Tym razem miał być bardzo lightowo (jednak plany się zmienia

), więc postanowilismy z dziewczynami, które były z nami w jaskini pojechać na Słowacki Raj popluskać sie w wodzie. Jedzie też mój kumpel Marek, z którym już kiedyś byłem w tych rejonach. Jednak tam gdzie mieliśmy iść nie byliśmy.
Wyjeżdżamy spod mojej willi w Krakowie po szóstej do Podlesoka. Stamtąd podążamy zielonym szlakiem, a następnie skręcamy na Piecki.
Jest dość sporo wody, czego nie każdy się spodziewał

.
Mnie się podoba. Myślę, że raz na tydzień przydało by się umyć stopy!!!
Trzeba przeskakiwać z kamienia na kamień, z kłody na kłodę. Nie zawsze to wychodzi, czyli jest ciekawie.
W Klasztorisku nasze suszące się skarpetki i buty sprawiają, że ogarnia nas (i nie tylko nas) senna atmosfera.
Później nieplanowanie schodzimy szlakiem czerwonym.
Poznajemy spory kawałek przełomu Hornadu, ze stupaćkami na czele.
W sumie wyszedł kawałek drogi ale wszyscy dali radę

. Trzeba być twardym, a nie miętkim
Niestety jeszcze nie mam wyczucia co do mojego nowego aparatu, no i jednak wolę otwarte przestrzenie (fotografowanie ludzi nie jest moją domeną). W wąwozach brakuje światła. Często przydało by się robić na ISO 800, więc generalnie warunki są bardzo ciężkie, toteż zdjęcia są takie o... pamiątkowe.
Polecam!! Fajne miejsce na gumiaki
