Jestem tego zdania co Ali (w kwestii Czerwona Ławka). Zastanawia mnie natomiast co innego. Facet szedł pod włos. No dobrze, ma 50 lat, może ostatni raz tam był 20 lat temu gdy kierunek był dowolny. Ale u diabła, to się zdarzyło w lipcu, przy sporym ruchu, dlaczego nie zauważył, że nikt nie idzie tak jak on a wszyscy nadchodzą z drugiej strony. No dobrze, mógł podchodzić pod Ławkę tak wcześnie, że z drugiej strony nikt jeszcze nie zdążył zejść. I teraz pytanie dla tych co tam ostatnio byli - jak jest w terenie oznaczona ta jednokierunkowość, czy dostatecznie jasno? Ostatni raz byłem tam trzy lata temu i nawet do łba mi nie przyszło sprawdzać jak to jest - człowiek jak coś wie to nie zwraca na to uwagi (doskonałą ilustracją tego jest to co można zaobserwować w ruchu drogowym w miastach - kto się nadziewa na mandat jak zarząd ulic coś tam zmieni w oznakowaniu - ano miejscowi bo jeżdżą na pamięć, "obcy" patrzą na znaki; kto z Was patrzy na znaki w swoim mieście szczególnie jak się mieszka w takim ani dużym ani małym jak mój Koszalin. Bez "bicia" mówię, że się w ogóle im nie przypatruję. A w Poznaniu np. bardzo uważnie, mimo, że to moje miasto rodzinne, ale od moich młodych lat zbyt wiele się tam zmieniło.
Czy facet z tym 8-latkiem zrobił błąd, że tam poszedł? Nie mam pojęcia, zbyt mało o tym wiem. Bo przecież inna jest sytuacja wtedy, gdy np. to dziecko systematycznie od powiedzmy czwartego roku życia było wdrażane do gór a inna gdy trafił tam po raz pierwszy. Nie wiem jaka jest wiedza Tomixa o takich sprawach, tzn. czy wie coś o dzieciach w górach z autopsji. Ja mam dosyć sporą, wpierw dwie córki a potem dwóch wnuków - chłopaków. Z każdym z nich inne doświadczenia. Ale jedno wspólne, które radzę wszystkim przyszłym ojcom i matko wryć sobie w pamięć - dziecko nie ma wyobraźni w takim jej sensie, że nie umie sobie wyobrazić możliwego niebezpieczeństwa. Albo, odwrotnie, mają w stopniu absolutnie niezrozumiałym. Pamiętam jak z pięcioletnią córką "usiłowałem" przejść przez most w Kużnicach (ten dojściowy do ścieżek). Weszła bez problemu, przeszła ze dwa metry i dojrzała wodę przez szczelinę, cofnęła się mówiąc, że wpadnie do wody. Z pół godziny trwały obserwacje, że nikt nie wpada i wtedy zdecydowała się przejść. Więcej tego typu kłopotów nie było. Jedno jest pewne - prowadząc dziecko w góry trzeba mieć oczy z wszystkich czterech stron. Taka rada praktyczna - często ścieżka idzie po skarpie - nigdy dziecko nie powinno iść od strony skarpy, zawsze od strony przeciwskarpy. Widziałem jak na ścieżce z Hrebienoka w stronę wodospadów dziecko spadło na skarpę i jakie były tego skutki.
Wypadek turystki na wodospadach. Powiem tak - obserwując wielokrotnie to co ludzie wyprawiają tam aby mieć możliwie efektowne zdjęcie to należy się dziwić, że dziennie nie zabija się tam ze dwie lub trzy osoby. Proszę poobserwować przy najbliższej sposobności przyznacie mi rację.
|