No to walimy.
Po Dramacie Poślubnym ekipa przyjaciół w składzie : Państwo Kaytkowe, Pomroczny ( jeszcze ) i ja udała się na południe do grodu o nazwie Żywiec. Przybyliśmy, zwiedziliśmy Park, odwiedziliśmy Ogrodowców i zasiedliśmy pod moimi świerkami w celu dysput. Następnie o 2.20 we wtorek 19 sierpnia udalismy się cudowną drogą do Zwardonia. Tam już czekał przyjaciel nr 5 - Ali 7. Podbudowani odpowiednią porą udaliśmy się w kierunku Słoweni - Bratysława, Wiedeń, Klagenfurt - tunel graniczny - Mojstrana - Aljażev Dom.
Wtaczamy się tam dostojnym krokiem i zalegamy na noc. Cena z Alpeverain 6, 60 euro od mordy. Bez karty 10 euro. Powstajemy rano - pogoda piękna. I radosnym krokiem udajemy się w celu stanięcia na Triglavie i zejścia do Aljażeva tego samego dnia. Jak się okazało plany poszły się ...
Idziemy Drogą na T ( nie pamiętam nazwiska

) Chwilę dnem Doliny Vrata, potem w lewo w las. Długi ten las będzie. Zaczynają wyłaniać się szczyty . Szedłem tą drogą w czerwcu ale wtedy nic nie widziałem. Padało wszystko co mogło. Teraz to cuda przyrody. No i w tym momencie Pomroczny przeistacza się w Hrabiego von Triglav. Przybiera władczą pozę i Swym majestatem przytłacza góry. Jako łaskawy dobrodziej pozwala nam iść dalej. On Nas prowadzi.
" Nie boję się gdy trudno jest, Hrabia za rękę prowadzi mnie ".
Uniesieni wkraczamy w skalny teren. Ubezpieczeń od groma. Po pewnym czasie maskujemy się. Zakładamy kaski, a Hrabia gronostajowy beret. Mijamy żleby, ścianki, robimy trawersy i wspinamy się kominkami. Pogoda dalej ok. Po pewnym czasie wnikamy na rozstaj dróg. W górę ( ogólnie ) w stronę Triglava, w prawo Droga przez Progi, którą będziemy wracali. Odpoczywamy trochę kilkadziesiąt metrów wyżej na przełęczy położonej na 2 200 metrów. I z tej przełęczy pięknym płaskowyżem udajemy się w stronę Triglavskiego Domu. No i pogoda stała się nie za piękna. Deszcz, wiatr i chyba nawet śnieg. Skały w moment zrobiły się śliskie. Doszlismy po ubezpieczeniach ( kołki i lina ) pod schronisko. No i burza mózgów. tak pada, że bez sensu było od razu atakować szczyt. Pytamy więc o nocleg. Jest - 12 euro z kartą, 18 bez. Dostajemy pokój i w nim prowadzimy dysputy. Dalej pada. W chwili lepszej pogody ( to znaczy bez deszczu ) uadajemy się na górę Kredarica 2 540 metrów. Na jej zboczu stoi schronisko. Kompletnie bez trudności wchodzimy na szczyt. Ale to w sumie bydle wyższe od Polskich Tatr

Wielu pieniaczy forumowych wyżej nie było

Tam symboliczny papierosek i wiśnia. Potem kolacja, nawiązanie kontaktu z krajem i spać. Przed snem miła dyskusja na wiele kluczowych tematów.
Nadszedł czwartek. Rzut oka za okno i szok. Morze chmur pod szczytami. Jest bosko i szatańsko za razem. Pogoda zapowiada się wspaniała. Ruszamy z kopyta o 7.15. Przed nami pare sztuk, za nami tłum. Skała sucha, widoki piękne jak zielone oczy. Przewijamy się przez skały Małego Triglava ( 2 725 m ) - sporo żlebików, trawersów i pionowych lin. Po dojściu na szczyt Małego sesja zdjęciowa. Widać Dom Planika i piękne szczyty po lewicy. Teraz następuje "węższa" część trasy. Praktycznie do szczytu pojdziemy granią. No i zaczyna się pewien problem. Przed nami idzie grupa z Kanady z paniusią, która chyba w tym momencie uczyła się przepinać lonżę. Ale jest z tego też plus

. Czas na zdjęcia

W końcu mijamy tą wesołą trzódkę po prawicy i idziemy szybciej. Jako pierwszy wkraczam na szczyt - 2 864 metry. Witam turystę na szczycie słowem AVE , a on mnie polskim cześć

Dwóch Polaków, szli z Domu Planika. Przesyłam do Duchowej Towarzyszki informację o zdobyciu pagórka, i chowam się do "kiosku" na szczycie. Straszę z niego Towarzyszy. Siedzimy na szczycie, podziwaimy cudowne widoki. Wkoło Nas szczyty, pod Nami chmury. Ale czas wracać. No i jak pech to pech. Znów przed Nami wesoła paniusia. W żadnym razie nie nabijam się zniej, nie mam zamairu jej obrażać ale mogli po prostu Nas przepuścić. Nie mieli jakoś ochoty na to. Za to robili często zdjęcia . No nic. W końcu mijamy ich przed Małym. Tam już sporo więcej miejsca na mijanki i zejście w dół. Pod schroniskiem gratuluję , w imieniu Hrabiego, Agnieszce i Aliemu zdobycia najwyższego szczytu w życiu. Czas wyżej Mordy moje. Krótki popas w schronisku i jazda w dół. Tym razem Drogą przez Progi. Miła i przyjemna. Fajny jest próg Planica - prawie 15 metrów przy nachyleniu 70 - 80 stopni. Są tez pewne minusy - zakosy po sypkich skałach. Docieramy do dna Doliny Vrata. Tam suchą stopą przekraczamy potok, który w czerwcu musieliśmy prawie wpław

pokonać. Dnem doliny idziemy do Aliazowego Domu. Tam wnikamy w pokój, a potem do baru. Wieczór był cudowny. Nawiązanie kontaktu z krajem i plany na piątek. Pada na Kriz i Stenar. 2410 i 2501 metrów.