tak że oprócz dużego bazowego w małych noszonych na brzuchu mamy to co jest potrzebne do przeżycia. Wyjeżdżamy z Markiem o 18 i ja z Mańkiem jestem w schronie na 22:30 (Marek poszedł wcześniej cykać foty)pogoda śliczna zero chmur widać jak w dzień prawie a my kwiczymy i klniemy na boczaniu bo jest ciężko-wreszcie jest schron-rozwalamy się w pokoju i .. na schody-siedzimy tam do 1(wieczorne relacje w SW jak co)Rano wstajemy i udajemy się od strony Pojezierza na Karb dołączył do nas Paweł który z ekipami formowymi szedł 3 raz w ciągu tygodnia. Jesteśmy na Karbie- chmury są gęste widoczność kiepska i coś tam mży. Nie jest aż tak fatalnie więc idziemy- śniegu nawet sporo kilka miejsc gdzie jest jak beton końcówka trasy jak wiadomo najtrudniejsza (wejście na wierzchołek) i jesteśmy .. nic nie widać więc parę fotek i na dół –siedzimy na Karbie i nagle widać słońce potem Świnkę przy pewnym ułożeniu chmur dostrzegamy słynne widmo… efekt niesamowity. Po chwili są śliczne widoki niemal zero chmur i robimy grań Małego i schodzimy na obiad do schronu a tam czeka na nas już Olo (wuchta, bana ,skowyrny chłopak) z forum –zaczynamy etosować- a po zaproszeniu do 3ki jest już całkiem skowyrnie(wieczorna relacje w SW jak co)jest i misio czyli piesek który zjada mi kanapki na kolacje. Rano mamy planujemy Świnkować od Kasprowego.. warunki są jednak fatalne wieje jest pochmurno.. Marek rezygnuje z czekania bo musi wracać więc się żegnamy –my jak na wytrwałych turystów uderzamy krzesełkami na Kasprowy. Tam oglądamy trochę przerobiony budynek kolejki tłumy ludzi i Olejniczaka z lewicy. Robimy browar i dawaj w stronę Bestii. Wieje wiatr nic nie widać jest syf i mówię żeby wracać to pobawimy się gdzieś koło Małego Q –ale idzimy do potwora i nagle jak wczoraj ,jakby ktoś strzelił palców w 15 min znikają WSZYYTSKIE chmury jest PKP a my mordy mamy uśmiechnięte bo jesteśmy już w drodze śnieg rewelacja –bardzo zmrożony idzie się super. Na przełęczy świnickiej dochodzi do nas kolega z innej ekipy i tak w 4 idziemy na taternicki wierzchołek –jest śnieg beton jest czasem po pas ale starając się nawet nadkładać drogi idziemy tak by było bezpiecznie –jest szczyt –widoki super choć z głównego były by lepsze ale niema szans nawet ze względy na późną godzinę- dzwoni Waldek i pyta czy nam się udało –ok. –wracajcie czekamy. Zatrzymujemy się na Pośredniej Turni i oglądamy zachód słońca-kolory wokoło się zmieniają :żółte ,różowe ,brązowe-jest PKP do potęgi schodzimy po tym przedstawieniu z Liliowego schodzimy do schronu-tam już na szybkości nawet bez prysznica zaczynamy kurs. Trochę zamieszania jest z grupami bo przyszliśmy na końcu i ja byłem u Waldka ale bez chłopaków ,więc się przenoszę do grupy prowadzonej przez Piotrka(bardzo fajny i ze specyficznym poczuciem humoru człowiek)rozdanie szpeju ,filmiki i do pokoju… kolejna impreza(wieczorne relacje w SW jak co) rano mamy wyjście i 9 jest sobota i wielu bydlaków tego dnia udaje nam się spotkać. EK(Ekipa Krakowska) przynosi nam chleb bez którego żyć się nie da (dziękujemy chłopaki)
Oni uderzają na Świnie( po naszych śladach miesicie łatwiej hehe) my w okolicach Pojezierza ćwiczymy jak się wywalać na śniegu z czekanem(fajna zabawa i pożyteczna) zakładamy stanowiska i uczymy się lotnej asekuracji. Potem idziemy żebrem na Pośrednia Turnie- fajna trasa trochę luftu i stromizny i tu było coś czego nie zapomnę. Już mam dość szczyt blisko wyglądam do góry tak już wierzchołek –patrzę a tu wystaje głowa która się na mnie z góry patrzy i jest w takim samym szoku jak ja –Łukasz T –to Jego głowa –masakra patent nie do podrobienia –razem z Łukaszem jest Ali a z Pośredniej widzimy EK są już na świnickiej przełęczy –w tym momencie natężenie formowe w tym rejonie było olbrzymie. Schodzimy z Pośredniej przez Liliowe do schronu gdzie czeka Ania i wszyscy się stosujemy godzinę-jak odprowadziłem pierwsza grupę to przyszła grupa świnicka i ..etosowaliśmy się do 18 bo zaczynał się wykład.. ciekawy dzień kolejni fajni ludzie poznani. Po wykładach ciąg dalszy rozrywek – „Chryzantemy złociste” (wieczorne relacje w SW jak co)rano wstajemy i jazda nad zmarzły staw na lody-ale w nocy dowaliło 30cm świeżego śniegu więc mamy przecierankę –jest to wkurzające ale w końcu dochodzimy –dziś nie było pogody cały dzień wiał wiatr i było zimno ale zabawa na lodach przednia i bardzo obciążająca mięśnie –powrót to masakra wali po oczach nic nie widać jeszcze na stawie but mi zalało.. po wieczornym wykładzie mamy dość więc kupujemy chleb do pokoju(bo się skończył) i tam zajadamy się dyskutując o sprawach wagi nie państwowej. Rano tradycyjnie syf pogoda a my na szczęście idziemy na kociołek koło schronu tam ratujemy swoje dupy po wpadnięciu do szczeliny tę węzły i patenty są niesamowite. Około 12 chmury znowu uciekają a my podziewamy widoki po wczorajszym opadzie .Około 14 oddajemy sprzęt i czas się zbierać –szybko myk Boczaniem –piwko na dole i na PKS z buta gdzie Olo nas opuszcza a my telepiemy się do Grodu Kraka.
Było zajebiscie trafiliśmy z pogodą układ zajęć tez sprzyjał instruktor świetny- ekipa też i super było spotkać wszystkie formowe ryje.
Powoli zapodawać będziemy fotki itd
filmy na początek
widok z okolic Karbu
http://www.youtube.com/watch?v=WocjrkiMwlE
świnica szczyt
http://www.youtube.com/watch?v=af-Qs46dbB4
zachód słońca z Pośredniej Turni
http://www.youtube.com/watch?v=2Pi9sCk1rxo