Quadami dewastują lasyMarek Kruczek2009-06-28, ostatnia aktualizacja 2009-06-29 12:02
Nocne Wilki
Tyczyn - tak siebie nazywają. Nie skradają się jednak bezgłośnie po lesie, ale z wielkim hukiem niszczą go i rujnują, a filmy ze swoimi wyczynami publikują w internecie. To miłośnicy quadów. - Poszukamy ich - obiecuje podkarpacka policja. W wyszukiwarce internetowej wystarczy wpisać hasło: Nocne Wilki Tyczyn. Wynik: kilkadziesiąt filmów, których autorzy chwalą się swoimi wyczynami. Widzimy kilka quadów przebijających się przez ostępy leśne, wąwozy, potoki, podmokłe łąki. Kierowcy mają maski na twarzach, pojazdy nie mają rejestracji. Jednak można znaleźć i takie filmy, na których amatorzy ekstremalnej jazdy nie ukrywają twarzy. Widzimy ich koczujących przy ognisku rozpalonym w lesie. Obok stoją ich maszyny.
Natrafiliśmy także na film pt. "Narybek". Jego bohaterami są dwaj chłopcy w wieku 6 i 10 lat, pokonujący leśne rozlewiska na quadach.
- To przerażające, co robią ci ludzie w lesie. Łamią nie tylko zakaz wjazdu do lasu, ale i wszelkie zasady rozsądku. Bo jak inaczej nazwać jazdę np. po niemal pionowych wzniesieniach? - mówią leśnicy, którym poleciliśmy filmy.
Jednak na podstawie filmów nie da się zlokalizować miejsca, gdzie Nocne Wilki uprawiają swoje hobby. Nic o nich nie wie także tyczyńska policja. Na razie, bo filmy obejrzał Paweł Międlar, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej w Rzeszowie i zapewnił, że tyczyńska policja spróbuje odnaleźć ich w niewielkim przecież miasteczku. - Pod warunkiem, że pochodzą z Tyczyna czy okolic, bo umieścić Tyczyn w nazwie filmu mógł każdy - mówi Paweł Międlar.
Dodaje, że policja ma niemały kłopot z właścicielami quadów. Tymi pojazdami można poruszać się poza drogami publicznymi nawet bez rejestracji. - Nie możemy wiele zrobić, jeżeli nie mamy wniosku od kogoś, komu np. amator quada zniszczył uprawy czy drogę. Jak w wielu przypadkach, kłopotem jest brak takich zgłoszeń - mówi Paweł Międlar.
Ryczący quad to w lesie codzienność - Co sobota i niedziela szaleje u nas kilku-kilkunastu zamaskowanych quadowców. Budzą popłoch wśród zwierząt, niszczą nasze drogi. Jeżdżą przez pola. Nigdy nie widziałem, żeby ich legitymowała policja - mówi pan Ryszard ze Zgłobnia. Przyznaje jednak, że nigdy jej o tym nie informował. - Bo przecież zanim oni przyjadą, to quadów już dawno nie ma. Więc po co mam dzwonić? - mówi.
Problem z lokalizacją, a co dopiero z zatrzymaniem kierowców quadów, mają leśnicy. Zgodnie potwierdzają, że w ostatnich latach wizyty ryczących maszyn w lasach to niemal codzienność. - Mamy z tym kłopot. Właściciele quadów przyjeżdżają samochodami, na przyczepach przywożą quady i wjeżdżają na nich w las. Nie jesteśmy w stanie ich zlokalizować. Paradoksalnie najłatwiej jest ukarać kierowcę, kiedy np. zakopie się w lesie i potrzebuje pomocy. Wtedy sam się do nas zgłasza, żeby go wyciągnąć - mówi nadleśniczy Andrzej Modliszewski z nadleśnictwa w Strzyżowie. Ma nadzieję, że przepisy dotyczące quadów w najbliższym czasie się zmienią. - Może będzie chociaż wymóg rejestrowania, to ułatwiłoby identyfikację - tłumaczy.
Od jakiegoś czasu straż leśna współpracuje w tej sprawie z policją i strażą graniczną. Powoli zaczynają pojawiać się efekty. Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych przywołuje przypadek, kiedy w lesie pod Radawą (nadleśnictwo Jarosław) udało się złapać kierowcę quada na gorącym uczynku. Sąd w Jarosławiu ukarał go grzywną. - Jeżeli kierowca nie chce zapłacić mandatu, kierujemy sprawę do sądu i w tym przypadku tak było - mówi Edward Marszałek, który także przyznaje, że proceder ten jest zjawiskiem stałym w podkarpackich lasach. - Przez Krosno już każdego piątkowego popołudnia przejeżdża wiele samochodów ciągnących na przyczepach quady i zmierzających w Bieszczady. To nie tylko ludzie z regionu, ale także np. ze Śląska. To zjawisko narosło już do rzeczywistego problemu - mówi Edward Marszałek.
Lekceważą środowisko i bezpieczeństwo Quadowcy oprócz niszczenia dróg leśnych, ściółki, powodują straty ekologiczne, których nie da się wycenić. - Quad oznacza niesamowity huk. Kilka godzin jazdy takich maszyn po lesie oznacza np. ucieczkę gniazdujących tam ptaków i innych zwierząt. To jednak do tych ludzi nie dociera. Poza tym, jazda po lesie jest zagrożeniem dla samych kierowców. Mieliśmy na terenie naszej dyrekcji już kilka wypadków śmiertelnych. Choćby ten pod Czudcem w ubiegłym roku. Konieczne jest utworzenie w Polsce specjalnych, profesjonalnych torów dla uprawiania tego hobby, żeby choć trochę odciążyć lasy i wsie - mówi Edward Marszałek, choć sam powątpiewa, czy to przyniesie spodziwany rezultat: - Zatrzymani w lesie zupełnie nie czują, że robią coś złego. Nie mają świadomości ekologicznej. Dyżurnym tłumaczeniem jest to, że przecież straż leśna też jeździ quadami. Dotarcie do ich świadomości będzie trudniejsze niż wyłapywanie ich po lasach.
Zamiast do lasu na profesjonalny tor 26-letni Piotr z Rzeszowa od trzech lat jeździ własnym quadem, głównie po drogach gminnych i polnych w okolicach Boguchwały. - Wjeżdżamy także do lasów. Nie sądzę, żeby to był tak wielki problem, jak mówią leśnicy. A rolnicy? My staramy się jeździć po obrzeżach pól. Po polnych drogach, po których oni i tak jeżdżą ciągnikami - mówi. Nie przekonuje go argument, że to drogi prywatne, i że nie tylko one są niszczone, ale też cierpi przyroda. - Co to za argument. Nieraz już rolnicy nam mówili, że dzięki nam zniknęły z okolicy sarny. Więc o co chodzi? - dodaje.
Piotr jeździ quadem od trzech lat, ale nie wie, że pod Rzeszowem istnieje profesjonalny tor, na którym można się do woli wyszaleć. Tor znajduje się w okolicach giełdy samochodowej w Załężu i siedziby firmy Greinplast. Należy do Rzeszowskiego Klubu Motocyklowego Raptor. - Ma blisko 1700 metrów długości i homologację, a klub ma licencję do organizowania zawodów. W przyszłym roku będziemy prawdopodobnie organizatorem Mistrzostw Polski w quadach. Zapraszamy wszystkich, którzy chcieliby z niego skorzystać. Warto spróbować. Wjazd na cały dzień kosztuje 30 zł, a karnet na rok 500 zł. Wszystkiego można się dowiedzieć na naszej stronie internetowej
www.motocross-rzeszow.pl - zachęca Krzysztof Kaczka, prezes Raptora.