Zaczęło się tradycyjnie.Piątek, popołudnie, pora ruszać w Tatry(kurcze, kiedy ja się wyśpię;)Tatry dziś witają mżawką, no cóż, przecież się nie wrócę. Jednak z upływem czasu zaczyna się przejaśniać
myślę sobie OK nie jest źle, jednak po chwili patrząc w drugą stronę mina mi zrzedła
nie, drugi raz już nie odpuszczę, choćby nie wiem co.Więc prosto przed siebie, mijając kolejne rozwidlenia szlaków, na z góry upatrzoną pozycje
coś ściska w dołku, jak się widzi będąc samemu, tak ponure Tatry o tej porze
odwracając się, odzyskiwałem jednak nadzieję
tak więc mijam kolejne rozwidlenia
trzeba tam być żeby zrozumieć, wschodzi Księżyc, mój dobry znajomy
godz.1.00 mój dzisiejszy(nocny) cel osiągnięty, zawsze miło mi się tu wraca, tradycyjna chwila dla fotoreporterów
Tatry w tym blasku wyglądają bardzo nierealistycznie
po krótkim śnie pod szczytem, obserwuję jak dzień zmaga się z nocą8)
jest dosyć zimno, i mocno wiatruje, ale dam radę
można się było tego spodziewać, dzień zwyciężył
z żalem, żegnam już dzisiaj "mojego" Granata, miejsce nocnego pobytu
droga w dół przebiegała mi w różnych warunkach pogodowych
Taterki żegnają mnie podobną aurą, jak tą którą mnie wczoraj witały
Do zobaczenia, do następnego razu
