powoli sezon zimowy ma się ku końcowi, warunki nie są zbyt zachęcające wiec tym razem założenie jest proste: lekko, łatwo i przyjemnie. Po głowie chodziła jedna rzecz ale w końcu wybór padł na Małą Wysoką. Zespół identyczny jak 4 tygodnie temu na Gerlachu. I tak wesołą ekipą tuż przed 5 parkujemy auto w Tatrzańskiej Polance. Od początku rozpiera mnie energia więc narzucam ostre tempo. I tak już po 1h 20min jemy śniadanie na ławce pod Śląskim Domem. Mgła skutecznie ukrywa wszystkie szczyty dookoła ale gdzieś tam u góry świeci słońce więc jest szansa że będzie dobrze.
Z każdym krokiem pogoda robi się coraz lepsza.
W końcu docieramy do progu Wielickiego Ogrodu. Tutaj zaczyna się pierwszy śnieg ale spokojnie da się go ominąć. Krążymy wyszukując miejsc które wpuszczą nas wyżej. Śnieg jest zmrożony więc trzeba uważać. Ale już po kilku minutach osiągamy próg Wielickiego Ogrodu. A tutaj niespodzianka… całkowicie bezchmurne niebo. Mgły pozostają na dole.
Idzie się rewelacyjnie. Wczesna pora, bezchmurne niebo i cała dolina tylko dla nas. Widoki powalają. Z jednej strony Gerlach a z drugiej Staroleśny. Po chwili z nad Granatów Wielickich wychodzi słońce.
Podchodzimy pod Wyżni Wielicki Ogród. Śniegu coraz więcej. Mijamy Długi Staw częściowo pokryty jeszcze lodem
Tutaj robimy chwilę odpoczynku. Podziwiamy widoki- a jest co podziwiać. Tutaj też zapada decyzja, że nie będziemy podchodzić na Polski Grzebień… (po śladach można by wnioskować, że już jest po 15 czerwca)
…tylko z tąd pójdziemy prosto na Mała Wysoką
Tutaj też czas założyć raki co też robimy. Podchodzimy w górę gdy nagle słychać potężny huk. Odwracamy się do tyłu Okazuje się, że potężny głaz oderwał się ze ściany Gerlacha wywołując kamienną lawinę. Huku przy tym narobił tyle, że myśleliśmy, że Gerlach się wali.
Niezrażeni niczym idziemy dalej w górę. Z każdym metrem widoki coraz lepsze. Przede wszystkim za naszymi plecami potężny masyw Gerlacha, Wielicki Szczyt, Litworowy Szczyt, potężny żleb Karczmarza opadający z Gerlacha
Dzięki temu, że śnieg jest jeszcze mocno zmrożony chcemy jak najdłużej nim iść zanim wejdziemy na skały tuż pod szczytem. Tymczasem słońce coraz wyżej i coraz mocniej grzeje. Powoli zaczyna brakować nam sił.
Nad Słowacją mgła, która do tej pory była pod nami zaczęła się wznosić co wróży zmianę pogodę no ale już nie daleko.
Jeszcze kawałek i osiągamy przełęcz pomiędzy Baniasta Turnią a Małą Wysoką. Z tąd ukazuję się nam Wysoka, Ganek a także w dole Wielicki Staw ze Śląskim Domem
Niestety po drugiej stronie grani króluje mgła. Z przełęczy czeka nas jeszcze 5min łatwą granią już bez raków na wierzchołek Małej Wysokiej. Niestety wschodnią i północną część tatr pokrywają chmury.
Litworowy Szczyt, Sławkowski Szczyt, Staroleśna Dolina, Zbójnicja Chata w Stroleśnej dol
Gerlach, Pośrednia Grań, w stronę dol. Ciężkiej, Dzika Turnia
Niestety na szczycie dogania nas mgła, która po chwili zakrywa już wszystko. Siedzimy na szczycie około 40min w wesołej atmosferze. Mimo, że chmury zakryły wszystko, nawet słońce jest dość ciepło więc nikomu nie chce się wracać ale czas goni. Postanawiamy, że tym razem pójdziemy w stronę Polskiego Grzebienia. Okazuje się, że kilkadziesiąt metrów niżej chmur jest trochej mniej i nawet coś widać
Jest dość ciepło przez co śnieg robi się coraz gorszy. Idzie się znacznie gorzej dlatego postanawiamy zejść z ominięciem Polskiego Grzebienia i zrobić dupozjazd do Wielickiej Doliny (wszystko wskazuje na to, że to ostatni dupozjazd w tym roku) Po drodze mijamy jakiś meteoryt.
I tak po chwili znowu jesteśmy w dol. Wielickiej. Jako że godzina jeszcze wczesna, pogoda tez nie najgorsza postanawiamy coś jeszcze zobaczyć. Hmm. 4 tygodnie temu wchodziliśmy na Gerlach przez Batyżowiecką Próbę, która do tej pory śni mi się po nocach

a że po tej stronie jest Wielicka Próba postanawiamy zrobić rekonesans przed następną zimą. I tak znowu opuszczamy znakowaną ścieżkę kierując się do wylotu Wielickiego Żlebu.
Sam żleb o tej porze roku nie jest zbyt przyjemny ponieważ z każdej strony leje się woda. Zostawiam plecak, ubieram kask i idę zmierzyć się z Wielicka Próbą. Technicznie okazuje się prostsza od Batyżowieckiej Próby. Jest dużo więcej klamer dość dobrze rozłożonych. Co kawałek są spity i ringi. Nawet sobie pomyślałem, że trochę przesadzili z ich ilością. Po minięciu kolejnego progu robi się spora lufa pod nogami. W końcu widzę ostatnie klamry. Jednak gdy patrzę w dół robi mi się ciepło. Pod nogami spora lufa. Dobra schodzę… jeden krok i co dalej… wracam z powrotem do góry na łatwiejszy teren. Cholera nie zejdę. Krzyczę do chłopaków, że potrzebuję pomocy. W odpowiedzi słyszę żebym szedł na Gerlach i wrócił przez Batyżowiecką Próbę. Przynajmniej już wiem po co tu tyle ringów! W końcu Mpik organizuję dla mnie akcję ratowniczą. Myślę sobie dobrze, że w plecaku jest lina, uprząż i trochę szpeju – tak na wszelki wypadek. W czasie gdy Mpik ubiera swoją uprząż ja podziwiam widoki. Po przeciwległej stronie doliny pięknie prezentuje się Staroleśny Szczyt. Nawet zdjęcie udaje się mi zrobić.
Podziwianie widoków przerywa głos z dołu.
-Gdzie ty masz swoją uprząż
-No w plecaku moim jest – odpowiadam
-Jest lina, jest szpej i kurtka ale uprzęży nie ma!
-O ku…a znowu zapomniałem spakować
Myślę sobie – przecież bez uprzęży nie zjadę. Po chwili dociera do mnie Mpik z akcją ratowniczą oraz liną. Hmm… dobrze że w dzieciństwie naoglądałem się MacGayvera. Dalsze zejście nie nadaję się do opisu tutaj

(Ale było wesoło) Chociaż w sumie nie ważne jak, ważne że bezpiecznie Po chwili znowu jestem na dole.
Podsumowując Wielicka Próba okazuję się prostsza w wejściu niż Batyżowiecka ale jest bardziej przepaścista co strasznie działa na psychikę podczas zejścia z tamtąd. Bez liny nie polecam
Zdjęcie Pt: „Zolffik na Wielickiej Próbie” autorstwa Mpika
Z tąd już niedaleko do Wielickiego Stawu przy którym zagościła wiosna
